niedziela, 13 września 2015

Pierwsza zasada sukcesu brzmi: wydostań się z wyspy!

Większość ludzi kojarzy sukces z czymś dobrym, co odmienia życie i czyni je ciekawszym, pełniejszym, szczęśliwszym. Mało kto zastanawia się nad drogą do pokonania. A jeszcze mniej osób zakłada buty i idzie przed siebie w stronę słońca z napisem 'You’re simply the Best!' 



Książkę Briana Tracy’ego pt. „Nie tłumacz się, działaj!” pożyczyła mi koleżanka z rekomendacją, że jest „super”. Mam poważne wątpliwości co do określenia „super”. Nie lubię książek czysto teoretycznych, omawiających modelowe przykłady. Ta pozycja skupia się na przekonaniu czytelnika, że samodyscyplina jest kluczem do sukcesu w każdej dziedzinie życia: biznesie, zdrowiu, relacjach międzyludzkich. Czasem odnosiłam wrażenie, że jest wręcz trochę naciągana. Bo co ma samodyscyplina do przyjaźni? Tym bardziej kiedy pojawia się uzasadnienie, że przyjaźnie można łatwo zawierać będąc dla wszystkich miłym. Naprawdę? Byłeś kiedyś dla wszystkich miły? Wiesz co się wtedy dzieje? Jeżeli nie jesteś asertywny, wszyscy wchodzą Ci na głowę (w dużym skrócie). Z drugiej strony książka zainspirowała mnie do popełnienia tego artykułu, więc może jednak posiada w sobie jakiś „super” pierwiastek?

Zacznijmy od początku, czyli od jakiejś połowy książki.

Czym jest sukces?

Zawsze kiedy zaczynasz coś robić, robisz to w konkretnym celu. Chcesz nauczyć się czegoś nowego, więcej zarobić, lepiej się odżywiać, wyrobić kondycję, założyć rodzinę, otworzyć firmę, wydać książkę… Nawet, kiedy zaczynasz oglądać film, to również robisz to po coś np. dla rozrywki. We wszystkich przypadkach osiągnięcie celu jest równoznaczne z odniesieniem sukcesu. Coś sobie postanowiłeś, ułożyłeś plan i krok po kroku go realizowałaś, by w końcu nadszedł upragniony sukces.

Często błędnie zakładasz (ja również), że sukces to tylko jeden czynnik, a kiedy stawia się nas przed wyborem pieniądze czy rodzina, to chociaż kusi pierwsze wytłumaczenie, wybieramy drugie, bo tak jest poprawnie politycznie. Nikogo tutaj nie krytykuję, bo cenie sobie więzi rodzinne, ale czy pomyślałeś nad tym, że nie wcale musisz dokonywać wyboru?

(…) sukces to zdolność życia zgodnie z własnymi pragnieniami, robienia tylko tych rzeczy, na które mamy ochotę, z wybranymi przez nas ludźmi, w pożądanych sytuacjach.

Kiedy przeczytałam, iż „sukces do zdolność” miałam ochotę krzyknąć łał i to takie łał człowieka pełnego zachwytu, którego dopiero co oświeciło. Dlaczego masz wybierać czy wyżej stawiasz rodzinę czy pieniądze lub zdrowie czy pieniądze? Przecież nie chcesz mieć w życiu tylko jednego z tych czynników. Ty chcesz mieć je wszystkie! Wychodząc z takiej definicji, zastanów się chwilę czy możesz sobie pozwolić na wszystko, co zostało wspomniane: na życie według własnych przekonań, na spełnianie siebie, na posiadanie wolnego czasu, na zawieranie nowych znajomości i utrzymywanie tych starych?

Houston, mamy problem!

Tak to w życiu jest, że nic nie spada z nieba (za wyjątkiem opadów). Do wszystkiego trzeba dojść, a więc przejść jakąś drogę – krótszą bądź dłuższa, zależy. W trakcie tego dochodzenia do sukcesu, czyli do życia według własnych reguł, napotykasz problemy. Czasem ich ilość zwali Cię z nóg. Czasem dojdą do tego niepowodzenia związane z podjęciem niewłaściwych decyzji i realizacją nieodpowiednich działań.

