niedziela, 18 października 2015

10 filmów w sam raz na dłuższe wieczory - które z nich widziałeś?

Jesień to czas czytania książek i oglądania filmów. Postanowiłam zrobić listę 10 filmów, które nie tyle są o szczęściu i pokonywaniu własnych słabości, o których pisze w zakładce „Filmy”. Dzisiaj prezentuje filmy o przeróżnej tematyce z kategorii wartościowe/ciekawe/nietuzinkowe. Co polecam obejrzeć w telewizyjnym programie Szczęście Wybieram? 
 
 
Zacznijmy od tych bardziej znanych:

„Yes Man”(2008) – „Jestem na tak”


Nie wiem, czy istnieje ktoś, kto tego filmu nie widział, bo wśród swoich znajomych byłam chyba ostatnią z osób, która go obejrzała. A miało to miejsce w pierwszym półroczu tego roku. Główny powód, dla którego zwlekałam z zapoznaniem się z nim, to aktor grający głównego bohatera – Jim Carrey. Nie znoszę tego głupkowatego podejścia do spraw, a komedię z jego udziałem bardziej mnie nużą niż bawią. Jednak w tym jednym konkretnym przypadku muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł lepiej zagrać tą szczególną rolę. Rolę osoby, która jest niezadowolona ze swojego życie (brak dziewczyny, przeciętna praca, dziwny szef) i przechodzi metamorfozę pod wpływem pewnego guru motywacyjnego. W konsekwencji staje się osobą, która wykorzystuje każdą ale to absolutnie każdą okazję, bo obiecuje że zawsze na wszystko będzie się zgadzać. Ciągłe mówienie „tak” ma oczywiście wiele przykrych konsekwencji, ale w ostatecznym rozrachunku wychodzi, że warto powiedzieć o jeden raz za dużo „tak” niż „nie”. Poza tym w filmie potwierdzono tezę, że nigdy nie wiadomo jaka umiejętność z poprzednich doświadczeń może Ci się przydać.
Film, który przerysowuje pewne podejście do życia, ale myślę że taki właśnie był zamiar jego twórcy. I pamiętajcie, nie zrażajcie się aktorem!

„The Great Gatsby” (2013) – „Wielki Gatsby”


Wspominałam o filmie w tym miejscu, ponieważ moim zdaniem Gatsby jest przykładem takiej fikcyjnej postaci, od której naprawdę można wiele się nauczyć. Nauczyć się tego jak mieć rozmach w marzeniach i dowiedzieć się czy warto? Poza tym Gatsby posiada szereg innych cech dobrego marzyciela, który nie tylko marzy, ale przede wszystkim dąży do spełnienia tych marzeń. Zaznaczę również, że to nie jest film o gangsterach i mafii, bo sama miałam takie błędne założenie. Pod wcześniej wspomnianym wpisem w komentarzach okazało się, że nie tylko ja tak uważałam.

„The Help” (2011) – „Służące”


Świetny film na niedzielę. Traktuje o czarnoskórych służących, którzy pracowali na początku XX wieku w amerykańskich domach i ich niesprawiedliwego traktowania. Pewna młoda dziennikarka postanawia opisać ich losy a narratorem jej powieści stają się same służące, pokazujące absurdy tamtych czasów . Gdzieś tam w tle cały czas jest obecna wesoła nutka, więc nieraz zdarzają się chwile wypełnione śmiechem. Powiedziałabym, że idealnie zostały tutaj dobrane elementy zabawne, poważne i refleksyjne. To nie jest przykład filmu „must see”, ale z całą pewnością kwalifikuje się do „worth of seeing”.

„Seven Pounds” (2008) – „Siedem dusz”


To, co najlepszego możesz zrobić przed obejrzeniem tego filmu, to nie czytać jego opisu. Pod żadnym pozorem! Bardzo sporadycznie tak postępuję, bo zazwyczaj lubię wiedzieć czego mam się spodziewać. W tym przypadku jakoś tak samoistnie wyszło, że nie czytałam opisu tylko dałam się wciągnąć fabule. I chyba tylko dzięki temu zakończenie było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Dodam, że mocnym zakończeniem. Film z gatunku tych ciut cięższych, ciut głębszych, które sprawiają, że nawet przed zaśnięciem długo analizujesz to, co obejrzałeś.

