czwartek, 27 sierpnia 2015

Od perfekcji lepsza jest przeciętność

Z czym kojarzy Ci się perfekcja? Mnie z czymś ładnym. Zawsze to, co w naszym mniemaniu jest perfekcyjne musi być i ładne. Ładnie zrobiony french manicure z idealnie cienkimi białymi paseczkami. Ładne buty na wysokim obcasie, które świetnie pasują do sukienki, która wisi u Ciebie w szafie. Ładne kreski wykonane eyelinerem, które nadają oku wyrazistego kształtu (a nie tego przypominającego podbite kocie oko). 

Świadomie nie dążymy do perfekcji, bo wiemy że ona nie jest dla nas. A jednak każda kobieta, oglądając film, nieraz pozwoliła sobie westchnąć z rozmarzeniem, bo jakby to było fajnie wstać rano z łóżka i mieć już ułożone włosy oraz pomalowane oczy tak jak główna bohaterka na ekranie… Oglądając „Perfekcyjną Panią Domu” popukamy się w czoło, stosując co wymyślniejsze udogodnienia w utrzymaniu porządku, bo w to można się bawić jedynie jak się nie pracuje, ale jednak z powodu czegoś ten show zdobył popularność. Wszystko to kończy się w momencie, kiedy zerkamy nie na książki o tym jak coś zrobić szybciej/lepiej/dokładniej, ale kierujemy swój wzrok w drugą stronę i trafiamy na pozycję pt. „Perfekcyjna kobieta to suka” autorstwa sióstr Girard.


Każdy, kto w pewnym momencie swojego życia uległ fascynacji rozwoju osobistego, doszedł do momentu, w którym chciał rozwijać się bez końca i ulepszać swoje życie, by w pełni je wykorzystać i zagospodarować, zwalniając się od choroby zwanej „normalnością”. Wiem to m.in. z własnego doświadczenia, bo też się stałam ofiarą myślenia iż jeżeli nie zaplanuję swojego życia na 10 lat wprzód to znaczy, że moje życie jest poniżej przeciętnej. Ponad rok temu trafiłam na całkiem odmienny pogląd jednej blogerki, która napisała „Przykro mi, nie spełnię waszych oczekiwań”. W tamtym czasie przeżyłam mały szok. To tak jakby uczyli Was przez 3 lata w podstawówce, że w Układzie Słonecznym jest 9 planet, a potem nagle stwierdzili, że jednak jest ich osiem… A nie, przepraszam – to rzeczywiście miało miejsce. Niemniej uczucie jest porównywalne. Kilka lat w coś wierzycie, do czegoś dążycie a potem okazuje się, że Wasze podejście jest niesłuszne.

Artykuł to było pierwsze mocne uderzenie, drugim (znacznie słabszym, ale za to znacznie zabawniejszym) uderzeniem była książka „Perfekcyjna kobieta to suka”, która „sama” wskoczyła mi do ręki i odkleiła się od niej jeszcze tego samego dnia, bo jej przeczytanie zajmuje maksymalnie 3h. Nie ma tam rzeczy odkrywczych, bo i nie ma wiele treści. To jednak nie ujmuje tej książce czaru, który rzuca na Czytelniczkę (wątpię, by Panowie byli zainteresowani taką lekturą ;) ).Napisanie tej książki językiem naukowym byłoby nieporozumieniem. Perfekcja sama w sobie też nie jest poważna, bo należy do sfery naszych marzeń i jedyne co, to WYDAJĘ SIĘ nam, że wiemy, że kiedy byśmy na nią wpadli, to byśmy ją rozpoznali (nawet i w to powątpiewam).

Książka jest idealna na lato, bo nie wymaga myślenia a każdy rozdział to zaledwie parę stron, których celem w głównej mierze jest rozbawienie Czytelniczki oraz pokazanie jej, by nie bała się kazać perfekcji „spadać na drzewo”.

„Perfekcyjna kobieta, to taka którą nigdy nie będziesz. I całe szczęście!”

To zdanie pojawia się zaraz na początku i mimowolnie wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo dostaję rozgrzeszenie od autorek książek. Moje życie wygląda jak wygląda i nigdy ale to nigdy nie powinnam się czuć z tego powodu winna. Z takim podejściem reszta lektury staje się przyjemną rozrywką. Bo okazuje się, że Twoje spostrzeżenia nie są tylko i wyłącznie Twoimi, ale również wielu innych kobiet. Spotykają nas podobne przygody, trafiamy na podobnie wrednych ludzi i zachwycamy się wyglądem podobnych celebrytek. W tym wszystkim jednak musimy zachować siebie, nie przejmować się opinią innych o nas samych i zaakceptować to, że niektóre rzeczy tylko mają ładnie wyglądać a nie ładnie wyglądać i być wygodne JEDNOCZEŚNIE (np. 12 cm szpilki). Czasem też dobrze pozbyć się swojego racjonalnego JA, które nie pozwala na zakup białego płaszcza (niby, że jak kupisz ciemny to się nie ubrudzisz?). Przestaniesz wierzyć, że cały świat za wyjątkiem Ciebie wyjechał na ekskluzywne wakacje a znajomi spędzają weekendy w znacznie ciekawszy sposób niż Ty.


