Strony

sobota, 31 maja 2014

Kluczem do sukcesu jest działanie


W historii tego bloga (dumnie brzmi, prawda?) poleciłam już książki, które inspirują, zmuszają do refleksji nad własnym życiem, czy pokazują, że szczęście zależy tylko od nas samych.
Dzisiaj nadszedł czas na coś wysoce praktycznego, czyli „Zjedz tę żabę” Briana Tracy’ego – opis 21 metod podnoszenia wydajności w pracy i zwalczaniu skłonności do odwlekania. Oczywiście nie mam zamiaru streszczać wszystkich 21 metod, bo przy piątej zamknęlibyście okno z tym blogiem, a tego bym nie chciała. Ogólnie mogę napisać, że to co autor umieścił w książce brzmi dla mnie sensownie i z niektórych rzeczy sama korzystam jak m.in. planowanie dni z wyprzedzeniem. To, do czego nie doszłam to nadawanie czynnościom priorytetów lub delegowanie zadań (nie mam komu ;-) ). W książce omówiona jest również kwestia tego, że najpierw trzeba sobie jasno i precyzyjnie wyznaczyć cel oraz wiele – jakieś17 innych cennych - uwag do przyswojenia we własnym zakresie. Poniżej omówiłam tylko parę wybranych aspektów przeplatanych własną refleksją.

„Przekopując się” ostatnio przez różne książki, trafiałam niezmiennie na dwa czynniki, które wyróżniają ludzi sukcesu. Po pierwsze potrafią oni z dziennej listy zadań do wykonania wybrać te najważniejsze (dla ich pracy, rozwoju, przyszłego sukcesu). Po drugie, kiedy już tego dokonają, bez chwili zwłoki zabierają się za realizację tego zadania. Tylko tyle i aż tyle.

Nieraz wiem, co muszę zrobić, ale… dlaczego nie wziąć się za to za 5 minut? Właściwie w 5 minut to zdążę tylko herbatę zaparzyć, to może lepiej dać sobie 10 minut? W 10 minut zdążę już nie tylko przygotować herbatę, ale i dojść do pokoju oraz włączyć odpowiednią muzykę. To może tak 15 minut? Głosik w głowie nie daje za wygraną i kusi… brzmi znajomo?

Przy okazji muzyki - mała dygresja. Przy pisaniu tego wpisu towarzyszył mi całkiem niezły, nastrojowy utwór. Chce się z Wami podzielić moim odkryciem, ale zróbcie przysługę sobie i mnie i nie sprawdzajcie tłumaczenia piosenki - nie warto. Koniec dygresji.


Brian Tracy na samym wstępie książki przywołuje słowa Marka Twaina, który powiedział: 
„jeżeli musiałbyś zaczynać każdy ranek od połknięcia żywej żaby, to przez cały dzień towarzyszyłoby ci poczucie zadowolenia wynikające ze świadomości, że chyba nic gorszego nie może ci się w tym dniu przytrafić, bo to najgorsze doświadczenie masz już za sobą.”

Tytułowa żaba to „największe, najważniejsze zadanie, z którego realizacją będziesz zwlekał”. Jeżeli chodzi o jej zjadanie, to należy pamiętać o dwóch ważnych regułach:
  1. Jeśli musisz połknąć dwie żaby, zacznij od tej, która budzi w tobie większą odrazę.
  2. Jeśli musisz połknąć żywą żabę, nie warto siedzieć i przyglądać się jej zbyt długo.
Moim skromnym zdaniem, z którym nikt nie musi się zgadzać, tutaj tkwi cały geniusz tego jak radzić sobie z odwlekaniem zadań na później. W bardzo obrazowy sposób obie rady mówią nie tylko jak radzić sobie z ważnymi zadaniami (po prostu je wykonać), ale i wskazują, od których zadań powinno się zaczynać (o tym również w dalszej części książki – tzw. kreatywne odwlekanie).

