piątek, 4 grudnia 2015
Po prostu
Po prostu jestem i coś piszę.
Po prostu staram się wszystko maksymalnie uprościć.
Po prostu nie chcę się z nikim kłócić.
Po prostu robię, co lubię i nic nikomu do tego.
Po prostu kiedyś niektórych lubiłam mniej, a dzisiaj lubię ich bardziej.
Po prostu kiedyś niektórych lubiłam bardziej, a dzisiaj lubię ich mniej.
Po prostu czasem nie mam czasu. A czasem po prostu nie mam weny.
Po prostu znalazłam dla siebie trochę czasu i nie chcę się nim z nikim dzielić.
Po prostu troszkę zazdroszczę tym wszystkim parom, które trzymają się za ręce.
Po prostu jesień to czas melancholii i rozmyślań.
Po prostu na niektóre sprawy nic nie poradzę.
Po prostu jestem sobą i lubię tą osobę.
Po prostu cały czas się uczę, a to znaczy że się rozwijam, więc się cieszę.
Po prostu optymiści tak mają, że cieszą się z byle czego.
Po prostu ten świat jest prosty.
Ten z tym się kłócą, bo jeden coś obiecał i nie dotrzymał słowa.
Ta z tamtym dyskutują na temat tego, co zostało (lub nie) powiedziane.
Ten, ten i ten próbują sobie przypomnieć kto był obarczony niewykonanym zadaniem.
Ta i ta wolą udawać, że się nie znają niż porozmawiać.
Ten się tamtej podoba, ale tamta tamtemu już niekoniecznie.
Ci dwaj narzekają na brak czasu i złą pogodę.
Tamta skłamała, bo uznała że tak jest łatwiej.
Czasem po prostu nie rozumiem dlaczego większość problemów stwarzamy sobie sami.
To tak jakby było nam za dobrze i po prostu musimy coś wymyślić, by się nie nudzić.
A wystarczy po prostu spojrzeć na wszystko z dystansu.
Wtedy po prostu zrozumiesz co jest ważne, a co nie.
I dlatego dzisiaj jest po prostu krótko.
Bo życie jest po prostu tylko jedno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wydaje mi się, że trzeba zrozumieć, że każdy ma inny punkt widzenia więc inaczej widzi rzeczywistość :) wówczas łatwiej jest zrozumieć innych, A dystans tak jak piszesz jest w życiu potrzebny :)
OdpowiedzUsuńCiekawym zjawiskiem jest to, że ja dopuszczam do świadomości, iż inni mogą mieć odmienne zdanie ode mnie. Natomiast inni takiej myśli nie uznają za istotną. Wtedy pozostaje dystans, ale nie jest on tak do końca idealnym rozwiązaniem.
UsuńRacja, część problemów jest taka, które stwarzamy sobie sami, co tylko nam komplikuje życie. Dystans też jest ważny, bo tak jak to ujęłaś, czasem trzeba z dystansu spojrzeć na pewne sprawy. Wydaje mi się,że taki postrzeganie świata, właśnie z dystansu, ułatwia niektóre rzeczy. Ogólnie ze wszystkim się zgadzam. No może poza tym,że świat jest prosty, bo jak dla mnie jest on dosyć skomplikowany i nigdy bym go prostym nie nazwała.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dużo problemów istnieje tylko w naszych głowach, bo sami się napędzamy myśleniem iż "musimy" coś zrobić/osiągnąć/zdążyć i rzadko wybiegamy myślą w stronę tego "a co się stanie jak się nie uda?". A odpowiedź na to pytanie jest zazwyczaj banalna - "nic się nie stanie". Może jedynie ucierpi nasza duma lub ego.
UsuńCo do prostoty świata - nie uważasz, że zazwyczaj sami go sobie komplikujemy? Nie w 100%, ale w przeważającej większości - a to również jest wynik naszego myślenia, o czym wspomniałam wyżej. Ostatnio stanęłam przed wieloma zadaniami/okazjami, kiedy jedyne co musiałam zrobić, by coś dostać lub osiągnąć wystarczyło powiedzieć "tak, chcę". Nic więcej. Ale mało kto tak robi, bo najpierw w głowie tworzy sobie listę 100 powodów, dlaczego nie powinien czegoś zrobić.
każdy ma prawo żyć swoim życiem i korzystać z niego na swój sposób.
