Strony

piątek, 28 lutego 2014

Bzdurna bzdura


Największa bzdura jaką usłyszałam w swoim życiu to: „liceum kształtuje człowieka”. Przekonanie to bierze się z faktu, że uczysz się w klasie o konkretnym profilu, wybierasz studia, zakochujesz się, podejmujesz pierwszą pracę w wakacje. Wszystko ładnie pięknie, ale ile w tym realnego życia? Prawda jest taka, że w liceum co najwyżej można zaliczyć okres buntu. Po zakończeniu szkoły ludziom wydaje się, że już są „dorośli”, bo zamykają jakiś etap swojego życia. Naprawdę są tacy dorośli? Otóż oświadczam: większej bzdury nie słyszałam. Większej bzdury nie przeżyłam.



Z miejsca, w którym stoję obecnie, widzę wyraźnie, że okres liceum to tak naprawdę jeszcze bezpieczny kokon. Nic nie wie się o życiu, mało o ludziach, a na załatwianiu spraw zna się co najwyżej przewodniczący klasy. Do czasu zakończenia liceum żyje się na przemian pod dyktando rodziców, nauczycieli i oświaty.



 
Potem zostaje się wrzuconym na środek oceanu jakim są studia i dopiero tutaj dopada nas wielkie zdziwienie – proporcjonalnie wielkie do ogromu nowego świata (ciekawe czy przeskok między studiami a pracą jest równie ogromny, ale wątpię). Ten „przeskok” przeżywamy podwójnie mocno, bo to po pierwsze całkowita zmiana dotychczas dobrze znanego przez nas otoczenia. Po drugie, zaczynamy odbierać życie „mocniej” niż dotychczas. Zwiększa się świadomość tego, co się dzieje dookoła. Zaczynamy rozumieć, że chcemy od życia czegoś więcej. Z jednej strony jest to fascynujące, z drugiej przerażające.

Na tym etapie mamy za sobą skromny bagaż doświadczeń, intuicję za przewodnika i wiarę, że damy radę. Licho to wygląda, nieprawdaż?

Wykładowcy traktują nas poważniej, co się nam bardzo podoba. Zaczynają również więcej od nas wymagać, co podoba się nam stanowczo mniej. Niektórzy doświadczają twardego zderzenia z rzeczywistością, kiedy okazuje się, że wybrany kierunek całkowicie rozmija się z ich wyobrażeniem o nim.
Inni trafiają na mało kompetentnych promotorów i są zmuszani samodzielnie radzić sobie z kwestią organizacyjno – dokumentalną pracy licencjackiej.

Można powiedzieć, że studia uczą walki o siebie. Albo też do tej walki przygotowują, zależy jak na to spojrzeć. Ludzie nieśmiali, bez własnego zdania, niezaradni – zginą, jeżeli nie są lubiani i ktoś im nie pomoże.

W ostatnim tygodniu miałam zadziwiająco wiele sytuacji, kiedy mogłam się przekonać, że jeżeli głośno o coś nie zapytam, nie przyprę do muru i nie wezmę losu we własne ręce, to będę skazana na porażkę.

Do pewnego stopnia jestem wdzięczna za te wyzwania, które zmusiły mnie do takiego a nie innego zachowania, bo wiem że to mnie przygotuje do dorosłego życia.

Tak samo przedstawia się sytuacja z mnogością projektów. Uczą pracy w grupach, podziału pracy, odpowiedzialności, umiejętności argumentacji oraz kompromisu. Jeżeli mamy szczęście trafić na osobę, która podziela nasz zapał oraz zaangażowanie, to wspólna praca będzie naprawdę korzystna dla obu stron.

