Strony

piątek, 22 maja 2015

Nawyk szósty: synergia


Maj to okres wytężonej pracy w parach lub w kilkuosobowych grupach. Prezentacja na zaliczenie przedmiotu, prezentacja jako element zaliczenia, prezentacja jako uzupełnienie referatu, prezentacja by zobrazować wyniki badań… Słowo na „P” popadło u mnie w niełaskę (między innymi dlatego, że zabiera mój czas, który z przyjemnością spędziłabym w blogosferze). Z drugiej strony, miałam okazję dostrzec zalety pracy w grupie i znaleźć w życiu odniesienie do tego, co przeczytałam w książce pt. „7 nawyków skutecznego działania” S.R. Covey’a. Poniższy wpis to zbiór luźnych uwag na temat synergii.



Każde trudne słowo wymaga swojej definicji – „Synergia jest najwyższą formą życiowej aktywności – testem i prawdziwą manifestacją wszystkich nawyków jednocześnie. (…) Tworzymy nową jakość – coś, czego przedtem nie było.”



Z pojęciem synergii spotkałam się po raz pierwszy na studiach(zaraz na pierwszym roku), kiedy dowiedziałam się o zjawisku zwanym „efektem synergii”, czyli „całość jest czymś więcej niż sumą poszczególnych części.” To zaprzeczenie praw matematyki, a w szczególności równania 1+1=2. Okazuje się bowiem, że 1+1=3 a nawet wiele, wiele więcej. Na ekonomii ma to proste przełożenie: im więcej produkujesz i sprzedajesz, tym mniejsze ponosisz koszty jednostkowe. Ale co synergia oznacza w życiu codziennym?

Autor książki skupia się nie tyle na pracy w grupach, ile na samym akcie komunikacji (który docelowo do tej współpracy doprowadza). „Komunikując się w sposób synergiczny, otwierasz po prostu umysł, serce i ekspresję na nowe możliwości, nowe opcje. (…) nie jesteś pewien, jak ona [synergiczna komunikacja] przebiegnie i co z niej wyniknie, ale jesteś pobudzony, masz poczucie bezpieczeństwa, przygody i wiarę, że będzie to coś znacznie lepszego, niż było.”

Aby móc się komunikować w taki właśnie sposób należy przezwyciężyć swoje paradygmaty wpajane od dzieciństwa, a to oznacza zaufanie do życia i do innych ludzi. „W większości wypadków twórcze przedsięwzięcia są poniekąd nieprzewidywalne. Często wydają się dwuznaczne, przypadkowe, dokonywane na zasadzie prób i błędów.” Brzmi znajomo?

Lubimy myśleć, że jesteśmy wyjątkowi. Niezależnie, czy mamy wyjątkowe szczęście, czy wyjątkowego pecha. Po prostu to, co zdarzyło się nam samym, nie mogło zdarzyć się nikomu innemu. Tymczasem słowa Carla Rogersa pozbawiają złudzeń: „To, co jest najbardziej osobiste, jest najbardziej powszechne.” Po przeczytaniu tego zdania, trochę spadłam z mojego tronu i spokorniałam. Poza tym przypomniały mi się liczne sytuację z mojego życia, kiedy myślałam, że tylko ja tak mam (np. po roku studiowania zmieniłam studia), a potem poznawałam wielu ludzi, którzy przeżyli to samo.

„Im bardziej stajesz się autentyczny, im bardziej otwarcie wyrażasz siebie – szczególnie w odniesieniu do osobistych doświadczeń, a nawet własnych wątpliwości – tym bardziej inni mogą odnieść się do twoich wypowiedzi i tym bezpieczniejsze wydaje im się wyrażanie siebie.”
Wspomnianego zjawiska doświadczam nad wyraz często. Zazwyczaj wtedy, kiedy pada jakieś pytanie z ust wykładowcy i wszyscy milczą jak zaklęci. Wystarczy jednak, aby jedna osoba powiedziała co myśli o danej tezie, podzieliła się osobistym doświadczeniem, odpowiedziała swoimi słowami i… nagle wszyscy zostają odczarowani i każdy wręcz wyrywa się, by dodać coś od siebie. Magia ;-)

