Dzisiaj będzie o tym, co sprawia, że czujesz, że żyjesz. O tym, co powoduje, że wstajesz rano z łóżka i już wiesz, że to będzie dobry dzień (jeżeli nie w całości, to na pewno w części). Co dziwniejsze, to wcale nie będzie wpis o miłości. Dzisiaj napiszę co nieco o pasji.
Dla mnie to temat niezwykle trudny i jeszcze parę dni temu nie odważyłabym się o nim pisać. Właściwie, to czuję się nowicjuszką w tym obszarze i dlatego wpis może się okazać trochę nieporadnie opracowany. Postanowiłam na ten pierwszy raz ograniczyć się jedynie do doświadczenia mojej skromniej osoby.
Pasja od zawsze była dla mnie magicznym słowem – działała na mnie jak magnes, przyciągała do siebie, ale nigdy nie dawała się poznać do końca. Miałam świadomość, że istnieje, ale nie potrafiłam jej znaleźć, bo w jej najbliższym otoczeniu prawo przyciągania zdawało się zmieniać na prawo odpychania i wracałam z powrotem na swoją początkową pozycję niewiedzy.
Dużo czytałam o tym, że pasję posiada każdy z nas, że trzeba ją tylko odkryć, że potrafi zmienić życie, że czyni Cię człowiekiem interesującym… A ja chciałam być interesująca ;-)
Parę lat temu, gdy dużo rysowałam, myślałam, że to może jest moja pasja. Myliłam się i to bardzo. Skąd to wiem? Bo pasji nie można porzucić. Ona na to zwyczajnie nie pozwala.
Okołu roku temu zrozumiałam, że pasja to nie tylko fotografia, modelarstwo, czy malowanie. Przeczytałam mądry artykuł (nie pamiętam już gdzie), w którym radzono zadać sobie pytania: bez czego nie potrafisz żyć? Co sprawia, że czas dla Ciebie przestaje istnieć?
Moja odpowiedź była niezwykle prosta: pisanie. Kiedy piszę, czas się zatrzymuje – nie słyszę wskazówek zegara, odmierzających sekundy – jeżeli piszę na temat, który mnie absorbuje, nie myślę o głodzie ani o śnie. W takich chwilach istnieję w innym wymiarze – tym równoległym.
Dlaczego wcześniej nie postawiłam znaku równości między pasją a pisaniem?
Bo było to dla mnie coś równie naturalnego jak sen. A snu pasją raczej nie nazwiemy, prawda? Pisanie wtopiło się w moją codzienność, bo towarzyszyło mi od zawsze. Odkąd tylko sięgam pamięcią pisałam: jako dziecko udawałam, że jestem reporterką i spisywałam na kartkach papieru swoje sprawozdania z jakiś wypadków, czy też zwyczajną prognozę pogody; pisałam dzienniki oraz pamiętniki; wypracowania szkolne były dla mnie czymś przyjemnym; pisałam do szkolnej gazetki, wysyłałam prace na konkursy, prowadziłam blog; pisałam tradycyjne listy oraz te mailowe (które piszę do dnia dzisiejszego z moimi przyjaciółkami, które mieszkają w innej części Polski oraz z rodziną, która mieszka za granicą). Sami widzicie, że pisania było dużo, a ja porównywałam się do ludzi, którzy również pisali i myślałam sobie: co w tym takiego niezwykłego? Każdy potrafi pisać. Czasy, kiedy ludzie w miejscu podpisu stawiali znak X dawno już minęły. Pasja w moim mniemaniu powinna być unikatowa. Teraz wiem, że nie jest, bo skąd brałyby się te wszystkie koła miłośników filmów czy sportu? Pasja łączy ludzi.
To niewiarygodne, że czasem coś, co jest tuż obok nas, jest przez nas całkowicie ignorowane. Rok temu, kiedy odważyłam się przyznać sama przed sobą, że pisanie dla mnie to coś więcej, postanowiłam się do tego przyłożyć. Pisanie książek raczej mi nie wychodzi, ale spróbowałam pisać bloga i na tym polu odczuwam dużą satysfakcję.
