czwartek, 15 stycznia 2015

Felieton o szczęściu

Taka już moja natura, że nie potrafię przejść obojętnie obok słów o szczęściu. Jeżeli są to tylko utarte frazesy albo teksty potwierdzające słowa, które już tutaj – na tym blogu – wielokrotnie padły, to odpuszczam. Czasem jednak trafiam na „perełki”, a tym samym artykuły, które sprawiają, że muszę się nimi z kimś podzielić. Poniżej specjalnie dla Was przepisałam prawie cały felieton pana L. J. Wiśniewskiego. Mam nadzieję, że i na Was sprawi on podobne wrażenie jak na mnie – że w Waszym oku również pojawi się błysk zrozumienia. Zdania napisane pogrubioną czcionką były tymi zdaniami, które skłoniły mnie do podzielenia się tym artykułem, bo te przemyślenia naprawdę mają w sobie „coś” nieuchwytnego.

„Czy jestem szczęśliwa (…) pytanie to nie ma sensu. I mówię to nie jako psycholog chociaż to mój wyuczony zawód, ale jako Christine P., zwykła kobieta. Obecnie ze wsi. Można być jedynie szczęśliwszym, niż się było kiedyś, lub mniej szczęśliwym, niż się będzie – być może – w przyszłości. Bo poczucie tak zwanego szczęścia nigdy nie istnieje jako absolut, bez odniesienia do upływu czasu. Wiem, o czym mówię, bo ja, proszę pana, ze szczęścia się doktoryzowałam. Temat rozprawy zawierał wprawdzie niemieckie słowo „nieszczęście”, ale dotyczył poszukiwania szczęścia. Bo oba są jak nierozłączni bracia syjamscy. Jedno bez drugiego nie potrafi istnieć.

Poszukiwanie szczęścia, podobnie jak obsesja ciekawości i gonitwa za miłością, jest tą tęsknotą, która napędza ludzi od wieków. Platon, Epikur stworzyli z tego poszukiwania całe nurty filozofii, które są aktualne od antyku do czasów Facebooka. Jefferson, prezydent rodzącego się kraju, wpisał – bardzo naiwnie i populistycznie – prawo do szczęścia do artykułów konstytucji Stanów Zjednoczonych. Odbieranie go ludziom jest w USA występkiem karanym z jej poziomu i w niektórych stanach tego dziwnego, swoją drogą, kraju grozi za złamanie tego prawa nawet kara śmierci. Nigdy nikogo nie skazano tam za przestępstwo odebrania komuś prawa do szczęścia. Choćby na dwie godziny robót publicznych. Głównie dlatego, że trudno takie przestępstwo udowodnić. Nawet zabicie kogoś, choć definitywnie odbiera zabitemu prawo do szczęścia, można zinterpretować jako realizację prawa do szczęścia mordercy. Na to powołuje się w takich sprawach większość choćby mało wyedukowanych adwokatów. (…) przyzna pan, że to chyba najpiękniejszy wpis do jakiejkolwiek konstytucji, prawda?

Te absurdalne przepisy nie gwarantują nikomu szczęścia w żaden sposób. Przeciwnie – dają mylne poczucie, że jest ono naszym prawem. Gdy go nie odczuwamy, świadomie lub podświadomie czujemy, że świat traktuje nas niesprawiedliwie. A to okropna destrukcyjna bzdura. Zresztą, co ja będę o tym panu naukowcowi mówić. Nauka od dawna stara się szczęście zmierzyć. Ubrać w tabele, zilustrować wykresami, zapisać wyniki w bazach danych. Skanuje się mózgi, analizuje geny, konstruuje i potem zestawia ze sobą tysiące socjologicznych ankiet. Większość wyników trafia do Rotterdamu w Holandii, gdzie przy Uniwersytecie Erazma powstała jedyna w swoim rodzaju baza danych szczęścia (World Database of Happiness).

Straszne to trochę, ponieważ całkowicie odrywa szczęście od emocji, co samo w sobie jest paradoksem. Pomimo tych wszystkich badań, do których i ja się przyczyniłam, nie wyłania się żadna jasna i jednoznaczna recepta, jak je sobie zagwarantować. Są ludzie, którzy mają prawie wszystko i są nieszczęśliwi, i tacy, którzy stracili niemal wszystko, a mimo to deklarują, że są szczęśliwi. Geograficzna mapa szczęścia wcale nie pokrywa się z geograficzną mapą bogactwa. Biedne południe świata nie doświadcza go w mniejszym stopniu niż bogata północ. Według statystyk zapisanych w bazie danych w Rotterdamie w targanym wszelkimi katastrofami Bangladeszu na 100 tysięcy mieszkańców jest tyle samo nieszczęśliwych, co w idyllicznej spokojnej i dekadencko bogatej Szwajcarii.

Mapa genów także nie daje konkretnej i jednoznacznej odpowiedzi. Nie odnaleziono dotąd nawet śladu genu szczęścia. Zlokalizowano tylko sekwencję nukleotydów odpowiedzialnych za transcendencję (tzw. gen Boga). Wiadomo jedynie z badań socjologicznych, że głęboka wiara niekoniecznie promuj szczęście. W ateistycznych Czechach ludzi deklarujących zadowolenie z życia (co jest stygmatem szczęścia) jest tak samo dużo lub tak samo mało – jak pan woli – w ultra religijnej Irlandii Północnej, gdyby pozostać w Europie.


