czwartek, 26 listopada 2015

Punktualność jest passé, bo oznacza, że masz za mało zajęć.

Nie wiem, czy jesteś tą osobą, która przychodzi na spotkanie 5 minut przed czasem, bo tak zostało jej to wkodowane w wieku szkolnym, że spóźniać się nie wypada. Może jesteś osobą, która ma problem z zegarkiem, polegający na tym, że chodzi on szybciej od Ciebie. Nie zdążasz, nie wyrabiasz i ciągle odczuwasz brak czasu jako coś dotkliwego. Twoi znajomi wiedzą, że dużo się dzieje w Twoim życiu i bycie punktualnym nie wpasowuje się w Twój charakter. A jednak, czy nie byłoby fajnie nie biegać od spotkania do spotkania tylko zwyczajnie przejść się spacerkiem? Jeżeli problem punktualności Cię nie dotyczy, to na pewno znasz kogoś, komu możesz co nieco zasugerować podczas następnego spotkania, które zacznie się z poślizgiem. 
 


Problem z punktualnością uderzył mnie podczas mojego maratonu szkoleń. Nie wiem czy którekolwiek z nich zaczęło się punktualnie? Raczej nie, bo wtedy na pewno byłabym zdziwiona a niczego takiego nie pamiętam. Nie wiem, czy istnieje kraj w którym przyjęty w Polsce studencki kwadrans jest w dobrym tonie. W Ameryce ludzie na spotkania biznesowe spóźniają się co najwyżej 2-3 minuty. A jak to wygląda w Polsce – zostawcie odpowiedź w komentarzu, bo nie zdobyłam jeszcze doświadczenia w tej dziedzinie.  
 
 

O co ten cały raban?  

Wychowano mnie, ucząc że należy być punktualnym. Chyba na palcach u rąk mogę zliczyć wszystkie sytuacje, kiedy w całym swoim życiu byłam spóźniona. Nie trudno domyślić się, że jestem z gatunku tych ludzi, którzy przybywają na miejsce pięć minut przed czasem aniżeli pięć minut po czasie. Takie zachowanie jest u mnie bardzo głęboko wpojone, że nawet się nad tym nie zastanawiam. Nie rozważam też tego w kategoriach bycia (nie)fajną. Dla mnie bycie punktualnym oznacza dwie rzeczy.

Po pierwsze bycie punktualnym dobrze o Tobie świadczy. Niezależnie, czy w całym dniu masz do zrobienia jedną rzecz czy dwadzieścia. Ważne, że zawsze jesteś na czas, bo to znaczy, że panujesz nad swoim życiem, zadaniami i upływem czasu.

Po drugie będąc punktualnym pokazujesz, że szanujesz drugą osobę. Szanujesz zarówno jej czas jak i swój. Niezależnie, czy spotykasz się z przyjacielem/klientem/kontrahentem/pracownikiem. Nie ma odstępstw od tej zasady.  
 
 

Co zadziwia? 

Kiedy spotykasz się ze znajomym, który nagminnie się spóźnia na Wasze spotkania to prędzej czy później zaczyna Cię to męczyć i denerwować. Ty przychodzisz punktualnie, chociaż też masz co robić, ale powiedziałeś, że będziesz o 10:00 i jesteś. Drugiej osoby nie ma i po paru podobnych sytuacjach zwrócisz jej uwagę. Nie wiem w jakiej formie, ale mam nadzieję, że w tej kulturalnej.

Zadziwia mnie fakt, ze nikt nigdy nie zwraca uwagi na punktualność podczas różnych eventów. To tak jakby ludzie przychodzili na nie z założeniem, że to i tak nie może zacząć się punktualnie, bo… No właśnie, bo co? Bo to takie duże przedsięwzięcie, że trudno je ogarnąć w całości? Bo skomplikowane logistycznie? Bo występuję zależność pomiędzy wieloma czynnikami? I myślisz, że kiedy taki event jest planowany, to organizatorzy z niczego nie zdają sobie sprawy? Są jak dzieci we mgle, które przychodzą pod koniec i właściwie nie wiedzą co mają zrobić i ile czasu im to zajmie? Dlaczego nikt nie zadaje sobie trudu, by zacząć przygotowania 15 minut wcześniej, tak by wszystko zaczęło się punktualnie?

Zadziwia mnie to, że idąc na szkolenia czy otwarte wykłady znacznie łatwiej jest nam zaakceptować fakt, że wydarzenie nie rozpocznie się zgodnie z planowanym czasem niż odpuszczenie znajomemu, który nie przewidział korku w centrum miasta.  
 