Można powiedzieć, że na pytanie: jak przestać odwlekać realizację zadań?, istnieje tylko jedna prosta odpowiedź – zacząć je robić. Nie wydarzy się żaden cud, nie pojawi się dżin czy krasnoludki chętne do pomocy. Nikt inny nie wykona Twoich projektów, bo nikt inny nie przeżyje Twojego życia za Ciebie. Czasem myślę, że niepotrzebnie utrudniamy sobie proste sprawy. Jest zadanie, to trzeba je wykonać. Koniec kropka. Natomiast obecnie ludzie wykształcili w sobie taki nawyk szukania drogi na skróty, że nawet przy prostej drodze z punktu A (zadanie do wykonania) do B (podjęcie działania), sprawdzają czy aby na pewno nie da się jakoś obejść systemu.

Co jest ważne to to, że każde zadanie można podzielić na mniejsze etapy. „Najlepszą metodą na zjedzenie żaby jest konsumpcja kawałek po kawałku”. Nawet Konfucjusz napisał: „Podróż tysiąca mil zaczyna się od pierwszego kroku.”

Był czas, kiedy duże projekty mnie przerażały. Nie miały początku ani końca, jawiące się jako ogromna bezkształtna masa… W konsekwencji odkładałam takie projekty na „półeczkę” skąd patrzyły na mnie złym okiem i zatruwały rzeczywistość. OD czasu do czasu przypatrywałam się tej mojej „żabie”, ale to nie sprawiało, że byłam bliższa jej zjedzenia (od patrzenia samo się nic nie robi). Wtedy natrafiłam na myśl, aby zastanowić się jaki jest NAJMNIEJSZY możliwy krok do wykonania i go zrobić. Kiedy zacznie się realizować jakieś zadanie znacznie łatwiej jest później przejść w tryb „kontynuacja”. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale podjęcie się zrobienia czegoś wydaje się być znacznie trudniejsze niż kontynuacja. Nieraz podczas pracy okazuje się, że zadanie wcale nie było takie trudne i np. wystarczyło znaleźć parę informacji w Internecie albo też zadanie spodoba się nam w trakcie wykonywania. To ma chyba związek z zaangażowaniem, prawda?
Tak właśnie miałam z pisaniem mojej pracy zaliczeniowej. Temat brzmiał: zarządzanie czasem, a my mieliśmy to dowolnie rozwinąć i nadać temu jakąś formę. Z początku w głowie miałam wielką pustkę. Potem z koleżanką zrobiłyśmy burzę mózgów i od słowa do słowa, powstał ogólny zarys pracy. Następnie podzieliłyśmy się zadaniami i nasza „potworna żaba” zaczęła nabierać kształtów. W miarę przeglądania książek, znajdywałam informacje warte umieszczenia i praca powoli wręcz „sama się pisała”.

Częstym problemem jest brak mobilizacji przekonuje Tracy. Pisze:
„świat pełen jest ludzi, którzy czekają na kogoś, kto przyjdzie i zmotywuje ich by stali się tacy, jakimi pragną być. Problem w tym, że nikt nie przychodzi im na ratunek. Ci ludzie wyczekują autobusu na ulicy, po której autobusy nie kursują. (…) Jedynie 2% ludzi jest w stanie pracować zupełnie bez nadzoru. Nazywamy ich >liderami<.”

W książce autor radzi, w celu zwiększenia własnej mobilizacji, stawiać sobie poprzeczkę trochę wyżej od innych oraz wyznaczać sobie sztuczne (krótsze) terminy.

