środa, 19 sierpnia 2015

Czy znasz użytkownika Polacy w Holandii? Nie? To może chcesz poznać?

W tym roku (na początku lutego) Facebook świętował swoje 11. urodziny, w wersji polskojęzycznej istnieje już 7 lat, a do mojego życia zawitał w 2012 roku. Czy wyobrażam sobie świat bez jego istnienia? Raczej tak (naiwnie?). A czy Facebook wyobraża sobie życie beze mnie? Zdecydowanie nie.

Chcąc napisać o Facebooku w sposób obiektywny (na tyle, na ile jest to możliwe, pisząc bloga), zaczęłam szperać w Internecie na temat różnych informacji dotyczących social media. Bo przecież moja opinia nie jest opinią całego świata – tą pierwszą zamieszczam pod koniec wpisu, a tą drugą odnalazłam w tegorocznych danych statystycznych, które przedstawiają się interesująco i utwierdziły mnie w tym, co podejrzewałam.

Na świecie żyje ok. 7,2 miliarda ludzi, w tym ponad 3 miliardy posiada dostęp do Internetu, a 2 miliardy aktywnie korzysta z social media. Nie wiem drogi Czytelniku czy posiadasz swoje konto na Facebooku, ale uznaję to za bardzo prawdopodobne. W Polsce mamy 25, 7 mln aktywnych użytkowników Internetu, w tym 13 mln korzysta z social media, a co trzecia osoba jest uznawana za regularnego użytkownika. Nikogo nie muszę przekonywać, że social media to rozwojowa sfera Internetu, ale dla porządku dodam, że w porównaniu z rokiem ubiegłym zanotowano 8% wzrost liczby użytkowników w samej Polsce [1].

Z początkiem tego roku Facebook odnotował u siebie ok. 1,44 mld zarejestrowanych kont, z czego 1,25 mld kont obsługiwanych jest również w przez mobilną wersję portalu. Codziennie na swoim koncie loguje się aż 936 mln osób[3].

To oczywiste, że takie działanie musi zajmować trochę czasu. Polacy w Internecie spędzają prawie 5 h dziennie (wynik łączny dla użytkowników PC oraz urządzeń mobilnych), podczas gdy średnia światowa wynosi prawie 4,5h[2]. Średni czas, który użytkownicy przeznaczają stricte na social media to ponad 2h dziennie (bez znaczenia czy logują się za pośrednictwem komputera czy urządzenia mobilnego) – absolutnym liderem jest Argentyna, gdzie średni czas przeznaczany na social media to ponad 4h; najmniej czasu (niecałą godzinę) poświęcają na to Japończycy [1].

W Polsce niekwestionowanym numerem jeden, biorąc pod uwagę wszystkie rodzaje social media, jest Facebook – korzysta z niego co 3 użytkownik Internetu (w tym co 4 użytkowników loguje się do serwisu przynajmniej 5 razy dziennie); numerem drugim jest Google + - korzysta z niego średnio co 5 użytkownik. Na trzecim miejscu (ku mojemu zaskoczeniu) uplasowała się nk.pl, z której korzysta co 10 użytkownik social media [1].

Niewątpliwie fenomen Facebooka wynika z jego kompatybilności z wieloma aplikacjami, stronami i portalami. Szacuje się, że posiadanie konta na FB pozwala na logowanie się do ponad miliona innych stron. [4]

Facebook to też niekwestionowane źródło nowych potencjalnych klientów, co marketingowcy odkryli już jakiś czas temu i z powodzeniem wykorzystują. 70% marketingowców skutecznie znajduje tam swoich klientów, a 93% przyznaje, że wykorzystuje FB do celów biznesowych [4]. To każe myśleć, że FB to już nie tylko social media, co zapewne uatrakcyjnia ten portal i przyciąga nowych użytkowników, którzy zakładają swoje konta jedynie po to by móc promować działalność swojej firmy.

Osobiście nie mam nic przeciwko FB – w końcu posiadam tam swoje konto, więc o czymś to świadczy. W moim przypadku jednak FB nie jest źródłem rozrywki (nie gram w gry, nie ekscytuje się trzecim chłopakiem znajomej z podstawówki). Na studiach FB jest głównym źródłem informacji na temat wykładów, wykładowców, spraw organizacyjnych, ciekawych wydarzeń kulturalnych, narad przed egzaminami i pozyskiwania notatek.

Dla mnie to również świetnie źródło inspiracji i motywacji, bo swoje konta posiadają również coachowie, podróżnicy, trenerzy, biznesmani oraz przeciętni ludzie, którzy nie czują się na tyle pewnie (albo nie mają tyle czasu), by pisać bloga, a chcą skłaniać do myślenia.

Dzięki Nomadzie, trafiłam na profil Beaty Pawlikowskiej. Poza tym jestem fanką Ewy Chodakowskiej, zalajkowałam Mateusza Grzesiaka i bardzo lubię stronę Wiaderko Szczęścia. A całkiem przypadkiem odkryłam stronę, którą tytułowany jest mój blog (ale to nie ja jestem jego autorką; ktoś mnie ubiegł i fajnie inspiruje). W gorsze dni podziwiam kreatywność innych kobiet i od razu się uśmiecham ;-)

FB to też wspaniałe źródło informacji o tym, co dzieje się w pobliżu oraz poznawania nowych ludzi w ramach różnych społeczności. Właśnie tak znalazłam swoje mieszkanie, dowiedziałam się o możliwości dojazdu ode mnie do Krakowa oraz trafiłam do pozytywnej społeczności, która od czasu do czasu chwali się swoimi sukcesami i motywuje tym samym innych.

