Nie wiem dlaczego kiedyś mi zarzucono, że „taaa… Ty to możesz pisać o szczęściu, bo jesteś szczęśliwa, ale gdybym ja chciał to zrobić, to nie ma na to szans.” A czy ktoś zastanawiał się nad tym dlaczego lekarzom nie zarzucamy iż piszą poradniki, ogrodnikom nie zarzucamy książek poświęconych pielęgnacji ogrodu, kucharzom książek z przepisami a dietetykom książek o racjonalnym odżywianiu? Z tego samego powodu nikt nie może Ci zarzucić, że piszesz o fotografii, podróżach, gotowaniu, szczęściu.
Piszesz o tym, na czym się znasz albo co właśnie poznajesz. Bo przecież uczysz się przez całe życie. Dzielenie się swoim spostrzeżeniami ma swoje minusy. Każdemu, kto coś robi można przecież zarzucić wiele złego.
Zarzuty wobec…
Proponuję prześledzić drogę rozumowania stosowaną względem pewnych Blogerów:
Na pewno ci, którzy robią dobre zdjęcia nieraz słyszą, że takiemu to dobrze, bo ma super sprzęt to pewnie żadna trudność zrobić profesjonalne zdjęcie. Czym się tu chwalić? A photoshopa to pewnie co drugi potrafi sprawnie obsługiwać.
Gotując potrawy, które ładnie się prezentują a ich wykonanie nie powinno przysporzyć przeciętnemu Czytelnikowi wiele trudności, można spotkać się z zarzutem dotyczącym ilości podjętych prób i ogromu wiedzy. Toż to skandal tak się obnosić z tym, co się wie!
Wiesz, co zarzuca się podróżnikom? To największe lenie, bo tylko sobie jeżdżą z jednego kraju do drugiego i o nic nie muszą się martwić. Żadna rodzina, żadne rachunki, żaden szef. Przecież to skandal (może nawet większy niż poprzedni)!
Piszesz o kosmetykach? To pewnie wiesz, że możesz to robić tylko dzięki bogatym rodzicom, którzy sponsorują Ci zakupy ilości kosmetyków, która mało delikatnie wykracza poza przeciętną liczbę. A nawet jeżeli kupujesz je z własnych zarobionych pieniędzy, to i tak będziesz oceniania przez pryzmat takiej, która wiele nie wie o tym co pisze. Tak po prostu, bez powodu.
A może Twój blog nie ma konkretnego kierunku rozwoju, ale umieszczasz na nim za dużo pozytywnych treści? Wtedy też warto napisać, iż nic nie wiesz o życiu, bo rodzice Cię utrzymują, więc masz czas pisać o bzdurach.
Podporządkowałeś życie sportowi? W takim razie łatwo Ci pisać o nowych ćwiczeniach i wklejać swoje nowe zdjęcia z wysportowaną sylwetką, podczas gdy większość ludzi pracuje do późna i zajmuje się domem. W jakiej rzeczywistości żyjesz, że o niczym z tego nie wiesz a tylko dodajesz kolejne zdjęcie w ciuchach otrzymanych pewnie w ramach sponsoringu.
Piszesz opowiadania i nagle wydałeś książkę? No tak, to znaczy że już się sprzedałeś. Nie łaska pisać za darmo, bo wszystkim zależy na lansie.
Na pewno ci, którzy robią dobre zdjęcia nieraz słyszą, że takiemu to dobrze, bo ma super sprzęt to pewnie żadna trudność zrobić profesjonalne zdjęcie. Czym się tu chwalić? A photoshopa to pewnie co drugi potrafi sprawnie obsługiwać.
Gotując potrawy, które ładnie się prezentują a ich wykonanie nie powinno przysporzyć przeciętnemu Czytelnikowi wiele trudności, można spotkać się z zarzutem dotyczącym ilości podjętych prób i ogromu wiedzy. Toż to skandal tak się obnosić z tym, co się wie!
Wiesz, co zarzuca się podróżnikom? To największe lenie, bo tylko sobie jeżdżą z jednego kraju do drugiego i o nic nie muszą się martwić. Żadna rodzina, żadne rachunki, żaden szef. Przecież to skandal (może nawet większy niż poprzedni)!
