Poniżej dostarczam Wam opracowanie pierwszego nawyku z książki S.R.Covey’a pt. „7 nawyków skutecznego działania”. Zastrzegam, że jest to jedynie część z zawartych informacji, ponieważ książka jest bardzo bogata w mądre treści, a na potrzeby wpisu, postanowiłam skupić się na esencji.
Istnieją trzy mapy społeczne, które starają się zdefiniować człowieka i określić co faktycznie na niego wpływa. W ten sposób mamy: determinizm genetyczny, czyli wszystko to, co dostaliśmy w spadku po przodkach; determinizm psychologiczny, w którym największą rolę odgrywają nasi rodzice i ich sposób wychowania nas; determinizm środowiskowy, który pokazuje, że wszyscy w naszym otoczeniu plus sama sytuacja są powodem tego jak się zachowujemy. Te wszystkie trzy mapy opierają się na założeniu, że reakcja jest wynikiem oddziaływania bodźca. Tymczasem pomiędzy bodźcem a reakcją ma miejsce jeszcze jeden ważny element, określany mianem naszej „największej siły” – wolność wyboru. Mamy świadomość tego, co się dzieje i możemy zadecydować jak się w danej chwili zachowamy (to odróżnia nas od zwierząt, które w dużej mierze działają na podstawie tego, jak zostały „zaprogramowane” przez naturę lub też zostały wyuczone danego zachowania). Podstawowe prawo natury człowieka mówi, iż „ludzie mogą decydować w swoim wnętrzu, w jaki sposób wszystko, co przeżywają, będzie na nich wpływać.”
Omawiany w tym rozdziale nawyk to proaktywność, więc od razu zadajemy sobie pytanie: co to jest proaktywność? Pierwsze skojarzenie to przejmowanie inicjatywy w działaniu. Prawo natury ludzkiej utwierdza w przekonaniu, że powinniśmy działać, a nie dostosowywać się. Ale to byłaby niepełna definicja, ponieważ proaktywność to coś więcej; to ponoszenie odpowiedzialności za własne życie, unikanie bycia reaktywnym oraz kierowanie się w życiu wartościami (nie uczuciami).
Odpowiedzialność za własne życie to nic innego jak przyznanie się przed samym sobą, że to jak wygląda moje obecne życie jest tylko i wyłącznie wynikiem moich wcześniejszych wyborów. Dlaczego jest to takie trudne? Covey udziela odpowiedzi również na takie pytanie: „Jeśli powiem jestem odpowiedzialny, być może będę musiał powiedzieć jestem nieodpowiedzialny.” Widzicie tą subtelną ironię? I właśnie dlatego dla niektórych odpowiedzialność jest fe!
Ludzie reaktywni są podatni na otoczenie, ich opinię i zmianę pogody. Z kolei „ludzie proaktywni mają własną pogodę”. Dla nich nie ma znaczenia czy pada śnieg, czy jest upał – oni są napędzani przez wartości i jeżeli jest to np. wysoka jakość ich pracy, to będzie ona dla nich zawsze tak samo ważna – niezależnie od pogody i innych czynników zewnętrznych.
Różnicę w postawie proaktywnej a reaktywnej można dostrzec już w samym sposobie wysławiania się. Oto przykłady zwrotów używanych przez zarówno jedną jak i drugą grupę ludzi.
Język reaktywny (uwalnia ludzi od odpowiedzialności):
Nic nie mogę zrobić.
On mnie doprowadza do szału.
Nie zgodzę się na to.
Muszę to zrobić.
Nie mogę.
Muszę.
Zrobiłbym to, gdyby…
Język proaktywny:
Popatrzmy, co da się zrobić.
Kontroluję swoje uczucia.
Mogę zrobić skuteczną prezentację.
Mogę wybrać właściwą reakcję.
Wybieram.
Wolę.
Zrobię.
Używanie reaktywnego języka to samospełniająca się przepowiednia, która tak naprawdę osadza nas w roli ofiary. Chodzi o to, gdzie umieszczamy nasz ośrodek kontroli – na zewnątrz (w otoczeniu), czy wewnątrz (w nas samych). „Tak naprawdę prawdziwym problemem jest każda myśl, że przyczyna problemu leży >>tam<< - na zewnątrz.” W ten sposób tworzy się niesłuszny paradygmat, że aby zmienić siebie, najpierw należy zmienić coś na zewnątrz. Tymczasem podejście proaktywne pokazuje, że zmiana zachodzi od wewnątrz: kiedy zmieniam siebie, pozytywnie wpływam na to, co jest na zewnątrz. Bo tylko jeżeli „NAPRAWDĘ chcę poprawić swoją sytuację, pracuję nad tym, nad czym mam kontrolę – nad sobą.”
