poniedziałek, 31 marca 2014

Jak mieć ciekawe życie?

Znudzone nastolatki spędzają kolejny dzień przed komputerem ze swoimi wirtualnymi wrogami. Studenci udają się na kolejny nic nie wnoszący w ich życie wykład. Dorośli mechanicznie wykonują swoją pracę i niecierpliwie popędzają wzrokiem wskazówki zegara.
Po całym dniu, na pytanie: jak minął dzień? Padnie odpowiedź: nic ciekawego się nie wydarzyło. Po staremu. Nudno.

środa, 26 marca 2014

Zmęczona, szczęśliwa, JA!

Otwieram oko. Jedno, bo drugie jeszcze śpi. Budzik nerwowo piszczy na stoliku nocnym. Moja świadomość opuszcza Morfeusza i dociera do rzeczywistości. W pokoju jest szarawo, a budzik z zachwytem pokazuje 5.38! I twierdzi, że jeżeli za dwie minuty nie wstanę, to na pewno się spóźnię…

czwartek, 20 marca 2014

Imieniny bloga

Ha! Ale ze mnie farciara! Nie sądziłam, że będę miała szczęście dwa razy do roku celebrować święto bloga. Raz urodziny – które już za niedługo, a drugi raz – imieniny, które są już dzisiaj. Skąd taki pomysł? To proste - dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Szczęścia! Zaskoczeni? Mam taką nadzieję!

niedziela, 16 marca 2014

Siła naszych przekonań

Magia w przekraczaniu granic polega na ryzykowaniu wszystkiego
dla marzenia, w które nie wierzy nikt oprócz Ciebie.”

Uważam, że kiedy trafia się na coś naprawdę dobrego, to grzechem byłoby zatrzymanie tego tylko dla siebie. Tym bardziej, że wpis o przekonaniach był w moich planach na przyszłość. Teraz okazało się, że przyszłość przyszła po prostu szybciej.

Parę dni temu przeczytałam rewelacyjny, bo motywujący artykuł pt.”Co ja mogę” w gazecie Coaching nr.1/2014. Kto ma możliwość przeczytania w całości – polecam. Dla reszty Czytelników zebrałam garść cytatów z tego artykułu i poprzeplatałam je własnymi przemyśleniami.

W skrócie można powiedzieć, że na wszystko co w życiu robimy, mają wpływ nasze przekonania. I największą przeszkodą do osiągnięcia sukcesu jesteśmy my sami z naszym sposobem patrzenia na świat.

Już w pierwszym akapicie artykułu pojawia się jedne z moich ulubionych cytatów H.Forda: „Jeśli uważasz, że coś potrafisz lub że czegoś nie potrafisz, zawsze masz rację.” Potem zostają przytoczone słowa W.Chryslera: „Wielu ludzi niczego w życiu nie osiąga m.in. dlatego, że gdy okazja puka do drzwi, są akurat w ogródku, zajęci szukaniem czterolistnej koniczyny.”

Prawda jest taka, że odkąd usłyszałam cytat Forda po raz pierwszy, jestem pod jego ciągłym urokiem. Sprawia, że granice i bariery maleją w oczach, a moje możliwości wydają się nieograniczone. I nie chodzi tutaj, że robię z siebie starożytnego sofistę, który twierdził, że to co powie, jest niezaprzeczalną prawdą (problem powstawał kiedy spotykało się dwóch takich i każdy chciał przekonać drugiego, że „jego prawda jest bardziej prawdziwa”). Mnie tutaj chodzi o to, że przez takie rozumowanie jakie jest przedstawione powyżej, życie nabiera innego wymiaru – staje się takim, jakim ja chcę żeby było, a nie takim jakim posłusznie od losu dostaję i nic z tym dalej nie robię.

Myślenie, że ograniczenia istnieją tylko w mojej głowie, daje niesamowitego kopa do działania, a chęć przekraczania granic staje się wręcz nieodpartą pokusą. Bo przecież tylko ja mogę zadecydować o tym, co jestem w stanie dokonać, a czego nie. Napisać książkę? Dlaczego nie! Zrobić pierwszorzędny biznesplan? Proszę bardzo! Pisać bloga? Ta dam!
 
Uzmysłowienie sobie prawdy – jak wiele rzeczy zależy od nas samych, może być kluczem do wolności. Nie należy się bać nowych rzeczy – jeżeli uwierzę, że potrafię, to dlaczego miałoby mi się nie udać?