Pokusiłabym się w tym miejscu o tezę, że to studia nas kształtują. Wiedza podręcznikowa często okazuje się nieużyteczna. Natomiast wiedza o stosunkach międzyludzkich i umiejętności interpersonalne są wspaniale rozwijane. I to mnie ogromnie cieszy. W szczególności, ze kiedyś jako osoba nieśmiała, postrzegałam kontakt z drugą osobą jako coś stresującego. Teraz widzę w tym okazję do poznania ciekawych ludzi i nieraz ich nietypowych poglądów. Ludzie zaczęli mnie zwyczajnie fascynować. A sytuacje, które wymagają ode mnie dobrej organizacji i zaradności, pozwalają mi odkrywać moje dotychczasowe granice i systematycznie przesuwać je dalej. Dzięki temu wiem, że zdanie: poradzisz sobie z tym, bo kto jak nie Ty, jest w pełni uzasadnione. Co więcej, słyszę je coraz częściej od różnych osób. A skoro wiele osób mówi to samo, to warto się nad tym zastanowić, prawda?

Dzisiaj bez specjalnego przesłania. Ci, którzy studiują, niech korzystają z tego czasu w pełni. Ci, którzy są dopiero w liceum, niech się nie martwią, że jeszcze nie wiedzą czego chcą od życia. A Ci, co pracują… cóż, oni już powinni być teoretycznie szczęśliwi, bo te wszystkie kłopoty związane z samoświadomością mają już za sobą ;-)

6 komentarzy:

  1. zgadzam się, że studia to wypłynięcie już na takie głębsze wody, ale liceum też jakoś tam człowieka kształtuje, chociaż to jeszcze taki wygodny czas :)
    każdy okres ma swoje wyzwania, upadki i wzloty, podobno na barki spada nam tyle, ile jesteśmy w stanie znieść, nie więcej...
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie można jednoznacznie kategoryzwoać i dzielić etapy w życiu na totalnie bezużyteczne i totalnie zmieniające nasze życie. Niemniej, w moim odczuciu liceum, oprócz dobrze zdanej matury, nie dało mi za wiele. To był dla mnia okres zagubienia połączony z frustracją, że nie umiem się odnaleźć... Stąd taki ton wpisu.
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  2. Ja najgorzej wspominam gimnazjum. Dla mnie i wielu gimnazjalistów to była tragedia. Byłem bity przez dwóch debili. Dobrze, że mi nikt głowy do kibla nie wsadzał, bo słyszałem, że w gimnazjach teraz to jest na porządku dzielnym.
    Liceum wspominam przeciętnie, chociaż było też parę fajnych chwil, które miło wspominam. Co do studiów to najmilej wspominam, gdy zamiast na zajęcia chodziłem na piwo. To były czasy:) A nauka? Jaka tam nauka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie było na odwórt: gimnazjum było lepsze od liceum. Aczkolwiek widzę, że i tak miałam się nieźle, bo u nas o bijatykach nie było słychać. Niemniej, teraz wydaje mi się, że w liceum/gimnazjum jest gorzej a przez to i trudniej. To chyba taki etap życiowy, że człowiek się cieszy, że ma go za sobą i niekoniecznie chce do niego wracać...

      Usuń
  3. Dokladnie, ja też nie zgadzam się z twierdzeniem, że liceum ksztaltuje czlowieka. Może też zalezy na jakich nauczycieli się trafi, nie wiem ja bardziej liceum wspominam jako lekkie przygotowanie do dalszego życia, chociaz w liceum bardziej się buntowalam i nie moglam sie zgodzic z tym, że ucze sie masy nie potrzebnych przedmiotow, które mi nic nie dadza. W sumie matura tez mi nic nie dala bo tu w Wielkiej Brytanii polskie dokumenty sie nie licza i ich nie obchodzi jakie szkoly skonczylam bo oni maja tu inaczej. Więc musze zdobywac potrzebne certyfikaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze, ze z tego buntowania, ze uczymy się tylu bzdur, które nie są nam potrzebne, nic nie wynika. Jesteś w systemie i musisz się mu podporządkować... A skoro Tobie system się zmienił w miedzyczasie na angielski to już w ogóle pełna konsternacja i poczucie absurudu, które odczuwasz podwójnie mocno. Niemniej z tego, co słyszałam to studia w Anglii ludzie sobie chwalą. Nawet im zazdroszczę, bo wygląda to tam na lepiej pomyślane niz u nas.

      Usuń