W tym miejscu należy rozróżnić dwie grupy spraw codziennych i oddzielić je od siebie dwoma kręgami: kręgiem wpływu i kręgiem zainteresowań. Do kręgu wpływu wrzucamy wszystko, na co mamy wpływ, czyli tam gdzie możemy wykazać się naszą proaktywną postawą. Kręg zainteresowań to zbiór wszystkich spraw, które mają miejsce w naszym życiu, ale my sami nie mamy na nie już żadnego wpływu. Łatwo można dostrzec, że w kręgu zainteresowań warunkujemy swoje szczęście od „mieć” – będę zadowolona, gdy kupię nowy dom; gdy tylko skończę ten projekt…; gdybym miał bardziej cierpliwego szefa. Natomiast w kręgu wpływu uzależniamy swoje przyszłe szczęście od „być”.
Ważną nauką, którą muszę sobie zdecydowanie przyswoić jest: „rani nas nie to, co się nam przytrafia, ale nasza reakcja na to.” Każdy z nas jest silny swoją wewnętrzną mocą, ale czasem jest tak, iż rzeczywistość nas przerasta i czujemy się pokonani – dajemy po sobie krzyczeć, irytujemy się gdy nawala nasz współpracownik i w konsekwencji mamy zepsuty cały dzień. To prawda, że nie na wszystko mamy wpływ, ale „w naszym życiu najbardziej liczy się nasza odpowiedź na to, czego doświadczamy.” Właśnie ta reakcja nas kształtuje – nasza odpowiedź. Możemy czuć się gorsi niż połowa społeczeństwa, ale dlaczego tak się czujemy? Bo ktoś coś powiedział? Jego prawo – mamy wolność słowa. Ale dlaczego mamy czuć się gorsi? Dlaczego naszą odpowiedzią – jest reakcja zgodna z oczekiwaną przez drugą stronę? Dlaczego stajemy się lustrzanym odbiciem czyichś słów? No właśnie.
„To, kim jestem dzisiaj, zawdzięczam swoim wczorajszym wyborom.”
Istnieją trzy mapy społeczne, które starają się zdefiniować człowieka i określić co faktycznie na niego wpływa. W ten sposób mamy: determinizm genetyczny, czyli wszystko to, co dostaliśmy w spadku po przodkach; determinizm psychologiczny, w którym największą rolę odgrywają nasi rodzice i ich sposób wychowania nas; determinizm środowiskowy, który pokazuje, że wszyscy w naszym otoczeniu plus sama sytuacja są powodem tego jak się zachowujemy. Te wszystkie trzy mapy opierają się na założeniu, że reakcja jest wynikiem oddziaływania bodźca. Tymczasem pomiędzy bodźcem a reakcją ma miejsce jeszcze jeden ważny element, określany mianem naszej „największej siły” – wolność wyboru. Mamy świadomość tego, co się dzieje i możemy zadecydować jak się w danej chwili zachowamy (to odróżnia nas od zwierząt, które w dużej mierze działają na podstawie tego, jak zostały „zaprogramowane” przez naturę lub też zostały wyuczone danego zachowania). Podstawowe prawo natury człowieka mówi, iż „ludzie mogą decydować w swoim wnętrzu, w jaki sposób wszystko, co przeżywają, będzie na nich wpływać.”
Omawiany w tym rozdziale nawyk to proaktywność, więc od razu zadajemy sobie pytanie: co to jest proaktywność? Pierwsze skojarzenie to przejmowanie inicjatywy w działaniu. Prawo natury ludzkiej utwierdza w przekonaniu, że powinniśmy działać, a nie dostosowywać się. Ale to byłaby niepełna definicja, ponieważ proaktywność to coś więcej; to ponoszenie odpowiedzialności za własne życie, unikanie bycia reaktywnym oraz kierowanie się w życiu wartościami (nie uczuciami).
