środa, 30 kwietnia 2014

Jak nieśmiałość zamieniła się w śmiałość (2/2)

Praktycznie odkąd tylko pamiętam chciałam być kimś innym - w znaczeniu, że chciałam być tak lubiana przez innych jak S. albo być tak pewna swego jak Z. lub też być tak odważna jak M. Nie miałam idoli na plakatach – oni żyli ze mną w klasie i na co dzień mi imponowali. A ja niezmiennie wracałam do domu z myślą, że nie jestem taka, jak być powinnam. Opowiadałam mamie o zajęciach z matematyki i chwaliłam się, że znałam poprawny wynik, ale kiedy padało pytanie, czy go podałam nauczycielce, to smutno spuszczałam głowę. Bałam się. Miałam w sobie irracjonalny strach przed zabraniem głosu na forum. Teraz wiem, że był irracjonalny – wtedy to był dla mnie mur nie do pokonania i nie wiedziałam dlaczego innym tak łatwo przychodzi przebicie się przez niego.



Nie wiem KIEDY dokładnie zrozumiałam, że bycie cichą nie jest dla mnie. Mam wrażenie, że takie przekonanie towarzyszyło mi przez całe życie. I też przez całe życie starałam się coś z tym zrobić. W piątej klasie podstawówki ubiegałam się o stanowisko przewodniczącej klasy – wiarę, że mogę spróbować zaszczepili we mnie rodzice. Zostałam zastępczynią. W szóstej klasie zostałam wybrana na przewodniczącą oraz startowałam do samorządu szkolnego, gdzie otrzymałam rolę zastępczyni. Potem w gimnazjum zapisałam się do koła teatralnego, gdzie chodziłam przez cały rok (wystawiliśmy wtedy dwie sztuki). W sumie jedynie w liceum nigdzie się nie udzielałam – wtedy uczyłam się swojego systemu zero-jedynkowego. Potem była praca, która odmieniła mnie nie do poznania. Nauczyła mnie również, że mogę wymagać od życia bardzo wiele. Mam prawo sięgać po to, co sobie zamarzę. Dała mi wiarę w to, że poradzę sobie niezależnie od sytuacji.

Tak naprawdę moją pewność siebie w 70% ukształtowały liczne wystąpienia publiczne. W gimnazjum miałam prawdziwy maraton – średnio jedna prezentacja na forum klasy w przeciągu 1-1,5 miesiąca. Za każdym razem było łatwiej i teraz naprawdę mało kiedy się stresuję, a jak sami wiecie (jeżeli jesteście studentami) studia to pasmo niekończących się prezentacji.

Resztę, w walce z nieśmiałością, zawdzięczam pracy, która była tą najważniejszą częścią, bo pokazała mi, że inni ludzie wcale nie są groźni ;-)

Praca z ludźmi zawsze wymaga tego, że trzeba… otworzyć usta. Aby być skutecznym pracownikiem należy dodatkowo dobrze działać pod presją. Ktoś może czuć się tak zestresowany, że zamknie usta i żadną siłą ich ponownie nie otworzy. Ja mam szczęście pod tym względem, i nieraz w momencie stresu gadałam trzy po trzy, byleby coś powiedzieć. Tutaj też tak było, plątałam się trochę z początku (nie bez powodu uznaje się, że początki bywają trudne), ale każda kolejna rozmowa z klientem szła mi coraz lepiej. Szybko wychwyciłam pewien wzorzec i zauważyłam, że jest pewna pula pytań, która zawsze pada podczas rozmowy – od niej właśnie zaczynałam. A w miarę jak poznawałam ludzi, stawałam się coraz śmielsza. Ta zasada z „pulą pytań” działa również w życiu normalnym. Jeżeli studiujesz, zawsze możesz zapytać nieznajomego gdzie on studiuje i porównać przedmioty. Jeżeli pracujesz, łatwiej będzie ci rozmawiać o pracy i pracodawcy. Wystarczy złapać kontakt, a późniejsza rozmowa sama się potoczy. Trzeba tylko otworzyć usta ;-)

Pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagę – zobaczcie, że jako osoba nieśmiała, nie udzielająca się na lekcjach, zabierałam się za co tylko mogłam, by tą nieśmiałość w sobie zwalczyć. Zaczęło się od małej rysy – drobnego pęknięcia, a potem drążyłam i drążyłam aż cała skorupa pękła. Ostatnie dwa lata na studiach również mnie mnóstwo nauczyły, bo znowu rzuciłam sobie wyzwanie i podjęłam się bycia starościną. Potem zapisałam się do studenckiego koła. Ciągle próbuje sobie coś udowodnić. Stąd też mój ostatni pomysł o szkoleniu w Katowicach, którego tematem było jak przemawiać, aby ludzie chcieli Cię słuchać. Wiedziałam, że szkolenie składa się zarówno z części wykładowej jak i warsztatów, i oczywiście tych warsztatów obawiałam się najbardziej. Ale przecież w życiu nie chodzi o to, by się nie bać. Chodzi o to, by iść naprzód mimo odczuwanego strachu. Na warsztatach musieliśmy publicznie występować przed 25 obcymi osobami i miałam to „szczęście” występować jako pierwsza. Do samego końca nie wiedziałam jak to będzie… A okazało się, że było niesamowicie! Pewnie, że się denerwowałam. Co więcej, źle wykonałam zadane ćwiczenie. Ale w tamtej chwili to nie było dla mnie ważne. Liczył się fakt, że wyszłam na środek i przemówiłam do obcych ludzi i ani razu nie pojawiła się w mojej głowie myśl: co oni sobie o mnie pomyślą?
Zdradzić Wam sekret, który sama niedawno usłyszałam? Ludzie zawsze sobie coś pomyślą. Pytanie brzmi, czy Ty chcesz się tym przejmować? Bo ludzie pomyślą i po 5 minutach… zapomną. Zaobserwujcie tą reakcję u siebie. Kiedy mija Was osoba dziwnie ubrana (Waszym zdaniem), to czy jak dojdziecie do domu, pamiętacie jeszcze o niej? A wieczorem, kiedy kładziecie się do łóżka, nadal rozmyślacie o tej osobie? No właśnie.

Po szkoleniu wróciłam niesamowicie szczęśliwa. Uznałam, że 20 marca 2014r. ostatecznie pokonałam swoją nieśmiałość. Teraz jestem Kobietą Odważną ;-)

Na mojej drodze było i zapewne będzie jeszcze wiele okazji, kiedy trzeba będzie być śmiałym i coś zdziałać. W powyższym wpisie starałam się ująć tylko te kwestie kluczowe – te ważniejsze pęknięcia, bo oprócz nich było przecież mnóstwo mniejszych rys. A każda taka rysa, to kolejne małe zwycięstwo i krok w dobrą stronę – w stronę mojego szczęścia!
 
Dlatego, idąc za ciosem zaczęłam szukać możliwości dalszego rozwoju oraz przeciwdziałać chowaniu się do skorupy nieśmiałości. Aczkolwiek wątpię czy jest to możliwe. Przejście ze stanu nieśmiałości do śmiałości to jak przejście na drugą stronę tęczy albo też jak obdarowanie niewolnika wolnością. Wystarczy, że raz się ją pozna – zachłyśnie nią i nie ma już mowy o powrocie do starych nawyków. Otwierają się zupełnie nowe możliwości. Ale o nich napiszę innym razem...


Powiązane wpisy:
Jak nieśmiałość zamieniła się w śmiałość (1/2)

16 komentarzy:

  1. jesteś niesamowita, mądra, wytrwała i walczysz o siebie. bo większość ludzi, jak im coś w sobie nie pasuje (chociaż najczęściej bywa, że w sobie nic złego nie widzą, bardziej w innych), to tylko narzekają i nawet nie próbują nic zmieniać. a Ty postawiłaś wszystko na jedną kartę, zawalczyłaś o siebie i teraz dobrze wiesz, że było warto, mimo pracy, jaką w to włożyłaś. jesteś cudowna i teraz u mnie powinnam powiesić Twój plakat, Odważna Kobieto! :D gratuluję i powodzenia w dalszej drodze - Twojej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kiedyś będę cierpiała na brak pewności siebie albo będę odczuwać niedowartościowanie, to obiecuję zajrzeć do Twojego komentarza ;-) Dziękuję za wszystkie miłe słowa!

