Koniec roku szkolnego/akademickiego zawsze wiązał się dla mnie z porządkami. Teraz na studiach nawet bardziej niż w szkole średniej. Wynika to z faktu, że z wiekiem coraz bardziej bałaganię ;-) A tak na poważnie, studia to niekończące się ilości kartek, karteczek, notatek, które w czasie sesji wychodzą ze swoich miejsc tylko po to, by utrudnić późniejsze odnalezienie czegokolwiek. W zeszłym tygodniu robiłam porządki w biurku i natknęłam się na moje wypracowanie z liceum. Z tego co kojarzę, mieliśmy napisać jak rozumiemy szczęście. Wypracowanie przeleżało kilka ładnych lat w mojej szafie po pierwsze dlatego, że zostało ocenione na piątkę, a poza tym mam do niego sentyment i nie mogłam go zwyczajnie wyrzucić. Chyba rzeczywiście nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Kiedyś napisałam wypracowanie o szczęściu, by teraz móc pisać o nim blog ;-) Kto wie, może to jego geneza? Podświadome dążenie do tego, co mam teraz? Bo ja zawsze wolałam być optymistką niż pesymistką a szczęście wiele dla mnie znaczyło.
Dzisiejszy wpis ma lekką wakacyjno-sentymentalną nutkę ;-) Zobaczcie jak kiedyś postrzegałam szczęście i jak niewiele się to zmieniło w stosunku do dnia dzisiejszego.
Dzisiejszy wpis ma lekką wakacyjno-sentymentalną nutkę ;-) Zobaczcie jak kiedyś postrzegałam szczęście i jak niewiele się to zmieniło w stosunku do dnia dzisiejszego.
„Chciano za szczęściem rozpisać listy gończe,
ale nikt nie umiał podać jego rysopisu.”
ale nikt nie umiał podać jego rysopisu.”
/Wiesław Brudziński/
Dzieciństwo jest wspaniałym okresem w życiu. Zadajemy wtedy najwięcej pytań, ponieważ jesteśmy ciekawi świata. Ich abstrakcyjność albo prostota nikogo nie dziwią, bo wydają się normalne dla tego wieku. Kiedy natomiast rośniemy i nasze pytania stają się coraz trudniejsze, sięgamy po różne słowniki i encyklopedie w celu znalezienia fachowej odpowiedzi. Biorąc do ręki np. Słownik Języka Polskiego, możemy znaleźć trzy definicje szczęścia:
- powodzenie w jakichś przedsięwzięciach, sytuacjach życiowych itp.
- uczucie zadowolenia, radości; też: to wszystko, co wywołuje ten stan
- zbieg pomyślnych okoliczności
Ale czy szczęście naprawdę można wytłumaczyć jednym, schematycznym wzorem, szerzej nazywanym definicją? Czym jest to szczęście i jak wygląda?
Myślę, że dla każdego szczęście jest czymś innym i dlatego różnie je pojmujemy. Biorąc za przykład wypowiedzi św. Augustyna, to za szczęście powinniśmy uznawać tylko dążenie do Boga, bo On jest sam w sobie radością. I jest to jedyne, prawdziwe szczęście, które jest niezmiernie trudne do osiągnięcia, ponieważ ciało i duch muszą się tutaj ze sobą porozumieć i dojść do kompromisu, Oczywiście inni ludzie, którzy nie żyją w Bogu, również mogą byś szczęśliwi, ale jest to zupełnie inna odmiana szczęścia, dająca mniej radości, będąca szczęściem niepełnym.
Współczesny model szczęście ma swoją materialną postać. Zazwyczaj wygląda jak willa z basenem. Stojącym obok luksusowym samochodem i kontem w banku, na którym liczba składa się z kilku zer. Teoria ta ma punkt styczny z definicją św. Augustyna, ponieważ obie uznają szczęście za coś bardzo trudnego do osiągnięcia. Czasami kiedy nie mamy możliwości spełniania tych wygórowanych marzeń, obniżamy poprzeczkę. Wtedy za szczęście uznajemy chociażby kolejny, nowy dzień. Albo to, że bliska nam osoba przeżyła wypadek samochodowy, „pokonała” chorobę… Kiedy stajemy w obliczu tragedii, wtedy pojęcie „szczęścia” zmienia się diametralnie.
Dla osoby chorej na białaczkę szczęściem jest każdy nowy dzień, który należycie docenia i spędza go z rodziną.
Dla rodziców szczęściem są ich dzieci, kiedy to codziennie im się przypatrują i z rozbawieniem spoglądają na ich zmagania dotyczące chociażby zawiązania butów.
Zakochani stanowią szczęście sami dla siebie. Wiedzą, że istnieje ten ktoś, kto będzie przy nich, kiedy najbardziej tego potrzebują.
Jeśli chodzi o moje szczęście, to nie ma ono określonego wzoru, Na pewno nigdy nie jest takie samo, bo zawsze wynika z czegoś innego. Należę do grupy osób, które nie mierzą wysoko. Dla mnie szczęściem jest moja rodzina, jej wsparcie oraz czas, który zawsze dla mnie znajdują. Są też znajomi, wśród których mogę być naprawdę sobą i nie muszę nikogo udawać. Szczęście dają mi proste słowa, czyny i gesty. Najbardziej zawsze wzrusza mnie uśmiech dziecka – jest tak bardzo szczery, że wprost trudno go nie odwzajemnić.
Bolesław Prus napisał kiedyś: „Nie myśl o szczęściu. Nie przyjdzie – nie zrobi zawodu; przyjdzie – zrobi niespodziankę.” Oczywiście można poświęcić całe życie na wzbogacanie się o rzeczy materialne i ostatecznie wybudować tę willę. Można również cieszyć się każdym dniem i doceniać go. On, w odróżnieniu do willi się nie powtórzy. Prawdziwym szczęściem jest docenianie drobiazgów tzw. małych cudów, którymi los nas codziennie obdarza w postaci promieni słońca, czułych słów, szczerych gestów.