Strony

wtorek, 21 października 2014

Czego uczę się od dzieci?

Tytuł równie dobrze mógłby brzmieć: co daje mi wolontariat? Bo to, co czerpię z tych kilku godzin tygodniowo, to właśnie nauka płynąca z obserwacji dzieci. Każdy wolontariat uczy czego innego. Nie, żebym miała w tym duże doświadczenie – zaledwie skromne, w postaci dwóch jednodniowych akcji, z których wyniosłam mieszane uczucia. Kiedyś napisałam, że podjęcie decyzji o chęci udzielania się w życie społecznie bezpłatnie to jedno. A znalezienie miejsca, które by to umożliwiało, to drugie. W dalszym ciągu podtrzymuję tą opinię. Chciałabym tylko dodać, że… warto. Warto trochę się pomęczyć i poszukać takiej formy wolontariatu, która by nam odpowiadała. Warto tak długo marudzić aż znajdzie się miejsce, w którym chce się spędzać swój wolny czas. Dla tego wszystkiego, co dostajesz w zamian – warto.

Działalność w świetlicy rozpoczęłam od typowej organizacji zajęć i wymyślania matematycznych zadań. Potem była pomoc w nauce, czasem zwykłe pilnowanie dzieci, a kiedy indziej wspólna zabawa. Taka „praca” z dziećmi wymaga ode mnie nieustannej elastyczności i spontaniczności. Kiedy jadę na zajęcia, nigdy nie wiem na co trafię, dzięki czemu otwieram się na wszystkie propozycje.

Przez to, że czas w świetlicy spędzam w różnoraki sposób – w zależności od potrzeby – przyjmuję różne role. Czasem jestem opiekunką, czasem nauczycielką, a czasem towarzyszką zabaw (w szczególności kiedy jest potrzebny ktoś wysoki do rzucania piłki ;-) ). Sprawdzam, w których rolach dobrze się czuję i nabieram coraz większej swobody w zachowaniu.

Kreatywność jest cechą obowiązkową, przy tłumaczeniu zawiłości czasów Present Simple i Present Continuous. Dużo myślę nad takim wyjaśnieniem mnożenia ułamków, żeby były bardziej przyswajalne dla dzieci niż teoria wykonywania działań. Bo jestem idealistką i wolę, gdy ktoś coś zrozumie niż zapamięta. W myśl zasady, że rzecz raz zrozumianą zawsze można sobie przypomnieć. Ale już rzadko kiedy udaje się przypomnienie rzeczy niezrozumianej ;-)



 
Tego wszystkiego uczę się dzięki dzieciakom. A czego uczą mnie one same?
- otwartości na innych – każda nowa osoba jest nowa… przez pierwsze 10 minut. Potem różnice się zacierają i nagle wszyscy wspólnie coś tam wyklejają.
- szczerości – na proste pytania nigdy nie ma prostych odpowiedzi. „Był obiad?” – „Tak. Były ziemniaki, kotlet i surówka”; „Mama w pracy?” – „Nie. Wzięła wolne i cały dzień spędziła w domu. Byliśmy też na zakupach, ale ja nie lubię robić zakupów.” Możesz zadać dzieciom proste pytanie i nie dość, że usłyszysz szczerą to i rozbudowaną odpowiedź.
- braku obłudy – nie podoba Ci się, że koleżanka jest w innej drużynie niż Ty? – rozpłacz się. Nie lubisz nauczycielki – powiedz o tym koleżankom. Masz fajne kolczyki – zwróć innym na to uwagę. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale rozbraja mnie takie zachowanie ;-)
- prostych gestów i potrzeby kontaktu – wyjście na podwórko to pretekst, by wsunąć swoją dłoń w Twoją. A zwycięstwo drużyny w grze to dobry powód, by Cię uściskać.
- niespodzianek – po raz pierwszy w Dniu Edukacji Narodowej, to nie ja rozdawałam kwiaty innym, a sama dostałam różę. Nie tłumaczyłam, że z nauczycielstwem nie mam za wiele wspólnego, bo po co? Róża mnie niesamowicie wzruszyła. Stoi na moim biurku i pięknie się rozbija.

To wszystko sprawia, że przez całą drogę powrotną z zajęć, sama się do siebie uśmiecham i myślę, że to był dobry dzień. I wiem, że za tydzień czeka mnie podobny – równie udany.

Bardzo dobrze pamiętam jak podczas rozmowy, kiedy starałam się o możliwość wolontariatu, usłyszałam najpierw pytanie: „co może Pani zaoferować”, a później „czego Pani oczekuje od wolontariatu?” Wtedy byłam zaskoczona tym pytaniem i powiedziałam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy: satysfakcji, że komuś pomogę. Nigdy nie przypuszczałabym, że tych rzeczy może być znacznie, znacznie więcej. Dlatego właśnie warto!

