Strony

piątek, 26 grudnia 2014

Sztuka odpuszczania

We wpisie „Potrzebuję chwili egoizmu” napisałam, że „nadszedł dla mnie ciężki czas – czas decyzji”. Nie byłam zadowolona z tego jak wygląda moje życie. Przestałam odczuwać radość, zawalona zadaniami i i przytłoczona zbyt ogromnym poczuciem obowiązku (a czasem i poczuciem przyzwoitości). Stwierdziłam, że muszę mieć trochę czasu dla siebie, dlatego maksymalnie odpuściłam sobie wszystko, co tylko odpuścić potrafiłam. Zapowiedziałam, że takie działanie dotyczy listopada i prawdopodobnie grudnia. Grudzień zbliża się ku końcowi, więc nasuwa się pytanie: dokąd dotarłam z tym moim „nadmiarem czasu dla siebie”?

Pod koniec listopada nie poczułam żadnej zmiany. Podjęłam jedną decyzję, z którą nosiłam się już od początku października, ale ciągle brakowało mi odwagi, aby ostatecznie odciąć się od pewnych ludzi – bo zawsze może zaistnieć ryzyko, że będę żałować. Pod koniec miesiąca wiedziałam już, że nie żałuję i że to była dobra decyzja. Niemniej nie poczułam poprawy jakości mojego życia. Miałam więcej czasu, bo już nie angażowałam się w sprawy Koła, ale nie widziałam żadnych znaczących zmian w sposobie mojego myślenia. Postanowiłam przedłużyć swoją „chwilę egoizmu” do końca grudnia.

Ostatni miesiąc roku był dla mnie niezwykle intensywny. Dlatego na blogu było mnie jeszcze mniej niż zakładałam. Dużo się działo, dużo było zaliczeń (pierwsze „zerówki”), prezentacji plus moja praca licencjacka, która bez mojej pomocy sama się nie napisze. Do tego Święta i te całe przygotowania przed, które zajmują nieproporcjonalnie dużo czasu… W konsekwencji nie czułam, abym w grudniu zdołała podjąć jakąkolwiek decyzje, bo… nie miałam czasu/siły jej przemyśleć.

Przed samymi Świętami zostałam z dwoma nierozwiązanymi problemami w moim życiu. Sprawy na tyle ważne, że brak decyzji w ich temacie mnie unieszczęśliwiał. Jestem osobą, która stosuje w życiu zasadę „ostrych cięć”, nie lubię „półśrodków”, bo stosując je czuję się nie fair (zarówno w stosunku do innych jak i do siebie). I nagle przyszedł 22 grudnia a ja ze zdumieniem odkryłam, że zaczęłam na powrót dobrze sypiać. 23 grudnia podjęłam decyzję w sprawie, która dzień wcześniej wydawała się nie do rozwiązania, bo miała tyle samo plusów jak i minusów. Ale nagle coś się wydarzyło, coś co mi pokazało, że należy odpuścić. I zrozumiałam, że nie zawsze można podjąć decyzję wtedy, kiedy ma się na to ochotę – czasem trzeba wykazać się cierpliwością. Tak jak przeczytałam u someonextoxlove słowa Beaty Pawlikowskiej: „Kiedy musisz wybrać jedno z dwojga, a jedno i drugie wydaje się równie ważne, pożądane i słuszne nie podejmuj decyzji. Jeśli nie widzisz wyraźniej różnicy między nimi to nie znaczy, że ona nie istnieje, a jedynie tyle, że w tej chwili jej nie dostrzegasz. Nie śpiesz się, poczekaj, właściwe rozwiązanie samo się pojawi.” Wszystko sprawdziło się co do joty. I tym sposobem został ostatni problem do rozwiązania, ale w głębi siebie już wiem jakie kroki należy podjąć.

Podsumowując te dwa miesiące, musiałam przeanalizować pięć spraw. Może efekt końcowy wyda się dziwny postronnemu Czytelnikowi, ale w trzech sprawach postanowiłam odpuścić. Bo jak każdy wie, kiedy tylko jedna strona stara się o dobre relacje, o fajne wykonanie projektu, bo tylko jej samej zależy, to jest to zdecydowanie za mało. Reszta zadań nie była dla mnie. To nie byłam ja. Wiele rzeczy nie funkcjonowało tak, jak ja bym tego chciała, a jak wspominałam „półśrodki” nie są dla mnie.

