Strony

poniedziałek, 5 maja 2014

Jestem dziewczyną przeciętną czy nieżyciową?


Ostatnio uczestniczę w dziwnych wydarzeniach. Zakłóciły one mój pogląd na to, co jest nadal uważane za przeciętność. Nie wiem, czy warto się wyróżniać oraz sprawiły, że zastanawiam się jak staro można czuć się w wieku 23 lat. To wszystko przytrafiło mi się w przeciągu miesiąca.



Jakiś czas temu, między wykładami, miałam okienko, które było dłuższe niż zazwyczaj. Siadłyśmy z dziewczynami przy stolikach na uczelni i rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Nagle wymsknęło mi się z ust przekleństwo (w wyniku odczuwanej złości). Dosłownie wymsknęło, bo nie klnę. A przynajmniej rzadko kiedy i to zazwyczaj w zaciszu własnego domu. Tym razem język okazał się szybszy od rozumu i słowo poszło w świat. Koleżanka obok: Karolina, czy Ty powiedziałaś to, co ja myślę, że powiedziałaś? Ja zmieszana: niestety tak. Ona: Jej! Super! Nawet nie wiesz jak to jest fajnie, jak dziewczyna przeklina. Ja – oczy w spodek, rumieniec na twarzy i poczucie zakłopotania.

Parę lat temu po raz pierwszy spotykało się dziewczyny, które klęły jak chłopcy (a nieraz i gorzej) i pojawiały się liczne opinie, że dziewczynie z przekleństwem na ustach nie pasuje. Studiując budownictwo, miałam fazę na przeklinanie (ale i tak jeszcze w wersji lajtowej w porównaniu do tego, co obecnie słyszę). Moi rodzice byli z tego faktu bardzo niezadowoleni, dlatego w domu bardziej się pilnowałam. Potem moje życie się zmieniło, bo zmieniłam studia i przestałam kląć. Prawie. Sporadycznie coś mi się wymykało. Do tamtego dnia. Kiedy usłyszałam opinię całkowicie sprzeczną z tym, co słyszę od paru lat, zrozumiałam z pełną mocą, że nie – to wcale nie jest fajne. Od tego czasu moim najgorszym słowem było: kurczę! I myślę, że na tym pozostanę. Przeżyłam terapię wstrząsową i zadziałała błyskawicznie. Przypuszczam, że sytuacja jest podobna jak wtedy kiedy nałogowy palacz dowiaduje się, że ma raka i nagle z dnia na dzień potrafi porzucić papierosy. Tak samo ja - chciałam przestać przeklinać, ale zabrakło mi bodźca.

W inny dzień (jakiś czas wcześniej) przysłuchiwałam się jak moja grupa umawiała się na wspólne wyjście na picie. Osoby zgadały się, że jeżeli ktoś ma jakiś alkohol to przynosi ze sobą. Moja koleżanka powiedziała, że ma wódkę, którą może przynieść. Prawie nieruszona – zaznaczyła – tylko troszkę wypiłam, jak mi było smutno.
Nieraz słyszałam, że ludzie topią w alkoholu smutki. Ale czy osoba mająca 21 lat, utrzymywana przez rodziców, studiująca może mieć potrzebę topienia smutków w alkoholu?

Dobrze mnie zrozumcie - nie jestem abstynentką. Pijam na imprezach, ale kulturalnie – bez kaca na następny dzień. Z tym, że potrafię się równie dobrze bawić pijąc, jak i nie pijąc. Dlatego mogę powiedzieć, że właściwie alkohol smakuje mi jedynie w towarzystwie.

To sprawia, że zadaję sobie pytanie: czy to wszystko jest normalne? Czy jestem przeciętną dziewczyną, czy dziewczyną nieżyciową? Czasem czuję się staro, troszkę z innej epoki, kiedy to facet otwiera drzwi przed dziewczyną, a nie zwalnia specjalnie i puszcza kobietę przodem, aby trochę się poszarpała z klamką.