      Usuń
  2. Brawo! Miło było nareszcie przeczytać coś więcej o Tobie. Teraz widzę, że mamy jeszcze więcej wspólnego - akurat nie chodzi mi o nieśmiałość, a o te wszystkie fajne aktywności... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...to mówisz, że mało mnie samej na tym blogu? Jakoś nigdy nie uważałam tego za ważne. Popracuję nad tym ;-)

      Bo wszystkie aktywności są fajne - dobrze, że się rozumiemy ;-)

      Usuń
  3. Ja też w gimnazjum czesto porownywalam się z innymi i myslalam sobie, że nie mogę nic powiedzieć bo "ci lepsi" pewnie pierwsi się zgloszą więc nawet nie probowalam, chociaz gdzies w glebi siebie wiedzialam że znam dobrą odpowiedź.
    Najpewniej czulam się jak tych osób nie bylo to wtedy o wiele latwiej bylo mi się zglosic do jakiegos pytania.
    Bardzo mądry post, dzięki Tobie jeszcze bardziej zauważylam jak to mówią " światelko w tunelu" i mam nadzieję, że niedlugo będę mieć jak ty więcej śmialości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak miałam, że kiedy nie było tych najodważniejszych, przejmowałam ich "pałeczkę" - wtedy było łatwiej niż samej walczyć o uwagę.
      Na pewno będziesz miała więcej śmiałości skoro nad tym pracujesz! ;-)

      Usuń
  4. Gratuluję przełamywania się w różnych sytuacjach, szkolenia itd:)
    "Ale przecież w życiu nie chodzi o to, by się nie bać. Chodzi o to, by iść naprzód mimo odczuwanego strachu." - zgadzam się z tym w 100%.
    Ja kiedyś byłem strasznie nieśmiały. Nawet w grupie znajomych bałem się odzywać.
    Obawiałem się wyśmiania, często miałem poczucie, że to co mówię jest głupie i nikogo nie interesuje.
    Gdy musiałem mówić coś w większym gronie, to robiłem się czerwony na twarzy i bardzo mnie to wkurzało.
    Na szczęście w ciągu ostatnich kilku lat sporo zmieniłem na lepsze.
    Przełamywałem swój wstyd na grupie DDA, przełamywałem swój strach na sztukach walki. Podobnie jak Tobie, pomogły mi też różne prezentacje na studiach. Bardzo się ich bałem, ale później czułem dumę, że udało mi się fajnie mówić.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chyba los oszczędził nadmiernego rumienienia się. Przynajmniej nikt mi na to nie zwrócił uwagi, więc chociaż tyle dobrego. Bo urywany głos i trzęsące się ręcę pamiętam aż zbyt dobrze.

      Dlatego uważam, że dobrze jest robić coś poza nauką, bo można przy okazji wiele się nauczyć. Na spotkania DDA czy sztuki walki, nie poszedłeś przecież po to, by móc się wypowiadać bez stresu. A jednak jakoś to na Ciebie wpłynęło i to jest super. Bo nigdy nie wiadomo czego możemy się nauczyć "przy okazji" ;-)
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  5. Ja chyba jeszcze o sobie nie mogę powiedzieć, że jestem w 100 procentach odważna. Ale na pewno jestem odważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy można być odważnym w 100%. Ja jestem na takim etapie, że jestem już zadowolona ze swojego "poziomu odwagi", ale nie jest to maksimum. Nie potrzebuję go. Mam już to, co zawsze chciałam mieć i to mi wystarczy, nawet jeżeli jest to jakieś 85% ;-) Bo na pewno będą jeszcze sytuacje, kiedy zaniemówię ;-)

      Usuń
  6. kurcze, jakbym czytała o sobie. Ale wiele mi jeszcze brakuje do całkowitej przemiany tj przemiany do tego stopnia, żebym była zadowolona w 90%;p Czytam 10 raz ten wpis i coś mi mówi, że stanie się jednym z ulubionych i krzepiących