Piszesz o kosmetykach? To pewnie wiesz, że możesz to robić tylko dzięki bogatym rodzicom, którzy sponsorują Ci zakupy ilości kosmetyków, która mało delikatnie wykracza poza przeciętną liczbę. A nawet jeżeli kupujesz je z własnych zarobionych pieniędzy, to i tak będziesz oceniania przez pryzmat takiej, która wiele nie wie o tym co pisze. Tak po prostu, bez powodu.
A może Twój blog nie ma konkretnego kierunku rozwoju, ale umieszczasz na nim za dużo pozytywnych treści? Wtedy też warto napisać, iż nic nie wiesz o życiu, bo rodzice Cię utrzymują, więc masz czas pisać o bzdurach.
Podporządkowałeś życie sportowi? W takim razie łatwo Ci pisać o nowych ćwiczeniach i wklejać swoje nowe zdjęcia z wysportowaną sylwetką, podczas gdy większość ludzi pracuje do późna i zajmuje się domem. W jakiej rzeczywistości żyjesz, że o niczym z tego nie wiesz a tylko dodajesz kolejne zdjęcie w ciuchach otrzymanych pewnie w ramach sponsoringu.
Piszesz opowiadania i nagle wydałeś książkę? No tak, to znaczy że już się sprzedałeś. Nie łaska pisać za darmo, bo wszystkim zależy na lansie.
Jak często tłumaczysz się ze swojej pasji i sposobu w jaki ją wyrażasz?
Bardzo często osoby, które już do czegoś doszły muszą się zmierzyć z sytuacją, w której wymaga się od nich tłumaczenia i kajania się. Bo należy się wytłumaczyć dlaczego nie chciało się pozostać w szeregu tylko zrobiło się ten jeden głupi krok do przodu. Krok, który umożliwił wszystkim innym wygodne i precyzyjne strzelanie do śmiałka-wariata.
A teraz, proszę Cię, zastanów się kiedy ostatnio speszyłeś się mówiąc o tym, co robisz „po godzinach” i to całkowicie legalnie, ale za to kompletnie bezpłatnie? Tak, mam na myśli blogowanie.
Zmieniając otoczenie i ludzi, postawiłam przeprowadzić eksperyment i oficjalnie przyznaję się, że jestem Blogerką. Określenie niepoważne w moim przypadku (póki co). Mówiąc o blogosferze, o tym jak się zmieniła w ostatnich latach, co mnie interesuje i jakie blogi czytam oraz dlaczego. Z początku wydawało mi się to dobrym pomysłem, by wyróżnić się z tłumu. Tym bardziej, że w ostatnim miesiącu poznałam kilkadziesiąt nowych osób, a najlepiej zapamiętuje się kogoś nietypowego. Nie przewidziałam tylko jednego. Jeżeli ktoś nie jest Blogerem, to blogosfera średnio go interesuje. Prawdopodobnie fascynację tym światkiem traktuje na równo jak świat gier online. W rezultacie otrzymuję… brak reakcji! Mnie się wydaję, że czynię rewolucję, a innych naprawdę średnio interesuje co robię. No chyba, że jesteś jedną z tych osób które posiadają kilka tysięcy followersów i istnieje szansa, że wchodząc w nowe środowisko poznasz jakiegoś swojego Czytelnika. Wtedy faktycznie możesz wywrócić czyjś świat do góry nogami.
A teraz, proszę Cię, zastanów się kiedy ostatnio speszyłeś się mówiąc o tym, co robisz „po godzinach” i to całkowicie legalnie, ale za to kompletnie bezpłatnie? Tak, mam na myśli blogowanie.