 

Szczyt szczytów  

Osobiście najbardziej uderzyły mnie trzy sytuacje, kiedy spóźnienie przybrało wręcz paradoksalny obrót. Pierwszą sytuacją była noc filmowa organizowana przez samorząd studencki na mojej poprzedniej uczelni. Maraton miał rozpocząć się przykładowo o 20:00, a tymczasem po kwadransie wyszedł na środek przedstawiciel i powiedział, że no przeprasza, ale dostał wiadomość, że jeszcze parę osób się spóźni, więc on proponuje żebyśmy poczekali 10 minut aż wszyscy się zejdą. Pamiętam, że wytrzeszczyłam wtedy oczy ze zdziwienia i na moment mnie zatkało. Potem zapytałam znajome, czy jestem jedyną osobą, której wydaje się to nie fair. Nie byłam jedyna, ale to niczego nie zmieniło. Po raz kolejny okazało się, że będąc punktualnym tak naprawdę okazujesz się frajerem. Bo przecież osoby, które się spóźniły nie dostały żadnej informacji zwrotnej, że to nie jest w porządku. Gdyby przyszły na film, który leci od 20 minut, to może skłoniłoby je to do refleksji „kurczę, mogłem sobie odpuścić kolejny level w grze i wiedziałbym teraz o co tutaj chodzi”. Zamiast tego przekaz, który do nich trafił brzmiał: „nie martw się, jesteś tak ważny, że zawsze na Ciebie poczekają – nic Cię nie ominie”.

Drugą sytuacją był udział w akcji, w której zaangażowano wolontariuszy. Zapewniano nas, że całe wydarzenie potrwa najwyżej 3 godziny. Trwało 5h!

Trzecią, najświeższą sytuacją był blok 3 wykładów. Oczywiście na „dzień dobry” zaczęło się powitaniem organizatora: „sorry, ale mamy drobną obsuwę, jeszcze chwila.” Wow, naprawdę? Tak, ten tekst jest autentyczny! Spotkanie zaczęło się po studenckim kwadransie. Przebił to jednak trzeci (i zarazem ostatni) prowadzący, który podczas wystąpienia stwierdził w pewnym momencie, że skoro zaczął z opóźnieniem, to i przedłuży to szkolenie o kolejny kwadrans, bo się nie wyrobi. Wkurzyłam się na tyle, że wyszłam. Jedną sprawą jest to, że prowadzący nie mówił jak dla mnie nic ciekawego, a drugą że jakim prawem ktoś bierze sobie 15 minut mojego życia, nie zapytawszy mnie nawet, czy chcę mu je poświęcić?! 
 
Powyższe sytuacje podsumowałabym stwierdzeniem, że nikt nie szanuje niczyjego czasu, a jednocześnie każdy uważa, że sam na szacunek zasługuje.

Bycie punktualnym wszystko ułatwia 

Będę szczera, to mit. Bycie punktualnym wszystko utrudnia, bo chcesz być fair wobec siebie, swojego poczucia odpowiedzialności oraz wobec wszystkich innych i nieraz musisz się porządnie ponaginać, aby to osiągnąć. Czasem wiąże się to z tym, że nie zdążę zjeść całego śniadania, ale wyjdę o tej godzinie o której postanowiłam. To mnie uczy, że wstałam za późno i następnego dnia nastawiam budzik na 10 minut wcześniej, by w spokoju zdążyć zjeść. Dostaję od życia feedback i wiem, co zrobić następnym razem, bo teraz odczuwam konsekwencje (np. głód). Moim zdaniem tylko tak można nauczyć się punktualności – musisz odczuć skutki bycia niepunktualnym. Coś za coś, w myśl zasady nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastko. Jak spóźnisz się na spotkanie, to znaczy, że ono przepadło (nie wspominając o wywołaniu złego pierwszego wrażenia).

Bycie punktualnym daje Ci pewne ramy czasowe, w czasie których musisz coś zrobić (lub nie). Prowadząc teraz spotkania projektowe z Koła widzę jak czas szybko upływa a ilość zadań, która miała zostać przerobiona nie zawsze znika w tempie wprost proporcjonalnym. Właśnie w tych chwilach uczę się kreatywności, podejmuję spontaniczne decyzje a przede wszystkim kontroluję czas tak, by nikogo nie przetrzymywać dłużej niż wcześniej zapowiedziałam. To wcale nie jest łatwe.  
 