Odpowiedzialność za własne życie to nic innego jak przyznanie się przed samym sobą, że to jak wygląda moje obecne życie jest tylko i wyłącznie wynikiem moich wcześniejszych wyborów. Dlaczego jest to takie trudne? Covey udziela odpowiedzi również na takie pytanie: „Jeśli powiem jestem odpowiedzialny, być może będę musiał powiedzieć jestem nieodpowiedzialny.” Widzicie tą subtelną ironię? I właśnie dlatego dla niektórych odpowiedzialność jest fe!
Ludzie reaktywni są podatni na otoczenie, ich opinię i zmianę pogody. Z kolei „ludzie proaktywni mają własną pogodę”. Dla nich nie ma znaczenia czy pada śnieg, czy jest upał – oni są napędzani przez wartości i jeżeli jest to np. wysoka jakość ich pracy, to będzie ona dla nich zawsze tak samo ważna – niezależnie od pogody i innych czynników zewnętrznych.
Różnicę w postawie proaktywnej a reaktywnej można dostrzec już w samym sposobie wysławiania się. Oto przykłady zwrotów używanych przez zarówno jedną jak i drugą grupę ludzi.
Język reaktywny (uwalnia ludzi od odpowiedzialności):
Nic nie mogę zrobić.
On mnie doprowadza do szału.
Nie zgodzę się na to.
Muszę to zrobić.
Nie mogę.
Muszę.
Zrobiłbym to, gdyby…
Język proaktywny:
Popatrzmy, co da się zrobić.
Kontroluję swoje uczucia.
Mogę zrobić skuteczną prezentację.
Mogę wybrać właściwą reakcję.
Wybieram.
Wolę.
Zrobię.
Używanie reaktywnego języka to samospełniająca się przepowiednia, która tak naprawdę osadza nas w roli ofiary. Chodzi o to, gdzie umieszczamy nasz ośrodek kontroli – na zewnątrz (w otoczeniu), czy wewnątrz (w nas samych). „Tak naprawdę prawdziwym problemem jest każda myśl, że przyczyna problemu leży >>tam<< - na zewnątrz.” W ten sposób tworzy się niesłuszny paradygmat, że aby zmienić siebie, najpierw należy zmienić coś na zewnątrz. Tymczasem podejście proaktywne pokazuje, że zmiana zachodzi od wewnątrz: kiedy zmieniam siebie, pozytywnie wpływam na to, co jest na zewnątrz. Bo tylko jeżeli „NAPRAWDĘ chcę poprawić swoją sytuację, pracuję nad tym, nad czym mam kontrolę – nad sobą.”
W tym miejscu należy rozróżnić dwie grupy spraw codziennych i oddzielić je od siebie dwoma kręgami: kręgiem wpływu i kręgiem zainteresowań. Do kręgu wpływu wrzucamy wszystko, na co mamy wpływ, czyli tam gdzie możemy wykazać się naszą proaktywną postawą. Kręg zainteresowań to zbiór wszystkich spraw, które mają miejsce w naszym życiu, ale my sami nie mamy na nie już żadnego wpływu. Łatwo można dostrzec, że w kręgu zainteresowań warunkujemy swoje szczęście od „mieć” – będę zadowolona, gdy kupię nowy dom; gdy tylko skończę ten projekt…; gdybym miał bardziej cierpliwego szefa. Natomiast w kręgu wpływu uzależniamy swoje przyszłe szczęście od „być”.
Ważną nauką, którą muszę sobie zdecydowanie przyswoić jest: „rani nas nie to, co się nam przytrafia, ale nasza reakcja na to.” Każdy z nas jest silny swoją wewnętrzną mocą, ale czasem jest tak, iż rzeczywistość nas przerasta i czujemy się pokonani – dajemy po sobie krzyczeć, irytujemy się gdy nawala nasz współpracownik i w konsekwencji mamy zepsuty cały dzień. To prawda, że nie na wszystko mamy wpływ, ale „w naszym życiu najbardziej liczy się nasza odpowiedź na to, czego doświadczamy.” Właśnie ta reakcja nas kształtuje – nasza odpowiedź. Możemy czuć się gorsi niż połowa społeczeństwa, ale dlaczego tak się czujemy? Bo ktoś coś powiedział? Jego prawo – mamy wolność słowa. Ale dlaczego mamy czuć się gorsi? Dlaczego naszą odpowiedzią – jest reakcja zgodna z oczekiwaną przez drugą stronę? Dlaczego stajemy się lustrzanym odbiciem czyichś słów? No właśnie.
