Jesteś dla siebie surowym sędzią, czy najlepszą przyjaciółką? Ostrym krytykiem, czy raczej pobłażliwą starszą siostrą?
piątek, 25 października 2013
niedziela, 20 października 2013
Zbiór pytań na niedzielę
"Sposób, w jaki spędzasz każdy kolejny dzień,
kiedyś zsumuje się na sposób,
w jaki spędziłaś życie."
kiedyś zsumuje się na sposób,
w jaki spędziłaś życie."
/Susan Wiggs/
A gdyby tak zawczasu przygotować się do sytuacji, w której spojrzysz w tył i podsumujesz własne życie? Gdyby tak usiąść z kartką papieru i cierpliwie spisać na niej swoje marzenia i plany realizacji? Gdyby później trzymać się napisanych liter i robić wszystko, co możliwe, aby stały się rzeczywistością?
Co takiego zrobiłeś/zrobiłaś dzisiaj, aby Twoje jutro stało się tym wymarzonym? Dlaczego uważasz, że jesteś o jeden dzień bliżej do bycia szczęśliwym, niż byłeś/byłaś wczoraj? A jeżeli wcale tak nie uważasz, to dlaczego pozwoliłeś przeminąć kolejnej dobie, która nie uczyniła niczego dobrego w Twoim życiu? Dlaczego nie chcesz być w życiu szczęśliwy?
Dlaczego Twój znajomy ma prawo odnosić w życiu sukcesy, a Tobie przypada rola jedynie widza? Dlaczego uważasz, że Tobie nic od życia się nie należy, że świat jest źle skonstruowany? Dlaczego tyle mówisz o tym, jakim będziesz szczęśliwym człowiekiem kiedyś, jednocześnie nic nie robiąc dzisiaj? Dlaczego wolisz myśleć o sobie w przyszłości, zamiast cieszyć się teraźniejszością?
Co jest Twoją motywacją w życiu? Co sprawia, że czujesz, że żyjesz? Co Cię pasjonuje? Co sprawia Ci radość? Jak często to robisz i dlaczego tak rzadko?
Kiedy wreszcie podejmiesz decyzję, że czas na zmiany? Kiedy zrozumiesz, że Twoje życie może wyglądać zupełnie inaczej? Kiedy pojmiesz, ile tak naprawdę zależy od Ciebie? Kiedy zaczniesz zmieniać siebie i swoje otoczenie? Co takiego musi się wydarzyć, abyś podjął nowe działanie i ruszył/ruszyła w innym kierunku niż dotychczas?
Chcesz być w życiu szczęśliwy/szczęśliwa? Jak bardzo? Czy jest coś, co Cię przed tym powstrzymuje? Jeżeli tak, to dlaczego tego nie usuniesz ze swojego życia? Jeżeli nie, to dlaczego nadal wolisz być nieszczęśliwą istotą?
Co zobaczysz, kiedy „zsumujesz swoje życie”? Jakim będziesz wtedy człowiekiem? Spełnionym? Uśmiechniętym? Zadowolonym? Szczęśliwym?
Usiądź z kartka papieru i zatytułuj ją MOJE ŻYCIE. Potem napisz scenariusz i trzymaj się go dokładnie, a gwarantuję Ci, że będziesz szczęśliwym człowiekiem i wynik sumowania wyjdzie Ci „na plusie” ;-)
sobota, 19 października 2013
Praca w grupach może być trudna
Obecnie kładzie się duży nacisk na umiejętność pracy w grupie. Wydaje się to być zdolność ze wszech miar pożądana. Zapewne dlatego też na studiach, często są zadawane tematy do opracowania w grupie. W tym semestrze mam przewidzianych wybitnie wiele projektów, prac zespołowych, prezentacji do przygotowania itd.
poniedziałek, 14 października 2013
Jedni dodają nam wiary w siebie, a inni...
„Inni ludzie to najlepsze lekarstwo na życiowe dołki,
a także najpewniejsza recepta na znajdywanie życiowych górek.”
a także najpewniejsza recepta na znajdywanie życiowych górek.”
/E.P. Seligman/
Podobno potrzebujemy 11 sekund (!), aby wyrobić sobie o kimś zdanie oraz ocenić, czy dana osoba jest sympatyczna i wiarygodna. To zapewne wtedy ważą się losy, czy kogoś polubimy, czy też nie. Oczywiście, pierwsze wrażenie można zmienić, ale jest to zadanie trudniejsze. Poza tym często te pierwsze wrażenie jest naprawdę trafne.