„The Artist” (2011) – „Artysta”


Film wyróżnia technika wykonania – jest to przykład kina niemego z czarno białym ekranem. Obejrzałam go za namową koleżanki i bardzo dobrze się stało. Dzięki temu zostałam zarażona, by poznać inne klasyki czarno białego kina, uznając w duchu że nie muszą być takie okropne jak mi się wydawało. Po kolei padła „Casablanca”, „Śniadanie u Tiffany’ego” i „Rzymskie wakacje”. Ten film pokazał mi jak naprawdę dużo można wyrazić jedynie za pomocą gestów, min i odpowiednio dobranej muzyki. Można podejść do tego jak do ciekawostki technicznej współczesnych czasów, ale na pewno warto dać szansę „Artyście”, by pokazał nam inne kino z czasów, w których nie żyliśmy. Przeważa zabawna nuta.

Trochę starsze:

„Sweet November” (2001) – „Słodki listopad”


Po pierwsze co mnie zaskoczyło to, że polskie tłumaczenie nie odbiega od angielskiego tytułu. Brawo my! A po drugie to, że film ma piętnaście lat, a ja po raz pierwszy obejrzałam go dopiero w zeszłym roku, a to tylko dlatego że przypadkiem został polecony na jakimś blogu. To film z gatunku tych trochę cięższych, ale i mądrzejszych. To chyba słowa Asi, że filmy o umieraniu pięknie opowiadają o życiu. To jeden z takich przykładów na to, że nie znając daty własnej śmierci przeżywamy swoje życie byle jak z przeświadczeniem o posiadaniu bliżej nieokreślonej ilości czasu. Oczywiście z góry zakładając, że jest bliższa nieskończoności. Kiedy czas się kończy i wyraźnie widać linię mety, wtedy każda minuta zostaje spędzona w niezapomniany sposób.
Przyznaję, że na ten film należy mieć odpowiedni nastrój, ale na pewno warto go obejrzeć ,jeżeli podobnie tak jak ja macie w tym temacie zaległości.

„Hanging Up” (2000) – „Gorąca linia”


Film opowiada o trzech siostrach, które większość dnia spędzają uwieszone na telefonie. Każda z nich ułożyła sobie życie w inny sposób i oprócz telefonicznych rozmów łączy je troska o schorowanego ojca. Chwilami zobaczysz zwykłe, szare życie przeciętnego człowieka. Bez fajerwerków i non stop świecącego słońca. Chyba właśnie ta realność i przeciętność najbardziej urzekły mnie w tym filmie. A do tego szereg słów, które padają w dialogach między bohaterami: „Dokąd idziesz? Po co idziesz?, które można zrozumieć zarówno metaforycznie jak i dosłownie. Film, który NIE pokazuje idealnej rodzinki, która ma kłopot a na koniec filmu problem w cudowny sposób się rozwiązuje.
Poza tym film kusi obsadą trzech sióstr: Meg Ryan, Diane Keaton, Lisa Kudrow.
 
Trochę nowsze:

„Interstellar” (2014)


Film z pogranicza fantastyki, który zaskakuje swoim zakończeniem. To jeden z tych filmów, kiedy nie wiesz czy na świecie pierwsza była kura czy jajko.
Ojciec astronauta wyrusza w wieloletnią podróż w kosmos, zostawiając na Ziemi dwójkę dzieci. To podróż, która trwa jego całe życie. Bohater staje przed dylematem czy poświęci życie rodzinie, czy też uratować świat i znaleźć planetę, gdzie ludzkość może przeżyć. Odkrycie tunelu czasoprzestrzennego wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Lot w kosmos i przeprowadzane badania są jednak bardzo niebezpieczne. Czystą abstrakcją, ale za to bardzo ciekawą, okazało się pokazanie odmiennego upływu czasu tutaj na Ziemi oraz tam w statku kosmicznym.
Nietypowa fabuła wciąga tak bardzo, że nie wiadomo kiedy mijają blisko 3h…

„Beyond the Lights” (2014)


Moje ostatnie odkrycie, które warte jest rozpowszechnienia. Młoda piosenkarka osiąga popularność, na którą nie była przygotowana. Film został zrobiony z dużą lekkością, aby widz nie poczuł jak w trakcie oglądania jest wysysana z niego energia, ale traktuje o tym, o czym często czytamy w prasie. Celebryci kreują swój wizerunek niesamowitym kosztem własnym, a w tym dobrze wyważonym (pod kątem wywoływanych emocji) filmie, zaglądasz za kulisy życia w ciągłym świetle jupiterów i zastanawiasz się, czy w takim świecie możliwe jest pozostanie sobą? Czy samemu można postawić jakieś granice, czy też liczy się tylko to, co się sprzeda?