OdpowiedzUsuńja rozumiem Ciebie, podziwiam za to, jaka jesteś, co robisz. ile ludzi na tym świecie tyle sposobów na szczęście, na spełnienie, na obranie własnej drogi. mamy do wykorzystania swoje ciało, swój charakter, swoją duszę, swoje 24 godziny każdej doby, a innymi nie ma co się martwić.
pozdrawiam ciepło :)
I tego się trzymajmy - "ile ludzi na tym świecie, tyle sposobów na szczęście" :-)
UsuńSłowo wyjaśnienia - ja się nie martwię. Ten wpis to wpół bezstronna obserwacja :-)
Wiesz, czasami się nad tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że nie cieszymy się chwilą, tylko kłócimy, narzekamy, walczymy z instytucjami, zgłaszamy reklamacje w sklepach, obgadujemy, myślimy o zarabianiu pieniędzy i kredytach, czytamy tabloidy, bo boimy się myślenia.
OdpowiedzUsuńNie chcemy myśleć o śmierci, chorobach, wojnach, relacjach z innymi. Łatwiej myśleć o pieniądzach albo o tym, że ktoś jest w czymś gorszy od nas.
Gdyby każdy był zajęty swoim rozwojem i czerpaniem z życia pełnymi garściami, to mielibyśmy raj na ziemi;)
Pozdrawiam:)
Masz dużo słuszności w tym, co piszesz - boimy się. Boimy się przystanąć na chwilę i zastanowić się nad tym co dalej, po co robię to co robię, jaki jest w tym sens. Boimy się, że nie poznamy odpowiedzi na te pytania i okaże się, że większość czasu spędzamy bezsensownie... Za dużo do stracenia, więc do raju jest okropnie daleko. Ale można mieć swój własny raj. Prywatny. Jednoosobowy.
UsuńPozdrawiam :-)
Czasami sobie myślę, że może rację mają samobójcy, alkoholicy, erotomani. Skoro i tak kiedyś umrzemy..
UsuńAle z drugiej strony rację mają też ci, którzy biegają w maratonach, zdobywają najwyższe szczyty świata, zarabiają miliony, zwiedzają cały świat wzdłuż i wszerz:)
Myślę, że Ci pierwsi nie mają racji. Ucieczka od życia to żadne rozwiązanie. A przetrwanie życia to nie jest to, o co mi w życiu chodzi. Ja je wolę przeżyć. Wolę być w tej drugiej grupie i codziennie do niej dążę. Ty również nie poddawaj się takim myślom, że Ci pierwsi mają rację. Oni są w błędzie. Zapewniam :-)
UsuńDobrze to ujełaś :) zycie mamy tylko jedno i warto wykorzystać każda minutę dobrze!
OdpowiedzUsuńKochana pooklikasz? http://marijory.blogspot.com/2015/12/wishlist-z-shein-i-romwe.html bede mega wdzięczna!! :***
Ludzie jakoś tak po prostu uwielbiają sami komplikować sobie życie. Tylko po co, tego nigdy nie zrozumiem.
OdpowiedzUsuńJa również tego nie rozumiem. Czasem próbuję pokazać inny punkt widzenia, ale w zaskakująco wielu przypadkach każdy wybiera swój własny ;-)
UsuńŻycie jest piękne, po prostu! A prawda jest taka, że to my sami przypisujemy każdej sprawie drugie dno i doszukujemy się problemów. Gdybyśmy żyli dobrze i bezinteresownie wszystko automatycznie stałoby się prostsze, po prosu :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że podłapałaś moją myśl ;-)
UsuńDzisiaj miałam okazję przekonać się, że w pewnej relacji za bardzo przekombinowałam, bo sytuacja była prosta a ja niepotrzebnie dorobiłam do niej całą ideologię. A może to taka domena kobiet i próżno z tym walczyć?
