Miesiąc temu zaczęłam pisać tekst pt. „Gdzie (nie) szukać szczęścia?” Napisałam całkiem sporo słów, ale w połowie zabrakło mi pomysłu na zakończenie, bo… nie potrafiłam podać odpowiedzi na pytanie, które sama zadaję. A jaki sens pisać o czymś, o czym nie mam pojęcia a jeszcze próbować przekonać Was, że wiem o co chodzi…? Dlatego tekst został porzucony i dopiero dzisiaj rano go „odkurzyłam”. A wieczorem będąc na przejażdżce rowerowej, znalazłam odpowiedź i już wiedziałam, co dzisiaj muszę opublikować! Mało tego – chciałam jak najszybciej wrócić do domu, by zdążyć „przelać na papier” wszystkie myśli zanim bezpowrotnie uciekną.
Oryginalny tekst zaczynał się tak:
„Nie dostałam mapy z małym iksem pośrodku. Spróbowałam zdać się na instynkt i dlatego przeszukałam pokój (nawet zajrzałam pod kanapę) i cały dom (łącznie ze strychem). Nie zapomniałam o najbliższym otoczeniu, opuszczonej budowli i parku. Szukałam wszędzie, ale gdzie właściwie należy szukać szczęścia?”
W międzyczasie (od zadania sobie pytania do dnia dzisiejszego) jak na złość trafiałam na dużo wypowiedzi coachów na temat potrzeby odczuwania wdzięczności. Piszę „jak na złość”, bo ostatnimi czasy znacznie chętniej wykrzyczałabym losowi prosto w twarz co o nim myślę. Bo jak on śmie osobę, która uchodzi za szczęśliwą, poddawać tylu przykrym wydarzeniom? Trudno o większą ironię.
Nie wiem, czy też tak macie, ale czasem mam wrażenie, że jak jakiś jeden temat wypłynie w sieci, to nagle wszyscy piszą o tym samym, ale innymi słowy. Kiedy na jednym blogu przeczytałam o wdzięczności, zaraz trafiłam na artykuł w gazecie a potem widziałam jakiś urywek szkolenia na YT o tej samej tematyce. Ten filmik to chyba była już moja górna granica wytrzymałości. „Rano jak wstaję z łóżka jestem wdzięczny. Jestem wdzięczny za to, że mam rodzinę. Jestem wdzięczny za to, że jestem zdrowy. Jestem wdzięczny za to, że pracuję i robię to, co lubię…” Przykładów było wiele, ale ja nie potrafiłam się zidentyfikować z żadnym z nich.
Zrobiłam sobie dzisiaj dzień wolny od uczelni i nauki oraz wyłączyłam telefon komórkowy. Poczułam cudowną wolność, bo „nic nie muszę”. W takim stanie najlepiej mi się myśli, bo rozwiązania same do mnie przychodzą i nie przypominają ciężkiej pracy w kamieniołomach.
Będąc na rowerze sama na sam z moimi myślami, w pewnym momencie z zaskoczeniem uznałam, że odczuwam szczęście. Kiedy zapytałam siebie dlaczego, pojawił się cichy głos: „bo jestem wdzięczna”. Tak! Odkryłam stan, o którym ostatnio tyle słyszałam i czytałam.
Jestem wdzięczna za cały zeszły tydzień, który dał mi w kość. Bo po „przepracowaniu” paru uczuć doszłam do stanu, kiedy czytam zdanie sugerujące, że porażki umacniają w drodze na szczyt i zaczynam głęboko w to wierzyć.
Jestem wdzięczna za piątkowe podłamanie mojej wiary w ludzi. Dzięki temu jeszcze raz doceniłam tych, którzy są naprawdę blisko mnie. Poza tym udowodniłam, że jestem w stanie sobie poradzić, nawet gdy inni zawodzą.
Jestem wdzięczna za okres „chłodu” w niektórych relacjach. To pozwoliło mi zdystansować się do pewnych problemów i zacząć patrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy.
Jestem wdzięczna, że po raz pierwszy odkąd sięgam pamięcią przeżywam wiosnę bez objawów alergicznych. Nadal natomiast walczę z nawykowym myśleniem typu „nie mogę jechać na rower, bo zaraz będę kichać”. Po raz pierwszy cieszę się z wiosny pełną piersią.
Oprócz tego odczuwam wdzięczność za to, że jestem zdrowa, że uwolniłam się od schematów postrzegania i przede wszystkim, że moje życie obecnie wygląda tak jak wygląda. Tym samym jestem wdzięczna nie tylko za chwile szczęścia, ale przede wszystkich za trudne momenty i niełatwe wybory, bo to głównie one mnie zahartowały. A co najważniejsze – jestem wdzięczna, że nie piszę tego wszystkiego, bo właśnie do takich pozornie pustych frazesów sprowadza się każdy poradnikowy tekst. Ja NAPRAWDĘ TAK CZUJĘ! I jest to dla mnie mega dawka szczęścia.
