piątek, 19 czerwca 2015

Czy mogę wszystko?

Mam nadzieję, że tak.

„Możesz mieć wszystko czego zapragniesz,
jeżeli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego mieć.”

Siedzę nad książkami i notatkami. Dla odmiany, w stosunku do zeszłego miesiąca, notatki dotyczą wiedzy z lat ubiegłych. Uczę się już do obrony, ale głównie na egzaminy wstępne. Wybrałam trzy uczelnie – każda w innym województwie. Wybrałam dwa kierunku – ekonomię i zarządzanie. W konsekwencji takiego wyboru czekają mnie egzaminy z zakresu obu kierunków – jednego znanego i drugiego pół-obcego. Dlatego mam nadzieję, że mogę wszystko.

Mam nadzieję, że w ciągu dwóch tygodni przygotuję się do obrony.
Mam nadzieję, że w ciągu czterech tygodni przygotuję się do egzaminów wstępnych z zagadnień, które nieraz są mi całkowicie obce.
Mam nadzieję, że te 25-50% miejsc, które uczelnie zostawiły dla nowych studentów spoza puli swoich absolwentów, okażą się wystarczające.
Mam nadzieję, że dam radę logistycznie napisać trzy egzaminy w cztery dni.
Mam nadzieję, że za miesiąc będę mogła stanąć przed lustrem i powiedzieć swojemu odbiciu, że „zrobiłam wszystko, co mogłam i dałam z siebie wszystko”.
 
 
„W życiu masz dwa wyjścia: albo walczysz o swoje,
albo biernie patrzysz jak przestaje być twoje.”

Zdecydowanie o tym, gdzie spędzę kolejne dwa lata swojego życia jest sprawą niezwykle trudną i ważną. Właściwe wydaje się wzięcie pod uwagę wszystkich możliwych czynników: opinie o uczelni/kierunku, rankingi, życie studenckie, perspektywy zawodowe, koszt, odległość od domu… Tylko, że nie sposób wszystkiego przewidzieć. Już wiem (z doświadczenia), że nie każda specjalność jest otwierana, więc nie można niczego brać za pewniak. Nie można też przyjąć tylko i wyłącznie jednego kryterium. Im dłużej myślę nad tym, co jest dla mnie dobre, tym mniej wiem. W końcu zdecydowałam zdać się na los. Dlatego trzy uczelnie i trzy egzaminy o różnym zakresie tematycznym. Dlatego kolejny miesiąc nauki.
„Kiedy miałam 14-15 lat odkryłam w sobie coś nowego.
Odkryłam, że nie ma we mnie żadnych ograniczeń.”
/ film pt. „Ostatni taniec”/

Po zorientowaniu się w wymaganych listach zagadnień na egzaminy wstępne, przygotowałam plan. Tyle i tyle zagadnień do nauki na uczelnię A, tyle i tyle pytań na uczelnię B, tyle i tyle książek do przeczytania na uczelnię C, tyle i tyle by zaliczyć obronę. Zaczęłam w poniedziałek z uczuciem, że mogę wszystko. Materiał staje się coraz trudniejszy, ale nie cofam się i uparcie prę do przodu . Bo cały czas wiem, DLACZEGO to robię.

Najważniejsza rada jaką otrzymałam, to „nie dziel się swoimi planami z rodziną”. Zrobiłam ten błąd i zaraz w odpowiedzi otrzymałam odpowiedź „bo Ty zawsze za późno zabierasz się za takie rzeczy.” Uwaga rzucona totalnie na oślep i niesłuszna, bo nie wiem czy na studiach był ktoś bardziej zorganizowany ode mnie. Jednak potwierdziłam uzasadnienie rady, że tak jak przyjaciele i znajomi przyklasną naszym planom, tak rodzina będzie pierwsza która zniechęci. Dzięki powyższej radzie otworzyłam się na reakcje tych pierwszych i zamknęłam na opinię drugich.