Równie ważna jest pogoda ducha, optymizm i wiara w siebie. Za namową tej książki wykształciłam w sobie nawyk, aby na pytanie: co u Ciebie? odpowiadać: „dobrze” lub „świetnie”. Nie zliczę ile razy spotkałam się z rekcją pełnego zdziwienia i ile razy tym samym ja zostałam wprawiona w zaskoczenie, że taka odpowiedź nie cieszy się popularnością. Tu nawet nie chodzi o to, aby walczyć ze stereotypem Polaka-marudy. Rzeczywistość przedstawia się zgoła inaczej i została trafnie skomentowana przez Eda Foremana:

„Człowiek nigdy nie powinien dzielić się problemami z innymi, ponieważ 80% ludzi one i tak nie obchodzą, a reszta jest wręcz zadowolona, że ktoś je ma.”

Wpis ten chciałabym podsumować pewnym trafnym spostrzeżeniem (również zawartym w książce). Żyjemy obecnie w czasach, kiedy niemal każdy czuje się przytłoczony zadaniami i obowiązkami. Stara się ze wszystkiego rzetelnie wywiązać, ale gdy tylko kończy jedno zadanie, kolejne dwa wskakują na jego miejsce. Z czasem również rośnie stos książek i artykułów do przeczytanie, kiedy tylko „wyjdziemy na prostą”. Prawda jest jednak brutalna: nigdy nie wyjdziemy na prostą. Nigdy nie znajdziemy dość czasu na zrobienie wszystkiego, co jest do zrobienia. Kiedy tylko uświadomisz sobie te prawdy i je zaakceptujesz, poczujesz się lepiej. Ja się właśnie tak poczułam. To nie ja nawalam, to zadań jest zwyczajnie za dużo ;-)

26 komentarzy:

  1. Są takie czekoladki, które mają gorzką warstwę zewnętrzną, a w środku są słodkie. Kolega mówił mi, że to trick aby gustować się słodyczą, która kontrastuje z gorzkim smakiem to tak propo jedzenia najpierw bardziej obrzydliwej żaby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje skojarzenia są naprawdę unikatowe... ;-)
      Co do czekoladek to też słyszałam, że takie zestawienie smaków jest celowe, żeby bardziej podkreślić wewnętrzną słodkość. Może nawet robią takie gorzko-słodkie czekoladowe żaby? :) Chociaż nazbyt mi to przypomina H.Pottera - tam chyba tez był wątek czekoladowych żab...

      Usuń
    2. Chyba króliczki z czekolady na Wielkanoc :P
      Bo jak chodzi o wątek tych czekoladowych żab to nie wiem. Akurat tej pozycji w rękach nie miałem. Filmów też nie oglądałem. Choć raz zacząłem, ale mnie znudził i po kilkunastu minutach przestałem oglądać. :)

      Usuń
    3. Króliczki czy też zajączki na Wielkanoc są zawsze puste w środku, więc odpada. Powietrze nie ma smaku ;-)
      Co do Pottera, to prawda jest taka jak przy każdej ekranizacji książki - książka zawsze wypada lepiej :)

      Usuń
    4. Są puste w środku. Jednakże można dodać do środka jakiś farsz :P

      Usuń
    5. Nie przesadzasz? ;-) Zajączki są same w sobie tak słodkie, że dodatkowa porcja czekolady zabiłaby "zajączkożerce". Poza tym chciałabym zobaczyć jak ktoś je faszeruje - chyba, że to Twój pomysł na biznes...

      Usuń
    6. Jak tak sobie o tym myślałem, to może razem zajmiemy się takim biznesem. W końcu masz wykształcenie w tym kierunku :)

      Usuń
    7. Właśnie rozwiązałeś mój problem ;-) Już nie muszę się dłużej martwić, co odpowiadać na pytania w stylu: "co chcesz robić po studiach?" Tylko skoro pomysł jest mój (tzn. niby Twój, ale żeby zrobić z tego biznes, to już mój), wspomniane wykształcenie wkrótce będę mieć, to co Ty właściwie chcesz robić Wspólniku? :)