Autorki określiły Facebooka mianem „jakim cudem inni sprawiają, że wierzymy w ich fantastyczne życie”. Potem dodały parę kąśliwych uwag, które odzwierciedlają różne punkty widzenia i… cóż znowu sprawiają, że się uśmiecham. Przekonajcie się sami:

WPIS: „Śniadanko z jajeczniczką! Juhu!” – KOMENTARZ: Aha, no więc jadła przed południem.
„Yesss! Już weekendzie!” – Coś takiego, nie pracuje w niedzielę.
„Uff! Wielkie dzięki dla Pana Ibuproma” – Pewnie piła coś paskudnego… w paskudnej spelunie… i paskudnym towarzystwie.
„Mam najwspanialszego z mężczyzn!” – Pewnie wyszedł po chleb.

Kąśliwe? Oj bardzo, ale… naprawdę nie znasz nikogo kto by dawał u siebie na ścianę właśnie takie wpisy? Ja znam nawet parę osób… I zawsze zastanawiam się czym tu można się tak ekscytować… Myślę, że takie komentowanie pomaga nabrać dystansu do własnej rzeczywistości, bo czy to że masz inne życie znaczy że musi być one gorsze w tym zestawieniu? Nie! No więc dlaczego tak myślisz? ;)

Pewnie, że warto urozmaicać swoje życie, próbować nowych potraw, zwiedzać nieznane dotychczas nam miejsca, poznawać ludzi i „chłonąć” to, co przynosi dzień. Nie warto jednak uzależniać od tego poczucia własnego szczęścia. Porównywanie siebie i swojego życia do innych to gotowy przepis na „samo unieszczęśliwienie”.

Co jeszcze podoba mi się w tej książce? Zestawienie tych perfekcyjnych kobiet z tymi przeciętnymi i normalnymi (bardzo bliskich mnie samej) i pokazanie ich jako całkowitych przeciwieństw, ale w taki sposób, że nasza cała sympatia jest po stronie tych zwyczajnych dziewczyn ze zwyczajnymi problemami jak odciski od niewygodnych butów, brak możliwości zjedzenia 5 porcji warzyw dziennie, Sylwester spędzany w domu lub sławetne hasło „od poniedziałku zaczynam dietę/ćwiczenia/dbać o siebie”.

Na koniec dodam dwa przemyślenia, które wybitnie mi się spodobał, więc mam nadzieję, że i u Was wywołają uśmiech na twarzy:

TEORIA OBOJĘTNOŚCI
Nie potrafię uwodzić faceta, który mi się podoba! Udaję obojętność i dystans… To akurat proste – nawet na niego nie patrzę, nie rozmawiam z nim. I to wcale nie działa!
TEORIA OBOJĘTNOŚCI NIE DZIAŁA!
Nigdy nie spotkałyśmy faceta, na którego NIE patrzyłyśmy przez cały wieczór, po czym on przyszedł do nas i powiedział: Hej! Zauważyłem, że mnie nie zauważasz. Właśnie to nie w tobie zafascynowało.”

„Ludzie, którzy pragną być na czasie, przemijają wraz z nim.”

Oczywiście, ta książka ani w 1% nie jest poważna. I pewnie dlatego tak dobrze bawi i pokazuje, że Twoje nie perfekcyjne życie jest całkiem w porządku!

___________________________________
*O perfekcji pisałam jeszcze tutaj:
Świat idealny
Perfekcyjny wpis

12 komentarzy:

  1. Niekoniecznie z czymś ładnym. Co np. z perfekcyjną kupą? Ile powinna mieć błonnika, ile bakterii, jaki mieć zapach?

    Półserio to tak xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przyszło mi do głowy, że perfekcja może kojarzyć się z takim zagadnieniem... Może ci, którzy interesują się takimi sprawami, potrafią i dopatrzeć się w tym czegoś ładnego? Luźno myślę, bo skojarzył mi się serial "CSI kryminalne zagadki Las Vegas", gdzie główny bohater też zachwyca się każdym robaczkiem, karaluchem i chrząszczem, a dla mnie większość tych istotek wygląda obrzydliwie... Widocznie kto co lubi ;-)

