czwartek, 7 sierpnia 2014

Odczuwasz zachwyt?

- Słyszałem plotki
- Jakie?
- Podobno chcesz o mnie pisać
- W takim razie źle słyszałeś. Ja już o tobie piszę
- Tak? – Szczęście podniosło brew ze zdziwienia. – Ostatnio jakoś tego tutaj nie widzę.
- I uznałeś, że potrzebuję interwencji?
- A potrzebujesz?
W tym momencie zrozumiałam, że Szczęście tak po prostu nie wyjdzie. Zrezygnowanym głosem zapytałam:
- Herbaty, kawy?
- Herbaty poproszę – na koniec się uśmiechnęło jak to Szczęście. Widocznie jego akurat bawi ta sytuacja.
Kiedy wróciłam do pokoju z dwoma kubkami herbaty, Szczęście wygodnie rozsiadło się na moim fotelu i przeglądało przedostatni egzemplarz Coachingu (3/2014). W pewnym momencie coś je wyraźnie zainteresowało i zaczęło czytać, całkowicie ignorując moją obecność. Poczułam, że mój poziom irytacji gwałtownie wzrasta, ale postanowiłam nie dać niczego po sobie poznać. Podeszłam do okna i obserwowałam rzęsiście padający deszcz i popijałam herbatę. Stałam tak przez jakiś czas, aż usłyszałam:
- Odczuwasz zachwyt?
Najpierw prychnęłam, szczerze rozbawiona takim pomysłem, a potem z sarkazmem powiedziałam:
- Pewnie, że tak. Zachwyt wręcz mnie rozsadza. Przecież to cudownie, że pada.
Szczęście obdarzyło mnie spojrzeniem w stylu: „jedno z nas zwariowało i tym kimś nie jestem ja”. W odpowiedzi westchnęłam ciężko i zrezygnowana usiadłam po turecku na podłodze, wzrok kierując w stronę kubka. Chwilę trwałam w milczeniu i wreszcie cicho powiedziałam:
- Coś się dzieje. Coś jest nie tak. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś mnie zachwyciło.
- Za mało się cieszysz. Zapomniałaś przez to co to jest zachwyt i jak go odczuwać.
Podniosłam głowę i tym razem to ja byłam stroną, która podnosi brew ze zdziwienia.
- Tylko tyle?
- Nie. To początek – Szczęście cmoknęło z niezadowolenia – Gdzie są ciasteczka?
- Przepraszam, co?
- No, ciasteczka do herbaty. Nie masz? – Szczęście nie kryło się ze zdziwieniem.
- Nie mam. Tak jakby nie spodziewałam się gości – dzisiaj był wyraźnie mój dzień na sarkazm.
- To niedobrze – Szczęście lekko zawiedzione zrobiło łyk herbaty i chwilę ją posmakowało a potem na powrót się uśmiechnęło. – Dobra ta herbata.
- Może być.
- Pozostawię to bez komentarza. Słuchaj, co tutaj ładnie napisali o zachwycie - Szczęście ponownie wzięło gazetę do rąk i czytało na głos autorską definicję zachwytu - „Dla mnie jest to uczucie zachłyśnięcia się pięknem i doskonałością świata, doświadczeniem soczystości i wyjątkowości życia, bogactwa kolorów, kształtów, zapachów, dźwięków, smaków. Zachwyt wiąże się w moim odczuciu z fascynacją, zaciekawieniem, uważną obserwacją. To uczucie intensywne, napełniające głębokim szczęściem, błogością i spokojem – jednocześnie kojące i uskrzydlające. Gdy go doświadczamy w ciele pojawia się energia, w umyśle – inspiracja.” I co ty na to?
- Dobrze napisane. W sumie nawet się z tym zgadzam.
- To dobrze, bo mam dla ciebie zadanie…

Rozmowa ta miała miejsce tydzień temu i od tego czasu byłam zobligowana do dostrzegania rzeczy, które mnie zachwycają. Problem polega na tym, że mnie właściwie cieszy wiele rzeczy, a w tym wiele wprawia mnie dodatkowo w zachwyt. Ale nie jest to taki „poetyczny” zachwyt jak opis, który był w gazecie. To zachwyt na miarę XXI wieku: błyskawiczny i płytki. Następnego dnia nie wiesz, czy coś Cię zachwyciło, czy tylko Ci się wydawało. Właściwie patrząc z perspektywy czasu, to ten wczorajszy zachwyt wydaje się być jakiś mało poważny i ogólnie chybiony.




