Strony

czwartek, 15 października 2015

"I know what I want and I want it now"


Słuchałam radia i przypadkiem trafiłam na stary szlagier, którego rytm od razu zmusza nogę do wesołego tupania. Sama piosenka nic sobą nie przedstawia poza listą przezwisk, ale refren… W refrenie padają proste słowa, które sprawiają, że stawiam na głowie swój świat. 

i know what i want

Piosenka to „Mr. Vain” Culture Beat, a znamienne słowa to „I know what I want and I want it now”. Nieraz przekonuję się, że w prostocie tkwi swego rodzaju piękno. A czy można prościej powiedzieć wiem czego chcę od życia i chcę tego zaraz, już? Jak wiele osób może powiedzieć, wiem czego chcę od życia i być przy tym szczerym?

Czy robiąc zakupy i stojąc przed regałem długo zastanawiasz się nad tym jaki kupić makaron? Rurki, świderki, gniazda na spaghetti lub płaty na lasagne, razowy czy zwykły x-jajeczny? Robiąc zakupy kupuję makaron jednej marki, razowy. Nie studiuję etykiet, nie zastanawiam się nad tym, który bardziej do mnie „przemawia”. Wynika to z faktu, że makaron zalicza się do grupy zakupów nawykowych, więc kiedy sprawdzisz jakąś markę i Ci odpowiada, to już dłużej nad tym nie kombinujesz. Podchodzisz do regału i zabierasz opakowanie makaronu ze sobą. Bez ceregieli.  

Życie to wielki supermarket  

W życiu również stoisz przed takim regałem. Możesz wybierać spośród ofert pracy, zawieranych znajomości, wydarzeń w których weźmiesz udział, studiów które podejmiesz, miejsc gdzie będziesz żyć. A jednak tutaj już brakuje Ci odruchu nawyku i każdą decyzje studiujesz z odpowiednią dozą precyzji. Robisz listy z plusami i minusami a kiedy wychodzi remis, czekasz aż któraś z propozycji „przemówi” do Ciebie wyraźniej niż pozostałe.

Kiedy po raz ostatni zastanawiałeś się nad tym, czy obecne życie jest takie, jakie chciałeś mieć? Wiem, że część ludzi goni za marzeniami sprzed 15 lat i nie spostrzegli, że te marzenia są już nieaktualne. Część z nich jest już nieszczęśliwa, ale wierzy że w momencie spełnienia marzenia, wszystko się odwróci. Nie pamiętam w której ostatnio przeczytanej książki trafiłam na słowa:
Chciał być lepszy, ale umarł, zanim znalazł na to czas.

Nieraz tak jest, że wspinasz się nie na tą drabinę co powinieneś, albo jak mówi przysłowie, drabina została oparta nie o tą ścianę co powinna. Współcześnie ludzie za rzadko rozmawiają ze sobą samym, za rzadko wiedzą czego chcą od życia i jeszcze rzadziej dążą do tego.  

Czego ja chcę? 

Zadaj sobie pytanie: czego właściwie chcę?, a zaraz kolejne: co mogę zrobić, by to mieć?

Chciałam większego miasta, nowych ludzi do poznania, więcej okazji do wykorzystania i poznanie smaku życia. Chciałam zobaczyć jak sobie poradzę ze wszystkim, co trzeba zrobić po raz pierwszy, począwszy od rejestracji na platformach e-learningowych po obsługę biletomatów w tramwajach i kinach. Dostałam to wszystko i spostrzegłam, że mało kto patrzy na świat moimi oczami.

