Jeżeli przyjmiemy, że kobieta zmienną jest, to pogoda z całą pewnością jest rodzaju żeńskiego (nie tylko ze względu na zaimek „TA pogoda”). Rano napisałam w jednym z komentarzy, że miałam w planach małą wycieczkę rowerową, ale pogoda skutecznie pokrzyżowała mi plany – pełne zachmurzenie plus przelotne opady. Na szczęście, po paru godzinach po deszczu nie było śladu, zostały tylko chmury (no ale nie można mieć wszystkiego). Wykorzystałam okazję i na 3h zniknęłam z domu.
Nie wiem, czy zadziałał zastrzyk endorfiny (pod wpływem wysiłku), czy też po jeździe rowerowymi ścieżkami w lesie „wchłonęłam” dobrą energię z natury, ale do domu wróciłam odmieniona :-)
Z początku jeździłam bez celu, a potem obrałam kierunek na nasz zalew. Zanim jeszcze wyruszyłam z domu, przeczuwałam kobiecym szóstym zmysłem, że pożałuję decyzji o pozostawieniu aparatu w domu. Nie pomyliłam się, co mnie bardzo boli. Zdjęcia zostały zrobione telefonem i są jakie są, ale jakby ich w ogóle nie było, to musiałabym jechać drugi raz. Oczywiście żartuję, bo przecież nie ma dwóch takich samych chwil i tego samego położenia słońca… A słońca było dzisiaj tyle, co na zdjęciach.
W drodze powrotnej poczułam niczym niezmącone szczęście. I to jest jedyny powód powstania tego wpisu. Żadnych mądrych przemyśleń, głębokich refleksji czy ciekawych cytatów. Dzisiaj dzielę się z Wami moim „małym” szczęściem. Tak po prostu.
Życzę udanej drugiej połowy tygodnia!
*Ciekawostka*
Podczas wycieczki warto mieć oczy dookoła głowy, bo można zaobserwować dziwne rzeczy. Czy ktoś z Was wpadłby na taki pomysł?
Nie wiem, czy zadziałał zastrzyk endorfiny (pod wpływem wysiłku), czy też po jeździe rowerowymi ścieżkami w lesie „wchłonęłam” dobrą energię z natury, ale do domu wróciłam odmieniona :-)
Z początku jeździłam bez celu, a potem obrałam kierunek na nasz zalew. Zanim jeszcze wyruszyłam z domu, przeczuwałam kobiecym szóstym zmysłem, że pożałuję decyzji o pozostawieniu aparatu w domu. Nie pomyliłam się, co mnie bardzo boli. Zdjęcia zostały zrobione telefonem i są jakie są, ale jakby ich w ogóle nie było, to musiałabym jechać drugi raz. Oczywiście żartuję, bo przecież nie ma dwóch takich samych chwil i tego samego położenia słońca… A słońca było dzisiaj tyle, co na zdjęciach.
W drodze powrotnej poczułam niczym niezmącone szczęście. I to jest jedyny powód powstania tego wpisu. Żadnych mądrych przemyśleń, głębokich refleksji czy ciekawych cytatów. Dzisiaj dzielę się z Wami moim „małym” szczęściem. Tak po prostu.
Życzę udanej drugiej połowy tygodnia!
*Ciekawostka*
Podczas wycieczki warto mieć oczy dookoła głowy, bo można zaobserwować dziwne rzeczy. Czy ktoś z Was wpadłby na taki pomysł?
Tylko kto miałby na tyle siły, by ten pomysł zrealizować?
zazdroszczę tego niczym niezmąconego szczęścia i wycieczki, widoki piękne :)
OdpowiedzUsuńStaram się dorównać Twojemu zdjęciu z pomostem :-)
UsuńNa takie pomysły bym nie wpadła ;) Podoba mi się fraza "niczym niezmącone szczęście". Życzę dalej wielu radości! Jestem nowa na blogu, ale zapraszam do siebie częściej.
OdpowiedzUsuńTo dowód na to, że kreatywność ludzka nie zna granic ;-)
UsuńEch, jak tylko zrobi się ładna pogoda ruszam w drogę :D
OdpowiedzUsuńPrzewiduję, że będzie to najbliższa przyszłość ;-)
UsuńU mnie dzisiaj pełnia słońca!
Piękne miejsce :) A propos butów - potem te ostrzeżenia o grzybicy w mediach ;)
OdpowiedzUsuńTak piękne, że mimo iż jest blisko, to jakoś zawsze mi nie po drodze i bywam tam średnio 2-3 razy w roku... ehh...
UsuńCo do butów, chyba za bardzo odcięłam się od mediów, bo te ostrzeżenia mnie ominęły. A może to i dobrze? ;-)
Piękne widoki... a te buty na sznurach hmm.... w wielu miejscach można je spotkać - ciekawe po co i dlaczego?
OdpowiedzUsuńKiedyś w jakimś filmie, nie pamiętam tytułu, takie wiszące buty były sygnałem "tu, czyli w pobliżu, można kupić narkotyki"
UsuńO! Tego nie znałam!
UsuńNiestety chyba będę musiała Cię rozczarować, bo to miejsce z butami jest pośrodku niczego. Dosłownie. Pole, las i ścieżka rowerowa. Chyba, że to jakieś oznaczenie trzeciego drzewa na południe lub coś podobnego ;-)
Piękne widoki, aż dech zapiera. Nie dziwię się więc, że po przejażdżce w tak urokliwe miejsce, poczułaś niczym niezmącone szczęście:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widzę, że to niezmącone szczęście zyskało sobie wielu sympatyków ;-)
UsuńPozdrawiam
Zdjęcia fajnie wyszły, mimo że z telefonu. Ciekawy patent z tymi butami;)
OdpowiedzUsuńTytuł Twojego blogu zobowiązuje, szczęście musi być:)
Zdjęcia są z telefonu, ale po małym retuszu. Może to je uratowało? :-)
UsuńJak zobaczyłam te buty, to automatycznie zahamowałam, przystanęłam i zastanawiałam się "co u licha?". I widzę, że nie jestem sama w takich rozważaniach ;-)
Oh znam ten ból, że wybralam się na spontaniczną wycieczkę i nie wzielam ze sobą aparatu, bo myślalam że się tylko przejadę,a widoki byly niesamowite.
OdpowiedzUsuńZdjęcia rewelacyjne, dobre masz oko fotograficzne i telefonem świetnie je zrobilas :)
Te buty sa świetne haha ale ludzie mają pomysly.
Teraz powiedziałam sobie, że po raz ostatni popełniam ten błąd ;-)
UsuńDziękuję za to "dobre oko fotograficzne" - jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi ;-)
Wycieczka na pewno dała Ci niezłego kopa dobrej energii ;) Sama powinnam w końcu ruszyć dupę i zrobić coś ze swoim życiem. eh. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńps. buty niezłe ;D
Dała, dała potężnego kopa. Od tego czasu mam problem, żeby usiedzieć w domu. A pogoda jak na złość - popsuła się...
UsuńPozdrawiam ;-)