Strony

wtorek, 16 września 2014

O tej porze to...najbardziej chciałabym chcieć

Kiedy w ciągu dnia jest najtrudniej o energię? Kiedy najbardziej się nie chce? Kiedy zostaje podjęta decyzja o tym, jak będzie wyglądał cały dzień? Która pora dnia jest najważniejsza?

Rano i wieczór. Jednak każda z innego powodu.

Rano

Powszechnie wiadomo, że jak „sobie pościelisz, tak się wyśpisz”, a kto „wcześnie rano wstaje, temu Pan Bóg daje”. Tyle jeżeli chodzi o mądrości ludowe. A jakie znaczenie ma to, jak wygląda nasz poranek? Olbrzymie.

Rano możesz wstać za pomocą budzika, który trzy razy przełączysz na 10 minutowe drzemki zanim postanowisz ostatecznie wstać ze swojego wygodnego łóżka. Możesz też zerwać się na równe nogi, kiedy spojrzysz na zegarek i zrozumiesz, że zaspałeś. Niestety, ani jedna ani druga skrajność nie jest dobra. Przynajmniej ja tak to widzę, patrząc po sobie.

Dużo czytałam o tym co rano robić, aby dobrze nastawić się do dnia. Niestety większości z tych rzeczy nie miałam szans zastosować, chyba że wstawałabym o 5 rano, co trochę przekraczało zarówno moje zdolności jak i same chęci. Z długiej listy porad pozostały mi zaledwie dwa punkty, czyli wysypianie się (co wpływa na pozbycie się chęci do włączania trybu drzemki na budziku) i robienie dobrego śniadania. Z tym śniadaniem to nie chodzi o to, że to „najważniejszy posiłek w ciągu dnia”. Raczej o sprawienie sobie rano drobnej przyjemności. Zjedzenie czegoś smacznego wpływa na nastrój, żołądek i zadowolenie kubków smakowych ;-) Poza tym, u mnie w domu jest to jakieś 20-30 minut, które mam okazję spędzić z rodzicami i chwilę porozmawiać zanim ponownie się spotkamy po jakiś 8-10 godzinach.



Lista z punktami dot. tego jak dobrze zacząć dzień jest długa i przeróżna. Proponuje się poranny chłodny prysznic dla rozbudzenia, wykonanie ćwiczeń fizycznych lub pobiegania w celu pobudzenia do wytworzenia hormonu szczęścia. Można przejrzeć poranną prasę i powoli zacząć się nastrajać do dnia. Można wypić kubek ulubionej kawy lub herbaty. Wszystko raczej z nastawieniem na slow. Rano powinno się mieć tyle czasu, aby pozwalał on na spokojne i stopniowe przygotowanie się na to, co nas w danym dniu czeka. Dlatego gwałtowne zrywanie się z łóżka, kiedy się zaspało przekreśla szansę na odprawienie czegoś, co nazywa się porannym rytuałem.

Poranny rytuał to nie żadne czary-mary. Rytuał nie sprawi, że wszystkie sprawy w ciągu dnia same się ułożą i to jeszcze po Twojej myśli! Nie sprawi, że partner przestanie narzekać a dziecko płakać. Nie sprawi, że wieczorem będziesz mniej zmęczony niż zazwyczaj. Poranny rytuał to coś, co pozwoli Ci na wejście we właściwe trybiki i to z dobrym nastawieniem do dnia. Wstać rano i zdążyć pomyśleć o czymś przyjemnym, co Cię w danym dniu czeka. Spojrzeć za okna i spokojnie pomyśleć co ubrać na taką pogodę. Zrobić sobie dobre śniadanie, które nie ograniczy się do wsypania mieszanki gotowych płatków i zalania ich zimnym mlekiem. Mieć chwilę na rozmowę z bliskimi i życzyć im dobrego dnia.