Pewnie, że nie na wszystko mam wpływ i wiele rzeczy może się nie udać. Nie wierzę w to, że samą siłą woli zapewnię sobie miejsce w jakiejś uczelni. Chcę jednak wierzyć, że niezależnie gdzie wyląduję, czeka mnie coś dobrego. Bo tylko z takim podejściem warto próbować spełniać marzenia i np. dostać się do Wrocławia ;-)
... czuję, że mogę wszystko!

20 komentarzy:

  1. Życzę Ci powodzenia w dostaniu się na wymarzone studia :) a rodzinie i osobom, które zawsze nas zdołują - faktycznie za wiele lepiej nie mówić :) Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Chociaż bardziej niż o wymarzone studia, chodzi o wymarzone miejsce do studiowania ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Mogę wszystko, pod warunkiem, że tego naprawdę chcemy, że to nasz prawdziwy cel - podjęty w zgodzie z nami. Załóżmy - co z tego, że mogę skoczyć na bungee? Przecież tyle osób skacze, mogę i ja, a przynajmniej po zażyciu jakiegoś "głupiego jasia", tylko po co, jeśli nie sprawiają mi przyjemności tego typu rzeczy? Podam przykład z mojego podwórka - podjęłam pracę w finansach, myśląc - "mogę wszystko", a zupełnie nie licząc siez faktem, że już od czasów wczesnoszkolnych unikam cyferek. Owszem, w pracy sobie radzę, ale czy czuję satysfakcję z tego powodu? Może na początku, że dałam radę, a teraz to już jestem wręcz na siebie zła, że z takich pobudek zdecydowałam się na pracę. Teraz wiem, że wtedy źle zrozumiałam tę złotą myśl, jaką jest "mogę wszystko" :-/ Teraz zostaje mi wierzyć w maksymę z ostatniego zdania (co robię), że niezależnie od tego, gdzie wyląduję, czeka mnie coś dobrego ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rozumiem co chcesz powiedzieć. U mnie po ekonomii dużo osób decyduje się na rachunkowość i pracę jako księgowa. To jest wręcz masowe zjawisko. Zresztą to chyba najbardziej popularny kierunek na uczelni, bo z założenia można dostać pracę. Nawet mnie rodzice zaczęli nieśmiało podpytywać, czy nie chciałabym spróbować i ja. Tylko, że mnie to... nudzi. Części nie rozumiem, bo rachunkowość miałam w bardzo okrojonej wersji na studiach, ale i tak nie zapałałam do niej cieniem sympatii... Nie wyobrażam sobie siebie w takiej pracy. Pewnie, że dałabym radę - tak jak piszesz, ale masz też rację że chociaż "mogę wszystko" to wcale nie znaczy że "muszę wszystko". Gdzieś tam w głębi siebie trzeba wiedzieć czy warto i dla kogo się to robi, bo bez wewnętrznego przekonania nic nie wyjdzie.

      Usuń
  3. Jasne, że możesz wszystko! :) Powiem więcej - już teraz powinnaś się tym cieszyć :D Nie odkładaj tego na później, bo nawet jeśli nie wszystkie będzie idealnie, to i tak nie znajdziesz lepszego wyjścia, jak cieszyć się z tego, co jest ;D Więc ciesz się już teraz! :) Trzymam kciuki za obronę i egzaminy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój optymizm przebił wszystko... Nawet jakbym chciała zwątpić, to teraz już nie mogę ;-) Chociaż cieszenie się z nauki zakrawa trochę o "nienormalność", ale mogę powiedzieć że cieszę się z tego, co te egzaminy mogą mi dać ;-)
      Dzięki za kciuki - z pewnością się przydadzą.

