Strony

wtorek, 12 listopada 2013

Kładziesz się spać we wtorek i budzisz się...

Kładziesz się spać we wtorek 12 listopada. Jest już późno, a Ty jesteś bardzo zmęczony. Z zadowoleniem zamykasz powieki i w parę sekund odpływasz w świat głębokiego snu. Budzi Cię jak zwykle dopiero dźwięk budzika. Z pozoru wszystko jest zwyczajne – Twoje łóżku, znajomy pokój i nic nie ma prawa Cię zaskoczyć. Do czasu aż patrzysz na datę w kalendarzu. Obudziłeś się, ale nie w środę, a w czwartek.
 
Jeden dzień z życia został Ci podstępnie ukradziony. Czujesz słuszny gniew z jawnej niesprawiedliwości. W końcu z Twojej puli dni do przeżycia, jeden został zabrany. Wszystko, co tego dnia mogło się wydarzyć, nie wydarzy się. Żadna nowa znajomość nie zostanie zawarta, żadna godzina poświęcona na rozwijanie pasji nie zdarzy się, żadne Twoje działanie tego dnia nie zostanie podjęte. Utraciłeś swoje 24 h, a tym samym 86 400 sekund życia.

Czy to tylko moja fantazja na scenariusz filmu? Nie.
Przypadki oczywiste to ludzie po wypadkach i operacjach, którzy zapadają w śpiączki i budzą się nieraz po kilku dniach. Ci ludzie niestety nie mają na to większego wpływu. Tak po prostu się dzieje.

Inny przypadek? Ja sama. Niestety. Poniedziałek wydawał się dobrym dniem na zrobienie czegoś pożytecznego. Szkoda tylko, że przegapiłam te 24 h. Stąd moja refleksja, że niekoniecznie trzeba zapaść w śpiączkę, aby być nieświadomym życia, które toczy się gdzieś obok.

Wiecie, że w listopadzie średnio rzecz biorąc słońce jest z nami przez jakieś 10h z kawałkiem? Na naszą dobę teoretycznie nie ma to znaczenia, bo zawsze dostajemy do dyspozycji 24h. Zawsze. Ale rzadko kiedy je wykorzystujemy. Szczególnie teraz, kiedy „już tak wcześnie jest ciemno, a tak późno jasno”. Macie czasem poczucie, że dany dzień był zmarnowany?
Coś się miałam pouczyć – no tak do 1h się zmusiłam. Miałam przeczytać 40 stron Platona – przeczytałam, ale co z tego jak zajęło mi to mnóstwo czasu, bo to nieciekawe dla mnie, więc robiłam mnóstwo przerw (najgorszy z możliwych błędów). Z rzeczy mniej ambitnych – zobaczyłam dwa filmy, poczytałam książkę, posiedziałam w Internecie. I co mi z tego przyszło? Kompletnie nic. A wieczorem, kładąc się do łóżka pomyślałam, że ten dzień już nie wróci. I wiem, że w tym miejscu jestem banalna. Co gorzej, źle mi z tą banalnością! Przecież walczę, staram się uczynić w życiu coś ciekawego, robić rzeczy które mnie interesują, a przede wszystkim żyć w zgodzie ze sobą. A potem zdarza się taki poniedziałek i sama siebie pytam: „co Ty najlepszego wyrabiasz?” ...



...śpię

W tym miejscu należałoby złożyć postanowienie poprawy: będę świadoma czasu i nie będę go więcej marnować. Mam nadzieję, że widzicie, że to taka kolejna bajka niemożliwa do ziszczenia. Bo każdy z nas jest przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem pilnym studentem, czy niezastąpionym pracownikiem albo perfekcyjną panią domu. A człowiek to istota ze wszech miar problemowa, wiecznie popełniająca błędy. Co ważniejsze nie ma na to pigułki cud. Pstryknięcie palcami i od jutra jestem kimś innym, kimś idealnym również nie działa.

