Pamiętam swoją radość, kiedy odkryłam, że mogę sparować swój smartfon z pocztą gmail. Potem okazało się, że moja uczelnia wychodząc naprzeciw studentom, umożliwia umieszczenie planu zajęć w kalendarzu gmail i tym samym (niepojętym dla mnie sposobem) nagle stałam się właścicielką planu w kalendarzu z telefonu. W międzyczasie oczywiście doszła aplikacja facebooka i chyba to, co mnie wtedy rozpierało, to była duma. Będę cały czas na bieżąco! Będę wiedziała co i gdzie się dzieje, jakie mam mieć zajęcia i w jakiej sali, a do tego będę mogła odpowiadać na maila 24h/dobę. Czy tak wygląda sielanka?
Niestety to był początek osobistego piekła, które sama sobie zgotowałam. Naprawdę nietrudno stać się niewolnikiem nowoczesnej technologii, skoro jest podawana w tak ładnej formie. Ba! Ona wręcz kusi ułatwieniem Ci życia, bo wszystko w sobie łączy i będąc w jednym miejscu możesz mieć dostęp do wszystkiego! Kto by tak nie chciał? Przecież wtedy zyskuje się pozorne poczucie, że ma się wszystko pod kontrolą. I to uczucie jest tak potężne, że wszechogarnia i upaja trochę jak narkotyk (nigdy nie brałam, ale tak sobie myślę, że to musi być porównywalne).
W pewnym momencie (może z 2 lata temu), kiedy myślałam że zwariuję od natłoku wiadomości, komunikatów z facebooka i liczby nieprzeczytanych wiadomości, wpadłam na pomysł aby wylogować się z sieci. Od tego czasu sporadycznie urządzam sobie takie niedziele, kiedy wyłączam telefon komórkowy i staję się naprawdę szczęśliwa i wolną dziewczyną. Po pierwszym dniu takiego detoksu poczułam… ulgę. Nikt nic nie chciał, a nawet jak chciał, to o tym nie wiedziałam. I tutaj leży cały klucz do zagadki – niewiedza. Skoro o czymś nie wiem, to nie muszę reagować. To wyzwala. A przynajmniej moja natura nie pozwala na inne zachowanie, bo kiedy pojawia się problem, to od razu reaguję. Mam takie wyimaginowane poczucie, że muszę coś wymyślić, zaradzić, pomóc. I czasem myślę, że od tego ciągłego myślenia pęknie mi głowa. A wyłączenie się z sieci pozwala mi na bycie obojętną na losy świata. Wiem, że niektórzy stosują podobną zasadę co do korzystania z internetu, więc chyba nie jestem jedyna w swoim poczuciu przytłoczenia.
Inna historia. Moja koleżanka kupiła sobie w zeszłym tygodniu telefon komórkowy. Nie byle jaki, bo Sony Xperia 3 i zapłaciła za niego niebagatelną sumę 2200 zł. Zmiana telefonu była podyktowana… wewnętrzną potrzebę posiadania nowego telefonu. A, że koleżanka ogólnie posiada dwa telefony (od dwóch różnych operatorów), to już tego nie komentuję. Sama jestem totalną ignorantką takich gadżetów i technologii w większości (może dlatego nie rozumiem jej podejścia). Największym moim nieszczęściem była ostatnia decyzja o zakupie laptopa… Na całe szczęście, po dwumiesięcznym oswajaniem się z myślą, że TRZEBA kupić nowy laptop i przeszło dwóch tygodniach jeżdżenia po sklepach i czytania w Internecie informacji dla laików, laptop zakupiłam. Nawet wyszedł mnie taniej niż zakup wspomnianego telefonu przez koleżankę. Jeżeli ktoś jest tak samo jak ja ignorantem w tej materii, wyjaśniam, że Xperia 3 posiada tą niesamowitą właściwość, że robi zdjęcia pod wodą. Pewnie ma jeszcze inne wyśrubowane parametry, ale nie chcę tutaj robić jego reklamy. Chodzi o to, że