Oczywiście nawyk szósty nie istnieje sobie w odosobnieniu – można go wyrobić jedynie, pracując nad pięcioma wcześniejszymi. Prostym przykładem zależności jest powiązanie z nawykiem pierwszym oraz piątym - Kiedy jesteś odważny i słuchasz empatycznie, wtedy znacznie łatwiej jest ci zrozumieć drugą osobę, obdarzyć ją szacunkiem i wysłuchać jej punktu widzenia.

"Kiedy ludzie raz doświadczą działania synergii, zmieniają się bezpowrotnie. Wiedzą już, że takie przygody z poszerzaniem granic umysłu są możliwe.”

Istnieje pewna zależność między zaufaniem a współpracą. Im większym zaufaniem darzymy drugą osobę, tym lepsza jest współpraca między nami. Zaufanie w tym przypadku polega na wysłuchaniu empatycznym drugiej strony. Empatycznym, bo chodzi o to, żeby naprawdę wysłuchać stanowiska drugiej strony i dopuścić możliwość, iż może mieć rację. Dopiero wtedy współpraca między dwoma osobami może osiągnąć stan porozumienia „wygrana – wygrana”. To nie będzie zwykły kompromis, kiedy każda ze stron trochę traci i trochę zyskuje. To będzie pełne zrozumienie i zadowolenie obu stron. To będzie właśnie synergia, czyli „omówienie tematu na różne sposoby, aż znajdą rozwiązanie, które odpowiada obojgu.” Osoby otwarte na komunikację synergiczną „(…) cenią różnicę, ponieważ rozumieją, że powiększają zarówno swoją wiedzę, jak i zrozumienie rzeczywistości.”

Absolutnym mistrzostwem były dla mnie słowa: „Czy twierdzenie, że dwoje ludzi może się ze sobą nie zgadzać i każdy z nich ma rację, jest logiczne? Nie jest logiczne, jest psychologiczne.

Ponadto dochodzimy, wspólnie z autorem, do wniosku starego jak świat – świat jest piękny, bo każdy z nas jest inny. „Docenianie różnic – umysłowych, emocjonalnych, psychologicznych – stanowi istotę synergii. Kluczem do tego jest zrozumienie, że ludzie nie widzą świata takiego, jaki on jest, ale jacy oni są.” Stosunkowo niedawno, w jednej z gazet natrafiłam na spostrzeżenie, że kiedy dwie osoby się kłócą, to nie kłócą się o to kto merytorycznie/ logicznie ma rację. Oni kłócą się ponieważ emocjonalnie odmiennie reagują na daną sytuację. W kłótni nieraz chodzi o emocje i uczucia.

Część ludzi odczuwa silną potrzebę naśladowania i robią to z namysłem. Wychodzą z prostego założenia, że jeżeli jej/jemu się udało, to mnie też musi się udać. Nie biorą pod uwagę wszystkich innych czynników, skupiając się jedynie na samym działaniu, które oderwane od konkretnych realiów, często nie przynosi wymiernego sukcesu. Część ludzi nieświadomie duplikuje zachowania innych, uznaje ich opinie za swoje, a działania które podejmują nie do końca wynikają z ich własnych pobudek. Dzieje się tak, bo nie mają pomysłu na siebie. A nawet jak mają, to boją się go zrealizować. „Ludzie nie mający poczucia bezpieczeństwa sądzą, że powinni podporządkować swoje zachowanie paradygmatom. Moją ogromną potrzebę duplikowania ludzi, lepienia ich na swój sposób. Nie rozumieją, że siła w związku leży właśnie w możliwości innego spojrzenia na sprawę.

