niedziela, 6 marca 2016

Nie mam czasu, wiedzy ani pewności siebie, więc dlaczego nie narzekam?


Czasem jest tak, że czytasz pewne słowa i zastanawiasz się jak to możliwe, że ktoś miał tak dokładny wgląd w Twoje życie. Przecież czujesz/myślisz identycznie tak samo jak zostało to opisane. Bywa, że na taki opis swoich odczuć trafiam w przemyśleniach bohaterki książki. Niekiedy są to słowa znanych ludzi lub te umieszczane na stronie temysli.pl. Wtedy wiem, że z całą pewnością nie jestem sama i istnieje wiele ludzi myślących podobnie. Z kolei rzadko kiedy mam tak, że czytam coś, co z założenia ma być motywujące a tak naprawdę jest doskonałym odzwierciedleniem mojego życia.
nie mam czasu i nie narzekam



NIE MAM CZASU, ale robię wszystko, by mieć go wystarczająco dużo.

Zapewne znasz ten paradoks, że im więcej bierzesz na siebie zajęć, tym więcej czasu posiadasz. Wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji. Zgłaszając się do Akademii Przyszłości, przyświecał mi m.in. cel, by nie zostawiać sobie czasu na nudę. I obiecałam sobie, że będzie to już ostatnia rzecz na którą się porywam. W lutym zweryfikowałam ten plan i poszerzyłam swoje zajęcia dodatkowe o kurs z włoskiego w wersji intensywnej, by zacząć już naukę na poważnie. I siłą woli powstrzymuję się przed zapisywaniem na kolejne ciekawe wydarzenia (chociaż i tak czeka mnie jedno szkolenie w marcu na które zapisałam się parę miesięcy temu). I wiem, że na wszystko muszę znaleźć czas. 

NIE MAM DOSTATECZNEJ WIEDZY, ale korzystam z wiedzy, którą już posiadam.

Przechodząc szkolenie wdrażające do AP dostaliśmy powitalne zestawy typu teczka, długopis i gumowa bransoletka. Każda z bransoletek posiadała inny napis, a tą którą się otrzymało zależało od przypadku. Chociaż ja w przypadki nie wierzę, bo na mojej był napis „lubię wyzwania”. Wszystko czego ostatnio się podejmuje jest dla mnie wyzwaniem związanym nie tylko z myślami typu „czy ja się do tego nadaję?” ale i „czy wystarczy mi czasu, by wszystko ze sobą pogodzić?” oraz „czy na pewno wiem jak to zrobić”. Okazuje się, że nigdy nie wiem. Wtedy drążę temat tak długo aż się dowiem albo bazuje na już zdobytym doświadczeniu, traktując je jako punkt wyjścia. 

NIE MAM WSPARCIA WŚRÓD ZNAJOMYCH I BLISKICH, ale nauczyłam się motywować samą siebie.

O tym pisałam ostatnio, kiedy okazało się, że nie mogę już liczyć na osoby, które zdawały się mieć mnie nie zawieść. Poleganie na innych nie jest złe, ale uzależnianie się od pomocy innych jest najgorszą krzywdą jaką można sobie samemu wyrządzić. Nie chodzi już o to, że wtedy stajesz się przezroczysty dla otoczenia i nijaki – zdany na pomoc innych (nie mówię tutaj o osobach poważnie schorowanych). Masz przeciętne życie, które Cię nie cieszy. Chodzi o to, że robiąc (cokolwiek: prowadząc blog, mając nietypowe hobby, udzielając się jako wolontariusz) poszerzasz własne horyzonty i odnajdujesz wewnętrzną radość. Wiesz, że po zrobieniu czegoś nieprzyjemnego przyjdzie czas na robienie tego, co sprawia Ci frajdę – odnajdujesz motywację. Szukaj motywacji w sobie, a nie w innych. 

NIE MAM PEWNOŚCI SIEBIE, ale moja pewność siebie rośnie wraz z rezultatami.