Przyjechałam do nowego miasta i nie ma dnia, żebym przesiedziała go w mieszkaniu. Ciągle mnie nosi po mieście. Czasem jak nie mam pomysłu gdzie pójść, to idę choćby na rynek, bo tam zawsze coś się dzieje. Chodzę ulicami miasta i po prostu chłonę aurę tego miejsca, za każdym razem lekko niedowierzając, że zostanę tu nie na 3 dni, nie na dwa tygodnie, a na co najmniej dwa lata. Pewnie kiedyś nadejdzie moment, kiedy poczuję przesyt tym wszystkim, kiedy każde nowe usprawnienie nie będzie już na mnie robiło wrażenia, kiedy przestanę zwracać uwagę na obce języki. Na razie jestem jedną z tysiąca nowo przyjętych studentów i czuję się… niepoważnie. Pamiętam, że Klara nie tak dawno pisała o zachowywaniu się jak dziecko i czy to wypada w wieku dwudziestu paru lat wciąż śmiać się na cały głos, cieszyć się z drobiazgów i zwyczajnie dobrze się bawić, gdy jest ku temu okazja.

W Krakowie obudziłam w sobie na nowo Dziecko. Dostaję miliony bodźców z zewnątrz i czasem nie wiem co z tym wszystkim robić. Czasem z ulgą wracam do mieszkania, gdzie panuje względna cisza. Zaglądając w kalendarz, nie dowierzam że minęły niecałe 2 tygodnie, bo przecież tyle się wydarzyło, tylu ludzi poznałam, tyle rzeczy przeżyłam i tyle rzeczy zrobiłam po raz pierwszy. Ostatnio na fb w rozmowie napisałam: „nie to, że jakoś specjalnie uwielbiam Kraków, ale z każdym dniem się do niego przekonuję”. I co się okazało?

Można mieszkać tu przez miesiąc i ani razu nie być na rynku.
Można tu studiować i szczerze nienawidzić miasta.
Można kontynuować tutaj studia, chociaż większość znajomych „uciekła” do innych miast.
Można zapierać się, że nigdy nie pojedzie się na studia do Krakowa a jednak tutaj wylądować.
Można tutaj studiować, a potem wrócić grzecznie do rodzinnego miasta z przeświadczeniem, że było fajnie, ale się skończyło.
Można zacząć studia z założeniem, że tutaj jest tylko rywalizacja pomiędzy studentami.

Po zderzeniu z takimi opiniami, czuję się jak spadają mi z oczu klapki i na powrót staję się małym niedoświadczonym dzieckiem, które faktycznie nie zna świata. Na szczęście to nie trwa długo, bo myślę sobie, że przecież nie muszę się poddać temu toku myślenia.  

Parzę na świat moimi oczami i wierzę, że przypadki nie istnieją. 

Jestem otwarta. Na ludzi. Na okazję. Na nowości. To sprawia, że niczego z góry nie zakładam – nie wiem, czy studenci startują w wyścigu szczurów, czy stawiają na kooperację. Nie wiem, czy można tutaj dostać pracę tylko „po znajomości”. Nie wiem, czy faktycznie jest tu tak źle, że należałoby stąd uciekać… Może gdybym uzależniła swoje szczęście od tego czy uczelnia spełni moje wymagania, czy znajdę tutaj znajomości na całe życie, to może prędzej czy później poczułabym zawód.

Tak się składa, że ja szczęście lokuję w sobie i zakładam, że wiele zależy od mojego podejścia. Studia to ułamek czasu, który tutaj spędzam. Tym samym pozostają niezliczone godziny do wykorzystania w bardzo atrakcyjny sposób. Bo przecież studia to nie tylko studia. A kiedy człowiek zostaje zdany sam na siebie, to staje się coraz odważniejszy – bo nie ma wyboru.  