Zmieniając otoczenie i ludzi, postawiłam przeprowadzić eksperyment i oficjalnie przyznaję się, że jestem Blogerką. Określenie niepoważne w moim przypadku (póki co). Mówiąc o blogosferze, o tym jak się zmieniła w ostatnich latach, co mnie interesuje i jakie blogi czytam oraz dlaczego. Z początku wydawało mi się to dobrym pomysłem, by wyróżnić się z tłumu. Tym bardziej, że w ostatnim miesiącu poznałam kilkadziesiąt nowych osób, a najlepiej zapamiętuje się kogoś nietypowego. Nie przewidziałam tylko jednego. Jeżeli ktoś nie jest Blogerem, to blogosfera średnio go interesuje. Prawdopodobnie fascynację tym światkiem traktuje na równo jak świat gier online. W rezultacie otrzymuję… brak reakcji! Mnie się wydaję, że czynię rewolucję, a innych naprawdę średnio interesuje co robię. No chyba, że jesteś jedną z tych osób które posiadają kilka tysięcy followersów i istnieje szansa, że wchodząc w nowe środowisko poznasz jakiegoś swojego Czytelnika. Wtedy faktycznie możesz wywrócić czyjś świat do góry nogami.
Czy brak fejmu powinien zniechęcać?
Absolutnie nie! Z jednej strony słyszysz, że dobrze Tobie tak pisać o fotografii/DIY/ robieniu na drutach, bo masz czas/ zero zobowiązań/ zaplecze finansowe. Z drugiej strony, kiedy sam decydujesz się, by czymś się pochwalić spotykasz się ze zbiorowym milczeniem. Z powrotem wracasz na swoje miejsce w szeregu i wiesz, że to co piszesz nie jest niczym wyjątkowym. A jednak nie potrafisz powstrzymać uśmiechu, kiedy wystukujesz kolejne literki na klawiaturze.
Zadanie, które otworzyło mi oczy
W zeszłym tygodniu brałam udział w zadaniu grupowym, które polegało na tym, że mieliśmy ocenić co zmieniło się z naszym życiu i w nas samych na przestrzeni ostatnich 10-15 lat. Założenie zadania z góry było błędne, bo wg tego co odpowiedzieliśmy zostaliśmy rozdzieleni między dwie grupy: ta, która uważała że w ich życiu nic się nie zmieniło i ta, która uważała że zmiany nastąpiły. Zrobiłam błyskawiczny rachunek sumienia i uznałam, że zmian u mnie jest aż nadto. Poszłam do drugiej grupy i podczas dyskusji na temat tego, co się zmieniło okazało się, że byłam jedyną osobą na dziesięć, która uważała że zmiany miały charakter pozytywny.
Tworząc listę cech okazało się, że ludzie z mojego rocznika (lub niewiele młodsi) są teraz mniej aktywni poza zajęciami, wolą działać indywidualnie, mniej się angażują w koła lub piastowanie stanowisk, nie zabierają głosu na forum i okropnie przejmują się opinią innych (do tego stopnia, że nieraz rezygnują z działania). Był taki moment, kiedy po kwadransie wspólnej pracy chciałam zwyczajnie uciec z zajęć. To nie był mój świat ani mój tok myślenia. Przygnębiło mnie to jak bardzo jesteśmy zależni od tego, co ktoś sobie pomyśli na nasz temat.
Tworząc listę cech okazało się, że ludzie z mojego rocznika (lub niewiele młodsi) są teraz mniej aktywni poza zajęciami, wolą działać indywidualnie, mniej się angażują w koła lub piastowanie stanowisk, nie zabierają głosu na forum i okropnie przejmują się opinią innych (do tego stopnia, że nieraz rezygnują z działania). Był taki moment, kiedy po kwadransie wspólnej pracy chciałam zwyczajnie uciec z zajęć. To nie był mój świat ani mój tok myślenia. Przygnębiło mnie to jak bardzo jesteśmy zależni od tego, co ktoś sobie pomyśli na nasz temat.
Kto o czym powinien pisać?
A teraz sam odpowiedz sobie na pytanie kto powinien pisać o gotowaniu? Pasjonata czy student żyjący na słoikach, które zapakuje mu mama? Kogo chciałbyś przeczytać, poszukując informacji o prowadzeniu firmy: właściciela dobrze prosperującego przedsiębiorstwa czy pracownika pracującego na etacie i marzącego o tym, że kiedyś być może otworzy własny biznes. Szukając inspiracji zajrzysz do osoby, która od wpisów rozlewa łzy po stracie ukochanego, kończąc każde zdanie sformułowanie „życie nie ma sensu” czy u osoby, gdzie jest mnóstwo pozytywnych treści?