Pasję odnajduje się przez to, że się jej szuka. Próbuje się nowych rzeczy i sprawdza, jakie wywierają na nas wpływ – czy nam się podobają, czy raczej nas przerażają. Niekiedy warto zapytać przyjaciela, czy uważa, że w czymś jesteśmy wybitnie dobrzy albo wyróżniamy się na tle innych? Ja cały czas się dziwię, że ludzie postrzegają mnie zupełnie inaczej, niż ja samą siebie. Na szczęście, to oni widzą mnie lepiej (niż ja sama). Dzięki czemu modyfikuję pogląd na swoje życie i zadaje sobie pytanie: a dlaczego oni tak myślą? To taka dygresja, że warto słuchać innych, bo można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. No i może się okazać, że to, co dla nas jest oczywiste, dla innych jest czymś niesamowitym.
Czasem trzeba też znaleźć sposób na realizację swojej pasji. Dla mnie to głównie prowadzenie tego bloga – pozwala oderwać się od codzienności i daje mi radość. Bywa, że tak jak wczoraj - zamiast pójść spać - siedzę w łóżku i piszę, a zegar wybija pierwszą w nocy. Przyszła mi do głowy ciekawa myśl, a wiem, że jak zasnę to następnego dnia dany pomysł przedstawi się już zupełnie inaczej, bo do opisu użyję zupełnie innych słów. Wiem też, że pierwsze spostrzeżenia miewam najciekawsze. Sen odchodzi wtedy na drugi plan, a ja zapisuję słowami kartkę i czuję, że robię coś, co jest dla mnie ważne. Coś, co czyni mnie człowiekiem szczęśliwym.
Dla mnie to temat niezwykle trudny i jeszcze parę dni temu nie odważyłabym się o nim pisać. Właściwie, to czuję się nowicjuszką w tym obszarze i dlatego wpis może się okazać trochę nieporadnie opracowany. Postanowiłam na ten pierwszy raz ograniczyć się jedynie do doświadczenia mojej skromniej osoby.
Pasja od zawsze była dla mnie magicznym słowem – działała na mnie jak magnes, przyciągała do siebie, ale nigdy nie dawała się poznać do końca. Miałam świadomość, że istnieje, ale nie potrafiłam jej znaleźć, bo w jej najbliższym otoczeniu prawo przyciągania zdawało się zmieniać na prawo odpychania i wracałam z powrotem na swoją początkową pozycję niewiedzy.
Dużo czytałam o tym, że pasję posiada każdy z nas, że trzeba ją tylko odkryć, że potrafi zmienić życie, że czyni Cię człowiekiem interesującym… A ja chciałam być interesująca ;-)
Parę lat temu, gdy dużo rysowałam, myślałam, że to może jest moja pasja. Myliłam się i to bardzo. Skąd to wiem? Bo pasji nie można porzucić. Ona na to zwyczajnie nie pozwala.
Okołu roku temu zrozumiałam, że pasja to nie tylko fotografia, modelarstwo, czy malowanie. Przeczytałam mądry artykuł (nie pamiętam już gdzie), w którym radzono zadać sobie pytania: bez czego nie potrafisz żyć? Co sprawia, że czas dla Ciebie przestaje istnieć?
Moja odpowiedź była niezwykle prosta: pisanie. Kiedy piszę, czas się zatrzymuje – nie słyszę wskazówek zegara, odmierzających sekundy – jeżeli piszę na temat, który mnie absorbuje, nie myślę o głodzie ani o śnie. W takich chwilach istnieję w innym wymiarze – tym równoległym.
Dlaczego wcześniej nie postawiłam znaku równości między pasją a pisaniem?