      Usuń
  4. Powodzenia na obronie i egzaminach:)
    Niedawno napisałem podobny post na blogu (inna treść, ale podobne zjawisko). Ja też uważam, że możemy wszystko. Trzeba tylko ciężko pracować i w końcu się uda. Czasami za miesiąc, czasami za rok, ale się uda.
    Warto też czytać takie blogi jak Twój i brać przykład:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Udać się uda - problemem jest cierpliwość. Znam przypadki osób, które tak się uparły, że chcą iść na medycynę, że poprawiały maturę 2 razy i 3 razy przechodzili przez rekrutacje. Finalnie dopięli swojego celu - szczerze podziwiam taki upór ;-)
      U mnie z cierpliwością bywa różnie...
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
    2. Wiesz, mam mieszane uczucia na ten temat. Z jednej strony jest wielu świetnych aktorów, którzy kilka razy musieli zdawać do szkoły teatralnej (np. Gajos). Sam znam księdza, który dostał się do seminarium za 5 razem!! Aż 5 lat musiał pracować, gdzie indziej i co roku próbować.
      A z drugiej, może po prostu nie nadajemy się do czegoś. I robimy z siebie debili pisząc beznadziejne wiersze, śpiewając kiepskim głosem albo pracując w zawodzie zupełnie nie dla nas..

      Usuń
    3. Myślę, że dopiero czas weryfikuje czy jesteśmy bezpodstawnymi marzycielami, czy ludźmi znającymi swoją wartość. Co innego kiedy kilka lat próbujesz dostać się na jakieś studia a kiedy Ci się to udaje, okazuje się że jesteś przeciętny. A co innego, kiedy okazuje się, że jesteś wybitną jednostką. W momencie przyjęcia na studia, nie możesz powiedzieć do której kategorii należy dany człowiek. Ale jednym i drugim należy się szacunek, bo widzą coś więcej, prą dalej przed siebie i są pewni swego. A tymi wszystkimi cechami chyba niewielu może się poszczycić.

      Usuń
  5. A ja trzymam za Ciebie kciuki ile sił! I posyłam Ci dobre życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z takim podejściem na pewno Ci się uda! A rodzina zwykle tak reaguje bo się martwi a inaczej nie potrafi - niestety (u mnie też tak jest). Znajomym zwykle jest obojętny "nasz" los :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz, że się martwi. Dwa, że jak to rodzina - zna nas od naszej najgorszej strony, to siłą rzeczy ma więcej wątpliwości... Dlatego się nie obruszam. Za bardzo ;-)
      Dzięki!

      Usuń
  7. Podobno pozytywne podejście zwiększa szanse na pomyślne rezultaty. Wiadomo, że samo myślenie, że się uda nic nie da, bo trzeba to połączyć z pracą. Jednak jeśli wiesz po co coś robisz i masz z tego satysfakcję, to plus dla Ciebie. Jeśli chodzi o stawianie na szali przyjaciół i rodzinę. Każdy ma swoje podejście, ale ja na Twoim miejscu nigdy nie rezygnowałabym z opinii najbliższej rodziny. Teraz, gdy kolejny rok studiów za mną widzę, ile motywacji i wsparcia dostaję od rodziców. Naprawdę trzeba otworzyć oczy i to docenić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzi o takie definitywną rezygnację. Na ogół bardzo sobie cenię zdanie rodziców i zawsze jakieś poważniejsze kwestię z nimi przedyskutuję. Jak choćby sprawę, gdzie się rejestrować i jakie kierunki maja sens itd. Po prostu czasem, jak wyjdę z jakąś inicjatywą to na "dzień dobry" jestem gaszona, a dopiero później następuje etap rozważania, czy ma to sens i czy się uda.

      Usuń
  8. Fajne podejście, podoba mi się.
    Tak niestety rodzina zamiast nas motywować, często obcina nam skrzydła, ja często więcej dobrych słów mam od przyjaciół niż od najbliżej rodziny ,ale cóż zrobić, trzeba umieć się podnieść, nie przejmować zbytnio i iść dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że jak przyjaciele zawodzą, to okazuje się, że nikt tak dobrze nie słucha jak rodzice. A przynajmniej ja miałam okazję się o tym przekonać. Myślę, że trzeba wiedzieć na kogo liczyć w którym momencie ;-)

      Usuń
  9. Hej, widzę, że dalej trzymasz się planów wyjazdu do Wrocławia. I bardzo dobrze! Coś tak myślę, że kiedyś się tam spotkamy heh :) Walcz o to, czego pragniesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa! Naprawdę podniosły mnie na duchu i dały małego "kopa" do działania. Jak uda się z Wrocławiem, to trzeba będzie pomyśleć o spotkaniu ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...