Odpowiadając na moje pytanie: gdzie szukać szczęścia? Odpowiedź jest jedna: w sobie. A najlepiej rozpocząć od odczuwania wdzięczności, bo wtedy łatwo można zauważyć co osiągnęło się w życiu. Jest tylko jedna ważna rzecz, o której rzadko głośno się mówi.
Nie wystarczy stawać codziennie rano przed lustrem i recytować: „Jestem wdzięczny/-a za moje dzieci, dach nad głową, pracę, partnerkę/partnera, zrealizowany ostatnio projekt…” Próbowałam – tak to nie działa. Mówienie o tym nie sprawi, że poczujesz się w określony sposób. Najpierw musisz się tak rzeczywiście poczuć, by móc o tym szczerze mówić. Ba! Wtedy wręcz będziesz MUSIAŁ o tym powiedzieć, bo szczęściem trzeba się dzielić. Ono wręcz Cię rozsadza, więc potraktuj mówienie jak wentyl bezpieczeństwa.
W jednej z książek Beata Pawlikowska napisała tak:
„Bo szczęście leży w oczach człowieka patrzącego na swoje życie.
Nie w życiu, tylko w tym, jak się je postrzega.”
Nie w życiu, tylko w tym, jak się je postrzega.”
„ (...)szczęście bierze sie z tego, co człowiek ma w duszy. A nie z tego, co musi zdobyć albo zrobić. Dopełnienie żadnych warunków nie da szczęścia. Jeżeli wyznaczasz sobie cel, który jest warunkiem twojego szczęścia, to nigdy nie będziesz w stanie sie nim ucieszyć i nigdy nie poczujesz sie w pełni szczęśliwy. Dostaniesz krótka satysfakcję, ale nie szczęście, którego tak uparcie poszukujesz. Bo szczęście nie leży TAM, tylko jest TUTAJ. W tobie.”
W świetle tego, co napisałam i tego co aktualnie odczuwam – nie sposób się z tym nie zgodzić. Nieraz w swoim życiu trafiamy na „oczywistą oczywistość”, która nie pozostawia po sobie śladu. Aż do pewnej konkretnej chwili – wtedy dostrzegamy w niej zamach rewolucyjny na swoje dotychczasowe postrzeganie świata. Na nowo odkrywamy to, co dawno zostało odkryte i przez wielu skutecznie stosowane. Ale wtedy my sami jeszcze nie dojrzeliśmy do niektórych prawd – to nie był ten czas. Tak bywa, tylko proszę miejcie cały czas oczy i uszy otwarte, by kiedy ten czas nadejdzie, w pełni go wykorzystać.
Tak, szczęście jest tylko w nas! Dlaczego niektórzy naprawdę ubodzy, czy schorowani ludzie potrafią sie uśmiechać i być życzliwi dla otoczenia, a ci najbogatsi i utalentowani popełniają samobójstwa lub wpadaja w nałogi? Bo jedni potrafią być szczęśliwi, a drudzy zgubili swoje szczęście w nadmiarze dóbr. Dużo prawdy jest w stwierdzeniu: chcesz być szczęśliwy, postanów, że już jesteś i rób wszystko, żeby to potwierdzić :-)
OdpowiedzUsuńKarolino, nie wiem, kiedy tutaj zajrzysz, ale jeśli zajrzysz, to zajrzyj tu: http://plantacjapozytywnychmysli.blogspot.com/2015/05/kilka-informacji-o-mnie-czyli-czas-na.html
UsuńNominowałam Cie do Liebstera :-) Pytanka tak skonstruowałam, że może z nich powstać ciekawy obraz gospodarowania czasem przez osobę odpowiadającą na nie. Może się skusisz?
Twój pierwszy komentarz nie wymaga już żadnych słów z mojej strony, bo jedynie kiwam potakująco głową. Bardzo podoba mi się to, co napisałaś i w 100% się zgadzam.
UsuńCo do drugiego komentarza, to... przeczytałam go wczoraj bardzo późnym wieczorem, robiąc przerwę od nauki i... sprawiłaś, że poszłam spać z mocnym postanowieniem, że dzisiaj publikuje nowy tekst. Ostatnio uczelnia niesamowicie mnie pochłonęła przez co tematyka Twoich pytań jest baaardzo na czasie :-) Dziękuję za nominację i informację o tym - w najbliższym czasie postaram się odpowiedzieć :-)
Wiele razy miałem taką sytuację, że słyszałem wspaniałe słowa, ale towarzyszyło mi jednocześnie poczucie, że do mnie nie docierają... To dwie zupełnie różne kwestie - dowiedzieć się czegoś a zrozumieć coś i poczuć to w sobie :)
OdpowiedzUsuńOj, troszkę filozoficznie podszedłeś do tematu, ale nie mogę się z Tobą nie zgodzić ;-)
UsuńJa mam wrażenie, że od kiedy przestałam szukać szczęścia celowo, ono samo chętniej do mnie przychodzi. Mi, jako "poszukiwaczowi" pozostaje tylko się otworzyć na to szczęście we wszystkim, co przychodzi, bo może się okazać, że przez nieuwagę je gdzieś pominęliśmy.