W wakacje trochę sobie z tym moim rytuałem odpuściłam i parę razy zdarzyło się, że jadłam śniadanie, oglądając serial czy czytając wiadomości w Internecie. Okazało się, że to co, wyczytałam jakiś czas temu a propos rozpoczynania dnia w taki sposób, naprawdę się sprawdza. I bynajmniej nie mam na myśli działania typu: kończę jeść śniadanie, ale serial taki fajny, to zobaczę drugi odcinek. Chodzi raczej o wpływ tego jednego odcinka na cały dzień. Nie wierzycie? A jednak. Ciężej zabrać się do czegoś konstruktywnego, bo jakoś się człowiek rozleniwia. Naprawdę nie pojmują na czym to polega, ale sprawdza się. Dlatego po odkryciu tej prawidłowości porzuciłam taki sposób „śniadaniowania się” i wróciłam do wcześniejszych śniadań z rodzicami ;-) A od października wracam do mojego całego rytuału.

Nie wiem ile macie obowiązków, jaki tryb życia prowadzicie i ile rzeczy rano musicie zrobić, ale może warto zastanowić się nie ILE macie do zrobienia tylko JAK to robicie?

Wieczór

Tu już sprawa wygląda zupełnie inaczej. Równie łatwo jest włączyć telewizor/komputer co rano i tym razem mamy świetną wymówkę: a) jestem zmęczony po całym dniu – należy mi się chwila rozrywki b) nic mi się nie chcę c) i tak nie warto zaczynać już nowego zadania.

Myślę, że w szczególności ten punkt c) jest zdradziecki. Z pozostałymi nie mogę dyskutować, bo nikt z nas nie jest robotem i potrzebuje odpoczynku i odcięcia się od całego dnia. A jak to robi, to już jego wybór. Natomiast punkt c) jest dla mnie nie do przyjęcia. I kiedy tylko łapię się na takim myśleniu od razu mówię sobie: a właśnie, że nie!

Wieczorem jest ciemno. Wieczorem jest chłodno. Wieczorem jesteśmy zmęczeni i już nie myślimy tak szybko, nie kojarzymy faktów. Wieczór z samego swojego jestestwa jest skazany na porażkę. Wielu go skreśliło i traktuje jako porę do „przeczekania” zanim pójdzie się spać.

Jednak są tacy, którzy się nie poddali. I nie mam na myśli tylko Blogerów, którzy wieczorem dostają weny i publikują posty. Jest też szereg innych osób. Ostatnio miałam okazję o 23:30 oglądać biegacza w czasie jego treningu. Wiem, że są tacy którzy lubią uczyć się/pracować późnym wieczorem, kiedy cały dom się wycisza i mają dla siebie upragniony spokój. Również można spotkać matki/żony, które godzą obowiązki domowe z zawodowymi i wieczorami piorą i gotują obiady na następny dzień.

Można? Można.


Dlatego zadaj sobie pytanie, ile czasu tak naprawdę marnujesz w ciągu dnia? Ilu chwil nie przeżywasz w taki sposób, na jaki zasługują? Bo przecież życie mamy tylko jedno. A wygląd naszego szczęścia zależy tylko od nas ;-)

20 komentarzy:

  1. Niestety rano nie mam czasu na slow :(
    wstaję - łazienka, śniadanie (dla córy również) i do pracy
    natomiast wieczorem zdecydowanie wolę książkę niż komp
    ewentualnie dobry film
    ale w ciągu dnia marnuję dużo czasu (np. w pracy - na szperanie w necie ;) )
    i nad tym muszę zdecydowanie popracować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten DOBRY film również z chęcią mogłabym zobaczyć :-)
      A książki wieczorem zostawiam sobie na sezon jesienno-zimowy. Teraz czytam w ciągu dnia, więc wieczorem ciągnie mnie bardziej do komputera z nadzieją na ciekawy film (już niekoniecznie dobry).