Jako kobieta myślę, że faktycznie niektóre "domyślanie się", "podejrzewanie" i dorabianie historii przychodzi nam łatwo i często jest nam to pobłażane lub ignorowane. Jednak jako jestestwo samo w sobie staram się nie doszukiwać i nie kombinować, bo to do niczego nie prowadzi. Faktycznie my, kobiety chcemy wiedzieć więcej, ale czasami ta niewiedza jest dla nas zbawienna :) Dlatego, uważam że warto się wyzbyć tych typowych kobiecych skłonności, bo komplikujemy wiele spraw :)
UsuńOj, zdecydowanie za wiele sobie skomplikowałam w tym roku. Prościej byłoby mniej myśleć, ale w tym celu trzeba sobie jakoś tą głowę czymś zająć. To sprawiło, że przez chwilę postawiłam się w roli tej drugiej osoby - zajętej, nie martwiącej się na zapas, nie mającej czasu na tworzenie historii. Pomogło :-)
UsuńW życiu właśnie zbyt wiele sobie komplikujemy, my sami. Patrząc na swoje życie, czy na życie innych. Zapominamy, że właśnie- żyje się po prostu. Życie się toczy. A my w tym nurcie możemy tylko pływać...ale za to z jakąś radością.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od stylu pływania i tego czy robimy to z przymusu, czy z wolnej woli. Inaczej się żyje życiem, które sprawia nam przyjemność a inaczej kiedy postrzegamy jako pasmo niekończących się obowiązków.
UsuńO tak, zdecydowanie jest tak jak piszesz. Najbardziej własne życie gmatwamy my sami.
OdpowiedzUsuńOt, taki kolejny paradoks w naszym życiu. Bo wydawałoby się, że my powinniśmy być tymi, którzy czynią je prostsze.
UsuńTo prawda, często my komplikujemy sobie życie i stwarzamy problemy, które tak naprawdę albo nie istnieją, albo są błahostką. Życie może być dla nas albo wygraną, albo przegraną. Dużo zależy od naszego punktu widzenia i naszego wypowiadania słów. Po co się niepotrzebnie nakręcać jak można żyć teraźniejszością i być zadowolonym tu i teraz.
OdpowiedzUsuńSuper napisane :)
Życie przeszłością zdecydowanie nie jest dla mnie i bardzo mi żal osób, które wciąż na nowo odtwarzają w głowie sytuacje sprzed kilku lat, bo nie potrafią wyzwolić się spod ich uroku. To musi być prawdziwa tragedia.
UsuńDrugą tragedią jest to, kiedy ktoś w kółko wspomina swoje młodsze lata, kiedy był szczęśliwszy. Bo teraz już nie jest.
Nigdy nie należy odpuszczać walki o swoje życie, by było (jak piszesz) wygraną :-)
Myślę, że dystansu do życia trzeba się nauczyć. Rzeczywiście wymagać od siebie dużo, ale nie starać się pokonywać rzeczy niemożliwych i martwić się każdą błahostką. Wtedy życie nie jest fajną przygodą, ale męczarnią. Trzeba to robić na zasadzie win-win. Z drugiej strony, oddalenie się od jakiejś sprawy może spowodować nabranie dystansu. Jednak jak to zrobić, gdy 5 razy w tygodniu chodzi się do pracy a właśnie w tej pracy jest najgorszy problem (tendencja dzisiejszego otaczającego nas świata)?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę więcej takich dobrych artykułów!
Osobiście nie nazywam tego życiem, ale losem. Czasem w chwilach zwątpienia narzekam sobie właśnie na niego. Bo kto mi rzuca kłody pod nogi i śmieje się jak upadam? Kto patrzy na mnie z politowaniem, kiedy wciąż popełniam te same błędy, bo mam nadzieję że tym razem będzie inaczej? Dlatego czasem obwiniam los. Bo przecież każdy lubi obarczać winą kogoś innego aniżeli siebie. Tylko, że to działa na bardzo krótką metę i w końcu nadchodzi ten czas, kiedy trzeba spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć "trudno, znowu się nie udało". Przeanalizować temat i odpuścić. Nabrać dystansu - tego fizycznego jak i psychicznego. To bardzo pomaga, a wnioskuję to na podstawie moich podróży między Krakowem a miastem rodzinnym - każde problemy zostawiam tam gdzie ich miejsce. A po powrocie mam do nich znacznie lepszy stosunek.
UsuńA co do pracy, to chyba nie pozostaje nic innego jak jej zmiana, bo niszczenie siebie w imię dobrych zarobków jest dla mnie tragicznie smutnym rozwiązaniem.
O tak, problemy o nic i z niczego i robienie wojen w ich imię.
OdpowiedzUsuńO wojnie nie myślałam, ale w sumie dlaczego by nie?
UsuńNatłok „po prostu” mnie przerósł w tej notce.
OdpowiedzUsuńTo była próba "zabawy słowem" ;) Nie traktuję tego jako arcydzieła.
Usuń