Bo było to dla mnie coś równie naturalnego jak sen. A snu pasją raczej nie nazwiemy, prawda? Pisanie wtopiło się w moją codzienność, bo towarzyszyło mi od zawsze. Odkąd tylko sięgam pamięcią pisałam: jako dziecko udawałam, że jestem reporterką i spisywałam na kartkach papieru swoje sprawozdania z jakiś wypadków, czy też zwyczajną prognozę pogody; pisałam dzienniki oraz pamiętniki; wypracowania szkolne były dla mnie czymś przyjemnym; pisałam do szkolnej gazetki, wysyłałam prace na konkursy, prowadziłam blog; pisałam tradycyjne listy oraz te mailowe (które piszę do dnia dzisiejszego z moimi przyjaciółkami, które mieszkają w innej części Polski oraz z rodziną, która mieszka za granicą). Sami widzicie, że pisania było dużo, a ja porównywałam się do ludzi, którzy również pisali i myślałam sobie: co w tym takiego niezwykłego? Każdy potrafi pisać. Czasy, kiedy ludzie w miejscu podpisu stawiali znak X dawno już minęły. Pasja w moim mniemaniu powinna być unikatowa. Teraz wiem, że nie jest, bo skąd brałyby się te wszystkie koła miłośników filmów czy sportu? Pasja łączy ludzi.
To niewiarygodne, że czasem coś, co jest tuż obok nas, jest przez nas całkowicie ignorowane. Rok temu, kiedy odważyłam się przyznać sama przed sobą, że pisanie dla mnie to coś więcej, postanowiłam się do tego przyłożyć. Pisanie książek raczej mi nie wychodzi, ale spróbowałam pisać bloga i na tym polu odczuwam dużą satysfakcję.
Pasję odnajduje się przez to, że się jej szuka. Próbuje się nowych rzeczy i sprawdza, jakie wywierają na nas wpływ – czy nam się podobają, czy raczej nas przerażają. Niekiedy warto zapytać przyjaciela, czy uważa, że w czymś jesteśmy wybitnie dobrzy albo wyróżniamy się na tle innych? Ja cały czas się dziwię, że ludzie postrzegają mnie zupełnie inaczej, niż ja samą siebie. Na szczęście, to oni widzą mnie lepiej (niż ja sama). Dzięki czemu modyfikuję pogląd na swoje życie i zadaje sobie pytanie: a dlaczego oni tak myślą? To taka dygresja, że warto słuchać innych, bo można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. No i może się okazać, że to, co dla nas jest oczywiste, dla innych jest czymś niesamowitym.
Czasem trzeba też znaleźć sposób na realizację swojej pasji. Dla mnie to głównie prowadzenie tego bloga – pozwala oderwać się od codzienności i daje mi radość. Bywa, że tak jak wczoraj - zamiast pójść spać - siedzę w łóżku i piszę, a zegar wybija pierwszą w nocy. Przyszła mi do głowy ciekawa myśl, a wiem, że jak zasnę to następnego dnia dany pomysł przedstawi się już zupełnie inaczej, bo do opisu użyję zupełnie innych słów. Wiem też, że pierwsze spostrzeżenia miewam najciekawsze. Sen odchodzi wtedy na drugi plan, a ja zapisuję słowami kartkę i czuję, że robię coś, co jest dla mnie ważne. Coś, co czyni mnie człowiekiem szczęśliwym.
<3 ! Moją pasją jest chyba bycie przyjaciółką Karoliny:D plus fotografia, plus pisanie, plus moda...psychologia, kosmetologia. matko kochana! chyba przegięłam:D Ale na szczęście czas pokaże mi kiedyś co zostanie z tych pasji :) No i chyba roztrzepańce tak mają, jedna rzecz ich nie zaspokaja, trzeba dużo bodźców;D
OdpowiedzUsuńWow...Ciebie świat naprawdę interesuje i dzięki temu nigdy nie będziesz się nudzić ;-) Rzeczywiście, jakby Cię zmusić do wyboru jednej rzeczy, to byłabyś nieszczęśliwa. Problem z mnogością zainteresowań jest taki, że trudno na nie wszystkie znaleźć czas. Albo inaczej: wszystko jest kwestią zorganizowania się. Muszę nad tym popracować ;-)
UsuńU mnie to jest tak, że przeważnie coś mnie zajmuje jakiś czas a potem "skaczę sobie z kwiatka na kwiatek" :)
Usuń