wiem że koleżanka nie będzie robić zdjęć pod wodą, bo jak sama wyznała – obawia się tego. Jaki sens? Do czego służy głównie telefon? Do komunikowania się. Oprócz tego najczęściej słucha się muzyki, komentuje wpisy na facebooku i robi zdjęcia. Cała reszta to tzw. gratis, z którego korzysta się zazwyczaj jeden jedyny raz, kiedy sprawdza się co ta „ikonka” oznacza. Jaki pojawia się problem, kiedy kupuje się drogi telefon? Trzeba o niego szczególnie dbać, uważać jak i gdzie się kładzie, zakupić dodatkowe etui i przez długi czas oszczędzać pieniądze ;-)
Innym niesamowitym wynalazkiem, o którym ostatnio miałam okazję przeczytać jest zegarek Samsung GEAR. Zaintrygował mnie jego opis (cytat wprost z ulotki, napisany pogrubioną czcionką): „Dla Twojej wygody masz ciągły dostęp do powiadomień, odbierania lub odrzucania połączeń oraz wyświetlania wiadomości bezpośrednio z poziomu nadgarstka. ” A poniżej dodatkowa informacja: „Wbudowany Czujnik Tętna i Krokomierz pozwalają Ci zmierzyć wyniki podczas treningów i kontrolować progres Twoich umiejętności.” Strach myśleć, co się stanie jak zamiast progresu wyjdzie nam regres … zegarek zadzwoni po osobistego trenera? Cena takiego cuda waha się od 700 zł do 1100 zł, w zależności od posiadanych funkcji zegarka.
Można powiedzieć : WOW, muszę go mieć! A można i się przerazić, że oto mamy szansę stać się w nowy sposób niewolnikiem. Cały czas być dostępnym pod telefonem i zero wymówki, że bateria się rozładowała! Czasem mnie to przeraża. Tak jak dzisiaj. Dlatego wyłączyłam swoją komórkę wczoraj i pozwalam sobie na być może ostatnie z takich dni, kiedy bycie poza siecią będzie jeszcze w ogóle możliwe.
Niestety to był początek osobistego piekła, które sama sobie zgotowałam. Naprawdę nietrudno stać się niewolnikiem nowoczesnej technologii, skoro jest podawana w tak ładnej formie. Ba! Ona wręcz kusi ułatwieniem Ci życia, bo wszystko w sobie łączy i będąc w jednym miejscu możesz mieć dostęp do wszystkiego! Kto by tak nie chciał? Przecież wtedy zyskuje się pozorne poczucie, że ma się wszystko pod kontrolą. I to uczucie jest tak potężne, że wszechogarnia i upaja trochę jak narkotyk (nigdy nie brałam, ale tak sobie myślę, że to musi być porównywalne).
W pewnym momencie (może z 2 lata temu), kiedy myślałam że zwariuję od natłoku wiadomości, komunikatów z facebooka i liczby nieprzeczytanych wiadomości, wpadłam na pomysł aby wylogować się z sieci. Od tego czasu sporadycznie urządzam sobie takie niedziele, kiedy wyłączam telefon komórkowy i staję się naprawdę szczęśliwa i wolną dziewczyną. Po pierwszym dniu takiego detoksu poczułam… ulgę. Nikt nic nie chciał, a nawet jak chciał, to o tym nie wiedziałam. I tutaj leży cały klucz do zagadki – niewiedza. Skoro o czymś nie wiem, to nie muszę reagować. To wyzwala. A przynajmniej moja natura nie pozwala na inne zachowanie, bo kiedy pojawia się problem, to od razu reaguję. Mam takie wyimaginowane poczucie, że muszę coś wymyślić, zaradzić, pomóc. I czasem myślę, że od tego ciągłego myślenia pęknie mi głowa. A wyłączenie się z sieci pozwala mi na bycie obojętną na losy świata. Wiem, że niektórzy stosują podobną zasadę co do korzystania z internetu, więc chyba nie jestem jedyna w swoim poczuciu przytłoczenia.