Sekret
Powiem Ci sekret. Nikt nie jest szczęśliwy permanentnie. Szczęśliwym jedynie się bywa. A to i tak zależy od tego jak patrzysz na świat. I o tym jest ten blog – nie o szczęściu, a o sposobie postrzegania rzeczywistości.
Z cyklu:
1. Sport może dać Ci szczęście. Nie wierzysz – spróbuj! Nie wiesz jak – przeczytaj!
Z cyklu:
1. Sport może dać Ci szczęście. Nie wierzysz – spróbuj! Nie wiesz jak – przeczytaj!
Witaj :) Zgadzam się z tym wpisem. Ja osobiście zauważyłam, że bardzo długo wstydziłam się mówić ludziom, czym się interesuje, co jest moją pasją. Przychodziły mi wtedy takie głupie myśli, że może to, czym się interesuje dla kogoś może wydać się niczym. Może lepiej nie mówić ludziom o sobie. Jeszcze pomyślą, że się chwalę tym, że jestem w czymś dobra.
OdpowiedzUsuńAle po dłuższym czasie zrozumiałam, że mam prawo ogłaszać to ludziom. Mam prawo nawet się tym chwalić. Jeżeli jestem dumna z tego co robię, to czemu mam to ukrywać przed innymi? Nawet jeśli oni się tym nie interesują, to mimo tego mogą posłuchać o tym, co ja lubię robić. I tak samo ja kogoś z miłą chęcią posłucham, jeżeli będzie mi opowiadać o swoich zainteresowaniach.
Trzeba mieć coś, w czym czujemy się dobrzy i sprawia nam to radość. To człowieka wyróżnia od innych ludzi. I warto wymieniać się swoimi zainteresowaniami, w taki sposób możemy poznawać bardzo dobrze ludzi.
Zapraszam do siebie, wróciłam do pisania od pewnego czasu. Pozdrawiam ciepło. :)
Twój komentarz jest super rozwinięciem tematu. Miałam dokładnie ten sam sposób myślenia i od czasu do czasu go jeszcze miewam. Blogowanie jak każde zajęcie ma swoich zwolenników i przeciwników. Ale bycie w zgodzie ze wszystkimi sprawia, że tracimy cząstkę siebie, bo nie jesteśmy tym, kim moglibyśmy być. Tylko, że to nie przychodzi od razu. Trzeba parę razy spróbować i przekonać się na własnej skórze, że w gruncie rzeczy mało kogo interesuje co robisz i może w danej chwili to skomentuje, ale później już niekoniecznie do tego powróci.
UsuńPozdrawiam!
Trafiłaś w całe sedno sprawy :)
OdpowiedzUsuńNiedawno właśnie miałam dylematy odnośnie tego jak czasami jestem postrzegana jak przyznaje się znajomym, że prowadzę bloga. Jedni postrzegają to jako coś ekscytującego, a inni wręcz odwrotnie. Najważniejsze to nie dać się wciągnąć w ich tok rozumowania, bo czasami na swojej drodze spotykamy ludzi, którzy narzekają na wszystko i niezależnie od tego co robimy zawsze będą nas krytykować, a bo ty nie masz dzieci to możesz sobie podróżować, masz czas możesz poświęcić go aktywności fizycznej itp.
Człowiek uczy się przez całe swoje życie postrzegać świat, innych ludzi. Ale na szczęście jesteś Ty i Twój blog, które pozwalają spojrzeć na rzeczywistość zupełnie z innej perspektywy i dostrzec rzeczy, których czasami po prostu nie widzimy. ;)
No właśnie przed starymi znajomymi ciągle mam opory, by się "pochwalić" blogiem. Ale coraz intensywniej pracuję nad zmianą tego sposobu myślenia. Na razie rozpoczęłam od informowania o blogu nowych znajomych. Jakoś zawsze dochodzę do momentu, kiedy obawiam się opinii kogoś, kogo znam i lubię i liczę się z jego zdaniem. Może wreszcie to przezwyciężę, bo natrafiam na coraz więcej sygnałów od osób, które prowadzą blogi znane wśród znajomych i chwalą to sobie.