W mentalności większości ludzi jest zakodowane, że takie problemy, porażki i wszelkiego rodzaju kłopoty, to pierwsze sygnały mówiące „o! coś nie działa”. Stąd już niedaleka droga do wniosku „lepiej się wycofam zanim zupełnie się zepsuje”. Jeżeli jest to początek drogi, to projekt zostaje porzucony bez żalu. Jeżeli już jakiś czas mu poświęciłeś, to jednak chwilę się wahasz, czy aby na pewno nie można tego jakoś uratować?

Podstawowa różnica między zwycięzcami a przegranymi jest prosta: zwycięzcy nigdy nie rezygnują, a rezygnujący nigdy nie zwyciężają.

No tak, przecież to oczywista odpowiedź. Lepszym pytaniem, z bardziej precyzyjną odpowiedzią byłoby: a co zrobić jak ten problem się pojawi i zawalę? Ciebie (i mnie) interesuje rozwiązanie trudnej sytuacji, bo tylko obawa przed tym, że nie podołamy, trzyma nas w miejscu. A gdyby tak zrobić najłatwiejszą rzecz na świecie i po prostu zaakceptować porażki? Przyznać przed samym sobą, że masz prawo do błędu, że coś może się nie udać a pomysł nie wypalić. I to wcale nie będzie oznaczało, iż świat kuli się ku upadkowi. Z jednej strony zyskujesz swobodę, by spróbować czegoś nowego, a z drugiej wytłumaczenie, bo nie może być tak, że wszystko w życiu układa się pomyślnie. Nie powiem, że zawsze i za wszelką cenę musisz przeć do przodu. Może czasem trzeba odpuścić. Ale nie wtedy, kiedy niepowodzenie jest niczym innym jak ograniczeniem prędkości a nie całkowitym zamknięciem drogi! Nieważne też, czy spotkają Cię 4 porażki czy 40. Każda z nich uczy Cię o sobie samym czegoś nowego. Wzmacnia Twoje poczucie wartości, bo skoro wyszedłeś obronną ręką z takiej i takiej sytuacji, to dlaczego masz sobie nie poradzić w obecnej?

Nie rezygnuj!

Uparcie szukaj rozwiązań i nie wierz w to, że czegoś nie można, nie da się, nie powinno, nikt wcześniej tego nie zrobił tylko dlatego, że ktoś Ci tak powiedział. Sam spróbuj i dopiero wtedy uznaj, że faktycznie się nie da. A potem spróbuj ponownie tylko zastosuj inne rozwiązanie.

Wytrwałość to samodyscyplina w akcji. Zdolność do wykazania się wytrwałością w obliczu niepowodzeń i chwilowych porażek stanowi kluczowy element w dążeniu do życiowego sukcesu.

Kiedy walczysz o jakiś drobiazg, to nie zawsze warto wkładać niewiadomo ile siły w wysiłek i poświęcać niewiadomo ile czasu. Ale kiedy walczysz o swoje życie, o jego kształt i wygląd, to musisz być wytrwały. Bo jeżeli nie wtedy, nie podczas tej bitwy, to już nie wiem kiedy bardziej.

Co takiego robią ci, którzy wygrywają

Te osoby stosują bardzo prosty patent. Biorą odpowiedzialność za siebie, swoje czyny i swoje życie. Może jesteś odpowiedzialnym człowiekiem, bo masz paprotkę na parapecie, którą regularnie podlewasz, by ładnie rosła. Może jesteś odpowiedzialny, bo nigdy nie prowadzisz pod wpływem alkoholu. Ale czy jesteś odpowiedzialny względem samego siebie? W momencie przejęcia steru, ponosisz całą odpowiedzialność za to co się stanie z Twoim statkiem – czy bezpiecznie zacumuje w porcie, czy rozbije się o skały a może przetrwa sztorm na wzburzonym ocenie.

Ludzie dzielą się na tych, którzy w przypadku niepowodzenia mówią „to wszystko przez rząd/pogodę/podatki/kolejki/niewielkie zarobki/” i o nich się mówi, że mają ośrodek poczucia kontroli poza sobą samym. Jest też druga grupa, która twierdzi że coś się nie udało, bo „poświęciłem temu za mało czasu/nie zgłębiłem tematu/nie dopytałem o warunki” i oni mają ośrodek kontroli w sobie. Drugie podejście jest lepsze, bo na siebie samego masz wpływ i następnym razem możesz zmienić to, co nie wyszło. Pogody i podatków raczej nie zmienisz…

Stara opowieść indiańska:
– Na moich barkach siedzą dwa wilki. Jeden jest czarny i zły: wciąż podjudza mnie do robienia i mówienia złych rzeczy. Drugi, biały, nieustannie zachęca mnie, abym żył, jak umiem najlepiej.
Słuchacz zapytał starego człowieka:
– Który z wilków ma nad tobą największą władzę?
Starzec odparł:
– Ten, którego karmię.