Jest jeszcze inna sprawa - to chęć wybicia się, zrobienia czegoś więcej. Pomyślałam, że zaangażuje się w wolontariat. Dotychczas nie byłam wolontariuszem, a więc najwyższy czas zacząć. Napisałam maila do jednej z organizacji działającej na terenie mojego miasta. Po paru dniach ciszy napisałam drugiego, który spotkał się z tą samą reakcją czyli właściwie brakiem reakcji. To nic - pomyślałam - nie chcą mnie tutaj, to zechcą gdzie indziej. Z nowo nabytym doświadczeniem, iż maile nie skutkują, przerzuciłam się na telefon i rozpoczęłam akcję od nowa. Zadzwoniłam do innej placówki, gdzie niestety nie zastałam pani odpowiedzialna za sprawy związane z wolontariatem. Zadzwoniłam następnego dnia, kiedy to telefonu w ogóle nikt nie odebrał. Zadzwoniłam ponownie (ale ze mnie uparciuch), przełączono mnie i znowu nikt nie odebrał. Zrezygnowana napisałam maila - zero odpowiedzi. Oczywiście miałam tylko maila do placówki, bo pani z wolontariatu nie ma własnego adresu.

I tak sobie pomyślałam, że najprościej to powiedzieć, że młodym ludziom to się teraz już nic nie chcę. Słyszę opinie, że są potrzebni ludzie do wolontariatu, ale gdzie ich szukać? Wiecie co, wystarczy, że część organizacji działa w taki sposób, że to wolontariusz musi być nieźle zdeterminowany, aby dotrzeć do nich, to ja się wcale nie dziwię, że sytuacja jest jaka jest. Pewne zasady są uniwersalne: jeżeli klient próbuje skontaktować się z jedną firmą przez dwa dni (co jest i tak długim okresem czasu), a firma milczy, to klient idzie gdzieś indziej. I taka oto znalazłam możliwość wolontariatu – zupełnie gdzie indziej, w zupełnie innej roli. O tym również za niedługo na blogu.



Dlatego pytam: czy przeciętność jest taka zła?

26 komentarzy:

  1. Choć jestem troszkę (albo troszkę więcej niz troszkę) starszą osobą od Ciebie, to nie wiem czy przeciętność jest zła. Uważam jednak, że warto pozostać sobą i nie robić z siebie kogoś innego na siłę. Warto kierować się swoimi wartościami i zasadami, zamiast "płynąć na fali", bo inni tak robią. I co z tego, że tak robią? A może dzięki temu, że nie poddajesz się "modzie" właśnie nie jesteś przeciętna tylko interesująca i indywidualna...to ciekawsze i fajniejsze :). Tak myślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle obecnie się słyszy o tym, że powinno się wychodzić poza schematy, wyróżniać na tle tłumu i być innym, że przeciętność zaczęła być postrzegana jako coś nieciekawego, czego wręcz należy się wystrzegać. A czasem przecież bycie w większości oznacza po prostu dokonanie jedynego słusznego wyboru.
      Podoba mi się Twój tok rozumowania, że bycie w większości jest dobre dopóki ta większość odwzorowuje to, w co się wierzy i pozwala pozostać sobą ;-)