„Świadomość, że wybór naszej reakcji
na zaistniałe okoliczności ma na nie silny wpływ, inspiruje do działania.
Zmieniając jedną część wzoru chemicznego,
zmieniamy całą reakcję."
na zaistniałe okoliczności ma na nie silny wpływ, inspiruje do działania.
Zmieniając jedną część wzoru chemicznego,
zmieniamy całą reakcję."
Na koniec jedna przestroga: każda podjęta decyzja ma swoje konsekwencje. Nieraz okażą się one dla nas przykre. Nieraz popełnimy błąd w osądzie i dokonamy złego wyboru.
I co z tego?
Przecież tylko ten, co nic nie robi, nie popełnia błędów. Ważne, by mieć dystans. A jeszcze ważniejsze to, by wyciągać wnioski z takich doświadczeń, bo odrobiona lekcja to nie błąd – to pewien etap w drodze do sukcesu.
30 – dniowy test proaktywności
„Namawiam Cię do przetestowania zasady proaktywności w ciągu 30 dni. Po prostu spróbuj i zobacz, co się stanie. Przez 30 dni pracuj tylko w kręgu wpływu. Podejmuj zobowiązania i wywiązuj się z nich. Bądź latarnią, nie sędzią. Bądź wzorem, nie krytykiem. Bądź częścią rozwiązania, nie problemem. (…) Pracuj nad tym, nad czym masz kontrolę. Pracuj nad sobą. Pracuj nad być.”
Podejmuję wyzwanie, a Ty?
Powiązane wpisy:
Co to jest paradygmat i na co on komu?
Nawyk drugi: zaczynaj z wizją końca
Nawyk trzeci: rób to, co najważniejsze
Nawyk czwarty: myśl w kategoriach wygrana-wygrana
Nawyk piąty: staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumiany
Nawyk szósty: synergia
Nawyk siódmy: ostrzenie piły
Ten temat to właściwie rdzeń naszego życia, niemal codziennie możemy się przekonać, jak łatwo zgubić swoją proaktywność. Mnie ostatnio też dotknęło pewne niepowodzenie i przez tydzień je przerabiałam, w końcu pomogło wyjście właśnie z tego punktu - ja jestem odpowiedzialna jak reaguję na to niepomyślne zdarzenie. To przez moje myśli ciągle cierpię męki i jeśli chcę poczuć się lepiej to nie ma siły - muszę zmienić myśli. Zresztą dzięki takiej postawie nawet osoby znajdujące się w złej sytuacji (wg oceny otoczenia), mogą czerpać radość i satysfakcję z życia zamiast skakać z mostu na główkę.
OdpowiedzUsuńMnie w książkach takiego typu zawsze fascynuje to, że ktoś zebrał w całość i przekazał w sposób przystępny pewne prawdy, o których każdy dobrze wie. A jednak kiedy zobaczy się pewne słowa czarno na białym, to nabierają one innego wydźwięku - jakby silniejszego. Widzę to po sobie, jak po napisaniu tego wpisu siedziałam i zastanawiałam się: czym ja właściwie się przejmuję? To ja decyduję, czy warto się tym martwić, czy jest to tylko powszechna opinia otoczenia, że należy się martwić w takim a takim przypadku.
UsuńCo do proaktywności to temat mi bardzo bliski, ale widzę w nim jeszcze sporo do zrobienia u siebie. Dobrze, że człowiek ma tą dobrą cechę iż może cały czas się rozwijać ;-)
Ja jestem raczej osobą proaktywną niż reaktywną, ale chyba mam jeszcze nad czym pracować. Bardzo fajny post!
OdpowiedzUsuńRównież dostrzegam u siebie obszary, które można byłoby ulepszyć w kontekście proaktywności ;-)
UsuńTo tylko piękne słowa ... Moje życie to praca po 10 h w której szef uważa , że jeszcze mogę więcej dać z siebie aby projekt się udał, nast,epnie 1,5 h jazdy w korkach do domu a w domu jeszcze trzeba ugotowac obiad dla rodziny na następny dzień i około godziny 1:00, 2:00 padam na"pysk" a o 4:30 musze wstać abu zdążyć do pracy na 7:30 ( moja firma jest w innej miejscowości) i tak dzień, w dzień. Dodatkowo starach, że za chwilę mogą cię zwolnić a kredyty trzeba spłacać do końca życia . Więc o jakiej dodatkowej energii mówisz. Punkt widzenia zależy od punktu "siedzenia". Ty masz spokojne życie i kupę czasu dla siebie. Ok kończę bo mam kupę roboty .