Napędza mnie ciekawość świata  

Na powrót przekonałam się do fb, bo ciągle trafiam tam na jakieś ciekawe spotkania i wydarzenia. Byłam już na wykładzie otwartym, prowadzonym w całości po angielsku przez Amerykanina i było to dla mnie duże wyzwanie. Poza tym zapisałam się na organizowane targi pracy, bo… nigdy nie miałam okazji na nich być. Chcę zobaczyć jak to wygląda. Oprócz tego biorę udział w rekrutacji do Koła Naukowego poświęconego rozwojowi osobistemu – coś stworzonego idealnie dla mnie. Jak wszystko dobrze się ułoży, czeka mnie w listopadzie weekendowy wyjazd integracyjny. Idę też na spotkanie organizowane przez Smok Bloga. Powiem szczerze, że kiedy czytałam o pierwszej edycji, bardzo żałowałam, że nie mogłam w niej uczestniczyć. Dostając się na studia do Krakowa, to była jedna z pierwszych rzeczy, które sobie obiecałam. 
Będę brała udział w następnie organizowanej akcji. Jak to się stało? Przedwczoraj przypadkiem na fb wyświetlił mi się post, że będzie miało miejsce takie i takie wydarzenie. Po kliknięciu w nie, dowiedziałam się o biletach wstępu rozdawanych wczoraj i dzisiaj. Dowiedziałam się o wszystkim na dzień przed i to nie był przypadek. Zapisałam się od razu. W planach miałam jeszcze wyjście na występ Ireneusza Krosny, ale termin czyli 6.11. uniemożliwił mi skorzystanie z tej okazji, bo prawdopodobnie będę wtedy na wyjeździe. Najpiękniejsze jest to, że póki co za nic nie musiałam zapłacić, dlatego szczerze nie znoszę ludzi, którzy tłumaczą swoje niezadowolenie tym, że nie mają pieniędzy. W międzyczasie trafiłam jeszcze na szkolenie online dotyczącej edycji grafiki (niestety zerwało mi łączę, ale tym przykładem chciałam pokazać ile istnieje możliwości).

Zapewne wiesz, że podróżowanie nie musi być drogie, bo możesz zdecydować się na autostopa i dzięki temu zwiedzić kawałek świata. Martyna Masiak napisała o tym na swoim blogu, że podróżując po Mazurach i Litwie przez tydzień zmieściła się w budżecie 120 zł, które uprzednio zarobiła zbierając borówki. Można? Można, pod warunkiem, że wie się czego chcę.  

Nie można przejść przez życie, kopiując życie innych.

Niech przed sięganiem po to, czego chcesz, nie powstrzyma Cię przekonanie, że nikt ze znajomych tego nie chcę/ tak nie robi/ nie żyje w ten sposób.

Kiedy mogę, to pomagam. Zaskakujące jest to, ile razy zostałam już zapytana o drogę, miejsce jakiegoś kościoła, numer sali, godzinę, dokąd jedzie tramwaj, dostępność wifi, wymagania dotyczące zaliczenia przedmiotu… Przyznaję, że mało kiedy znam odpowiedź. Ale z każdym kolejnym pytaniem czuję się mniej obco w tym mieście, bo skoro ludzie pytają to znaczy, że sami nie wiedzą. A skoro nie wiedzą, to nie mają specjalnie dłuższego stażu mieszkania tutaj ode mnie. W grupie, która być może nawet nic nie wie, zawsze raźniej niż w pojedynkę – mniejsze poczucie wyobcowania. Ale nic z tego nie miałoby miejsca, gdybym została na starej uczelni, ze znaną mi ekipą ludzi.

Nie mam oczekiwań, bo wielokrotnie mnie zawiodły. Ale to nie znaczy, że nie jestem otwarta na to, co będzie się działo.

What I want?

Wiele dobrych rzeczy. Niczego konkretnego. Trochę możliwości, szczyptę zaufania a o szczęście zadbam sobie sama.