Zapewne są prowadzone badania nad tym, dlaczego z jednymi lepiej się dogadujemy i łatwiej zawieramy przyjaźnie niż z innymi. (Nie)stety, nie znam ich. Kiedyś za to czytałam artykuł o badaniach przeprowadzonych między dziewczynami o różniej budowie ciała. Okazało się, że szczupłe dziewczyny bardzo chętnie przyjaźniły się z grubszymi, bo podświadomie podnosiły swoją samoocenę. Niestety, w artykule nie wytłumaczyli, co na to te grubsze dziewczyny, bo przecież one z kolei nie przyjaźnią się po to, by myśleć cały czas o swojej wadze.
Jest też dobrze znana teoria, która głosi, że przeciwieństwa się przyciągają. Tylko dlaczego niektóre pary się rozchodzą z powodu różnic, a inne z kolei powstają? Aby nie było za prosto, to podobieństwa również się nie przyciągają. Oczywiście, jakieś związki powstaną w myśl tej zasady, ale podobno w takich związkach jest zwyczajnie nudno i w konsekwencji związki szybko się rozpadają.
Nie lubimy ludzi, którzy mają takie same wady jak my (działanie podświadome). Niemniej nie powinniśmy również lubić ludzi, którzy są tacy, jak my byśmy chcieli być. To sprawia, że w relacjach pojawia się frustracja i brak możliwości rozwoju osoby „poszkodowanej”.
Tak naprawdę, badacze i psychologowie serwują nam mnóstwo sprzeczności i stronią od jednej złotej rady dot. ludzi, którymi powinniśmy się otaczać. Zapewne eksperci powiedzą na swoją obronę, że od każdej reguły są wyjątki, a społeczeństwo nie powinno popadać w skrajności.
Dlatego zostawiamy ich i dajemy im wszystkim święty spokój. Przeanalizujmy nasze własne życia oraz naszych znajomych.
Jako dziecko każdy chce być przez wszystkich lubiani, bo potrzebujemy akceptacji z otoczenia oraz poszukujemy siebie. Zmieniamy szkoły, znajomych, dojrzewamy i zauważamy, że niektórych lubimy bardziej, innych mniej. Tylko, że czasem przy okazji powstają skrupuły. Skoro zmieniamy się MY, to zmieniają się i ONI. Nie zawsze przecież zmieniamy się w tym samym kierunku. Dlatego dużo słyszę o znajomościach, które „szkoda” zakończyć, bo tyle ma się wspólnych wspomnień i taki długi staż znajomości, że chce się walczyć o związek z osobą, której de facto już nie ma. Można walczyć o przyjaźń, ale pod warunkiem, że obie strony tego chcą. A z tym już bywa różnie. I potem osoby, które chcą ratować relacje odczuwają frustrację, złość, smutek, bo rozpamiętują coś, czego już nie ma.
Jako dziecko każdy chce być przez wszystkich lubiani, bo potrzebujemy akceptacji z otoczenia oraz poszukujemy siebie. Zmieniamy szkoły, znajomych, dojrzewamy i zauważamy, że niektórych lubimy bardziej, innych mniej. Tylko, że czasem przy okazji powstają skrupuły. Skoro zmieniamy się MY, to zmieniają się i ONI. Nie zawsze przecież zmieniamy się w tym samym kierunku. Dlatego dużo słyszę o znajomościach, które „szkoda” zakończyć, bo tyle ma się wspólnych wspomnień i taki długi staż znajomości, że chce się walczyć o związek z osobą, której de facto już nie ma. Można walczyć o przyjaźń, ale pod warunkiem, że obie strony tego chcą. A z tym już bywa różnie. I potem osoby, które chcą ratować relacje odczuwają frustrację, złość, smutek, bo rozpamiętują coś, czego już nie ma.
W liceum zrozumiałam, że nie można lubić wszystkich. Niektórzy działają na nerwy, inni nas demotywują. Od takich ludzi trzymam się z daleka. Skoro sama widzę szklankę do połowy pełną, to niewiele łączy mnie z pesymistą, więc taki związek nie ma wielkich szans na przetrwanie. Trzeba pozbyć się skrupułów, bo kiedy nie ma o co walczyć, to męczymy się, a dobre wspomnienia są zacierane przez te ostatnie (nieszczególnie miłe).