OdpowiedzUsuńLubię, jak Beata Pawlikowska pisze o szczęściu. Rano, kiedy dodaje jakieś pozytywne posty na fb pomaga mi to przetrwać dzień.
Pozdrawiam :)
Tak chyba jest z wieloma rzeczami w życiu - kiedy na siłę szukasz rozwiązania problemu to też jak na złość, nie potrafisz niczego wymyślić. A jak Ci nie zależy, to sypiesz pomysłami jak z rękawa.
UsuńZgadzam się z Tobą, że łatwo to nasze "szczęście" pominąć. Czasem też szukamy go tam gdzie go nie ma, bo na siłę chcemy, by np. dana relacja była szczęśliwa,
Właśnie podsunęłaś mi fantastyczny pomysł ze znalezieniem profilu Pawlikowskiej na fb! Jak dotąd o tym nie pomyślałam, a bardzo lubię jej przemyślenia. Dziękuję!
Pozdrawiam ;-)
Coś w tym jest. Odkryłam to całkiem niedawno, ale odkąd przestałam się miotać i szukać szczęścia, jakoś samo mnie znalazło. Albo właśnie po prostu znalazło się we mnie.
OdpowiedzUsuńMoże to jest tak, że jak się człowiek "miota i szuka" to ciągle jest niespokojny i wydaje mu się, że jest "więcej" (więcej do przeżycia, doświadczenia, zobaczenia). A jak tak na chwilę zatrzyma się w miejscu i rozejrzy wokoło, to dojdzie do wniosku, że jego życie jest całkiem fajne ;-) To chyba jeden z problemów współczesności - za bardzo żyjemy w przyszłości, a za mało w teraźniejszości. Sama tak mam.
Usuńmasz rację, szczęścia się nie szuka, wtedy nie da się go odnaleźć. Trzeba cierpliwym być;) samo przyjdzie, najmniej spodziewane.
OdpowiedzUsuńTrochę podobnie mi to zabrzmiało jak z miłością. Jej się podobno też nie szuka... ;-)
UsuńAle zarówno szczęściu, jak i miłości można pomóc:) nie anajdzie się uczucia siedzac w domu, tak jak nasze życie się samo nie zmieni:) wdzięczność
OdpowiedzUsuńi zauważanie tego, jak wiele już mamy mogą być dobrym pierwszym krokiem:)
To fakt. Nie poznając nowych ludzi i nie próbując nowych rzeczy, można jedynie siedzieć w czterech ścianach i narzekać, że jest się nieszczęśliwym i samotnym człowiekiem. Wdzięczność pomaga wypatrywać takich okazji, kiedy można kogoś spotkać lub spróbować swoich sił. Tylko nie ma co siadać na upartego, patrzeć przed siebie i mówić "czekam". Bo wtedy pewnie szybciej dopadnie nas irytacja niż poszukiwane szczęście/miłość ;-)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma osoby, która nie chciałaby być szczęśliwa. W róznych miejscach go szukamy i z różnym skutkiem, a ono jest po prostu w nas... czyli niepotrzebnie szukamy go poza sobą. Tak mówia, ale... czy można być np. samotnym i jednoczesnie szczęśliwym? pewnie niektorzy tak, jednak ten kto nie potrafi być szczęśliwym samotnikiem co ma zrobić? Szukanie na sile raczej nic nie daje, ale czy jednak nie jest tak, ze troche tego szczęścia jest uzależnione od zewnętrznych okoliczności>
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia jak Twój komentarz pokrywa się z moimi przemyśleniami! I masz rację i jej nie masz. Weźmy np. tego samotnego człowieka, którzy na co dzień jest w miarę szczęśliwy. Nagle kogoś poznaje, zakochuje się i wtedy osiąga poziom szczęścia o jakim mu się nie śniło. Niemniej, jak to w życiu bywa - coś się psuje i ci ludzie się rozstają. Po etapie nieszczęścia (spłycam tą historię, wiem o tym), w końcu człowiek dochodzi do refleksji, że nie może być szczęśliwy dzięki komuś. Musi być szczęśliwy dzięki sobie samemu, tym co posiada (umiejętności, pasja, wspomnienia) i tym, kim jest. Nie da się ulokować szczęścia w kimś innym, bo w momencie rozstania, zostajemy z niczym. A to też nie do końca prawda, bo inaczej jak ponownie ludzie by się uśmiechali skoro ich szczęście zostało zabrane? To chyba jednak jest zależne tylko i wyłącznie od nas ;-)
Usuń