      Usuń
  2. Anonimowy06 maja, 2014

    Jeżeli za przeciętność uznany przeklinające osoby (młode!) na każdym kroku, czy upijanie się na imprezach lub z powodu smutku - to chyba tak, chyba ta przeciętność jest troszkę zła. A przynajmniej idzie w złym kierunku.
    Ogólnie to fajnie będzie pozostać sobą. Nie dopasowywać się do towarzystwa, oni żyją, jak chcą; robią, co chcą. To i my tak żyjmy. Nie znajdziemy wspólnego języka z nimi to może będzie to też czas, żeby poznać nowe osoby, zmienić towarzystwo?
    Najgorsze co można zrobić, to podporządkować się do innych.
    Zaciekawiłaś mnie tym wolontariatem - co takiego znalazłaś? Sama jestem na etapie "mam za dużo wolnego czasu, zrobię coś, pomogę innym!", jednak narazie poszukuję, dowiaduję się i kontaktuje.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że indywidualizm potrafi doskwierać. Czasem wiąże się to z byciem na uboczu a nowi ludzie do poznania nie pojawiają się jak grzyby po deszczu... I pozostajemy sobie wierni, ale jesteśmy wiernymi samotnikami.
      Co do wolontariatu, to w kolejnym wpisie będzie więcej, ale jest to praca z dziećmi, pomoc w nauce. A przynajmniej takie było założenie, ale sprawy potoczyły się zupełnie inaczej - myślę, że lepiej. Dlatego to historia na osobny wpis :-) Pamiętam jak czytałam u Ciebie na blogu, że chcesz działać w wolontariacie - ja też wtedy zaczęłam rozglądać się za jakimś zajęciem, potem odpuściłam a ostatnio nie dałam się zbyć i nareszcie dopięłam swego ;-)

      Usuń
  3. Ja też rzadko przeklinam. Czasami sobie przeklnę, gdy mnie coś wkurzy, ale na co dzień nie "rzucam mięsem".
    Przeklinanie może być fajne, gdy ktoś rzadko klnie. Gdy ktoś co drugie słowo mówi "kurwa", to znaczy, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia albo jest ciągle jakiś sfrustrowany.
    Jeśli chodzi o wolontariat, to ja mam dość swojej pracy i rzygam już takimi tematami, ale jeśli ktoś jest związany z zupełnie inną branżą, to wolontariat jest fajną sprawą.
    Skoro tak odsyłają, to może zapytaj w lokalnym MOPS-ie albo w centrum organizacji pozarządowych (w wielu miastach takie są).
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoje spostrzeżenie, że jak ktoś klnie to znaczy, ze nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Tak na to nie patrzyłam, ale coś w tym racji jest. Nawet dość sporo ;-)
      W Twoim przypadku całkowicie rozumiem niechęć wobec wolontariatowi - za dużo się z tym stykasz i to chyba jeszcze w tej gorszej odmianie. Niemniej, tak jak piszesz, kiedy ma się do czynienia z czymś nowym, z czymś odmiennym od dotychczasowych zajęć, patrzy się na tą sprawę zupełnie inaczej. Poza tym w moim przypadku to praca z dziećmi, które są naprawdę przezabawne, więc wynoszę z takich spotkań wiele dobrej energii!
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  4. hm, przeciętnymi ludźmi mogą być właśnie tacy, którzy np. pod wpływem grupy dopuszczają się jakiś zachowań, które są wbrew ich woli, ale robią to, żeby "nie odstawać". ale tak po prawdzie nie ma ludzi przeciętnych, możemy znać ich średnio, albo nie od tej strony, ale każdy jest wyjątkowy i niepowtarzalny. i taki też człowiek ma wokół siebie ludzi, którzy go lubią, ale znajdą się też tacy, którzy sympatią nie pałają. ale najważniejsze, żeby być sobą i trzymać się swoich przekonań, czy zasad, w zgodzie z samym sobą żyć... czy to przeciętne? nie, to zupełnie fantastyczne! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć. Dobre spostrzeżenie na przeciętność. Z tego wniosek, że jednak nie jestem osobą przeciętną, bo zawsze upieram się, żeby iść pod wiatr ;-)