      Usuń
  2. Mnie rano pozytywnie nastraja tylko świadomość, że jest sobota lub niedziela ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony fajnie, bo nic więcej nie jest Ci potrzebne do szczęścia w weekend. Z drugiej strony szkoda, bo co z resztą tygodnia? ;-)

      Usuń
    2. Resztę trzeba po prostu przeżyć ;)

      Usuń
    3. W takim razie dobrze, że to już weekend ;-)

      Usuń
  3. Ciekawy wpis i wiele słusznych uwag. Ja najwięcej energii rano mam gdy wcześnie wstanę, a zwłaszcza wtedy, gdy nie muszę. Świadomość tego, że mam więcej czasu i mogę go wykorzystać na różne sposoby ( bo zawsze jest coś do zrobienia) napędza mnie do działania ;)

    Wieczór to pora, gdy lubię pracować, uczyć się zwłaszcza gdy jestem sama. Czasami bywa tak, że więcej zrobię wieczorem, niż w ciągu dnia.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tym wczesnym wstawaniem, kiedy się nie musi. Chociaż czasem nawet jak się musi, ale po to by np. gdzieś wyjechać, spotkać się z kimś rzadko widywanym, to również dobrze się wstaje. Z tego wniosek, że wszystko zależy od naszego nastawienia do dnia ;-)
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  4. No właśnie o jednym trzeba pamiętać - kawy nie można pić pospiesznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tempo picia kawy jest wprost proporcjonalne do ilości jej spożywania w ciągu dnia ;-)

      Usuń
    2. To tak dużo jej pijesz? :)

      Usuń
    3. Nie. To była uwaga poczyniona na podstawie licznych obserwacji znajomych i rodziny ;-)

      Usuń
  5. ja się uaktywniam nocą i niestety często cierpią na tym moje poranki, które przesypiam, ale przypomniałaś mi, jakie są ważne i że warto dobrze i wcześnie zaczynać dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym "wcześnie" to nadal mam problem. Czytam jak to ludzie się zachwycają tym, że wstają o 5-6 rano i mają przed sobą długi dzień, który potrafią dobrze wykorzystać. A ja ciągle im troszkę nie dowierzam i wolę dłużej pospać ;-) Może kiedyś wreszcie się odważę i rzucę sobie wyzwanie wczesnego wstawania...?

      Usuń
  6. Ja jako młoda mama, wszystkie zaległe rzeczy z dnia załatwiam wieczorem, bo popołudnie jest dla juniora. Natomiast takie leniwe poranki są moim marzeniem, ale rano nie jestem w stanie się podnieść z łóżka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młode pracujące mamy, to mają chyba najtrudniej, bo jak zaplanować sobie poranek w stylu slow, kiedy dziecko pakuje się jej do łóżka i oczekuje poświecenia uwagi od chwili otworzenia oczu? Tego jeszcze nie rozgryzłam ;-)

      Usuń
  7. Ja ostatnio byłem w mieście, w którym przechodziłem koło całodobowego klubu fitness. Była godzina 23, a za szybą kilkanaście osób biegało na bieżniach albo jechało na rowerach stacjonarnych. Coś pięknego.
    Jeśli chodzi o moje przeżycia, to pamiętam, że kiedyś często po pracy lubiłem spać ok. godziny, a gdy się obudziłem byłem jeszcze bardziej rozleniwiony.
    Odkąd zacząłem chodzić na basen, mam o wiele więcej energii np. na komentowanie blogów:)
    Jeśli chodzi o spanie, to chodzę spać później, a wstaję wcześniej niż kilka lat temu. Dni są za krótkie, by je marnować.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, całodobowy klub fitness? Nie słyszałam o takich. Ciekawe jaki ruch mają o godzinie 3 nad ranem...
      A na basen to chodzisz z rana, czy po pracy? Kiedyś jeździłam na pływalnię z rana i chociaż przez pierwsze 2h po wysiłku odczuwałam niesamowity spadek energii, to potem błyskawicznie do mnie wracała i miałam wrażenie, że wręcz z nadwyżką ;-)

      Usuń
    2. Są już takie w Polsce. Jak na 23, to mieli ogromną ilość klientów.
      Przeważnie chodzę popołudniami, podczas pływania jestem zmęczony, ale po wyjściu z basenu mam dużo energii:)

      Usuń
    3. Teraz już wiem, że są. Wcześniej się po prostu nad tym nie zastanawiałam ;-)

      Usuń