15 komentarzy:

  1. Hej, też właśnie będę teraz zaczynać wolontariat. Zapisałam się do Akademii Przyszłości. Mam sporą obawę, bo jednak to bardzo duża odpowiedzialność. Ale zrobię wszystko co w mojej mocy, by wnieść coś pozytywnego do życia dziecka, którym będę się zajmować :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz Ci zazdroszczę! Bardzo chciałam zapisać się do Akademii Przyszłości i przymierzałam się do tego w zeszłym roku. Stąd też wziął się cały mój zapał dotyczący wolontariatu. Słyszałam o tym programie wiele dobrego i zainspirował mnie do tego inny Bloger. Niestety mieszkam tam, gdzie mieszkam i musiałabym co najmniej godzinę dojeżdżać na takie zajęcia z podopiecznym (a potem jeszcze godzina na powrót plus koszty), co niestety przez studia jest wykluczone. Ale ciągle to mam gdzieś w pamięci i może kiedy zmienię miejsce robienia studiów (podczas magisterki), to wtedy uda mi się ten pomysł zrealizować. Jestem bardzo ciekawa jakie będą Twoje odczucia ;-)

      Usuń
    2. Ja akurat dojeżdżam na studia do miasta, w którym będą się te spotkania odbywać, więc jakoś to będę umiała pogodzić :) Ogólnie to bardzo fajną mają organizację, jestem aż pod wrażeniem tym :) A z dzieckiem zacznę pracę lada moment :) Odczucia pewnie będą wyjątkowe, oczywiście trochę strachu na początek pewnie będzie, ale myślę, że satysfakcja będzie o wiele większa :)

      Usuń
    3. Strach to normalna sprawa. Będziesz coś pisała o tym na blogu? Bo jak nie, to daj mi za jakiś czas znać - jak oswoisz się z tematem - co i jak, i czy rzeczywiście jest tak ciekawie jak mówią. Naprawdę bardzo mnie to interesuje ;-)

      Usuń
  2. Od dzieciaków można się bardzo dużo nauczyć. Z pasją obserwuję własne a w pracy również cudze. Uwielbiam niemowlaki, bo jak zawsze wspominam, w oczach takiego bąbla widać cały Wszechświat. Atuty przedszkolaków to szczerość i spontaniczność. U starszych dzieci już coraz bardziej widać wpływ dorosłych, zaczyna się wyrachowanie... No a potem wiadomo... zapominamy jak to fajnie być dzieckiem i widzieć prawdziwy świat zamiast matrixu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra puenta z tym matrixem ;-)
      Masz absolutną rację, że zapominamy jak to dobrze jest być dzieckiem. Z wiekiem coraz bardziej porzucamy spontaniczne zachowania na rzecz tych społecznie akceptowalnych przez co umyka nam wiele niesamowitych chwil...Szkoda.

      Usuń
  3. Od dzieci w szkole mógłbym się uczyć pyskowania. Są w tym naprawdę dobre :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to aż dziwne, że w Twoim wieku jeszcze nie masz w tym doświadczenia. Tyle lat zmarnowanych okazji do rozwoju... ;-)

      Usuń
  4. Mnie się wydaje, że za to szkoła ogranicza zdolność samodzielnego myślenia, wbijając dziecko w schemat, którym powinno myśleć.. No ale.. póki są małe trzeba isę od nich uczyć radosci życia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio miałam właśnie o tym, jak to Polska pięknie piszę te wszystkie testy "pod klucz". Niby to powód do dumy ( bo wreszcie nasz kraj nie jest na końcu jakiegoś rankingu), ale z drugiej strony... sama rozumiesz.

      Usuń
  5. Fajnie, że działasz w wolontariacie:)
    Od dzieci można się sporo nauczyć. Szkoda, że później w dorosłym życiu tracimy dziecięcą energię, zapał, niewinność, bezpośredniość itd..
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda. Dlatego dobrze jest przebywać w towarzystwie dzieci tak często jak się da. I przede wszystkim nie bać się ich ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Podoba mi się w dzieciach ich spontanicznosć... mówią co myślą, pytaja o wszystko co je zaciekawi, nie przejmują się, że cos nie wypada. Niestety jako dorośli częsta już tak nie potrafimy. Szkoda... dlatego czasami z córka robimy w domu tak, jak nie wypada w miejscu publicznym... np.jemy palcami,bo nasz dom, to nasza oaza i che sie tu czuc swobodnie, bez zbednych ograniczen, narzuconych przez sawuwawiwr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z odmiennym zachowaniem w domu bardzo mi się podoba :-) Ja w domu też wrzucam na luz. Może niekoniecznie, że jem palcami, ale ubieram się w dres, wiążę byle jak włosy i jestem szczęśliwa, ze mogę być sobą "na luzie". Też postrzegam własny dom jako oazę ;-)

      Usuń
    2. A! A przy stole mama ciągle zwraca mi uwagę, żebym "usiadła jak człowiek" :-) To chyba też przejaw "nieodpowiedniego" zachowania według sawuwawiwru.

      Usuń