7 komentarzy:

  1. jesteś niesamowitą inspiracją. życie jest do tego, aby je przeżyć. nie bać się zrobić to na swój sposób, nie bać się tego, co powiedzą inni. jesteś wspaniała! dajesz niezłego kopniaka w tyłek :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tyłek za bardzo nie boli ;-)

      Usuń
  2. Kraków ma niesamowity klimat. To jedno z moich ulubionych miast:)
    Mnie też to dziwi, że wiele osób nie wykorzystuje okazji, które są na wyciągnięcie ręki. Ktoś mieszka w Zakopanem, a nie chodzi w ogóle po górach, ktoś mieszka w Gdańsku, a nie chodzi w ogóle na plażę, ktoś mieszka w Warszawie, a niby nie może znaleźć pracy.
    Lepiej nie odkładać czegoś na później. Ja na przykład zawsze lubiłem chodzić do teatru, ale uważałem, że jest za drogi. I dlatego od czasów liceum nie byłem prawie10 lat!! W tamtym roku postanowiłem chodzić regularnie i byłem już kilka razy. A zarabiam tyle samo. Czyli można:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teatr to kolejny punkt na mojej liście, ale patrząc jak szybko bilety się rozchodzą, to czekam na nowy repertuar na styczeń...W tym roku byłam w marcu, a wcześniej to chyba również za czasów licealnych... Szkoły chyba robią tutaj ten sam błąd co z lekturami - nie czyta się niczego interesującego tylko to, co ma wagę i zostało napisane martwym językiem wiek temu. Do teatrów również jeździ się na sztuki, które przedstawiają lekturę szkolną. A przecież świat komedii w teatrze jest równie ciekawy (a nawet bardziej ciekawy, ale to już moje zdanie)!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Trochę się z Tobą nie zgodzę, jeśli chodzi o lektury szkolne. W gimnazjum czy podstawówce w ogóle nie czytałem lektur (tylko ściągi i skróty). Ale w liceum takie lektury jak "Ludzie bezdomni" czy "Zbrodnia i kara" tak mi się spodobały, że zacząłem pochłaniać książki.
      Co do teatru, to w szkole bardzo rzadko tam chodziliśmy. W ogóle tego nie pamiętam.
      Gdyby nie ceny biletów, to mógłbym co tydzień chodzić do teatru:)

      Usuń
  3. Trudno jest zadać sobie pytanie co chcemy w życiu, a jeszcze gorzej na nie odpowiedzieć. Kraków uważam za bardzo ładne miasto. Sama się zastanawiałam nad tym,żeby pójśc tam na studia. Trzeba korzystać z okazji jakie sie ma i widac,że ty je wykorzystujesz. Na wiele rzeczy chcesz iść. Czasem niektóre rzeczy są tuż obok nas. Na przykład w dużych miastach jest wiele wydarzeń. Choć inne też maja ciekawe atrakcje. Ja na przykład wiem,że jak pójdę na studia chciałabym należeć do duszpasterstwa dominikańskiego akademickiego i do orkiestry dętej (albo jakiejś innej). W każdym razie zgadzam się z tym,że trzeba zastanowić się nad tym czego chce się w życiu,żeby móc je ukierunkować według siebie. Tak jak napisałaś, nie można przejść przez życie, kopiując życie innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim rodzinnym mieście niewiele się działo i dzieje, a znalezienie czegoś wymagało wiele determinacji i zazwyczaj stanowiło namiastkę tego, o czym czytałam co dzieje się w dużych miastach. Wyjeżdżając do Krakowa, postanowiłam korzystać. Niezależnie od tego, czy na koniec powiedziałabym że jednak się zawiodłam i to nie dla mnie, czy też mogłabym się podpisać pod wszystkimi entuzjastycznymi opiniami, że studia to świetny czas.
      Dobrze robisz, że już wiesz czego będziesz szukać. Widzę po sobie, że na początku zalewa Cię taki potok informacji, że jeżeli nie będziesz wiedziała na co się nastawić, to albo dasz się zalać i przegapisz wiele okazji lub zaangażujesz się w zbyt wiele działalności i jeszcze sobie zaszkodzisz. Poza tym na początku tyle się dzieje, że brakuje czasu, więc szkoda marnować go na rekrutacje tam, gdzie nic nas nie zainteresuje, a pójdziemy tam, bo tak zrobili znajomi.

      Usuń