UsuńJa całe życie szłam pod prąd i nie przejmowałam się zbytnio tym, jak postrzegają mnie inni. Może dlatego cudze opinie nigdy nie zbijały mnie z tropu i najczęściej puszczałam je mimo uszu. Świadoma więc jestem, że nasze szczęście zależy od nas samych i tego, jak postrzegamy rzeczywistość. I tak, jestem szczęśliwa, nawet jeśli czasem mi smutno.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry post!
Czasem każdemu jest smutno, ale to nie powód by rzucać się pod tramwaj ;-) A bycie szczęśliwym jest nierozerwalnie związane z tym, by po prostu być sobą. Nawet jeżeli oznacza to iście pod prąd. Jest taka opinia, że z prądem to tylko śmieci się poruszają. Nie warto starać się nimi być - chociaż jest to zdecydowanie łatwiejsza droga.
UsuńCieszę się, że post się spodobał!
Nie widzę powodu tłumaczyć się komukolwiek moich osobistych odczuć :) Jestem szczęśliwa, więc o tym piszę. Równie dobrze można pisać o smutku, zazdrości, nieporozumieniach i wszystkich innych odczuciach, zdarzeniach, rozmyśleniach... Temat dobry jak każdy inny, trzeba tylko umieć go odpowiednio przekazać :) Być może ludzie zazdroszczą komuś tej umiejętności, lub szczęścia samego w sobie, na to już nie mamy wpływu. Ważne, że to, co robimy jest dobre :) Myślę, że szczęśliwym można być na stałe, o ile nie pozwoli się, aby chwila smutku, czy słabości zabrała nam to szczęście. Tak naprawdę gdyby nie chwilowe przygnębienie, nie docenialibyśmy radości chwili, która tak, jak piszesz, kryje się drobnych rzeczach! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że szczęśliwym można być na stałe, jeżeli przyjmiemy jakiś poziom minimum poniżej którego nie schodzimy. Pewnie, że zdarzają się nieszczęścia, problemy, choroby... w tych momentach w szczególności trzeba wiedzieć na co jest się nakierowanym i jeżeli to jest szczęście, to raczej prędzej niż później wrócimy z naszym życiem na odpowiednie tory.
UsuńCiekawy post:)
OdpowiedzUsuńNie można uogólniać, ale myślę, że wszystko można sprowadzić do słowa ZAZDROŚĆ.
widocznie pewne osoby zazdroszczą innym, że są szczęśliwi albo jeżdżą do Afryki czy Azji albo robią świetne zdjęcia przyrody itd.
Narzekać jest bardzo łatwo, gorzej wstać o 6 rano, by pobiegać przed pracą albo robić 100 zdjęć, by z tego wybrać 2 dobre, albo pracować przez kilka godzin nad postem na blogu..
Pozdrawiam:)
Co do zazdrości to się zgadzam. Chwalimy się sukcesami - efekt po schudnięciu, ładne zdjęcie, udany wpis, zarobiony milion. I wszyscy myślą sobie "wow, też tak chcę". Chwalimy się tym wszystkim, ale rzadko kiedy napominamy ile wymagało to wysiłku. Bo gdyby ktoś narzekający uzmysłowił sobie, że efekty nie przychodzą od razu, to nie komentowałby w taki sposób. Ba! Jemu pewnie i cała zazdrość by minęła, bo wyszedłby z założenie, że mu się zwyczajnie nie chce.
UsuńPozdrawiam :-)
tak jak kucharz uczył się gotować, pisarz szlifował swoje umiejętności pisarskie itd., tak Ty nie jesteś z założenia osobą szczęśliwą, tylko szukasz sposobów, odpowiedzi, różnych aspektów szczęścia. każdy urodził się i musiał zaczynać od zera, czymkolwiek by się nie zajmował.
OdpowiedzUsuńnajczęściej krytykują ci, którzy siedzą z założonymi rękami i nie osiągnęli nic, prócz frustracji innych z ich powodu, tak jak troszkę widzę u Ciebie. nie przejmuj się nimi, to pożywka dla nich.
pozdrawiam Ciebie ciepło :)
Nie przejmuję się. Wręcz przeciwnie - wykorzystałam to, co zostało mi zaserwowane. To najlepszy sposób na poradzenie sobie z tym, z czym się czasem spotykam.
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)