Inna historia. Moja koleżanka kupiła sobie w zeszłym tygodniu telefon komórkowy. Nie byle jaki, bo Sony Xperia 3 i zapłaciła za niego niebagatelną sumę 2200 zł. Zmiana telefonu była podyktowana… wewnętrzną potrzebę posiadania nowego telefonu. A, że koleżanka ogólnie posiada dwa telefony (od dwóch różnych operatorów), to już tego nie komentuję. Sama jestem totalną ignorantką takich gadżetów i technologii w większości (może dlatego nie rozumiem jej podejścia). Największym moim nieszczęściem była ostatnia decyzja o zakupie laptopa… Na całe szczęście, po dwumiesięcznym oswajaniem się z myślą, że TRZEBA kupić nowy laptop i przeszło dwóch tygodniach jeżdżenia po sklepach i czytania w Internecie informacji dla laików, laptop zakupiłam. Nawet wyszedł mnie taniej niż zakup wspomnianego telefonu przez koleżankę. Jeżeli ktoś jest tak samo jak ja ignorantem w tej materii, wyjaśniam, że Xperia 3 posiada tą niesamowitą właściwość, że robi zdjęcia pod wodą. Pewnie ma jeszcze inne wyśrubowane parametry, ale nie chcę tutaj robić jego reklamy. Chodzi o to, że wiem że koleżanka nie będzie robić zdjęć pod wodą, bo jak sama wyznała – obawia się tego. Jaki sens? Do czego służy głównie telefon? Do komunikowania się. Oprócz tego najczęściej słucha się muzyki, komentuje wpisy na facebooku i robi zdjęcia. Cała reszta to tzw. gratis, z którego korzysta się zazwyczaj jeden jedyny raz, kiedy sprawdza się co ta „ikonka” oznacza. Jaki pojawia się problem, kiedy kupuje się drogi telefon? Trzeba o niego szczególnie dbać, uważać jak i gdzie się kładzie, zakupić dodatkowe etui i przez długi czas oszczędzać pieniądze ;-)
Innym niesamowitym wynalazkiem, o którym ostatnio miałam okazję przeczytać jest zegarek Samsung GEAR. Zaintrygował mnie jego opis (cytat wprost z ulotki, napisany pogrubioną czcionką): „Dla Twojej wygody masz ciągły dostęp do powiadomień, odbierania lub odrzucania połączeń oraz wyświetlania wiadomości bezpośrednio z poziomu nadgarstka. ” A poniżej dodatkowa informacja: „Wbudowany Czujnik Tętna i Krokomierz pozwalają Ci zmierzyć wyniki podczas treningów i kontrolować progres Twoich umiejętności.” Strach myśleć, co się stanie jak zamiast progresu wyjdzie nam regres … zegarek zadzwoni po osobistego trenera? Cena takiego cuda waha się od 700 zł do 1100 zł, w zależności od posiadanych funkcji zegarka.
Można powiedzieć : WOW, muszę go mieć! A można i się przerazić, że oto mamy szansę stać się w nowy sposób niewolnikiem. Cały czas być dostępnym pod telefonem i zero wymówki, że bateria się rozładowała! Czasem mnie to przeraża. Tak jak dzisiaj. Dlatego wyłączyłam swoją komórkę wczoraj i pozwalam sobie na być może ostatnie z takich dni, kiedy bycie poza siecią będzie jeszcze w ogóle możliwe.
też jestem ignorantką, jak chodzi o te sprawy, jakoś mnie nie fascynuje ani nie ciekawi ten cały szał na super-hiper-nowoczesną technologię, bo tak jak mówisz, to człowieka bardziej zniewala, niż daje jakieś nowe możliwości :)
OdpowiedzUsuńspokojnej niedzieli, bez telefonów, problemów, zmartwień... :)
Niedziela udała się tak jak napisałaś - aż żal włączać telefon, ale cóż robić... pora na powrót do rzeczywistości (zarówno tej realnej jak i wirtualnej) ;-)
UsuńSą tacy, którzy korzystają z tej całej gamy opcji jakie zawierają nowoczesne urządzenia? Ja sama przez telefon najczęściej się komunikuję (rozmowy, sms), email niepotrzebnie skonfigurowałam, bo teraz częściej pocztę sprawdzam, co uważam za przesadę. Cenię sobie możliwość robienia zdjęć telefonem, bo zawsze jest pod ręką, kiedy widzę coś ciekawego. Inne ikonki mogłyby nie istnieć. Wczoraj czytałam o FOMO - taki lęk, że ominie nas coś ciekawego, czasami myślę, że i mnie dopada, bo inaczej nie musiałabym sobie robić dnia wolnego od internetu. U mnie to piątek ;-)
OdpowiedzUsuńPodobno korzystamy z średnio 60% możliwości urządzeń wg. jakichś badań. Z tą skonfigurowaną pocztą masz absolutną rację i spotykam coraz więcej takich opinii. W tym jedną mądrą, że przecież jak ktoś coś chce od nas na już, to przecież zadzwoni a nie będzie pisał maila. Dlatego nie powinniśmy się aż tak "spinać", by być na bieżąco. Sama staram się zaglądać na pocztę raz dziennie (no czasem dwa) i jakoś daję radę ;-)
UsuńO Fomo nie słyszałam, ale cieszę się, że teraz już wiem coś nowego. Problem musi być naprawdę poważny skoro doczekał się własnej nazwy. Na szczęście, u mnie to raczej zmęczenie i przesyt informacji niż obawa, że coś wydarzy się bez mojej wiedzy.