      Usuń
  5. Przeciętność... pojęcie względne jak wszystko. Nikt nie jest przeciętny - w oczach pewnych osób jest kimś nadzwyczajnym więc nie ma się nad czym zastanawiać.
    Etykieta w dzisiejszych czasach jest postrzegana nie wiedzieć czemu negatywnie- może emancypacja, a może zdziczenie obyczajów. Mam więcej lat i w innych czasach się wychowywałem, ale maniery tak naprawdę wynosi się z domu więc dopilnować trzeba własnych dzieci by na ludzi wyszli - a tak czynili moi rodzice. Przeklinanie przez kobietę w żadnym wypadku nie dodaje jej uroku - ja osobiście nie cierpię jak kobieta przeklina, sam w ich towarzystwie powstrzymuje się również od przekleństw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie wszystkim imponuje kobieta, która potrafi sobie zakląć, bo czasem ogarniają mnie wątpliwości w tym temacie. Co do etykiety... to chyba rzeczywiście kwestia "zdziczenia obyczajów" i presja grupy... Szkoda. W tym względzie jestem nieżyciowa ;-)

      Usuń
  6. mnie się wydaje, że przeciętność jest fajna, lepsza taka niż znów taka skrajność:" picie do nieprzytomności czy zachowywanie się poniżej normy. Myślę, że ta przecietność nadaje Ci wartość;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciętność jest często traktowana jako taka strefa komfortu - nie wychylam się, nikomu nie podpadam, więc czuje się bezpiecznie. Nie jestem wystawiana na ciągłe uwagi. Czasem mam ochotę wrócić do takiej strefy i nieraz zdarzy mi się machnąć ręką, bo nie warto, bo to niczego nie zmieni... ale długo nie wytrzymuje z takim podejściem :-) Może dlatego, że wtedy czuję się nieswojo - jakbym to nie była ja, tylko ktoś kogo ludzie chcą we mnie widzieć.

      Usuń
  7. Myślę, że jesteś życiowa ;) po prostu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej kategorii nie brałam pod uwagę, ale podoba mi się takie rozwiązanie!
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Ja chyba jestem nieżyciowa trochę, ale mój wiek to trochę bardziej usprawiedliwia ;) I nigdy w swoim życiu nie piłam wódki na smutki, choć zdarzało mi się wypić lampkę wina, żeby się zrelaksować po ciężkim dniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba duchem jestem za stara jak na takie młode ciało i stąd ta moja "nieżyciowość" ;-)

      Usuń
  9. Ja nigdy nie przeklinalam, nie mialam powodu i jakos to do szczescia nie bylo mi to potrzebne. Czasem mam nawet takie akcje, że jak ktoś przy mnie przeklina to mówie, że w moim towarzystwie sobie nie życzę,bo po prostu nie lubię i wydaje mi się to bardzo chamskie i to nie zalezy czy dziewczyna czy chlopak przeklina.No i dzięki temu udalo mi się oduczyć pare osób, teraz ciagle upominam mojego kolege i za kazdym razem mnie przeprasza jak mu sie wypsnie, choc zdarza mu sie to coraz rzadziej.
    A co tytulu postu, to powiem Ci, zę też zastanawialam sie kiedyś nad tym. I teraz mam 20 lat i mysle, że przecietność jest o wiele lepsza o ile to przecietnością mozna nazwać, bardziej jesteśmy wyjątkowe bo nie podążamy za tlumem i np. nie pijemy dla szpanu albo do urwania filmu, a potem znajomi śmieją się, że film się komuś urwal bądź coś w tym stylu.
    A z tym wolontariatem to mialam podobną sytuacje co ty, tyle że ja rozmawialam z nimi e-mailowo i na poczatku sie ze mna skontaktowali, podalam im moj adres domowy i mieli do mnie napisac odnośnie jak bedzie to wygladac i od grudnia czekam i nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow. Teraz mnie zaskoczyłaś takim podejściem, aby komuś powiedzieć, że sobie nie życzę przeklinania w moim towarzystwie... Chyba zostałabym bez towarzystwa :-) A tak na poważnie, to zachowanie odważne i chyba się skuszę wykorzystać w przyszłości Twój pomysł - choćby dlatego, żeby przekonać się jaką to wywoła reakcję.
      Czyli wolontariat nie tylko w Polsce nawala - jest to trochę pocieszające ;-) A co chciałaś robić?