„Focus” (2015)


Uwielbiam filmy z Willem Smithem i kiedy przeczytałam o nowej produkcji z jego udziałem, postanowiłam go zobaczyć obojętnie o czym by nie był. Na całe szczęście film nie jest o byle czym, a o bardzo sprytnym oszuście. Jego intrygi są tak dobrze przemyślane, że widz nieraz sam daje się nabrać i tak naprawdę rzadko kiedy wiadomo, co jest przypadkiem a co zostało wcześniej ukartowane. Po zakończeniu seansu nieuniknione staje się pytanie kto oszukuje, a kto jest oszukiwany? Obiecuję, że zakończenie warte jest obejrzenia całych 100 minut, bo człowiek zostaje na koniec z otwartymi ustami, z których pada słowo „wow!”.

A Ty co poleciłbyś na coraz dłuższe wieczory?

12 komentarzy:

  1. "Jestem na tak". Przyznam się bez bicia, że nie oglądałam tego filmu. Właśnie z tego samego powodu co TY :)
    Może jednak spróbuję, zachęciłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mi się udało, bo naprawdę widać, że w życiu warto mówić tak, bo patrząc z perspektywy niesamowicie wszystko się ze sobą łączy.

      Usuń
  2. Z wyżej podanych filmów oglądałam tylko "Służące" i "Beyond the Lights" - zresztą planuję umieścić, krótką wzmiankę na ich temat na blogu :) Filmy uważam za genialne! Warto poświęcić dłuższy czas na ich obejrzenie i krótką refleksję :3 Co do reszty pozycji, zapisałam je sobie na liście "do obejrzenia" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Tego bym nie przypuszczała, bo o tych filmach nie było głośno (a przynajmniej ja o nich wcześniej nie słyszałam). Jestem ciekawa Twoich spostrzeżeń, więc już się cieszę na to, co napiszesz ;-)

      Usuń
  3. widzę, że mam naprawdę sporo do nadrobienia... na szczęście jesień dopiero się zaczęła, więc będę miała mnóstwo czasu :) a taka lista filmów na pewno mi się przyda :D
    "Słodki listopad" oraz "Siedem dusz"... uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "słodkim listopadzie" zakochałam się w zeszłym roku, a "siedem dusz" planuję sobie odświeżyć w nadchodzącym jesiennym sezonie :)

      Usuń
  4. Z wymienionych przez Ciebie filmów widziałem tylko "Interstellar". Film bardzo długi, ale naprawdę wciągający :)
    Ja poleciłbym "O północy w Paryżu" Woody'ego Allena. Znakomicie pasuje do klimatu długiego, jesiennego wieczoru :) Do tego koniecznie kieliszek czerwonego wina i dobre towarzystwo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, "Interstellar" jest długi, ale to co mnie zdziwiło to to, że z tej długości zdałam sobie sprawę jak wyjrzałam przez okno po seansie. Jak zaczęłam go oglądać było jasno i nie wiadomo kiedy słońce zaszło za linię horyzontu. Podczas oglądania filmu absolutnie się tego nie czuje.
      Co do Woody'ego Allena widziałam tylko jego dwa filmy w tym jeden to był "Vicky, Cristina, Barcelona" i... zraziły mnie do Woody'ego na długi długi okres czasu.

      Usuń
  5. Z Twoich filmów niestety nic nie widziałam, pewnie dlatego, że sporadycznie coś ogladam.

    Z mojej małe kolekcji mogę śmiało polecić Ci filmy z Reese Witherspoon-uwielbiam tą aktorkę. "Skąd wiesz", "Woda dla słonia", i "A więc wojna" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam jedynie "wodę dla słonia" i podobał mi się :-) O reszcie nie słyszałam, ale z wielką ciekawością je zobaczę. Dzięki!

      Usuń
  6. Ja proponuję Piękny umysł - z racji na przeciwstawianie się schematom oraz Wehikuł Czasu, z racji na świetną ścieżkę dźwiękową (zwłaszcza utwór Klaus Badelt - Eloi )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny umysł to klasyka sama w sobie - również mi się podobał. Z kolei "Wehikuł Czasu" pomimo tego, że jest na rynku od 2002 roku jest dla mnie nowością. Dzięki za polecenie, na pewno z tego skorzystam w najbliższe wieczory!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...