 

Coś, co być może warto zastosować  

Dla tych, którzy mają odwieczny problem z przychodzeniem w trakcie trwania wykładu, przepraszaniem za spóźnienie na spotkania, kiepskiej organizacji czasu własnego proponuję zastanowić się nad paroma metodami.

Po co chcesz być punktualny?
Na pewno nie powiesz mi, że dlatego iż jest to trendy, bo właśnie udowodniłam Ci, że trend zmierza w zgoła innym kierunku, który jest dość przerażający (jak dla mnie). Może chcesz zmienić to jak ludzie Cię postrzegają, może Ciebie samego to wkurza, a może chciałbyś mieć chwilę czasu, by odpocząć między spotkaniami a nie wbiegać na kolejne z wywieszonym językiem.

Budzik poza zasięgiem ręki
Jest to super metoda, dla ludzi, którzy mają duży problem z pobudkami. Osobiście stosowałam to przez jakiś miesiąc, kiedy jeździłam na 6 rano na basen. Wtedy stawiałam budzi na drugim końcu pokoju, a kiedy rano musiałam wyjść z ciepłego łóżka, przespacerować się by wyłączyć ustrojstwo, to w międzyczasie się rozbudziłam na tyle, że już nie musiałam wracać do łóżka. Teraz natomiast nastawiam budzik na 3 minuty wcześniej niż chcę wstać i daję sobie drzemkę. Czasem wstaję od razu po pierwszym dzwonku, a kiedy indziej wiem że mam jeszcze 3 minuty, by dojść do siebie, przeanalizować sen i ostatecznie odrzucić kołdrę na rzecz poranka.

Doliczanie czasu
Zawsze zakładam, że coś może mi zająć więcej czasu niż podaje rozkład. W Krakowie nauczyłam się, że jeżeli tramwaj ma przyjechać o 14:28 i ma jechać tylko 7 minut, to ja już zakładam 10 minut na całość. Po pierwsze, tramwaje rzadko kiedy jeżdżą punktualnie, a po drugie warunki na drogach też bywają różne.

Porzuć optymizm
Ten punkt łączy się trochę z poprzednim. Zadania zazwyczaj zajmą Ci więcej czasu niż się spodziewasz. Wiem, że fajnie byłoby wyrobić się z czymś w godzinę, ale lepiej sobie załóż 1h 15 min lub nawet 1,5h (zależy od złożoności zadania). Lepiej zyskać ten niespodziewany kwadrans w ciągu dnia, który możesz przeznaczyć na pozmywanie naczyń, telefon do znajomego lub chwilę relaksu niż denerwować się tym, że znowu się nie udało i dokonywać w głowie żonglerki zadaniami.



Zapamiętaj, to, że jesteś niepunktualny wcale nie znaczy, że jesteś taki super, bo tyle masz zajęć i każdy coś od Ciebie potrzebuje. To znaczy, że najzwyczajniej w świecie nie potrafisz się zorganizować.

14 komentarzy:

  1. Ja bym podzielił spotkania biznesowe na 3 typy:

    1. Spotkanie z partnerem zewnętrznym, ale nowym - jako, że zazwyczaj byłem tym co zlecał, to ja byłem Klientem. Kontrahent był zawsze 15 minut przed czasem. Nie ważne z której części kraju jechał.
    2. Spotkanie z partnerem zewnętrznym, ale już współpracującym - zawsze są na styk.
    3. Spotkanie wewnątrz korpo ( nie dotyczy spotkania z członkami zarządu ) - zawsze ktoś się spóźnia.

    Reasumując, niestety do tej pory doświadczyłem tego, że dopóki $ w grze, dopóty można liczyć na punktualność. Później bywa różnie :)

    Aczkolwiek, wierzę, że nie wszyscy tak postępują :)

    Dodatkowo uważam, że problem z punktualnością bierze się z tego, że coraz rzadziej musimy przychodzić do pracy na konkretną godzinę.

    Dopóki miałem "normalną" pracę, to musiałem być na godzinę X i nie było mowy by się spóźnić.
    Jednak od kiedy, nie mam sztywno wyznaczonych godzin, bywa, że nienawidzę tego to mam problem z punktualnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wniosek, że punktualność jest zależna od pieniędzy mnie zasmucił. Naprawdę, staramy się tylko wtedy gdy coś możemy na tym ugrać? Dochodzę do wniosku, że jestem niedzisiejsza. Pewnie, że nieraz zdarza mi się być na styk, chociaż dobrze byłoby być 10 minut wcześniej, ale ja i tak to wszystko robię bez widoku na jakiekolwiek zyski. Po prostu tak nakazuje mi przyzwoitość. W świecie biznesu ten aspekt zanika?