      Usuń
  2. Bardzo lubię tą książkę, te rady jak najbardziej dzialaja, próbowalam je na sobie. I faktycznie jak "zje się tą większą, budzącą odraze żabę" to później nastepne rzeczy do wykonania to pestka i o wiele szybciej je sie wykonuje i przyjemniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy przeglądałam książki z różnymi radami dotyczącymi tego jak lepiej zarządzać własnym czasem, to większość z nich wydała mi się trochę nieżyciowa. Z kolei metody opisane w tej książce są tego przeciwieństwem - widzę po co mam coś stosować oraz jak, a na koniec widzę efekt i już nie trzeba mnie specjalnie przekonywać o ich skuteczności. Dla mnie ta książka to super miejsce, w którym zostały zebrane naprawdę przydatne rady.

      Usuń
  3. właśnie, ileż rzeczy można zrobić w czasie, w którym się zazwyczaj narzeka na brak czasu :) ja chyba oczekuję autobusu na ulicy, po której one nie kursują, czasem mam takie wrażenie :P
    w działaniu chyba najważniejsza jest systematyka, dobry plan i nie zniechęcanie się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Systematyka, dobry plan i nie zniechęcanie się - tylko tyle? ;-) Wczoraj właśnie byłam mega zniechęcona, jak uczyłam się na egzamin i myślałam sobie, że podczas tej sesji dziwnie się te wszystkie zaliczenia poukładały, bo rzadko kiedy pytania pokrywają się z wykładanym materiałem, więc... jak tu się nie zniechęcać? ;-)
      Co do autobusów.... zawsze można liczyć, że zrobią nowe połączenia. Ale chyba łatwiej jest przejść się troszkę dalej, gdzie już jest jakiś przystanek. Czasem chciałoby się, żeby to świat się do nas dostosował, a nie my do niego, ale niestety tak to nie działa...

      Popieram też opinię, że najwięcej czasu zabiera nam narzekanie na jego brak.

      Usuń
    2. pytania niepokrywające się z materiałem to już coś, na co wpływu się nie ma, ale zniechęcać nie mogą w ogólnym rozrachunku, bo celem nie jest przecież jeden egzamin, tylko cała sesja, a wątpliwości nie mam, że zaliczysz śpiewająco :)

      Usuń
    3. Mówisz o patrzeniu na cały obrazek, a nie na jego fragment? Masz całkowicie dobre podejście!

      Usuń
  4. Bardzo spodobał mi się fragment: "Prawda jest jednak brutalna: nigdy nie wyjdziemy na prostą. Nigdy nie znajdziemy dość czasu na zrobienie wszystkiego, co jest do zrobienia." To była dla mnie chwila olśnienia:) Wciąż ścigam się z czasem i codziennie niezmiennie doba okazuje się być za krótka, miło że nie tylko ja tak mam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też taką "chwilę olśnienia" przeżyłam, kiedy po raz pierwszy trafiłam na tę prawdę. I chociaż kończę wpis humorystycznie, to naprawdę to zdanie wiele zmieniło w moim postrzeganiu rzeczywistości. Zdjęłam z siebie presję, że muszę ze wszystkim wyrobić. A jak znikła presja, to i moja kreatywność oraz efektywność wzrosła. Ot, taki paradoks ;-)