      Usuń
  10. Rozpocznę wpis ostrym wyrażeniem nawiązując do początku notki:
    Orzeszek.
    A teraz przejdę do meritum. To jest rzeczywiście ciekawe, że trzeba tyle wysiłku poświęcić i to nie na sam wolontariat, ale na poszukiwanie możliwości bycia wolontariuszem. Jednakże, i tak pod tym względem w mieście ludzie są w bardziej komfortowej sytuacji niż mieszkańcy wiosek czy małych miejscowości. Zresztą, sami wolontariusze czasem się nie nadają. Co by nie powiedzieć, człowiek to człowiek. I nic tego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzeszek? Możesz rozwinąć myśl, bo przyznaję, że nie rozumiem :-)

      Co do wolontariatu to masz rację, że mieszkańcy miast mają łatwiej, ale i tutaj można rozróżnić miasta i miasta. To znaczy ostatnio się przekonałam, że na terenie pewnej gminy dzieje się znacznie więcej niż w moim mieście. A na przykład takie Katowice też mają mnóstwo możliwości zostania wolontariuszem - nie to, co u mnie. Wszystko zależy chyba od lokalnej społeczności...

      Usuń
    2. To taki nieudany żarcik, a właściwie sucharek dotyczący wulgarności. To jest taki mój zapychacz, bo wulgarne to słowo nie jest. Tyle myśli :)
      Zgadzam się całkowicie, są potrzebne i warunki i mentalność. A z taką stereotypową mentalnością Polaka to może i trudno zostać wolontariuszem, ale pijakiem to bez problemu pomimo dużej ilości konkurencji :)

      Usuń
    3. Teraz rozumiem. Sprytne posunięcie. Kiedyś byłam na wspólnym wyjeździe wakacyjnym z koleżanką, która oduczała się przeklinania, używając w zamian słowa... "kurczaczek"! Tak mnie tym wkręciła, że sama przez pewien okres je stosowałam - jak się człowiek czegoś dużo nasłucha, to potem mimowolnie przejmuje słownictwo ;-)

      Usuń
    4. Miałem w życiu to szczęście, że nie musiałem się oduczać używania wulgaryzmów. A takie przerywniki się przydają :)
      A nie obraź się, ale to co nazywasz w notce przeklinaniem to chyba nim nie jest? Przekleństwo to etymologicznie rzucanie klątwy na kogoś, przeklinanie kogoś. Prawdopodobnie chodzi "tylko" o wulgarne słownictwo.

      Usuń
    5. Na szczęście nie mam w zwyczaju obrażać się za konstruktywne uwagi ;-) Twoje spostrzeżenie mnie zaskoczyło i muszę przyznać Ci rację, że można się tutaj dopatrzeć błędu. Problem jednak jest tej natury jak ze słowa "wulgaryzm" zrobić czasownik? Dlatego chyba przyjdzie mi pozostać przy słownictwie potocznym - niekoniecznie poprawnym.

      Usuń
    6. W sumie to spadł mi kamień z serca, że nie odebrałaś tego jako atak. Gdy tak pomyślę, to ni stąd ni zowąd zwracam uwagę. Nie zdziwiłbym się gdybyś to nie odebrała tak jak odebrałaś, a jako zarozumiałe zachowanie. Dziękuję za wyrozumiałość, otwartość i znów masz u mnie plusa* :)


      *jeszcze jeden plus i będzie 5 za aktywność ;)

      Usuń
    7. Ty zaskakujesz mnie uwagami, ja zaskakuje Ciebie zachowaniem. Po raz pierwszy mam komentarze tak pełne niespodzianek i "zaskoczeń" ;-)

      Piątka z aktywności powiadasz? Chyba nie będzie problemu, bo póki co sytuacja wygląda następująco: dwie notki = dwa plusy. Przez weekend trzecia notka i wyjdzie na to, że jestem bardziej aktywna niż byłam w szkole :-)

      PS. Ależ jestem okropnie pewna siebie, wiem :-)

      Usuń