Pół roku temu byłam inną osobą. Ty prawdopodobnie również – może zmieniłeś się mniej lub bardziej ode mnie, ale nieważne jest to jak duża była ta zmiana; ważne co ze sobą przyniosła. Dla mnie pewność siebie to coś, co się systematycznie wypracowuje. Nie można jej posiąść raz na zawsze i dać sobie z nią spokój. Tak jak nie możesz przez trzy miesiące stosować diety i uprawiać sportu tylko po to, by osiągnąć wymarzoną figurę i potem wszystko porzucić na dobre. To znaczy możesz, ale nie zachowasz wtedy wypracowanych efektów. Podobnie jest z pewnością siebie – musisz sobie systematycznie przypominać, że zrobienie czegoś poza szablonem może przynieść niespodziewane rezultaty. Za każdym razem, kiedy przełamuję swoje obawy przed np. zagadaniem do kogoś obcego, okazuje się, że bardzo dobrze zrobiłam. Mimo wszystko uważam, że mam szczęście do ludzi i w większości trafiam na takich, którzy mają życzliwe nastawienie wobec drugiej istoty i niesłusznie wychodzę z założenia, że „możemy się nie dogadać”. Z każdą kolejną rozmową coraz śmielej nawiązuję nowe znajomości, porzucając w kąt myślenie typu „co on/ona sobie pomyśli jak napiszę to i to?”.

WIELE RZECZY OBRACA SIĘ PRZECIWKO MNIE, ale wystarczająco wiele przynosi dla mnie korzyści.

To nigdy nie jest tak, że wszystko Ci się w życiu uda i da Ci wymierne korzyści. Czasem robisz coś bezinteresownie i faktycznie niczego w zamian nie otrzymujesz. Gorzej kiedy wkładasz w coś całego siebie, poświęcasz ileś godzin a na koniec dowiadujesz się, że nic z tego nie będzie. Zawsze powtarzam, że ważne by końcowy bilans wyszedł na plus. Po drodze może zdarzyć się wiele nieprzewidzianych rzeczy i trudno nad nimi wszystkimi rozpaczać. Poza tym u mnie często jest tak, że to co z początku uchodzi za porażkę w dłuższej perspektywie czasu do czegoś mi się przydaje. Choćby to, że już wiem jak do problemu nie należy podchodzić. Dlatego zawsze staram się mówić życiu „tak”, bo nawet jak nie wyjdzie to i tak czegoś mnie to nauczy. Nie możesz nie podejmować się jakiegoś działania z obawy przed tym, że samemu sobie zaszkodzisz. Bo wtedy będziesz zmuszony nic nie robić.

W tym semestrze jestem zaangażowana w tyle rzeczy, że od czasu do czasu pojawia się w mojej głowie myśl, że to wszystko obróci się przeciwko mnie. Zwyczajnie zabraknie mi czasu na naukę i będę miała problematyczną sesję. Z drugiej strony mogę też założyć, że czeka mnie okres super organizacji. Nie wiem jeszcze jaki będzie rezultat końcowy, ale niezależnie czy będzie to szkoda czy korzyść, obie czegoś mnie nauczą.

MAM MNÓSTWO WYMÓWEK, ale postanowiłam nie ulegać żadnej z nich.

Zawsze, ale to zawsze możesz sobie powiedzieć, że dzisiaj nic nie robię, bo pogoda jest nieładna; niedziela z zasady jest dniem wolnym; kiepsko się czuję; mnie też od życia coś się należy; nie mam pieniędzy; nie mam znajomości; mam problemy w rodzinie; jestem niewyspany…

Lista ta może nie mieć końca i możesz spędzić czas na dodawaniu do niej kolejnych punktów albo kazać się głosowi w głowie zamknąć i przystąpić do działania. Z jednej strony to niesamowite, że wszystko zależy od nas samych i naszego podejścia. Z drugiej strony ten ogrom odpowiedzialności przypadający na jedną jednostkę może przygnieść.

