O blogu




Szczęście było oburzone, bo pewna osoba odważyła się zrobić coś szalonego i rzuciła mu - Szczęściu - wyzwanie. Osoba ta powiedziała: "koniec z Twoją sporadycznością. Od dzisiaj to ja decyduję o Twojej obecności w moim życiu. Co więcej - dodała - ja sobie moje szczęście zaplanuję."

"Phi!" - prychnęło ze wzgardą Szczęście i czuło jak krew wewnątrz mu się gotuje od słuchania takich przechwałek. Co ten człowiek sobie wyobraża, żeby MNIE sobie zaplanować? Szczęście nie potrafiło opanować swojego wzburzenia. Czy ja jestem jakiś przewidywalny schemat albo stały wzór? - oburzało się dalej.

Szczęściu zawsze mówiono, że gdyby chciano za nim rozpisać listy gończe, to nikt nie potrafiłby podać jego rysopisu. Szczęście wręcz się tym szczyciło, że jest tak unikatowe, że trudno je znaleźć. Dlatego jak do licha, taki człowiek chce sobie zaplanować jego obecność w swoim życiu? Jak on sobie to wyobraża?

Szczęście było na tyle ciekawskie, że dało człowiekowi wolną rękę i bacznie go obserwowało. Z początku myślało, że dostanie zwyczajne zaproszenie. Podobne do zaproszeń, których już wiele dostało na przestrzeni lat: "Drogie Szczęście mam zaszczyt zaprosić Cię do mojego życia. Mam nadzieje, że swoją obecnością uświetnisz mój dzień ślubu/urodzin/awansu/pierwszej randki. Z poważaniem....." Wtedy Szczęście łaskawie zagląda w terminarz i albo przyjmuje zaproszenie, albo je odrzuca. Takie zachowanie Szczęście znało i akceptowało. Uważało je za dobrze funkcjonujące, bo pozwalało mu o wszystkim decydować. Jemu - nie człowiekowi. A teraz ktoś pokusił się o odstawienie go na boczny tor, a na pocieszenie dodał: "poczekaj aż Cię zawołam, wtedy przyjdziesz."

 
Życie nie polega na czekaniu. Życie trzeba przeżyć i to najlepiej jak się potrafi. Zdaje sobie sprawę, że te dwa zdania są niesamowicie wyświechtane i właściwie kiedy je czytasz nie robią już na Tobie większego wrażenia. Też tak miałam. Do momentu przełomu. Jeżeli szukasz, to ten moment prędzej czy później nadejdzie. Okazało się wtedy, że to, co brałam kiedyś za oczywistość, nagle uderzyło we mnie z nową siłą i zaczęłam rozumieć o co NAPRAWDĘ w tym chodzi.

Szczęście to wybór a nie dar losu. To przekonanie pozwoliło mi zmienić wiele zasad funkcjonujących dotychczas w moim życiu. Cel? Bycie szczęśliwym. Kroki? Małe. Jeden za drugim. Ale cały czas uparcie skierowane w jedną stronę.

2 komentarze:

  1. Witaj, bardzo podoba mi się twoje credo życiowe, podzielam je w pełni i pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :-) Co ciekawe, póki nie nazwałaś tego credem życiowym, nie myślałam o nim w ten sposób...

      Usuń