Przez cały tydzień myślałam o zachwycie. Starałam się sobie przypomnieć chwile z ostatnich 2 miesięcy, kiedy odczuwałam zachwyt. I jeżeli nie były to nietypowe zjawiska jak np. rodzina bażantów na spacerze w moim ogrodzie, to miałam poważny kłopot z podaniem innych, bardziej codziennych sytuacji. Dlatego również skupiałam się na bieżącym odczuwaniu i szukaniu powodów do zachwytu. To sprawiło, że doszłam do takich a nie innych wniosków. Mianowicie jestem zmanierowana. Wiele rzeczy przyjmuję za oczywiste i trudno np. zachwycić mnie jedzeniem. A już w szczególności jak sama coś ugotuję lub upiekę. Ostatnio porwałam się na pieczenie bułek. Pierwsza próba wyszła jak to pierwsza próba: w moich oczach to były bułki miniaturki z lekko za twardą skórką; w oczach rodziców to były bułki pychotki. I nawet nie chodzi tutaj o to, że rodzice zawsze patrzą inaczej na efekty pracy swojego dziecka i przesadnie je chwalą. Tutaj chodzi bardziej o moją naturę perfekcjonistki, Bułka nie była taka jak być powinna (w moim mniemaniu), więc nie poświęciłam jej więcej uwagi. Nie zachwyciłam się faktem, że po raz pierwszy w życiu upiekłam coś na drożdżach i nie powstał żaden zakalec. Bułka była jadalna i na dobrą sprawę rozmiar bułki był spowodowany lekko starymi drożdżami, a nie moim brakiem doświadczenia. Mimo wszystko to, co nie jest idealne, mniej cieszy. Co więcej, trudno jest mi się cieszyć z nowych rzeczy, sukcesów, osiągnięć, bo po wykonaniu jakiegoś zadania już szukam kolejnego. Ciągle potrzebuje wyzwań, ciągle musi się coś dziać. I to mnie gubi.

Tym większym zaskoczeniem był dla mnie... księżyc, który pojawił się na horyzoncie w ostatni weekend i sprawił, że potrafiłam usiedzieć na miejscu i zwyczajnie na niego patrzeć. Zafascynował mnie, bo był pomarańczowy, a nie biały jak zazwyczaj. Poszperałam w Internecie i dowiedziałam się, że ma to związek z długością fal światła (?), czy coś takiego. Nieważne. Ważne, że tamten wieczór uświadomił mi jak trudno u mnie o zachwyt. Jak trudno jest żyć w XXI wieku, nie poddając się ogólnemu pędowi. Tylko tyle, że trudno nie znaczy, że jest to niemożliwe. Jest jedynie… trudniej. Tylko tyle i aż tyle.


A co Ciebie ostatnio zachwyciło?

18 komentarzy:

  1. Bardzo mądry post :) Czytając opis zachwytu powiem Ci, że ja tak często mam. Potrafię się zachwycać wszystkim dookola, malym strumieniem, wodospadem, ścieżką rowerową, wręcz wszystkim wtedy czuje to szczęście, ten blogostan który jest opisany. I mogę na to patrzeć i cieszyć się z tego.

    Jaki niesamowity ten księżyc, pierwszy raz taki widzę.

    Mnie ostatnio zachwycaly ulewy i burze jak bylam w Polsce. To bylo coś niesamowitego, uwielbiam takie zjawiska pogodowe. Uwielbiam te blyskawice, grzmoty i moglabym na to patrzeć, sluchac i rozkoszować się tym. To daje mi ogromną radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że księżyc tak Ci się spodobał ;-) Jest nietypowy, fakt. Tym bardziej się cieszę, że udało mi się go sfotografować.
      A ulewy i burze w Polsce różnią się czymś od tych w Szkocji? Bo nie wiem skąd ten zachwyt... ;-)