Odpuszczanie jest sztuką. Po pierwsze nigdy nie wiadomo, co należy sobie odpuścić a o co walczyć. Po drugie, kiedy zadecydujesz co odpuścić, to musisz zrobić rzecz najtrudniejszą i… odpuścić. Może komuś wyda się to dziwne, ale ostateczne rozmowy/działania wcale nie są łatwe, bo nigdy nie wiadomo co po nich nastąpi i czy odnajdziemy się w nowej rzeczywistości.



Podczas jednej z rozmów, moja przyjaciółka zauważyła, że dokonuje już takich „noworocznych porządków” i chociaż z początku mnie to zdumiało, to po namyśle przyznałam jej rację. Każdy z nas ma ograniczoną liczbę godzin do zagospodarowania, więc warto pomyśleć na co chcę poświęcić swój czas. Pewnie, że z pracy/studiów nikt nie będzie rezygnował, ale są takie relacje w naszym życiu, które niczego nie wnoszą i są takie zadania dodatkowe, w które nie warto się angażować, bo one wcale nas nie rozwijają. Warto próbować nowych rzeczy, poznawać nowych ludzi, nabywać nowe umiejętności, ale warto przy tym cały czas pamiętać, że nie wszystko jest przeznaczone dla nas. Nie we wszystkim się odnajdziemy i nie wszystko jest warte tego, by zajmowało nas czas. A czasem zwyczajnie zasługujemy na coś więcej.

Dzięki tym dwóm miesiącom znacząco posprzątałam w swoim życiu. Przy okazji utworzyła mi się lista moich priorytetów – delikatnie zaktualizowana. I chociaż w dalszym ciągu moje życie nie ma jeszcze takiego wyglądu, jakiego bym sobie życzyła, to ma w sobie elementy spokoju. Małe słówko „spokój”, które kojarzy się jedynie z ludźmi starszymi, zmęczonymi hałaśliwymi wnukami zyskało dla mnie inny wymiar. Z braku spokoju w swoim życiu nie potrafiłam odnaleźć się w rzeczywistości i wiele rzeczy mnie drażniło. Brak spokoju zakłócał mój sen i nie pozwalał na efektywne wykorzystanie dnia. Spokój. To właśnie jego najczęściej życzyłam moim bliskim na te Święta. Po raz pierwszy nie było to dla mnie puste słowo, tylko słowo z bogactwem znaczeń. Odnalazłam swój spokój, morze się uspokoiło i nareszcie wiem w jakim kierunku zmierzam. Co więcej, z naprawioną nawigacją wiem, że tam dotrę. Odnalazłam swoją pewność.

8 komentarzy:

  1. tak się cieszę, że moje słowa, a raczej Pani Beaty, pomogły Ci! też uważam, że tylko spokój nas może uratować. w każdej sytuacji :)
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi słowami to była jakaś magia i zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że postanowiłam się nimi podzielić na forum. Bo nieraz próbujemy na siłę podjąć jakąś decyzję, ale nic nie mówi w którą stronę iść i rzeczywiście wychodzi na to, jakbyśmy mieli za mało informacji. Wtedy trzeba poczekać na ten ostateczny bodziec - w końcu nadejdzie i otworzy oczy ;-)
      Pozdrawiam już "noworocznie" ;-)

      Usuń
  2. To wspaniale, że udało Ci się odnaleźć spokój i że jak to sama napisałaś "posprzątałaś w swoim życiu". Teraz znacznie lżej i lepiej wejdziesz w 2015 rok, który przyniesie Ci wiele ciekawych i nowych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś jakieś przecieki od jasnowidza? ;-) Na takie dobre wiadomości zawsze jestem otwarta! A spokój to jedna z tych rzeczy, które się docenia dopiero, kiedy się je straci. Z tym, że brak spokoju burzy całą równowagę w życiu.

      Usuń
  3. Sztuka odpuszczania jest jedną z najtrudniejszych w naszym życiu. Gratuluję i życzę powodzenia ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, bardzo trudna. To chyba przez głęboką nadzieję, która mówi że jeszcze wszystko się uda i trzeba tylko odrobiny więcej czasu... tak jakby jakiś chochlik Ci siedział na ramieniu i nigdy nie wiesz, kiedy kusi niemożliwym a kiedy życzliwie doradza...
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  4. Takie porządki są w życiu bardzo potrzebne... Przy okazji uświadamiamy sobie co tak naprawdę chcemy lub powinniśmy odpuścić, a co nie :) Dobrze, że Tobie ta sztuka się udała i wejdziesz w nowy rok z nowymi siłami :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Nowy rok będzie trudny, ale skoro piszesz, że po porządkach zyskałam nowe siły, to powinnam sobie poradzić ze zmianami ;-) Mam nadzieję, że na kolejne porządki czas nadejdzie dopiero w dalekiej przyszłości ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń