Strony

wtorek, 17 marca 2015

Drzewa, które rosną korzeniami do góry, czyli o tym jak słuchać empatycznie


Teoretycznie łatwiej jest słuchać niż wypowiadać się. Słuchanie nie wymaga wiedzy, znajomości tematu, czasem nawet zaangażowania… Czy aby na pewno? Często słyszę od znajomych, że ona/on jest „dobrym słuchaczem”. Też myślałam, że potrafię słuchać. Przez lwią część swojego życia uznawałam się za nieśmiałą, więc kiedy nie mogłam być dobra w mówieniu, to chciałam być chociaż dobra w słuchaniu. Właściwie to wydawało mi się, że skoro nie jestem dobra w jednym, to AUTOMATYCZNIE muszę być dobra w drugim. Poważnie?



Dla mnie, być dobrym słuchaczem nie oznacza, że ktoś mnie wysłucha bez przerywania i na koniec skinie potakująco głową. A jak jeszcze na podsumowanie mojej wypowiedzi doda: „znam doskonale to uczucie, bo ja też w zeszłym miesiącu miałam problem z…”, to czuję się całkowicie NIEWYSŁUCHANA.

Podobnie wygląda sytuacja, kiedy coś mówię, a osoba słuchająca biega wzrokiem od mojego kubka, na chwilę zatrzymując się na mojej twarzy, by na koniec sprawdzić, czy w rogu pomieszczenia jest cień czy może jednak przydałoby się kolejne malowanie? Patrzenie w oczy podczas mówienia to równie trudne zadanie, bo teoretycznie rozmówca również nie powinien sprawdzać co dzieje się za oknem albo sprawdzać co osoba przy sąsiednim stoliku sprawdza na laptopie.

To jest przykład tego, jak nie należy słuchać ;-)  
Kiedy dzielę się z kimś swoim problemem, zmartwieniem, dylematem to nie po to, byśmy mogli wspólnie założyć kółko wzajemnej adoracji, ale po to, by dostać jakąś radę. Pół biedy, kiedy po powyższym stwierdzeniu, iż ktoś miał taką samą sytuację pada jeszcze rozwiązanie jakie zastosowała ta osoba. Z moich obserwacji, takie zachowanie ma jednak miejsce w 1/10 rozmów. Zazwyczaj osoba słuchająca stara się podzielić swoim doświadczeniem, aby pokazać, że nas rozumie i ma coś do powiedzenia w temacie. Tylko, że rzadko kiedy chodzi o to, by znaleźć ludzi, którzy poklepią nas po ramieniu i powiedzą: „tak, ja też wiem jak to jest kiedy…”.

Kiedy spotkałam kolejną osobę, która chwilę po poznaniu powiedziała mi, że jest „świetnym słuchaczem”, to miałam ochotę uśmiechnąć się z przekąsem. Właściwie chyba nawet to zrobiłam? W niedługim czasie miałam okazję przekonać się, że to był ten przypadek z puli 1/10, który rzeczywiście okazał się wspaniałym słuchaczem. Problem polegał na tym, że osoba ta tak skupiała się na słuchaniu, że zapominała o mówieniu… Dobra rada: nie popadajmy w skrajności ze swoim zachowaniem – kiedy w jednej rzeczy jesteśmy naprawdę dobrzy, drugą utrzymajmy na minimalnie przyzwoitym poziomie.


Dzisiejszy wpis chciałabym poświęcić słuchaniu empatycznemu, bo chociaż z pojęciem spotkałam się po raz pierwszy w zeszłym roku, to jednak dopiero w tym, zaczęłam go rozumieć. Znowu okazało się, że po przeczytaniu teorii uznałam, że jak najbardziej potrafię słuchać empatycznie. Kiedy jednak poznałam prawdziwych Empatycznych Słuchaczy, pojęłam rozmiar przepaści między nami. Zauważyłam, gdzie leżą różnice w naszych zachowaniach i dlaczego słuchanie empatyczne stoi znacznie wyżej niż słuchanie zwyczajne.