O czym myślisz przez większość dnia? O zakupach na obiad czy o tym jak rozwinąć biznes? O tym, że Twój blog się rozkręca, bo masz kolejnego jednego Czytelnika więcej, czy o tym że to nie ma sensu, bo trzycyfrowej społeczności nigdy nie zdobędziesz? O tym, jak rozwiązać dany problem czy o tym, że znowu nic z tego nie wyjdzie? Czym karmisz swój umysł? Ufasz sobie i wierzysz, że możesz osiągnąć sukces czy jednak powątpiewasz w sens całego przedsięwzięcia? Pamiętaj, że przy tym cały czas zachowujesz się zgodnie z tym, jak myślisz. Myśli warunkują Twoje zachowanie, wpływają na to, co się dzieje w Twoim życiu – nie odwrotnie.

Produktem ubocznym Twoich starań o sukces będzie szczęście. Bo szczęście nigdy nie jest celem samym w sobie. Ono pojawia się samoistnie w trudnym do przewidzenia momencie, by dostarczyć Tobie prawdziwą przyjemność z obcowania z ludźmi, których lubisz. Szczęście pojawia się niejako „przy okazji”.

Nie popełniaj jednego szczególnego błędu i nie zostawaj na wyspie

Załóżmy, że chcesz osiągnąć sukces i już zdajesz sobie sprawę, że to mus trochę potrwać. Poza tym jesteś świadom pojawienie się nieuniknionych problemów. Wiesz, że jeżeli wytrwasz w dążeniu do swojego celu, to prędzej czy później będziesz szczęśliwym człowiekiem. W takim razie nie pozostało mi nic innego jak przestrzec Cię przed ostatnią pułapką. Pułapką słowa „kiedyś”.

Nie tylko pragniemy tego samego, ale również doskonale wiemy, co musimy zrobić, żeby to osiągnąć. Wszyscy również planujemy to zrobić… kiedyś. Jednak zanim się do tego faktycznie weźmiemy, dochodzimy do wniosku, że należy nam się krótki wypad w wyimaginowane miejsce zwane wyspą Kiedyś. Mówimy, że kiedyś przeczytamy tę książkę; kiedyś zaczniemy ćwiczyć; kiedyś podniesiemy swoje kwalifikacje i zaczniemy więcej zarabiać; kiedyś zapanujemy nad swoimi finansami i w końcu wygrzebiemy się ze swoich długów. Tak, kiedyś zrobimy wszystko to, co – jak wiemy – jest nam potrzebne do osiągnięcia pozostałych celów.

Prawdopodobnie 80% ludzi przez większość czasu gości na wyspie Kiedyś. Rozmyślają, marzą i fantazjują na temat tych wszystkich rzeczy, które „kiedyś” zrobią. Czy na wsypie Kiedyś przebywają sami? Nie, otaczają ich tam inni mieszkańcy wyspy Kiedyś! A czego przeważnie dotyczą tam rozmowy? Wymówek! (…) Pierwsza zasada sukcesu jest prosta: wydostań się z wyspy!

Nie chcę byś po zamknięciu tej strony wrócił do swojego życia z wielkimi planami do zrealizowania „kiedyś”. Chcę byś jak najszybciej znalazł ucieczkę z tej wyspy i zaczął wprowadzać zmiany w swoim życiu już teraz. Nie odkładaj tego zadania na jutro, bo niby w czym jutro ustępuje miejsca dzisiaj? 


Pisząc, zmiksowałam ze sobą trzy czynniki: część wiedzy z książki pt. „Nie tłumacz się, działaj!” (B. Tracy), cytaty (również pochodzą z tej samej książki) i mój punkt widzenia. Wszyscy dobrze wiecie, że jestem na etapie wdrażania zmian, a ten wpis to właściwie eksperyment. W dotychczasowych wpisach, dotyczących pewnego rodzaju relacji z czytania (trudno to nazwać recenzją, bo i też nigdy z założenia nie miała to być recenzja) utrzymywałam proporcje typu: 70% stanowiły cytaty, a tylko 30% to były moje słowa i przemyślenia. Teraz proporcje są odwrotne. Chwilami miałam wrażenie, że ponosi mnie wręcz za duży flow i autor niekoniecznie miał na myśli to, co napisałam… Z drugiej strony, chciałam by było tu teraz inaczej. Efekt osiągnęłam, a ocenę pozostawiam Wam.