OdpowiedzUsuńmoże warto zadać sobie pytanie: co mi robi ta/taka praca? jak się czuję? co mogę zrobić, aby polepszyć swoje warunki?
Usuństrach nigdy nie jest dobrym doradcą - a tu ewidentnie widać strach przed utratą (i tak nie lubianej zresztą) pracy....
Drugi Anonim dobrze Ci radzi, ale pozwól, że swoją opinię umieszczę pod wpisem „Jak mieć ciekawe życie”, bo tego dotyczy Twój komentarz. Nie będę bronić słów autora książki (bo tego dotyczy ten wpis), bo one same się bronią. Jako osoba mająca „kupę roboty” dziwnie lokujesz swój czas...
UsuńTwój post zadziałał na mnie jak reklama :)
OdpowiedzUsuńTak mnie zaciekawiłaś książką - poczytałam jeszcze opinie na lubimyczytac.pl i .... zamówiłam tę pozycję.
Muszę z Covey'em pogadać, aby coś mi "odpalił" za reklamę ;-)
UsuńNa razie przeczytałam tyle, ile opublikowałam na blogu czyli praktycznie zaczęłam, ale ta książka zdecydowanie ma w sobie to "coś". Sięgnęłam po nią z polecenia i jedynie żałuję, że nie mam więcej czasu na przeczytanie jej w szybszym tempie ;-) Pracuję w związku z tym nad cierpliwością!
Może po jej przeczytaniu, wymienimy się uwagami? Ja pewnie coś "przemycę" w postach kończących, ale będę równie ciekawa Twojej opinii :-)
Dam znać na pewno. Jedna rzecz która mnie zaintrygowała czytając opinię na lc to ta, że ktoś wprowadzał zasady 1-3 przez cały rok. Raz, że zrozumiałam, że zmiana to długotrwały proces i nie warto się szybko zniechęcać. Dwa - to żaden wstyd przyznać się, że coś może wymagać od nas tyle nakładu pracy i wysiłku, że trwa to aż caly rok. Przeważnie wokół słyszę, że min. miarą oceny kogoś innego jest czas/zaradność z jakim/jaką radzi sobie z danym problemem, projektem. Trzy - ludzie nie są istotami doskonałymi i również mamy prawo uczyć a nawet przypominać sobie pewne rzeczy, wartości przez całe życie.
UsuńRzeczywiście uwaga o całorocznym wdrażaniu zasad intryguje. Niestety, ja mam książkę wypożyczoną, więc nie mogę sobie pozwolić na jej długie czytanie. Ale na wdrażanie zasad - jak najbardziej. Póki co, mam miesiąc nad zastanowieniem się nad swoją proaktywnością i kiedy tylko rzuciłam to hasło na blogu, to już wczoraj mogłam się sprawdzić czy jestem reaktywna czy proaktywna. Życie zaskakuje ;-)
UsuńWszystkie 3 punkty, które tutaj napisałaś dały (tym razem mnie) do myślenia. Masz rację, że często wymaga się aby zrobienie czegoś wymagało możliwie jak najmniej czasu, ale zostało zrobione na jak najwyższym poziomie - absurdalne, ale tylko z pozoru, bo czasem myślę że obecnie cały świat tak funkcjonuje - na zasadzie szybkiego działania... A prawda jest taka, że w przypadku książek, nie sztuka ją szybko przeczytać i zapomnieć, ale czytać ze zrozumieniem i wdrażać wiedzę w życie. Dopiero wtedy taka książka prezentuje sobą największą wartość.
Wspaniale motywujacy post. Bardzo interesujaca ta ksiazke, daje duzo do myslenia.
OdpowiedzUsuńJa musze sie nauczyc myslec proaktywnie, w niektorych sytaucjach mi sie udaje, a w innych jeszcze nie. Czlowiek uczy sie cale zycie i zawsze ma mozliwosc wprowadzenia nowych nawykow i zmiany swojego nastawienia.
I ta możliwość ciągłej nauki jest w tym wszystkim najlepsza. Gdybyśmy przez całe życie byli skazani na jedne i te same nawyki lub zachowania, to moglibyśmy się szybko znudzić albo popaść w zniechęcenie.
Usuń