Strony

sobota, 23 stycznia 2016

Co może spotkać Cię w tramwaju? Życzenia: miłego dnia oraz powodzenia słonko!

Dzień jest nieszczególny. W nocy temperatura poleciała poniżej 10 kreski, więc przy kolejnym podmuchu chłodnego wiatru jeszcze bardziej się wzdrygam. Niebo jest szare i słońce raczej dzisiaj się nie pokaże. Może później spadnie jeszcze trochę śniegu, ale to wszystko na co mogę liczyć w dzisiejszym dniu. Idąc na przystanek tramwajowy patrzę uważnie pod nogi i ostrożnie stawiam każdy krok, bo chodniki są oblodzone i stanowią potencjalne zagrożenie. Chyba tylko dzięki refleksowi nie wylądowałam jeszcze na czterech literach. Na domiar złego dzień zapowiada się niezmiernie nudno.
co może wydarzyć się w tramwaju

Ten dzień to początek stycznia, kiedy o mały włos nie spóźniam się na tramwaj (a kolejny dopiero za 40 minut). Nie chcę mi się jechać tam, gdzie jadę, ale muszę. Gryzę się w język i włączam muzykę na Spotify w nadziei, że mnie poratuje. Nie bardzo jej wychodzi. Po 20 minutach jazdy wysiadam z tramwaju , gubiąc rękawiczkę (o czym dowiaduję się później od przypadkowej kobiety, która mi ją oddaje całą umazaną w błocie). Będąc na ostatnim stopniu tramwaju, słyszę od nieznajomego mężczyzny zadowolony głos, wykrzykujący „powodzenia słonko!”.

Nie wiem dlaczego, ale uśmiecham się do tych słów. Mężczyzna z całą pewnością był po udanej imprezie i jeszcze nie do końca wiedział, czego chce od tego dnia, ale nie przeszkodziło mu to być bardzo otwartym i życzliwym. W tym momencie odzyskuję brudną rękawiczkę i mina mi trochę rzednie, bo wiem że dzisiaj przy takim mrozie nie dam rady nie używać rękawiczek. Zaciskam zęby , ubieram tą brudną sztukę na rękę i powtarzam sobie, że może słowa od nieznajomego są przesłaniem od wszechświata?

Dzień przetrwałam. Nie był szczególnie udany, ale i też nie był tak tragicznie nudny jak zakładałam. W takim dniach najbardziej lubię to, że prędzej czy później muszę minąć. Tym razem minął szybciej a słowo „powodzenia” zostało za mną na cały dzień.

W tym tygodniu, jadąc tramwajem byłam pogrążona we własnych myślach. Dzień wydawał mi się za krótki na to, co miałam zaplanowane. Do tego nie wszystko ułożyło się po mojej myśli i pojawiły się pewne wydarzenia, które rozbiły mi dzień. Postanowiłam jednak nie narzekać, bo nie bardzo miałam na to wpływ i po prostu przyjąć to, co dla mnie zaplanowano. Na przedostatnim przystanku na mojej trasie wsiadła pewna starsza Pani, która poczuła nieodpartą chęć podzielenia się swoimi obserwacjami na temat częstotliwości odjazdów tramwajów jak i opinii na temat tych nowszych modeli. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale żadna młoda osoba nie powie Ci, że jedzie już n-ty raz „Krakowiakiem”. Ba! Sama nie wiem ile razy już nimi jeździłam. A ta starsza Pani miała wszystko policzone i niezmiernie się cieszyła, że znowu jedzie tym nowszym. Bo zdążyła je bardzo polubić. Sama zaczęła rozmowę o ustępowaniu miejsca, kulturze młodych w środkach publicznego transportu i…aż się zdziwiłam, że podczas podróży między jednym a drugim przystankiem można aż tyle porozmawiać! Na koniec, kiedy wysiadałam kobieta życzyła mi „miłego dnia”. Odwzajemniłam się tym samym. A idąc dalej pomyślałam sobie, że rzeczywiście ciekawe jaki będzie to dzień?

Kiedy wychodzę z mieszkania i życzmy sobie ze współlokatorką „dobrego dnia” wydaje się to normalne. Tak samo jak kończę rozmowę na fb i życzę komuś udanego popołudnia. Podobnie podczas rozmów telefonicznych z rodzicami. Ale kiedy słyszę te same słowa od zupełnie obcych osób, to czuję jak coś wewnątrz mnie drga. Pozytywne zaskoczenie, że są na świecie życzliwi ludzie. Ot tak, po prostu. Dwa słowa, o których oni już po godzinie nie pamiętają, a ja wieczorem wciąż nie potrafię się nadziwić, że nie wszyscy są obojętni.