Czasem na siłę trwamy w czymś starym, co już nie jest dla nas dobre, ale robimy tak, bo to znamy. Zostajemy w sferze komfortu i zamykamy się na nowe okazje, nowe znajomości.
Z zasady każdej nowej osobie daję szansę i czyste konto. Po jakimś czasie analizuję jak dana osoba na mnie wpływa. Taka dawka zdrowego egoizmu. Jeżeli ktoś mnie motywuje, inspiruje, dobrze spędzam czas w jego towarzystwie to, chcę tego czasu spędzać więcej i więcej. Dzięki takim znajomym można nabrać wiary w niemożliwe. I nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o przypadki, kiedy mamy problem i liczymy na pomoc. Tutaj chodzi o sytuacje codzienne jak podjęcie zwykłej decyzji, rezygnacja z pracy i szukanie innej, możliwość zostania pisarzem, czy umiejętność podołania konkretnemu zadaniu. Warto szukać ludzi, którzy właśnie w takich chwilach (znając nasze możliwości i zdolności) popychają nas delikatnie w odpowiednim kierunku.
Ważna sprawa. Bardzo trudno jest otaczać się pozytywnymi ludźmi, jeżeli sami należymy do kategorii marud. Tutaj nie sprawdza się teoria przyciągania przeciwieństw (zresztą prócz magnesu, gdzie ta teoria ma rację bytu?). To byłoby raczej jak próba połączenia wody z ogniem. Dlatego nie szukajmy winy w otoczeniu, a skupmy się na nas samych. Czy jestem taką osobą, z którą chciałbym się zaprzyjaźnić?
Czasem na siłę trwamy w czymś starym, co już nie jest dla nas dobre, ale robimy tak, bo to znamy. Zostajemy w sferze komfortu i zamykamy się na nowe okazje, nowe znajomości.
Z zasady każdej nowej osobie daję szansę i czyste konto. Po jakimś czasie analizuję jak dana osoba na mnie wpływa. Taka dawka zdrowego egoizmu. Jeżeli ktoś mnie motywuje, inspiruje, dobrze spędzam czas w jego towarzystwie to, chcę tego czasu spędzać więcej i więcej. Dzięki takim znajomym można nabrać wiary w niemożliwe. I nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o przypadki, kiedy mamy problem i liczymy na pomoc. Tutaj chodzi o sytuacje codzienne jak podjęcie zwykłej decyzji, rezygnacja z pracy i szukanie innej, możliwość zostania pisarzem, czy umiejętność podołania konkretnemu zadaniu. Warto szukać ludzi, którzy właśnie w takich chwilach (znając nasze możliwości i zdolności) popychają nas delikatnie w odpowiednim kierunku.
Ważna sprawa. Bardzo trudno jest otaczać się pozytywnymi ludźmi, jeżeli sami należymy do kategorii marud. Tutaj nie sprawdza się teoria przyciągania przeciwieństw (zresztą prócz magnesu, gdzie ta teoria ma rację bytu?). To byłoby raczej jak próba połączenia wody z ogniem. Dlatego nie szukajmy winy w otoczeniu, a skupmy się na nas samych. Czy jestem taką osobą, z którą chciałbym się zaprzyjaźnić?
Życie jest za krótkie, aby spędzać je z ludźmi, którzy nas demotywują bądź nudzą, albo mamy kompletnie różne poglądy. Jedni dodają nam wiary w siebie i dopinają skrzydła, a inni ściągają na ziemię, przywiązując do stóp kamienie. Dlatego w życiu chodzi o to, by trzymać się z tymi pierwszymi i unikać tych drugich.
Powodzenia ;)
Powodzenia ;)
niedziela, 6 października 2013
Gdyby dano Ci wybór...
Gdyby dać każdemu do wyboru czy woli być szczęśliwy, czy nieszczęśliwy w życiu, to zapewne niektóre cwaniaki zapytałyby: „a co jest łatwiejsze?”
Oczywiście, że bycie nieszczęśliwym jest łatwiejsze! Przecież powodów do narzekania jest mnóstwo: bo zła polityka, bo mało pieniędzy, bo klimat za chłodny, bo ceny za wysokie, bo brak pracy, bo studia za trudne, bo rodzina to tylko na zdjęciu ładnie się prezentuje, bo kolor włosów nie taki, bo waga za duża, bo nie mam partnera, bo awans mnie ominął, bo… Wymieniać dalej?