Nie pamiętam, gdzie spotkałam się z pojęciem „słuchanie empatyczne” po raz pierwszy, bo poza jego głównym przesłaniem w mojej głowie pozostało niewiele informacji. Z tego względu zrobiłam mały research w sieci i opierając się na trzech portalach zebrałam garść teorii…

Pierwszy portal, który wyświetlił się na samej górze po wpisaniu mojego zapytania, czyni słuchanie empatyczne niezwykle trudnym zadaniem. Wykonać je można po spełnieniu licznych warunków, jakimi są odpowiednia intencja podczas słuchania, posiadanie dystansu do własnego sposobu myślenia, zachowanie równowagi psychicznej i silnej osobowości, bogactwo psychiczne, dobra znajomość własnych sposobów myślenia przeżywania, akceptacja odrębności drugiej osoby, pełna koncentracja na wypowiadanych słowach. Szerzej, o każdym warunku możecie przeczytać na w/w portalu. Osobiście uważam to za przerost formy nad treścią – oczywiście zgadzam się z częścią założeń, ale tworzenie na ten temat elaboratu wydaje mi się przesadą.



Najbardziej przemówiła do mnie definicja z innej strony, gdzie napisano: „Słuchanie empatyczne polega na głębokim zrozumieniu sytuacji osoby, której słuchamy i której mamy pomóc. Wczuciu się w jej sytuację. Staramy się zrozumieć jej punkt widzenia, nawet jeśli jest on daleki od naszego.”

Właśnie. Wczucie się w sytuację drugiej osoby, a nie snucie opowieści o swoim doświadczeniu jest sprawą kluczową.

Inną ważną radę znalazłam tutaj, gdzie podkreślono iż słuchanie empatyczne polega na spokojnym wysłuchaniu drugiej osoby i danie sobie chwili czasu na odpowiedź. Dlaczego potrzebny jest ten czas pomiędzy wypowiedzią jednej i drugiej osoby? Przypuszczalnie chodzi o to, żeby nie powiedzieć tego, co jako pierwsze przyjdzie do głowy, czyli w 90% przypadków wypowiedź ta zabrzmiałaby: „Mój X miał dokładnie ten sam dylemat!”. I to jeszcze z wyraźnie słyszalnym entuzjazmem w głosie, który oświadcza: tak, dokładnie wiem o czym mówisz (czyt. Uff… mamy wspólny temat i mogę podtrzymać rozmowę, mówiąc cokolwiek).

Tyle teorii, bo jak zawsze w życiu – liczy się praktyka. Skąd masz wiedzieć czy słuchasz empatycznie lub czy Twój rozmówca słucha w ten szczególny sposób? Posłużę się własnym przykładem (ale to oklepane, wiem), bo ostatnio parę sytuacji dało mi dużo do myślenia.


Wielu rzeczy nie da się zrozumieć póki się ich nie doświadczy (jak w przypadku czwartego nawyku: wygrana-wygrana). Istotę słuchania empatycznego pojęłam stosunkowo niedawno. Rozmawiałam z osobą, która… autentycznie mnie słuchała! Wątpię, czy rozumiała mój problem (a przynajmniej jego wagę dla mnie), ale zadawała dużo pytań (dopytywała) i starała się znaleźć konkretne zachowanie jakim mogę się posłużyć, by problem rozwiązać. Ani razu podczas tej rozmowy nie padło sformułowanie: no widzisz! To tak samo jak było ze mną… W słuchaniu empatycznym świat słuchacza schodzi na drugi plan. To bardzo trudne, bo przecież każdy z nas ma duże ego i chciałby, aby każdy wiedział dokładnie jak duże ;-) Po odbyciu paru rozmów, kiedy czuję (bo chyba właśnie o to chodzi, że człowiek „czuje się słuchany”), że kogoś naprawdę interesuje, co mam do powiedzenia, zaczynam dostrzegać różnicę. W związku z tym zastanawiam się jak samej posiąść tą umiejętność.