Są takie sytuacje, kiedy dni przepływają nam przez palce i właściwie tracimy rachubę czy to jeszcze środa, czy już czwartek. Dlaczego tak się dzieje? Bo te dni niczym się od siebie nie różnią. Kiedy zasiadasz do komputera rano (a teraz rano jest już szarawo) i odchodzisz od niego późnym popołudniem (kiedy znowu jest szarawo), to kiedy masz odczuć tą różnicę?

Co można zrobić?

Rozpoznawać sytuację, kiedy się pracuje, a kiedy się odpoczywa. Należy mieć świadomość, czy dzień poświęcony na spanie, albo gry na komputerze jest naprawdę dniem wartym przeżycia? A jeżeli lubisz tak spędzać czas, to jak często Ci się to zdarza? Pamiętaj, te 24 h których zostałeś pozbawiony, nie wrócą. Mówi się, że aby być w życiu człowiekiem szczęśliwym, należy umieć wypatrywać szans i umieć z nich korzystać. Ale jak prześpisz ten dzień, spędzisz go w domu, to powiedz, jaką masz szansę na znalezienie szansy?

Jeżeli nasza śpiączka pojawia się za często, to należy rozeznać, kiedy jest nam rzeczywiście potrzebna, a kiedy urządzamy ją sobie z lenistwa. Bo można całe życie leżakować, kiwając od czasu do czasu palcem i nic więcej. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi?
 
Mój wniosek? Po nieudanym poniedziałku, nastąpił bardzo udany wtorek: pracowity, aktywny i zwieńczony sukcesem. Przez pryzmat takiego dnia, dzień poprzedni był dniem zasłużonego odpoczynku ;-) Bo nie ma przecież ludzi idealnych. Każdy miewa dzień swojej słabości. Grunt, to umieć go u siebie zaakceptować.

Uwaga: Tym razem zdjęcie jest autorstwa mojej przyjaciółki, która pasjonuje się fotografią i dzieli się tą pasją z innymi. Dlatego zainteresowanych innymi pracami serdecznie zapraszam na jej blog.


PS. A taki kot to ma całkiem dobre życie - leniwe i spokojne ;-) I wygląda, że jest z tego w zupełności zadowolony.

8 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że sami sobie nie zdajemy sprawy, że to uciekło, że ten jeden dzień, w którym nic nie robiliśmy, jest już zmarnowany. Bo zazwyczaj po leniwym dniu mówimy sobie, że to tylko jeden dzień. Że jutro znów wrócimy do pracy na pełnych obrotach. Tylko jeden.. Tylko? A może aż? Przecież mimo wszystko ten dzień już uciekł. 24 godziny mniej. A co gorsze - 24 niewykorzystane godziny..
    Wiadomo, że człowiek odpoczynku potrzebuje. I nicnierobienia czasami też. Jednak nie warto na to poświęcać aż tyle czasu. Wystarczą trzy, cztery godzinki, a resztę spokojnie możemy wykorzystać :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem i zgadzam się z tym, i... dążę do tego ;-) Tylko parę godzinek odpoczynku, a potem ruszamy do roboty. Ale wiesz, czasem mam tak, że po właśnie "zmarnowanym" dniu działam efektywniej niż przeciętnie. Może to z powodu wyrzutów sumienia? ;-)

      Usuń
    2. Ale to bardzo dobrze! O wiele lepiej po takiej przerwie działać efektywniej niż jak większość osób dojść do wniosku, że skoro pół dnia nic się nie robiło, to te drugie pół też można zmarnować i dalej nic nie robić..

      Usuń
    3. Z tym też się zgadzam ;-)
      To tak jak ludzie robią sobie postanowienia noworoczne, w marcu je porzucają a w kwietniu to już twierdzą, że nie warto na nowo próbować i zarzucają np. sport, dietę itd. A z kolejnym rokiem pojawiają się te same postanowienia. Ale to już temat na inny wpis ;-)

      Usuń
  2. haha :) podobna refleksja dopadła mnie dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba przez tą jesień ;-) Dni uciekają szybciej.

      Usuń
  3. Moje dni też uciekają mi przez palce... ale jeśli są przepełnione, to czy zmarnowane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak są przepełnione szczęściem, to nie mogą być zmarnowane ;-)
      Oby jak najwięcej takich dni w Twoim życiu!

      Usuń