A jaki był mój dzień? Przyznam szczerze, że naprawdę miły. Nawet za bardzo nie przejęłam się tym, że kolokwium z angielskiego średnio mi poszło (chociaż wciąż czekam na wyniki). A pod koniec dnia nauczyłam się czegoś bardzo ważnego. Warto być sobą. Wiem, to nic odkrywczego. Ale chodzi o pewną szczególną sytuację, kiedy często bywasz wśród ludzi którzy nadmiernie (w Twoim odczuciu) czymś się ekscytują. Można powiedzieć, że nie potrafią o niczym innym rozmawiać i czasami wręcz na siłę, próbują zarazić swoim entuzjazmem. I chociaż osobiście nie czujesz tego klimatu, to starasz się dostosować do reszty towarzystwa i na siłę wraz z nimi krzyczysz „jeeej! Ale super”. W końcu jednak czara się przelewa i kolejny radosny okrzyk „jeeej!” sprawia, że masz ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, więc pozwalasz sobie na chwilę szczerości. I okazuje się, że w tym tłumie „jeeej – zapaleńców” znajduje się parę osób, które mają opinię identyczną z Twoją. A to niesamowicie buduje zespół, daje podwaliny relacjom a przede wszystkim daje poczucie wzajemnego zrozumienia. Okazuje się, że wcale nie jesteś aż tak bardzo „nie na miejscu” jak Ci się wydawało, a Twoje odczucia są całkowicie w porządku.

Wracając do historii tramwajowych. Obserwowaliście kiedyś swoich współpasażerów? Ja w tym tygodniu zwróciłam na nich szczególną uwagę. Wszyscy, ale to absolutnie wszyscy robią następujące rzeczy:
  • czytają książkę,
  • scrollują fb
  • słuchają muzyki
  • piszą wiadomości na telefonie
  • grają w gry na telefonie
  • rozmawiają przez telefon

I teraz nasuwa się jedno logiczne pytanie: a co by było, gdyby telefony komórkowe nigdy nie zostały wynalezione? Czy może wtedy doszłoby do interakcji międzyludzkiej, czy jest to zbyt pochopny wniosek?

Wszystko, ale absolutnie wszystko z powyższych przykładów ma na celu odcięcie nas od drugiego człowieka. Taki fenomen, że razem ściskamy się w tej metalowej puszce i robimy co tylko możemy, by zachować chociaż psychologiczny odstęp. Dlatego, spotkania z drugi człowiekiem, spontaniczne rozmowy wydają się czymś zadziwiającym i oferującym pożądany „powiew świeżości”.

Czasem zastanawiam się skąd biorą się te wszystkie wiadomości oraz historie osób, które poznały się przypadkiem w tramwaju czy pociągu i np. nie wzięły od siebie numeru telefonu, więc teraz chłopak szuka dziewczyny. A czasem zdążą się wymienić numerami i jest to początek świetnej znajomości. Czy te historie to już zamierzchłe czasy, czy jednak wciąż należy uśmiechać się do nieznajomych w myśl zasady, że „nigdy nie wiadomo kto się zakocha w Twoim uśmiechu”?

26 komentarzy:

  1. Ciekawy temat poruszyłaś :) Cóż prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach wszyscy posiadamy telefony komórkowe i większość z nas nie wyobaża sobie bez nich życia.. Niestety, bo osobiście uważam, że sporo przez nie tracimy. Np. w autobusach właśnie wyłączamy się ze społeczeństwa, zamiast miło uśmiechnąć się do współpasażera. Dzień od razu stałby się piękniejszy i dla nas i dla tej drugiej osoby, a tak to wpadamy w monotonię skrolując fb :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj jechałam tramwajem, w którym to już nie telefony królowały a ... tablety i to nie takie w wersji mini. Przyznam szczerze, że dziwnie to wygląda - trochę futurystycznie, jak w dobrze zrobionych filmach fantasy.
      Lubię natomiast podróże do domu autobusem, bo bardzo często, ludzie którzy siedzą obok mnie są niesamowicie ciekawymi osobowościami. No i czas szybciej leci, a jadę parę godzin, więc takie "odwrócenie uwagi" jest naprawdę super.

      Usuń
  2. Dzisaj też doszłam do podobnych wniosków jak Ty. Masz rację dzięki osobom nieznajomym którzy albo się do nas uśmiechną albo porozmawiają z nami, zmienia nam się punkt widzenia na świat i dzień staje się lepszy. Lubię przypadkowych ludzi, którzy życza miłego dnia albo poprostu się uśmiechną.