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, miło mi, że wpis aż tak Ci się spodobał :-) I cieszę się, że mamy wiele wspólnego. Ten post pokazał, że wszyscy jesteśmy do siebie niesamowicie podobni - każdy borykał się lub boryka się nadal z nieśmiałością. Gorąco kibicuje Twoim 90% :-)

      Usuń
  7. Bardzo dobrze napisany post, mi te uczucie też towarzyszyło przez całe dzieciństwo, znam to wszystko co opisywałaś. Teraz jestem zupełnie inną wersją siebie i nawet jeszcze dzisiaj ciężko mi uwierzyć w to, jak człowiek może się bardzo zmienić. Ale jednak wszystko jest możliwe i jakie teraz wspaniałe jest życie bez żadnych blokad.
    Z każdym postem coraz bardziej podoba mi się Twój styl pisania. Piszesz z serca i to widać, bardzo miło się Ciebie czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czasem w to nie dowierzam - jaka byłam kiedyś a jaka jestem teraz. Kiedyś bałam się i nie robiłam. Teraz trochę się jeszcze boję, ale działam. Bo to uczucie "po" jest tego warte ;-)

      A mnie bardzo miło czyta się takie komentarze - dziękuję!

      Usuń
  8. Popieram to co piszesz. Też jestem osobą, która pragnie wyjśc ze skorupy nieśmiałości. Przez wszystkie lata szkoły nie potrafiłam się odezwać na lekcjach, bo zawsze sądziłam,że któś może o mnie coś złego pomyśleć i co jeszcze było najgorsze, że zawsze prównywali mnie do siostry bliźniaczki, która jest diametralnym przeciwieństwem mnie. Ona zawsze była śmiała na potęgę. Oczywiście chciałam walczyć z tym, ale to nie było takie łatwe, nawet specjalnie wybrałam studia prawnicze, bo chciała pod przymusem komentowania, odzywania się, a później występowania publicznego w sądzie pozbyć się mojej nieśmiałości. Właśnie końce studia i szczerze nie osiągnełam tego co chiałam osiągnąć. Z jednej strony poczyniłam pewne kroki( musiałam robić prezentacje i występować publicznie, ale nie było ich tak wiele ja sądziłam. Nadal gdy miałam okazję wybrać czy występować publicznie czy nie ciągle się zastanawiam jak to będzie wyglądać. Jak już podejmę decyzję i wymyślam sobie plan jak to zrobię to nie potrafię się go trzymać. Przez to, że nie ciągle zwlekam nie mogę się pozbyć tej nieśmiałości. Jest to bardzo frustrujące, bo bardzo tego chcę i czuję, że to do mnie nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie do siostry bliźniaczki na pewno nie miało na Ciebie dobrego wpływu. Jestem jedynaczką, więc nigdy nawet nie słyszałam zdania: a Twój brat/siostra to już dawno w Twoim wieku potrafili to i to. Przypadkiem chyba dobrze na tym wyszłam.
      Gdybyś chciała robić dużo prezentacji, to polecam studia ekonomiczne. Tutaj mogą Cię wręcz wykończyć prezentacjami i wystąpieniami przed grupą. Ja już z takiego stresu mówienia przed publicznością całkowicie się wyleczyłam - ja to nawet polubiłam. A późniejsze dyskusje z wykładowcą dają mi wiele radości, bo oznaczają, że prezentacja była zrobiona na wysokim poziomie. Ta świadomość zawsze cieszy.

      Nie jestem żadnym specem od (nie)śmiałości, ale wydaję mi się, że skoro tego nie "czujesz", to nie powinnaś pchać się tam, gdzie Ci źle. W ten sposób nigdy nie będziesz szczęśliwa, bo będziesz żyła pod wymagania innych. Musisz znaleźć swój sposób na życie i swój styl. Przecież gdyby każdy chciał występować publicznie, to nie miałby kto tych wystąpień słuchać. Mam nadzieję, że rozumiesz, co staram się Ci przekazać ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...