      Usuń
  5. Kapitalny tekst:)
    Ja przez wiele lat miałem problem z lenistwem. Miałem tysiące marzeń, ale wolałem leżeć na łóżku, czytać gazety albo grać na kompie.
    Później pokonałem lenistwo, ale z kolei chciałem robić za dużo rzeczy naraz. Też niedobrze.
    Powoli dochodzę do tego, że skupiam się na kilku ważnych sprawach. Zerwałem toksyczne znajomości, przestałem chodzić w miejsca, gdzie mi się nie opłaca.
    Lepiej działać w kilku dziedzinach najlepiej jak się potrafi.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że osiągnąłeś już "wyższy stopień wtajemniczenia" ;-) Ja właśnie przechodzę przez fazę drugą tj. chwytam się wszystkiego, czego można. Zwalam to na wiek, ale tak naprawdę nie wiem z czego to wynika. Po prostu działam w myśl zasady, że jak nie spróbuje, to nigdy się nie dowiem, czy coś polubię i czy to przypadkiem nie jest dla mnie... Niemniej jak już zakończę ten etap, to jak najbardziej popieram podejście, że najlepiej działać w mniejszej ilości dziedzin, ale za to działać tam ze swoją pełną mocą. Tylko najpierw muszę te dziedziny zidentyfikować ;-)
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  6. O! Właśnie niedawno słyszałam o tej książce! Po przeczytaniu Twojej notki już wiem, że warto ją kupić/ wypożyczyć :)
    Pozdrawiam!
    PS Wspaniała nazwa bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pomóc :-) I że nazwa bloga Ci się podoba :-)

      Usuń
  7. "Trzeba działać, aby rzeczy się stawały, a nie czekać aż się staną".
    Masz rację, aby odnosić sukcesy, należy działać, bo sukces przychodzi do tych, którzy coś robią, a nie tylko czekają. Jest on konsekwencją ciężkiej i wytrwałej pracy, którą podejmuje się mając czasem tylko nadzieję, że osiągnie się swoje cele.
    Często jednak ogarnia nas tzw. słomiany zapał, i wtedy najgorsze, co możemy zrobić jest poddanie się i stwierdzenie, „że nie dam sobie rady”. Bo tylko wytrwałość i konsekwencja pomoże nam zrealizować nasze marzenia.
    Czasem jednak warto zastanowić się, z czego świadomie zrezygnować, żeby móc wykorzystać w pełni swój potencjał. Czasami trzeba coś odpuścić, skupić się na jednym celu i wszystko mu podporządkować.
    Bo to tak jak z życiem - często trzeba z czegoś zrezygnować, żeby coś dostać.

    I przytoczę tutaj jeszcze słowa B.Cosby:
    "Ne wiem, co jest kluczem do sukcesu. ale kluczem do porażki jest próbować zadowolić wszystkich"

    pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat Cosby'ego posiadam nawet na blogu - bardzo go lubię, bo jest niesamowicie życiowy.
      Całkowicie się z Tobą zgadzam, że czasem trzeba z czegoś zrezygnować, bo zwyczajnie nie można być we wszystkim dobrym.
      Co do słomianego zapału, to wychodzę z założenia, że jeżeli przejawiam do czegoś słomiany zapał to oznacza to, ni mniej ni więcej, że to "coś" wyraźnie nie jest dla mnie ważne. Odpuszczam wtedy bez żalu. Bo kiedy angażuje się w jakieś działanie, to albo na 100% albo wcale. Taka kategoryczność ma oczywiście swoje plusy i minusy. Czasem zbłądzę i podejmę się wykonania czegoś, co mi nie odpowiada w pełni i wtedy po jakimś czasie widzę, że pierwsze wrażenie było słuszne i już na początku należało odpuścić, a nie szukać sposobów na dodatkową motywację do czegoś, co mnie nie przekonuje.
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  8. Twój blog chyba zostanie moją mantrą najnowsza. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, aczkolwiek nie wiem czy odnosisz się do jego nazwy, czy zamieszczanych wpisów. Nieważne. I tak mnie to cieszy ;-)

      Usuń
  9. Bardzo dużo bardzo cennych uwag. Muszę sobie je zapamiętać. Od jutra niczego już nie odkładam na później. Właśnie, a dlaczego dopiero od jutra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze napisany komentarz. Podchwytliwy ;-)
      Odpowiadając już całkiem poważnie, to myślę, że mamy w sobie tak wypracowany nawyk, że jak zacząć coś nowego, to wraz z nowym dniem, tygodniem, miesiącem czy rokiem. To zapewne ma coś wspólnego z daniem sobie "czystej karty". Tak podejrzewam.

      Usuń