      Usuń
  2. Przeżyłam prawdziwą nawałnicę mniejszych i większych zachwytów zwiedzając w lipcu Norwegię. Fiordy po prostu zapierają dech w piersiach. A tak na co dzień zachwycają mnie oczy niemowląt ( w pracy mam okazję popatrzeć sobie,moje potomstwo już nieco bardziej podrośnięte). Widać w nich... Wszechświat:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow. Wierzę w to, że musiało tam być pięknie. Dużo o tym słyszałam, ale jeszcze nic nie widziałam. Może kiedyś to zmienię... ;-)
      Co do niemowląt czy też bardziej podrośniętych dzieci, to one chyba przez większość czasu zachwycają chociaż wcale im na tym nie zależy. Tak mają ;-)

      Usuń
  3. To niewątpliwie ogromna sztuka. Nie łatwo jest cieszyć sie małymi rzeczami, ale wydaje mi się, że mniej więcej na tym polega życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że cieszenie się z małych rzeczy to coś, czego długo się uczymy, a kiedy wreszcie się udaje to wypełnia to życie. Niemniej dla mnie istnieje różnica pomiędzy "cieszeniem się", a "zachwytem". Cieszyć cieszy mnie wiele (a przynajmniej staram się dostrzegać te momenty), ale żeby coś mnie zachwyciło? Z tym już trudniej... Może nie mam do tego predyspozycji? Jak patrzę na niektórych moich znajomych to potrafią się cieszyć całymi sobą przez co nie wiadomo gdzie kończy się radość, a zaczyna zachwyt. Czasem myślę, że nie każdy ma to zapisane w DNA ;-)

      Usuń
  4. Zadałaś mi bardzo trudne pytanie... ale wczoraj chyba zachwycił mnie kolejny ząbek mojego synka. On sam nieustannie mnie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem na trudne pytania są łatwe odpowiedzi ;-)
      Fajnego musisz mieć syna ;-)

      Usuń
  5. jak zwykle u Ciebie same mądrości można wyczytać. Zdjęcie księżyca cudowne! ;) mnei natomiast zachwycił ten wczorajszy, pełny, wielki, jasny na granatowym niebie. ah:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D
      Księżyc chyba dlatego jest codziennie inny, aby zawsze mógł kogoś zachwycić ;-)

      Usuń
  6. Ciekawy dialog :)
    Zachwycam się jazdą rowerem. Czerpię radość puki mogę. Potem rok się rozpocznie i po jeździe. A nawiązując do dialogu
    - Świetnie mi się dziś mi się jeździło.
    - Mi nie. Jakiś oszołom pedałował jak głupi.
    I dlatego rowery nie mówią :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówiłeś, że nie masz roweru...
      Twój mini dialog jest dobry, ale bardziej podoba mi się puenta ;-)

      Usuń
    2. To prawda, ale mówiłem, że jak jestem tam gdzie studiuję, ale w domu rodzinnym mam rower. I jak mam możliwość to szarżuję na nim :D

      Usuń
    3. Zmiana nicku?
      Powód do zachwytu bardzo dobry. Miałam dzisiaj ten sam pomysł na dzień, ale pogoda pokrzyżowała mi plany....

      Usuń
    4. To wersja demonstracyjna. Okres próbny, zobaczę jak ten będzie pasował :) Może masz jakieś propozycje? W końcu znasz moje komentarze i notki, to może będzie jakaś ciekawa oferta? :)
      Zgadzam się, pogoda jest problemem a coś ostatnio taki burzowy okres

      Usuń
    5. W sprawie wymyślania nicku, to powinieneś zauważyć, że nie są one moją mocną stroną... ;-) Jakby dało radę, to byłabym samą "Karoliną", ale Google rządzi się swoimi prawami.
      Nie wiem wprawdzie co oznacza Insolitus, ale już się do niego przyzwyczaiłam i pasował mi. Zdecydowanym plusem była jego unikatowość. A teraz Loser stawia Cię na... "przegranej pozycji" ;-) Mogłabym to podsumować jedynie hasłem: "keep going", ale przypuszczam że nie uznasz tego za pomocne...

      Usuń
    6. Też myślę, że jednak pozostanę przy Insolitusie :) loss jest i zaraz nie będzie :)

      Usuń
    7. Cieszę się, że nie będę musiała się odzwyczajać ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...