      Usuń
  2. Świetnie napisane. Czasami ten kwadrans studencki przeciąga się do pół godziny albo nawet godziny. Mnie też zawsze wkurzal fakt, że coś miało się zacząć punktualnie, a zaczynało się z poślizgiem bo a to kogoś nie na, a to trzeba jeszcze telefony wykonać. Szczególnie szkolne wydarzenia, konkursy nie zaczynały się o czasie tylko trzeba było czekać.

    Ja myślę, że punktualność w tych "zabieganych czasach " powinna być ceniona, bo to nie tylko świadczy o kulturze ale.także o szacunku drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji studenckich kwadransów to niesamowicie denerwuje mnie też to, że studenci potrafią schodzić się na wykład przez pierwsze pół godziny i co poniektórzy uważają, że jest to w porządku... U Ciebie też tak jest?

      Usuń
    2. W tamtym roku miałam takiego studenta w klasie, że potrafił przychodzić półrorej godziny później i jeszcze z wielkim uśmiechem na twarzy, nie dość, że rozpraszał innych uwage to nawet przepraszam nie raczył powiedzieć, ale po pół roku wykluczyli go bo miał duzo godzin spóźnienia. Coś koło 600 albo 900, rekordzista klasy haha

      Teraz, to czasami ktoś się spóźni, ale rzadko zazwyczaj ludzie przychodzą 5 min przed :)

      Usuń
    3. O! To ciekawe. Raz to, że zdarzają się takie ewenementy a dwa, że spotkał się z jakimiś konsekwencjami, bo w szkołach/uczelniach to naprawdę patrzę przez palce na takie sprawy.

      Usuń
  3. Myślę, że jednak w Polsce nie jest tak źle ze spóźnianiem się. Pomijam całą Afrykę, gdzie punktualność nie jest najmocniejszą stroną ich mieszkańców. Ale w gorących krajach jak Włochy czy Grecja ludzie lubią się spóźniać.
    Idę na zajęcia w klubie fitness. Instruktorzy spóźniają się maksymalnie 5 minut. W moim miejscu pracy pracownicy przychodzą punktualnie. Podobnie było z wykładowcami podczas całych studiów.
    Ale żeby nie było tak różowo, to dziś odbierałem przesyłkę w centrum miasta. Dostarczyciel spóźnił się o 40 minut..
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że w krajach śródziemnomorskich panuje inne przekonanie. Tam to jest normalne. A w Polsce? Dla tych, którym to wygodne - jest normalne. Dla reszty nie.
      Co do wykładowców to ja widzę różnicę między Katowicami i Krakowem - w Krakowie jeszcze nie zdarzyło mi się, by ktoś się spóźnił.
      A kurierzy to już w ogóle inna bajka...
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  4. Dla mnie właśnie punktualność to coś nowego, modnego:D oznacza właśnie, że jesteś idealnie poukładaną i zorganizowaną osobą skoro wszędzie jesteś w stanie zdążyć na czas. Punktualność to też oznaka szacunku dla osoby, z którą jesteśmy umówieni oraz jej czasu i obowiązków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! A ja mam wrażenie, że punktualność odchodzi do lamusa... Co do tej idealności to chyba bym z tym nie szalała ;-) Widzę to po sobie, czasem jestem punktualna kosztem czegoś innego. Tylko, że w życiu trzeba dokonywać wyborów i tyle ;-)

      Usuń
  5. U Irlandczykow spoznianie jest nagminne. Ja za to wole byc wczesniej, niz sie spoznic. I tak cierpie z tego powodu, ze jestem "za szybko", ale tak mnie nauczono I tak uwazam, ze byc powinno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba pod tym względem musi Ci być ciężko w Irlandii, bo możesz porozmawiać z jedną osobą na temat jej spóźnialstwa, ale przecież nie zmienisz całego narodu!
      Czasem też cierpię, ale wolę takie cierpienie od poczucia, że się spóźniłam ;-)

      Usuń
  6. zgadzam się z Tobą co do joty. też jestem taką osobą, która woli być 5 min. przed czasem, albo najlepiej i 15, nie lubię się spóźniać i głupio mi w takich sytuacjach.
    przepraszam, że tak zaniedbuję moje czytywanie Twojego bloga, ale obiecuję poprawę, mam nadzieję, że nie opuścisz mnie w tym blogowym świecie :)
    pozdrawiam Cię cieeeeepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj za takie rzeczy! Brak czasu oznacza, że masz ciekawe życie a to najważniejsze :)
      Pozdrawiam równie ciepło!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...