Wpis (zainspirowany poniekąd grafiką ze strony Odważ się żyć) zgodnie z tym, co pisałam miał się pojawić „wkrótce”. Tymczasem minął ponad tydzień, bo na początku tygodnia padł mi modem… Złośliwość rzeczy martwych? Być może. Jeździłam na uczelnię z laptopem, by mieć chociaż dostęp do Wifi i pościągać wszystkie ważne materiały na kolejne zajęcia. A w głowie ciągle pojawiała się myśl, że „chcę pisać”, że jestem głodna tego uczucia frajdy, głodna odgłosu stukania w klawiaturę, głodna internetowej interakcji z Czytelnikami a przede wszystkim głodna informacji tego, co u innych Bloggerów… Wreszcie się udało i jestem i nigdzie się nie wybieram. Bardzo dziękuję wszystkim za wyrozumiałość jaką okazaliście mi w ostatnich komentarzach oraz za trzymanie kciuków. Super piszę się z myślą, że jest dla kogo a jeszcze milej wraca się do takiej społeczności ;)

6 komentarzy:

  1. Wszystko leży w naszej głowie i zależy od chęci, dlatego uważam, że nasze narzekanie jest jedynie kwestią wyboru :) Nie dość, że komuś uprzykrzamy życie to jeszcze sobie ... I gdzie tu sens? Myślę, że masz super podejście do siebie i rzeczywistości :) Każdemu z nas czegoś brakuje, ale trzeba się nauczyć zastępować tym, co już mamy i z tego się najbardziej cieszyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że każdy z nas ma ogromną moc sprawczą. Dlatego zawsze mnie denerwuje, kiedy ludzie narzekają i robią to tylko po to, by ponarzekać. Bo tak naprawdę nie mają zamiaru niczego zmienić - chodzi o to, by wyrzucić z siebie, co ich denerwuje a za kwadrans zrobić to ponownie, ale już w rozmowie z innymi ludźmi.
      Nie narzekam na rzeczy, na które nie mam wpływu, bo uważam to za marnotrawstwo sił i czasu. Nie wspominając, że bardzo łatwo takim zachowaniem zrazić do siebie innych. Nie przeszkadza mi to jednak w prowadzeniu wewnętrznych dialogów typu "na co Ci to było? - należało odpuścić", ale i tak nie pozwalam im za długo przebywać w moje głowie.

      Usuń
  2. wszystko co napisałaś wydaje się prawdziwe, zgadzam się, że czasami trzeba rozkazać zamknąć się własnym myślom w głowie i po prostu zacząć działać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieraz myślenie może nas uchronić przed popełnieniem poważnych błędów, ale za często przedłużamy proces samego myślenia i nie starcza już czasu na działanie.

      Usuń
  3. Te Twoje nagłówki to kwintesencja tego, co napisałaś. Można nie mieć czegoś... ale mieć coś dużo lepszego. Wystarczy tylko odpowiednio podejść do tematu. Ja też mam bardzo mało czasu, a mimo to staram się organizować. Z drugiej strony też trzeba wiedzieć, gdzie jest granica. Ja ostatnio zrezygnowałam z jednego dodatkowego zajęcia, bo czułam, że brakuje mi czasu na odpoczynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba właśnie podejście różni optymistów od pesymistów, ludzi zadowolonych i niezadowolonych, radosnych i smutnych... itd.
      Co do granicy, to bardzo ważny punkt. Już myślałam, że do niej doszłam, bo tak jak piszesz zabrakło czasu na odpoczynek, ale... znowu mnie coś skusiło i parę godzin tygodniowo będę na to "wykrawać". Nie piszę "będę musiała wykroić trochę czasu", bo nikt mnie do niczego nie zmuszał. Wszystko zależy od podejścia.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...