    Miałam kiedyś sytuację, że jadłam kanapkę, a chłopak przechodzący obok powiedział mi smacznego, niby mała drobnostka, ale cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio szłam sobie pogrążona we własnych myślach i jadłam "obiad", a jakiś nieznajomy przechodząc obok życzył mi "smacznego". Aż się odwróciłam za nim, czy na pewno mówił do mnie, bo sytuacja wydała mi się bardzo nietypowa. Mówił do mnie i nawet się uśmiechnął. Przyznam, że to był bardzo miły drobiazg, który poprawił mi dzień. A to była zaledwie krótka interakcja. Szkoda, że tyle sami siebie pozbawiamy i to na własne życzenie, przez to że skupiamy się wyłącznie na ekranach telefonów.

      Usuń
  3. To ja jestem ewenementem, bo jadąc autobusem nigdy nie czytam, nie piszę ani nie słucham muzyki. Patrzę sobie przez okno.
    Lubię, jadąc pociągiem, wystawiać głowę przez okno i czuć wiatr we włosach. Lubię też jeździć samochodem i obserwować krajobrazy. Ale w ten sposób też uciekam przed innymi..
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wystawiłam głowy przez okno, jadąc pociągiem... Teraz widzę, że muszę to koniecznie nadrobić ;) Czasem miewam chwile podobne do Twoich, że "uciekam" w podziwianie krajobrazu i najlepiej by było, żeby wtedy nikt niczego ode mnie nie chciał. To taka czynność dla "higieny umysłu". No i poza tym i tak pozostajesz "otwartym" na innych - jak ktoś będzie miał do wyboru zapytać jak dojść z dworca gdzieś tam, to raczej zapyta Ciebie niż tego chłopaka z nosem w telefonie.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Heh, w sumie teraz jak ktoś kogoś zagada w komunikacji miejskiej to to się wydaje nam wręcz dziwne i nienaturalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. A to przecież zupełnie nieporozumienie. A może to ja mam za dużą potrzebę kontaktu z ludźmi ;)

      Usuń
  5. Masz rację. Wszyscy nie potrafimy sobie wyobrazić życia bez telefonów komórkowych. Czasem się zdarza,że przez nie coś tracimy i wyłączamy się ze społeczeństwa. Zagadanie do osoby nieznajomej wydaje nam się nienaturalne, a nawet dziwne. Nie wiem dlaczego, ale mi się zdarzało już parę razy poznawać ludzi w dość dziwnych miejscach. Czasem są to jednorazowe rozmowy, jak w przypadku chłopaków, którzy rozmawiali między sobą, a ja myślałam,ze mówią do mnie i się odezwałam, a czasem znajomość, która trwa dalej. Poznałam tak m.in. pewnego znajomego. Potem ludzie się mnie pytali skąd go znam, a ja na to "yyy...poznałam go na skrzyżowaniu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka znajomość to musi być niezwykła sprawa. No i jest co opowiadać :) Rzeczywiście dałaś przykład nietypowego miejsca. Ja mam znajomą, która swojego obecnego chłopaka poznała na przystanku autobusowym - po prostu do niej zagadał. Naprawdę, nieraz jesteśmy nieświadomi ile rzeczy może nas ominąć przez to, co miało nam jedynie służyć pomocą. Powoli dochodzimy do etapu, kiedy należałoby zadać pytanie: telefon jest dla mnie czy ja dla telefonu?

      Usuń
  6. Fakt faktem. Wiecej osob preferuje kontakt elektroniczny, niz ten na zywo.
    Ja czesto jestem zagadywana I z przyjemnoscia wchodze w dyskusje. Niektorzy ludzie czasami nie maja do kogo buzi otworzec. Badzmy zyczliwi , bo to nic nie kosztuje, a moze zmienic dzien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo mojego wieku, zaliczam się do dinozaurów - wciąż wolę kontakt face to face aniżeli face to computer. Tylko trudno znaleźć osoby o podobnych preferencjach. Coraz więcej ludzi myśli, że w życiu realnym to można rozmawiać jedynie o pogodzie, a przez komputer porusza się trudne tematy. Wiem, że to łatwiejsze rozwiązanie i jest to swojego rodzaju ucieczka.Nie lubię tego. Ja chcę rozmawiać na żywo, ale trafiam na coraz więcej ludzi, którzy nie mają takiej potrzeby. I to mnie przeraża.