10 komentarzy:

  1. Nie przepadam za tego rodzaju poradnikami. Jak być szczęśliwym, jak odbudować wiarę w siebie, jak odnieść sukces. To książki, które tak naprawdę nie mają racji bytu. Co z tego że je przeczytamy jak tylko niewielki procent z nas próbuje te wskazówki wprowadzić w życie? Po za tym każdy z nas jest inny i uważam, że nie ma jednego złotego środka ktory uczyni wszystkich szczęsliwymi, wierzącymi w siebie ludźmi, którzy odnieśli sukces. To są raczej wartości niematerialne więc trudno je osiągnąć jakimś schematem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie upatrują w tego rodzaju książkach gotowego planu. To raczej luźna sugestia autora. Czasem na 20 porad tylko jedna nadaje się do zastosowania w Twoim życiu. A czasem żadna, ale za to pojawi się jakieś zdanie, które uparcie nie będzie chciało wyjść z Twojej głowy. Nigdy nie wiem, co pojawi się w takim poradniku. Nie wszystkie mnie zachwycają. Ten np. nie powala na kolana, chociaż autora bardzo lubię. Od czasu do czasu czytam takie książki, bo albo ktoś coś zarekomenduje, albo po prostu zaintryguje mnie jakiś temat. A część świetnie nadaje się na bloga jak np. "Kod szczęścia" lub "Dzieci szczęścia".

      Usuń
  2. Zawsze powtarzam, że sama próba przełamania się jest już połową sukcesu ;) I stara indiańska przypowieść również o tym przypomina, między wierszami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próba przełamania, próba wyjścia ze strefy komfortu i próba zrobienia czegokolwiek poza wpatrywaniem się w telewizor. To musi odnieść sukces - choćby połowiczny ;-)

      Usuń
  3. Też nie przepadam za poradnikami, bo każdy z nas jest inny, ale jeśli zmuszają do zastanowienia się nad sobą, to czemu nie? Piszesz, ze jesteś na drodze do zmian. Ja cały czas staram się zmienić swoje nastawienie do świata, do ludzi, do własnych słabości. Wiem już na pewno, to o czym napisałaś: szczęście jest w nas , w naszych głowach, a nie w tym, co dają lub zabierają nam inni ludzie lub sytuacje. Co dzień uczymy sie czegoś nowego i tylko od nas zależy czego nauczyć się zechcemy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawia mnie, kto kupuje te książki. Kiedyś pisałam o innym poradniku i posypały się negatywne komentarze, bo mało kto ma do nich przekonanie. Dzisiaj jest podobnie, a ja przecież nakładu nie wykupuję - tym bardziej, że często to są książki pożyczone od znajomych lub wypożyczone w bibliotece.
      Nie twierdzę, że ich treść w 100% mi odpowiada, bo trzeba być krytycznym, ale... dlaczego przyjmować od razu "nie" dla całej książki? Ogólnie jej nie polecam, ale to co ciekawe, umieściłam we wpisie.
      Co do zmian, to zmieniałam i zmieniam nadal blog, a moje życie też teraz czeka mała rewolucja, bo w związku ze studiami zmieniam miejsce zamieszkania. Chwilowo pracy nad charakterem własnym nie przewiduje, chociaż pewnie jest tak jak piszesz - zmieniamy się całe życie, niezależnie czy czynimy to świadomie, czy nieświadomie.

      Usuń
  4. jak zwykle mistrzowskie podejście, profesjonalnie zebrany materiał w pełni przejrzysty i dobrze się czytający, jesteś w tym najlepsza :)
    Ty wiesz czym jest sukces i to nie tylko w teorii, ale i praktyka Ci świetnie idzie :D
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest - zawsze znajdzie się coś, co można poprawić :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Lubię poradniki, a jeszcze bardziej lubię jak je opisujesz i wyciągasz z nich najlepsze i sama je recenzujesz, dodajesz od siebie, naprawdę super się czyta :)

    Co do poddawania to faktycznie tak jest, należy iść cały czas do przodu i nie zniechęcać się porażkami tylko iść dalej i uczyć się na własnych błędach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No! Nareszcie ktoś z odmienną opinią na temat poradników! Bardzo się cieszę ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...