Na koniec rozdziału autor radzi: „Kiedy widzisz tylko dwa rozwiązania – własne i to >niewłaściwe< - możesz poszukać trzeciego. Istnieje niemal zawsze, i jeśli będziesz działał w myśl filozofii >wygrana-wygrana< i naprawdę starał się zrozumieć drugą stronę, najczęściej znajdziesz rozwiązanie, które okaże się lepsze dla wszystkich zainteresowanych.”


Powiązane wpisy:
Co to jest paradygmat i na co on komu?
Nawyk pierwszy: bądź proaktywny
Nawyk drugi: zaczynaj z wizją końca
Nawyk trzeci: rób to, co najważniejsze
Nawyk czwarty: myśl w kategoriach wygrana-wygrana
Nawyk piąty: najpierw staraj się zrozumieć, potem być zrozumiany
Nawyk siódmy: ostrzenie piły

8 komentarzy:

  1. Dlatego (pewnie instyktownie) nie cierpię spierać sie o to, kto ma rację, gdyż uznaję, że przysłowie "z racją jest jak z d..ą, każdy ma swoją" trafnie oddaje sytuację ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego przysłowia, ale przyznaję że jest celne. Kluczem jest akceptacja tego, że ktoś inny może mieć rację - niekoniecznie ja sama ;-)

      Usuń
  2. Przezwyciężanie paradygmatów wpojonych w dzieciństwie to temat rzeka i trening, który nie kończy się chyba do końca życia. Komunikacja oparta na synergii przemawia do mnie bardzo mocno, obawiam się tylko, że brak prostych i jasnych wskazówek, jak się tego nauczyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałabym Twoje pierwsze zdanie bez słowa "chyba" i wszystko mi pasuje. Taka walka z paradygmatami z dzieciństwa troszkę przypomina pracę Syzyfa, bo pierwszy odruch pozostaje taki jaki był w dzieciństwie. Stopniowo można to zmienić, dając sobie czas na zastanowienie i podjęcie świadomej decyzji a nie poddawanie się pierwszemu odruchowi. Ale pierwsza myśl - obojętnie jakby nie była cicha - będzie dotyczyć tego, czego nam wpojono.
      W książce nie było jakiś szczegółowych opisów jak nauczyć się takiej komunikacji. Osobiście myślę, że wystarczą dobre chęci, by się dogadać. Gorzej kiedy emocje rządzą a nie rozsądek... Czyli jakieś 90% przypadków ;-)

      Usuń
  3. Tak to prawda, ile ludzi tyle opinii. Choć czasami nas to może denerwować często dzięki tym odmiennym poglądom możemy dostrzec coś co nie zauważamy, bo każdy z nas jest inny i każdy inaczej widzi świat. Tak samo jest z naturą, jedna osoba może być zachwycona widokiem zachodem słońca nad morze, albo w ogóle gdziekolwiek zobaczy, a na drugiej nie zrobi to żadnego wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to, by nie upierać się na siłę, że ja mam rację. Do tego chyba potrzeba trochę pokory, a jednocześnie wspomniane przez autora poczucie bezpieczeństwa. Jak jestem pewna siebie, to kiedy okaże się, że jestem w błędzie - nie wpłynie to specjalnie na moją ocenę. Natomiast kiedy nie mam poczucia własnej wartości, czuję się zagrożona przez innych, to nie będę chciała słuchać drugiej opinii w obawie że podważy mój autorytet. Tradycyjnie, jak w większości życiowych aspektów - wszystko zaczyna się od nas samych.

      Usuń
  4. Ja synergię znam po prostu jako współdziałanie w jednym kierunki :-P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo od tego wszystko się zaczyna :-) Dzięki współdziałaniu osiąga się lepsze efekty niż przy indywidualnym działaniu. Nawet jak się komunikujesz to też po to, żeby się dogadać - może to komunikacja synergiczna to nazwa na wyrost, ale pokazuje główną ideę czyli współpracę, by znaleźć rozwiązanie które zadowoli obie strony, a nie szukać argumentów by przekonać do "mojej racji".

      Usuń