Cwaniaki mogą podsumować wszystko jednym zdaniem: „bo życie jest niesprawiedliwe, ot co!”. Od tego wszystko się zaczyna. Kiedy widzimy jak mają inni, a my mamy gorzej, to czujemy się pokrzywdzeni. Najczęściej przez los, oczywiście. Bo w końcu pofarbowanie włosów, emigracja do ciepłych krajów, zmiana studiów, regularne ćwiczenie, podjęcie pracy to rzeczy niewykonalne, bo „los tak chciał”. I z czego tu się w życiu cieszyć?
Zdecydowanie łatwo jest być nieszczęśliwym. Kiedy znajomy pyta: dlaczego jesteś nieszczęśliwy? Od razu możesz wytłumaczyć, że pokłóciłeś się z rodzicami, z drugą połową się nie dogadujesz, a kredyt na mieszkanie Cię wykańcza. Natomiast kiedy jesteś szczęśliwy i znajomy zada Ci to samo pytanie, to co odpowiesz? Tak po prostu? Bo życie jest piękne? Jakoś tak dzisiaj mam? Możesz tak zrobić, a znajomy popuka się dyskretnie w czoło i odejdzie.
Oczywiście, że bycie nieszczęśliwym jest łatwiejsze! Przecież powodów do narzekania jest mnóstwo: bo zła polityka, bo mało pieniędzy, bo klimat za chłodny, bo ceny za wysokie, bo brak pracy, bo studia za trudne, bo rodzina to tylko na zdjęciu ładnie się prezentuje, bo kolor włosów nie taki, bo waga za duża, bo nie mam partnera, bo awans mnie ominął, bo… Wymieniać dalej?
Cwaniaki mogą podsumować wszystko jednym zdaniem: „bo życie jest niesprawiedliwe, ot co!”. Od tego wszystko się zaczyna. Kiedy widzimy jak mają inni, a my mamy gorzej, to czujemy się pokrzywdzeni. Najczęściej przez los, oczywiście. Bo w końcu pofarbowanie włosów, emigracja do ciepłych krajów, zmiana studiów, regularne ćwiczenie, podjęcie pracy to rzeczy niewykonalne, bo „los tak chciał”. I z czego tu się w życiu cieszyć?
Zdecydowanie łatwo jest być nieszczęśliwym. Kiedy znajomy pyta: dlaczego jesteś nieszczęśliwy? Od razu możesz wytłumaczyć, że pokłóciłeś się z rodzicami, z drugą połową się nie dogadujesz, a kredyt na mieszkanie Cię wykańcza. Natomiast kiedy jesteś szczęśliwy i znajomy zada Ci to samo pytanie, to co odpowiesz? Tak po prostu? Bo życie jest piękne? Jakoś tak dzisiaj mam? Możesz tak zrobić, a znajomy popuka się dyskretnie w czoło i odejdzie.
Nieszczęśliwiec zazwyczaj jest chętniej słuchany, bo albo ludzie chcą go pocieszyć, albo chcą się przekonać, że oni sami tak najgorzej to się jeszcze nie mają. A po co słuchać szczęśliwego? By usłyszeć, że komuś się lepiej powiodło? Jeszcze zepsuje to ludziom humor na resztę dnia, więc po co?
Nieszczęśliwcy z łatwością są rozgrzeszani z drobnych zaniedbań, przewinień, błędów. Zazwyczaj towarzyszy temu stwierdzenie, że on już tyle się nacierpiał to mu wybaczmy ten błąd/pomóżmy to zrobić/zapomnijmy o sprawie. A szczęśliwiec? On musi pokazać swoją wartość (za każdym razem od nowa); to jego rzuca się na głęboką wodę, bo wiadomo że sobie poradzi; to on dostaje więcej zadań i mniej czasu na ich wykonanie, bo szczęściarz to prawie jak superman – dokona niemożliwego.
Kiedy nieszczęśliwcowi coś nie wyjdzie zawsze ma doskonałą wymówkę typu: on to już tak ma, pech go prześladuje. To wyjaśnienie w pełni nieszczęśliwca satysfakcjonuje, a otoczenie akceptuje takie zachowanie. Nieszczęśliwiec nie musi się starać, ponieważ po nim raczej niczego wielkiego się nie oczekuje. Kiedy szczęściarzowi coś nie wychodzi, o czymś zapomni, to nagle zdarzenie osiąga skalę narodową i jest afera. Bo jak to możliwe? Jak mogło jej/jemu się to nie udać? Istnieją zupełnie inne kategorie oceniania wpadek tych dwóch typów osobowości.