      Usuń
  2. Też długo myślałam o byciu kimś perfekcyjnym, ale w normalnej pracy, gdzie Twoje zadania zależą też od innych, to wszyscy muszą być perfekcyjni. Jeśli chcesz zrobić coś zgodnie z "deadlinem" a ktoś innym swoją cześć przyśle ci po terminie, to masz do wyboru: albo siedzieć nocami, żeby zrobić swoją część, albo zrobić to swoim tempem i oddać po terminie. Co do wyglądu zewnętrznego to również to jest kwestia sporna, bo co dla jednych jest perfekcją dla drugich już przegięciem. Z tego wynika, że trzeba lubić swoje życie takim jakie ono jest i ewentualnie coś zmieniać, ale nie za wszelką cenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie podejście ukazuje się już na studiach, gdzie też robi się wspólnie pewnie projekty na zaliczenie i nie ma znaczenia jak bardzo Ty sama się angażujesz, bo praca jest grupowa. To coś na zasadzie, że w grupie jesteśmy tak silni jak jego najsłabsze ogniwo. I chociaż też często zdarza mi się gryźć zęby z tego powodu, to koniec końców odpuszczam i staję się przeciętna, bo tylko jeden jedyny raz pozwoliłam sobie na takie siedzenie po nocy i nadrabianie za innych... Nie warto.

      Usuń
  3. To musi być dosyć ciekawa książka, koniecznie muszę ją przeczytać. Powiem Ci, że ja też w pewnym momencie złapałam się na tą "perfekcyjność" potrafiłam sobie zaplanować dzień co do minuty, robiłam różne plany typu o tej godzinie wstaje, 10 min potem idę pobiegać, potem za 30 min jem śniadanie itd. Teraz wiem, że przeginałam wtedy, kolega kiedyś mi powiedział, że jestem za bardzo perfekcyjna i chce mieć perfekcyjnie ułożone życie, a czasami brak mi spontaniczności. I faktycznie tak było, bo jak zmieniały mi się okoliczności i nic nie szło z moim zgodnym planem dnia, bo a to kolejka w sklepie, a to korki to się miałam do siebie pretensje, były też czasem takie dni, że cieszyłam się, że udało mi się wypełnić moje 20 punktów, ale padałam mega zmęczona.
    Teraz wiem, że to nie miało sensu, ale człowiek uczy się przez doświadczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawało mi się, że planowanie co do minuty jest niemożliwe... Zaskoczyłaś mnie ;-) Osobiście nigdy nie przyszło mi to do głowy, bo miałam szczęście od razu natrafić na rady, że trzeba sobie zaplanować na zadanie więcej czasu, bo zawsze może coś wyskoczyć. Jak głupie stanie w kolejce. Poza tym nie wiem czy zaplanowany dzień oznacza, iż jest perfekcyjny? Wierzę, że takie stricte trzymanie się planu mogło zabijać. Nie tylko perfekcję ale i motywację, by cokolwiek zmieniać i robić nowego w swoim życiu.
      Co do uwagi o doświadczeniu, to w pełni się zgadzam :-) Warto próbować wielu rzeczy i dopiero po czasie stwierdzić, że niektóre były głupie - ale to była nasza głupota i z tego też możemy być dumni, bo to oznacza że coś robiliśmy.

      Usuń
  4. Zainteresowałaś mnie tą książką :) Tyle w niej prawdy :) Oj mi do perfekcji daleko.. ale z drugiej strony co to znaczy dla mnie perfekcyjne może dla kogoś wcale takie nie być ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba właśnie na tym przekonaniu, iż perfekcja jest pojęciem subiektywnym, opiera się ten cały szał z nią ;-)

      Usuń
  5. bardzo pozytywny wpis, który przekonał mnie do przeczytania tej (nie)poważnej książki :) kolejna pozycja obowiązkowa na mojej liście!
    Moim zdaniem perfekcyjność jest nudna. Na szczęście niewiele jej wokół, a nasze piękno rodzi się w nas nierozerwalnie w wadami i niedoskonałościami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem po prostu trzeba sobie odpuścić i pozwolić sobie na chwilę "głupot", bo ileż można wchłaniać mądrości? Od czasu do czasu fajnie jest przeczytać coś oczywistego napisanego w nieoczywisty sposób ;-)
      Perfekcyjność - nudna? To mnie zaintrygowałaś, bo w sumie jest tyle jej odmian (dla jednych perfekcyjne jest szczupłe ciało a inni wolą jak widać, że kobietę byle wiatr nie zwieje z powierzchni ziemi), że trudno mówić o nudzie ;-)

      Usuń
  6. Nie przepadam za towarzystwem ludzi perfekcyjnych, może dlatego, że Ci w każdej dyskusji zawsze muszą mieć rację?... A z racją jest jak z pupą - każdy ma swoją, tak samo jak każdy ma swoje życie, które właśnie do niego powinno pasować, a nie do jakichś niedościgłych wzorów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, że perfekcjoniści nie mają zwyczaju się mylić. Albo przynajmniej oni sami nie rozpatrują swojego błędu w kategoriach pomyłki.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...