Zaczęłam od słuchania. Banalne, ale pragnę dodać, że zaczęłam słuchać BEZ PRZERYWANIA drugiej osobie, bo „akurat coś mi się przypomniało w temacie.” Podejmuję wątek dopiero w momencie, kiedy upewniam się, że druga strona powiedziała już wszystko, co chciała. Dopiero wtedy zadaję dodatkowe pytania i finalnie staram się coś doradzić. Nie wtrącanie elementów „prywaty” jest bardzo trudne, bo to w końcu nawyk wypracowany przez lata. Niemniej, kiedy zetknęłam się po raz pierwszy z osobą, która słucha w ten szczególny sposób, zrozumiałam, że warto podjąć trud zmiany nawyku.


Słuchanie empatyczne wymaga odrzucenia całego Twojego światopoglądu i przyjęcie punktu widzenia drugiej osoby. Czy jest coś trudniejszego? A jest coś bardziej efektywnego? Jeżeli dwie osoby myślą nad jedną rzeczą, przyjmując ten sam system wartości (a zarazem punkt wyjścia), i tak mogą dojść do dwóch różnych rozwiązań, zyskując dzięki temu pewność, że oba pozostaną w zasięgu realizacji osoby z problemem.

Po zakończonej rozmowie, Wasz rozmówca będzie czuł się o niebo lepiej niż czuł się jeszcze godzinę temu. Ja tak miałam, i głęboko wierzę, że nie jestem wyjątkiem.

Kto z Was potrafi słuchać empatycznie?

PS. Na pytanie o co chodzi z tymi zdjęciami odbić drzew w wodzie już tłumaczę, że to taka troszkę metafora. Aby zrozumieć inną osobę, jej problem należy przyjąć jej punkt widzenia, który w naszym odczuciu stawia świat "do góry nogami". W konsekwencji widzisz niebo na dole i drzewa, które rosną korzeniami do góry ;-)

6 komentarzy:

  1. Ten kot chyba śpi :-) U mnie ze słuchaniem empatycznym jest różnie i zależy to głównie od relacji jakie łączą mnie z ludźmi. Jeśli czuję z kimś głębszą więź, to chętnie go wysłucham, podyskutuję o problemie, zadam kilka pytań, które pomogą otworzyć w oczy. Niestety, ideałem nie jestem, czasami kogoś akurat niechętnie witam, wtedy słuchanie empatyczne jest utrudnione. Tak jakbym nie miała ochoty wkręcać się w problemy obojętnych mi osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot drzemał na słońcu i było mu tak dobrze, że miał w kocim nosie iż nieznajoma dziewczyna robi mu zdjęcie :-)
      Na pewno zależy to od więzi, które mamy z innymi osobami. Sama nie lubię kiedy jadę w pociągu a jakaś Pani uważa, że jej życie na pewno mnie zainteresuje... Wtedy jestem perfekcyjnym przykładem antyempatycznego słuchacza!

      Usuń
  2. piękna metafora, a empatyczne słuchanie jest kluczem do zrozumienia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest to zrozumienie na całkiem innym poziomie. Wartym zgłębienia :-)

      Usuń
  3. Z tym empatycznym słuchaniem jest jeden problem:) Zazwyczaj jest nim brak czasu i ponaglamy pytaniami nie do końca empatycznymi, żeby jakoś sprawnie dojść do sedna. To tak z autopsji mówię;)
    A fotki ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga! Chyba każdy tak miał i ma, że nie zawsze zrozumie się ze swoim słuchaczem/rozmówcą i podczas, gdy jedna osoba rozwodziłaby się nad tematem w nieskończoność, druga ma tylko kwadrans do dyspozycji... Urok naszych czasów, czy zwyczajnie ludzkie podejście?

      Usuń