Patrząc na powyższe „osobiste” odczucia przyznaję, że trudniej żyłoby się bez FB, bo… będąc obiektywną jest to duże ułatwienie. Dopóki to FB jest dla mnie, to wszystko w porządku. Nie lubię natomiast sytuacji, kiedy to ja mam być dla FB…

Jak wspomniałam, z FB korzystam głównie przy okazji sprawdzania wiadomości związanych z uczelnią. W konsekwencji latem loguję się na swoje konto sporadycznie. Jak zauważyłam fejsbukowi się to nie podoba i „zasypuje” mnie bzdurnymi powiadomieniami. I nie chodzi tutaj o maila z informacją typu: „Twoi znajomi mają fantastyczne życie i dzielą się mnóstwem fotek, a Ty tego nie zauważasz, bo nie chcesz się zalogować. Co z Tobą jest nie tak?!” Dla własnej wygody mam ściągnięto aplikację FB na telefon, by jak to lubię mówić „być na bieżąco”. W roku akademickim jest to nieocenione udogodnienie. W wakacje znacznie częściej jest to utrapienie niż wygoda. Dziennie dostaję jakieś bzdurne powiadomienia. Jeżeli je zignoruję, to po kilku dniach dostaję powiadomienie, że mam 4 powiadomienia do przeczytania, a z tego jedno powiadomienie to jest, że mam te powiadomienia! Reszta jest niemniej bzdurna, bo „czy znasz użytkownika Polacy w Holandii” albo „użytkownika nasz Poznań” jest dla mnie zwykłą próbą „przyklejenia” do siebie użytkownika. Co gorsze, ignorując dwa pierwsze powiadomienia, FB obraził się na mnie i nie poinformował mnie o trzecim powiadomieniu, które dla mnie akurat było ważne, bo dotyczyło studiów.


Dla tych, którzy zastanawiają się skąd na blogu o szczęściu wpis z pogranicza statystyki i socjologii, już tłumaczę. Ostatnio wydarzyły się dwie rzeczy, które dały podstawę temu wpisowi. Po pierwsze odbyłam interesującą rozmowę ze znajomymi na temat FB, a po drugie natknęłam się na zdanie, że istnieją trzy czynniki warunkujące ludzkie szczęście: geny, okoliczności i aktywność własna. Z tym, że geny odpowiadają za 50% naszego szczęścia, okoliczności za 10% i aktywność własna za 40%. W tych 40% mieści się m.in. to ile czasu dziennie spędzamy na FB. Jak napisałam, lubię FB i nie jestem dwulicowa, by pisać jaki to jest uzależniający „nawyk klikania w like” i jakie to jest okropne, posiadając jednocześnie konto i będąc przez większą część czasu z tego zadowoloną.

FB tak samo jak Internet czy nóż jest narzędziem neutralnym. Dopiero nasz sposób użytkowania nadaje narzędziu charakter. Nożem możesz pokroić chleb lub kogoś zabić. Korzystając z Internetu możesz na tym zarabiać, tworząc firmom strony internetowe lub spędzać dnie na graniu w gry o zabijaniu wampirów. Logując się do swojego konta na FB możesz siedzieć i przewijać przez 20 minut 3 razy dziennie swoją tablicę lajkując lub hejtując wydarzenia u innych osób (z którymi i tak już nie utrzymujesz kontaktu) lub szukać tam ofert pracy/ mieszkań/ szkoleń, poznając ludzi i planując wspólne wyjazdy. To Ty decydujesz jaki charakter ma FB w Twoim życiu. Dlatego następnym razem pomyśl o tym zanim zaczniesz go bezsprzecznie wychwalać lub ganić ;-) Nic nie jest czarno-białe, a duże zależy od naszego podejścia i rozsądku.

2 komentarze:

  1. Ja w liceum strasznie byłam pochłonięta grami na facebooku, jejku aż teraz czasami wstyd mi się do tego przyznać, ale potrafiłam wstać o 6, żeby "zebrać moje plony", a od razu po szkole "zasadzić je", ja czasami byłam tak mega uzalezniona, że odliczałam godziny za ile moje uprawne pola będą gotowe. Nie wiem czy to była gra dla przyjemności, czy bardziej dla rywalizacji, myślę, że to drugie, przez jakiś rok zajmowałam pierwsze miejsce w rankingu znajomych, więc bardzo się cieszyłam z tego, jakby to powiedzieć "duma z grania" aż pewnego razu zepsuł mi się komputer i sporo czekałam na naprawę, więc spadłam z rankingu i całe szczęście bo uzależnienie od tej gry minęło. Ile ja czasu dzięki temu zyskałam.

    Masz rację korzystanie z Facebooka jest na naszą odpowiedzialność, to od nas zależy co będziemy tam robić, czy co chwilę na niego wchodzić czy sporadycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przed egzaminami wciągnęłam się w podobną grę (wstyd się przyznać). Trwało to może z tydzień, bo potem miałam egzaminy i wyjechałam z domu. Brak internetu zniechęcił mnie do dalszej gry i uznałam, że to jednak nie dla mnie. Za duże uzależnienie od internetu. Takie gry to właśnie dobry przykład tego czy to one są dla mnie, czy to też ja muszę być dla mnie.
      Niemniej, zawsze można spojrzeć na to jako na pouczające doświadczenie, by zrozumieć co innych w tych wirtualnych światach tak fascynuje ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...