      Usuń
  7. Hmm... Ja się uśmiecham do nieznajomych bardzo często, ale... oni bardzo dziwnie na mnie patrzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli potrafisz się tym nie przejmować, to jesteś dla mnie nowym autorytetem od uśmiechów do nieznajomych ;)

      Usuń
  8. Komunikacja miejska - taaakkkk... kiedy to było? Całkiem niedawno w Warszawie, ale byłem tak przejęty żeby się nie zgubić, że nie zwracałem uwagi na zachowania socjologiczne. Pamiętam czasy szkoły - wtedy nie było komórek, a i tak było podobnie tyle,że podziwiało się widoki za oknem. Zdarza mi się czasem będąc np w McDonaldzie obserwować ludzi i przyznaję podsłuchiwać - nie żeby specjalnie po prostu ludzie głośno mówią - wnioski od dawna jednakowe - odcinamy się od innych ludzi. Dowodem są chociażby ogrodzone osiedla, prywatne szkoły, słuchawki na uszach. Alienacja jest coraz większa, a ja lubię się uśmiechać i jeden uśmiech może zmienić bardzo wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mówię, że alienacja jest zła - czasem jej potrzebujemy, by zachować w życiu równowagę. Obawiam się jedynie, że tak jak kiedyś nam brakowało chwili "sam na sam z myślami" tak teraz takich chwil mamy zdecydowanie za dużo. To widać choćby w tym, że ludziom coraz rzadziej chce się wyjść i spotkać na kawie, bo łatwiej jest porozmawiać na fb. U mnie powoduje to tylko zwiększenie stopnia irytacji, ale jestem w mniejszości. Przeraża mnie to, że kiedyś wszystko ograniczymy do takich bezosobowych kontaktów i skończy się na tym, że chcąc rozmawiać z człowiekiem, będziemy zmuszeni stanąć przed lustrem...

      Usuń
  9. telefon komórkowy to postawa funkcjonowania w społeczeństwie - tylko jakim społeczeństwie. Strasznie się zrobiło - unikamy kontaktu realnego z ludźmi wolimy ten fajbookowy, mailowy, smsowy itp. Strasznie! Z pewnością nie zapowiada się na zmiany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jest to, że komórki powstały z myślą ułatwienia nam życia i nie wiadomo kiedy przejęły nad nim całkowitą kontrolę...

      Usuń
  10. takie mamy czasy, telefon, internet - to nasze smycze, a miały rozwijać i pomagać, niestety brakuje umiaru...
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie daj Boże jak nie usłyszysz, że ktoś dzwonił lub pisał... wtedy trzeba się tłumaczyć z własnego "zaniedbania". Obecnie jest bardzo trudno pozwolić sobie na luksus bycia "poza zasięgiem". A chciałabym parę takich dni wolnych od telefonu...i nawet komputera.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Jest w tym dużo prawdy. Niestety... Bardzo rzadko zdarza się, żeby ktoś kogoś zagadał, uśmiechnął się - tak po prostu. Może ta tendencja się kiedyś odwróci. A propos tego tematu polecam film "Ona". Świetnie pokazuje problem samotności w świecie pełnym technologii.

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    P.S. Gorąco polecam udział w akcji (i nagłaśnianie jej) "Misjonarz na Post" :) Szczegóły można znaleźć na stronce http://misjonarznapost.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego filmu, ale w wolnej chwili postaram się z nim zapoznać. Dzięki!
      Mam szczerą nadzieję, że tendencja się odwróci!

      Usuń
  12. Muszę przyznać Ci całkowitą rację. Myślę, że przez to całe odcięcie się od rzeczywistości tracimy wiele czasu, dzięki któremu moglibyśmy bliżej poznać pasażera, z którym przemierzamy całą trasę. Szczerze przyznam, że zdziwiłabym się, gdyby ktoś zagadał do mnie w autobusie, czy tramwaju, o to co robi z nami zamknięcie się na innych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W autobusie, kiedy jadę dłuższą trasę tj. kilka godzin to zawsze jakoś pojawia się okazja do rozmowy z pasażerem obok. Z jednej strony fajnie, bo czas szybciej mija. Z drugiej, nie zawsze trafisz na kogoś interesującego z podobnym do Ciebie podejściem do życia. Wtedy podróż zaczyna się niemiłosiernie dłużyć i z westchnieniem ulgi zakładasz słuchawki na uszy... Takie sytuacje też przerobiłam, ale na szczęście w mniejszości - oby te proporcje się zachowały!

      Usuń
  13. Przez nowoczesne technologie ucieka nam wiele wspaniałych rzeczy, nigdy nie wiadomo czy osoba stojąca w tramwaju czy autobusie nie zmieniloby naszego życia na lepsze, gdyby nie to zawieszenie w telefonie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno zawsze wystarczy drobiazg - trzeba być tylko uważnym. Patrząc tylko w ekran komórki jest wysoce prawdopodobne, że przegapimy to, co ważne. Niestety.

      Usuń