Finalnie, nieszczęśliwiec może sobie trwać w tym swoim nieszczęściu i nikomu to specjalnie nie przeszkadza, póki taki osobnik nie zamieni się w marudę. Marudy nikt nie lubi, bo jest zwyczajnie męcząca i pożytku z niej nie ma. A szczęściarz? Co poniektórzy życzliwi czekają na jakieś załamanie bądź upadek, bo szczęście nie jest stanem permanentnym. A zobaczyć taki upadek z bliska, to byłoby naprawdę COŚ. I to „coś” przez duże „C” – wprost niezapomniane przeżycie.
Po przeanalizowaniu sytuacji, ponownie zadaję pytanie:
Gdybyś miał do wyboru, kim chciałabyś/ chciałbyś być, kogo byś wybrał?
A co za tym idzie:
Czy wolisz łatwe życie nieszczęśliwca, czy trudne życie szczęśliwca?
Przepraszam. Zapomniałam. Ty już dokonałeś/dokonałaś wyboru. Ileś lat temu pod wpływem właśnie tamtego, a nie innego zdarzenia, wybrałeś/wybrałaś swoją drogę. Jaka ona jest?
Nieszczęśliwcy z łatwością są rozgrzeszani z drobnych zaniedbań, przewinień, błędów. Zazwyczaj towarzyszy temu stwierdzenie, że on już tyle się nacierpiał to mu wybaczmy ten błąd/pomóżmy to zrobić/zapomnijmy o sprawie. A szczęśliwiec? On musi pokazać swoją wartość (za każdym razem od nowa); to jego rzuca się na głęboką wodę, bo wiadomo że sobie poradzi; to on dostaje więcej zadań i mniej czasu na ich wykonanie, bo szczęściarz to prawie jak superman – dokona niemożliwego.
Kiedy nieszczęśliwcowi coś nie wyjdzie zawsze ma doskonałą wymówkę typu: on to już tak ma, pech go prześladuje. To wyjaśnienie w pełni nieszczęśliwca satysfakcjonuje, a otoczenie akceptuje takie zachowanie. Nieszczęśliwiec nie musi się starać, ponieważ po nim raczej niczego wielkiego się nie oczekuje. Kiedy szczęściarzowi coś nie wychodzi, o czymś zapomni, to nagle zdarzenie osiąga skalę narodową i jest afera. Bo jak to możliwe? Jak mogło jej/jemu się to nie udać? Istnieją zupełnie inne kategorie oceniania wpadek tych dwóch typów osobowości.
Finalnie, nieszczęśliwiec może sobie trwać w tym swoim nieszczęściu i nikomu to specjalnie nie przeszkadza, póki taki osobnik nie zamieni się w marudę. Marudy nikt nie lubi, bo jest zwyczajnie męcząca i pożytku z niej nie ma. A szczęściarz? Co poniektórzy życzliwi czekają na jakieś załamanie bądź upadek, bo szczęście nie jest stanem permanentnym. A zobaczyć taki upadek z bliska, to byłoby naprawdę COŚ. I to „coś” przez duże „C” – wprost niezapomniane przeżycie.
Po przeanalizowaniu sytuacji, ponownie zadaję pytanie:
Gdybyś miał do wyboru, kim chciałabyś/ chciałbyś być, kogo byś wybrał?
A co za tym idzie:
Czy wolisz łatwe życie nieszczęśliwca, czy trudne życie szczęśliwca?
Przepraszam. Zapomniałam. Ty już dokonałeś/dokonałaś wyboru. Ileś lat temu pod wpływem właśnie tamtego, a nie innego zdarzenia, wybrałeś/wybrałaś swoją drogę. Jaka ona jest?
wtorek, 1 października 2013
Podsumowanie wakacji
Zdecydowanie jestem lepsza w planowaniu niż w robieniu podsumowań. Rozliczanie samej siebie z podjętych wcześniej decyzji, o tym co wpisać na listę wakacyjnych rzeczy to-do, to zajęcie dość stresujące. Przynajmniej dla mnie, bo zanim zliczyłam ile rzeczy udało mi się wykonać, wiedziałam o ilu sprawach zapomniałam, ile pominęłam mniej lub bardziej świadomie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)