Tak, zgadzam się we wszystkim co tu napisałaś. To prawda, nowoczesność za bardzo zawładnęła nad naszym życiem, Ja w wakacje w lipcu w tym uświadomiłam sobie, że jestem niewolnikiem facebooka i go usunęłam. Byłam wtedy na wakacjach w Polsce i wpadłam na ten pomysł i klik. Ale tydzień po moim powrocie do Szkocji, założyłam sobie nowego, po zapraszałam osoby z którymi się kontaktuje i z 400 zrobiło mi się cos kolo 100. Jednak uznałam, że jest o wiele wygodniejszy niż skype i łatwiej utrzymuje się kontakt z przyjaciółmi, którzy są w Polsce. Ale ta zmiana wyszła mi na dobre, bo tak często juz nie wchodzę na facebooka jak kiedys.
OdpowiedzUsuńTeż miałam zmieniać telefon na nowszy i z lepszymi bajerami, ale lepiej sie zastanowiłam i uznałam, że po co zmieniac coś co działa i dobrze się sprawuje.
Co do facebooka, to założyłam go dopiero na drugich studiach, kiedy okazało się, że jak nie posiada się konta to tak naprawdę nic się nie wie i nie ma się dostępu do żadnych notatek czy wiadomość z ostatniej chwili iż nie ma wykładów. Wprawdzie mam na roku 2 osoby, które do dnia dzisiejszego nie mają facebooka i dają radę - dzięki uprzejmości znajomych, którzy o nich pamiętają i jak jest coś ważniejszego, to przekazują, ale... jakoś wolę samodzielność. Przez wakacje miałam awersję do facebooka, ale pomysł z usunięciem konta nie przyszedł mi do głowy. Jedynie go zignorowałam i nie logowałam się przez dłuższy okres czasu. A teraz wiadomo - uczelnia - wszystko wróciło na stare tory, czyli wchodzę ale rzadko. Jedno uzależnienie w życiu mniej ;-)
UsuńJa jestem oldskulowy, ale nie mam konta na fejsie, nie mam też smartfona. Czyli powinno mnie nie być. Bo kto teraz nie mam fejsa;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że trzeba znaleźć złoty środek. Ostatnio gadałem z osobą, która od kilku lat nie ma telewizora!! Ja aż takim radykałem nie jestem, ale wolę mieć mniej gadżetów, a być zdrowszy psychicznie.
Pozdrawiam:)
Znam takie jednostki, które nie mają fejsa. Da się tak żyć pod warunkiem, że życzliwi znajomi doniosą Ci co i jak - przynajmniej w przypadku studiów tak to działa.
UsuńCo do telewizora, to parę lat temu robiło się z tego furorę jak ktoś nie miał telewizora. Ale teraz coraz częściej myślę, że co z tego że nie ma telewizora, skoro wszystko ogląda w internecie? Ja z telewizora korzystam średnio raz na miesiąc, więc praktycznie jakbym go nie miała. Co do komputera - to korzystam z niego codziennie, więc nie ma tutaj już takiego "wow". Zapytaj tą osobę ile czasu spędza przed komputerem ;-)
Pozdrawiam