Do tego dołóżmy słowa T.Edisona: „problem to szansa w stroju roboczym” i zastanówmy się jak to możliwe, że sukcesy innych NIE ośmielają nas do osiągania podobnych wyników? Dlaczego nie wierzymy, że skoro jemu/jej się udało to mnie również może? W artykule znajdujemy konkretną odpowiedź: „(…) w naszych głowach funkcjonuje przekonanie, że tamci ludzie byli lub są niezwykli i wyjątkowi, a my – po pierwsze nie mamy takich możliwości jak oni – po drugie myślimy racjonalnie i widzimy, że ryzyko realizacji nazbyt śmiałych marzeń jest zbyt duże, po trzecie zaś czas nie jest na to odpowiedni, a my nie jesteśmy jeszcze gotowi.”

Co jeszcze blokuje nas przed sukcesem? Fakt, że „koncentrujemy się bardziej na ograniczeniach niż możliwościach.” Albo jak optymistycznie pisze M.Wojciechowska: „(…) co nas ogranicza przy spełnianiu marzeń, to własna wyobraźnia.” i dodaje: „Sukces jest efektem ciężkiej pracy, cierpliwości, pokory i wiary, że wszystko jest w życiu możliwe.”

Jaka w tym wszystkim jest rola naszych przekonań? „Przekonania – czytam – nie mają wiele wspólnego z prawdą – nie są faktami, tylko czymś w rodzaju samospełniającej się przepowiedni.” Bo co to tak naprawdę są przekonania? „To zestaw reguł, według których żyjemy i mówią nam m.in. jacy jesteśmy my, a jaki jest świat, co nam wolne i do czego mamy prawo, co umiemy i możemy zrobić, a co nie jest dla nas możliwe.”



Uwielbiam te kartonowe pudełeczka ;-)

To absolutnie subiektywna ocena, co potwierdzają inne słowa H.Forda: „Nie sądzę, by ktokolwiek wiedział wystarczająco dużo, aby właściwie ocenić, co jest możliwe, a co nie.” Bo jak czytam dalej „gdy nie podejmujemy ryzyka, nie wiemy nawet jak duże są nasze możliwości.” To sprowadza nas niezmiennie do tej samej kwestii, że życie zależy od Ciebie: jego wygląd, stan oraz poziom Twojego zadowolenia. Może warto już dzisiaj podjąć pierwsze działanie?

W przedostatnim akapicie padają słowa T.Ferrissa: „KIEDYŚ to choroba, która każe nam zabrać nasze marzenia do grobu.” Myślę, że jak z każdą chorobą, tak i z tą należy walczyć. Życie jest znacznie piękniejsze kiedy jesteśmy zdrowi.

środa, 12 marca 2014

...ponieważ mogę...

Czytam bardzo dużo książek. Nawyk ten został zaszczepiony we mnie już we wczesnym dzieciństwie. Alfabet poznałam zanim poszłam do szkoły i zdążyłam do tego czasu parę razy przeczytać elementarz. Potem czytałam książki z domowej biblioteczki (jakieś bajki dla dzieci), a jeszcze później moja mama zrobiła wspaniałą rzecz tj. zapisała mnie do publicznej biblioteki w sekcji dla dzieci. Tam już buszowałam między regałami bez ograniczeń. Myślę, że dzięki temu, że tak wcześnie odkryłam książki i wspaniały świat, który oferują, lektury nie zdołały mnie zabić. Wiele ludzi zniechęca się do czytania, bo mają jednoznaczne skojarzenie książek z lekturami szkolnymi, które (nie oszukujmy się) mają wartość, ale raczej są mało interesujące dla młodego pokolenia. Z książkami wiążę jeszcze jedno przekonanie tj. z każdej książki można coś wynieść, każda czegoś uczy. Może to być odwaga opisywana w książkach Tolkiena lub pojedyncze cytaty z kryminałów Chmielewskiej i nie tylko. Zawsze jest coś, co zwraca moją uwagę.

Ostatnio nadarzyła mi się okazja, aby przeczytać trylogię Greya. Nie chcę wnikać w to, co myślę o tych książkach. Bo ja pomyślę A, ktoś pomyśli B a jednocześnie tematyka tej trylogii jest tak specyficzna, że każdy obawia się bronić swojego zdania… Co więcej, okazało się, że chcąc przeczytać te książki (z racji dużego rozgłosu, jaki został wokół nich zrobiony), naraziłam się na komentarze w stylu: Ty chcesz to przeczytać?! No wiesz! Po co Ci to? Chyba zmienię o Tobie zdanie. Nie dałam się, zadając pytanie: A Ty przeczytałaś? Padła łatwo do przewidzenia odpowiedź: Nie. Więc dlaczego mnie oceniasz? Dlaczego oceniasz książkę po okładce? Nie lubię polegać na opiniach innych. W przypadku recenzji filmów w ¾ nie zgadzam się z recenzentami i zajmuje odmienną pozycję od nich. Mnie się podoba, im nie; oni zachwalają, ja bezwzględnie krytykuję.