Ale wracając do pana pytania. O dwóch lat jestem szczęśliwsza. Odkąd mieszkam w tej chacie nad morzem (…). Pewnej nocy, pochylona nad notatkami na biurku, uwierzyłam z całej siły w to, co napisał mój guru David Buss (…). Szczęście można odnaleźć w oddaleniu od pośpiechu, tłumu metropolii, zalewu nieskończonych fal informacji (…). Nie badam już szczęścia, odkąd tu mieszkam…”*

*J. L. Wiśniewski, O szczęściu, Pani, nr 12/2014, s.122

12 komentarzy:

  1. Uwielbiam sposób pisania Wiśniewskiego. Połykam wszystkie jego teksty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja głównie felietony i przyznaję, że większość mi się podoba.

      Usuń
  2. Ostatnie Twoje zakreślone na czarno zdanie jest strzałem w dziesiątkę!
    Michel Quoist napisał kiedyś : "Współczesnego czlowieka niszczy pośpiech.
    Nigdy się nie zatrzymuje.A przecież tajemnicą szczęścia jest umieć czasem przystanąć ". To prawda, że czasami nie umiemy przystanąć i cieszyć się tym, co widzą nasze oczy i pomyśleć trochę o tym jak pięny jest świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że szczęście potrafi być takie tajemnicze ;-) A tak na poważnie to rzeczywiście szczęśliwym można być tylko wtedy, kiedy ma się czas, by to szczęście odczuć.
      Tak mi się spodobał ten cytat, że zaraz dodaję go do zakładki :-)

      Usuń
  3. Ty masz coś z tym "szczęściem", a ja coś ze "słońcem". A to prawie to samo;)
    Oprócz położenia geograficznego (aż płakać mi się chce, gdy myślę ile nasi dziadkowie wycierpieli podczas wojen XX, a teraz mamy wolną Polskę), myślę, że duże znaczenie ma charakter. Aktorzy są szczęśliwi pracując kilkanaście godzin dziennie, a innym szczęście daje gorąca kawa po 8-godzinnym dniu pracy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam wiesz, że nazwa bloga do czegoś zobowiązuje ;) Na chwilę obecną nie jestem już pewna, czy najpierw było moje zafascynowanie tematem szczęścia, czy też najpierw był blog. A zainteresowanie szczęściem i jakieś takie "wyczulenie się" na nie jest konsekwencją prowadzenia bloga. W każdym bądź razie, dobrze jest jak jest ;-)
      Charakter to jedna sprawa, inna że aktorzy robią to, co lubią, bo to w końcu zawód z powołania. Myślę, że realizacja swojego planu na życie daje szczęście pod warunkiem, że to nasz plan. A że każdy ma odmienny, to dlatego mamy tyle "odmian" szczęścia ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Szczęście to bardzo przyjemny, ale jednocześnie trudny temat... Każdy do niego dąży, ciężko je jednak zdefiniować i określić ;) Moim zdaniem szczęście to przede wszystkim życiowa równowaga; coś pomiędzy stanem euforii a depresji. Składa się na nie zadowolenie na wielu poziomach życia.... To chyba jedno z tych pojęć, którego nie warto rozkładać na czynniki pierwsze. Wszyscy mamy zaszczepioną ideę szczęście, u każdego wygląda ona nieco inaczej, ale jednoznacznie kieruje nas ku temu, co dobre i piękne :)
    Bardzo ciekawy felieton :) Dzięki, że się nim podzieliłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ten temat tutaj wraca jak bumerang ;) Bo tak jak piszesz - nie da się go zdefiniować, a więc każdą co ciekawszą "definicją" szczęścia, dzielę się.
      Zgodzę się, że szczęście jest wynikiem zadowolenia na wielu poziomach, ale czy to oznacza taką równowagę? Nie wiem. Zawsze myślałam, że to wynik bilansu z życia, który wychodzi bardziej na plus niż na zero... Na poziomie zero odczuwam jedynie zadowolenie i spokój. Szczęściu jest jednak bliżej do euforii. Niemniej, może to tylko moje rozumowanie, a Twoje wygląda zupełnie inaczej. I pewnie każdy z nas ma rację w tym temacie ;-)

      Usuń
  5. oo, Janusz Leon Wiśniewski - jeden z moich ulubionych pisarzy, uwielbiam to, co pisze i jak pisze :)
    kurczę, mnie też poruszył ten felieton, dziękuję, że go tu umieściłaś... dał mi do myślenia...
    SZCZĘŚCIA życzę, tak na każdy dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypuszczałam, że tyle osób go lubi ;-)
      Mnie też poruszył ten tekst, a z dobrymi rzeczami należy się dzielić - tego nauczyłam się od Ciebie ;-)

      Usuń
  6. Wspaniały felieton. Wiele cennego można z niego wyciągnąć.
    Zgadzam się z pogrubionym zdaniem, to prawda całkowite szczęście odnajdziemy jak się zatrzymamy i będziemy mogli przystanąć na chwilę, żeby zachwycać się tym niesamowitym uczuciem. Uwielbiam naturęm wszelkie parki, jeziora, góry itp., wtedy najlepiej się czuje, a jak jestem z przyjaciółmi to jest jeszcze bardziej niesamowicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz właśnie tęsknie niewspółmiernie do tych chwil zatrzymania. Póki co żyję w pędzie i dochodzę do wniosku, że takie życie jednak nie byłoby dla mnie. Ja jednak odnajduje się w ciszy i spokoju ;-)
      Wspólny wyjazd z przyjaciółmi to chyba remedium na wszystko!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...