Wracając do wątku Greya, nie będę zdradzać fabuły, psując tym samym „zabawę” innym. Z kolei Ci, którzy ją znają, wiedzą co na jej temat myśleć. Gdyby zadać pytanie: co można wynieść z takiej książki? To pewnie padłaby przesłodzona odpowiedź, że miłość zwycięża wszystko. Co w moim odczuciu (chociaż uwielbiam happy end) było przegięciem. Dlatego osobiście nie uznaję tego za wartość tej książki, bo jest to wątek zbyt naiwny. W tych książkach moją uwagę zwróciło co innego. Charakterystyczne słowa, które padają co pewien czas we wszystkich trzech częściach: ponieważ mogę.

Nie zdradzę zbyt wiele, jeżeli dla niewtajemniczonych powiem, że cała fabuła dotyczy dwóch osób: nieprzeciętnie bogatego Greya i zwyczajnie zarabiającej Anastazji. Za każdym razem, kiedy Grey korzysta ze swojego majątku, to załatwiając lot helikopterem, to kupując dziewczynie samochód, to robiąc sobie wagary od pracy, na pytanie dziewczyny dlaczego? Niezmiennie odpowiada: ponieważ mogę.

Nie myślcie jednak, że ta jego nonszalancja jest wynikiem tego, że posiada ogromny majątek i może nim rozporządzać jak tylko pragnie. Nie chodzi też o to, że pieniądze dają mu poczucie wolności. A przynajmniej ja tak to odbieram. Według mnie każdy z nas mógłby powiedzieć, że robić coś, ponieważ może.



Te dwa słowa kojarzą mi się z wolnością, wynikająca z tego, że takie przysługuje nam prawo (jesteśmy wolni; mamy własną wolę i możemy robić, co chcemy). To skłania z kolei do refleksji, aby docenić to, co mamy. 
 
„Idę na spacer, ponieważ mogę. Jest piękna pogoda, a ja mam nogi i mogę się samodzielnie przejść.”
„Spędzę weekend z rodziną, ponieważ mogę. Posiadam rodzinę, która zawsze mnie wspiera.”
„Idę na studia, ponieważ mogę. Moi rodzice pracują, zapewniając mi utrzymanie i stwarzając warunki do studiowania zamiast kazać iść do pracy zaraz po zakończeniu liceum.”
„Kupiłam dla Ciebie prezent, ponieważ mogę. Nie był drogi, a ja chcę Ci pokazać, że jesteś dla mnie kimś ważnym.”

Słowa „ponieważ mogę” pokazują jak wiele możliwości mamy w życiu. Pokazują, że to, co robimy – robimy, bo chcemy a nie że jesteśmy zmuszani. Nadają codzienności innego wymiaru. Zwracają uwagę na to, że to my kierujemy własnym życiem, a nie ono nami. Czego więcej można chcieć?

I jeszcze jedno. Czasem warto zrobić coś niecodziennego, nie wpisującego się w kanon zwyczajnego postępowania; może nawet coś odrobinę szalonego? Zrobić to tylko dlatego, ponieważ mogę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wydarzy się wtedy coś wspaniałego ;-) Przekonałam się o tym już nie raz, a Wy?

PS. Miałam obawy przed opublikowaniem tego wpisu, bo Grey potrafi dzielić ludzi. Mam nadzieję, że Wy nie ocenicie mnie po tym, że zdecydowałam się przeczytać taką a nie inną książkę. Zresztą pragnę podkreślić, że ten wpis nie ma na celu promocji czy zachęcania do jej czytania. Chciałam tylko nakreślić tło do sytuacji, a sam tytuł wpisu nie brzmi przecież „50 twarzy Greya”, tylko „ponieważ mogę”. Prawda jest taka, że czasem znajdujemy inspirację w przedziwnych miejscach…

czwartek, 6 marca 2014

Nowe oblicze zazdrości


Czasem bywam okropną zazdrośnicą. Domyślam się, że nie widzicie w tym powodu do dumy i nie rozumiecie dlaczego się tym chwalę. Na dźwięk słowa „zazdrość” zaczyna działać dobrze wpojony mechanizm myślenia: to takie nieładne uczucie; bycie zazdrosnym to nic dobrego i właściwie źle świadczy o człowieku. Powszechna jest też opinia, że osoby mające kompleksy częściej odczuwają zazdrość, ponieważ przez cały czas z kimś się porównują.