środa, 26 marca 2014

Zmęczona, szczęśliwa, JA!

Otwieram oko. Jedno, bo drugie jeszcze śpi. Budzik nerwowo piszczy na stoliku nocnym. Moja świadomość opuszcza Morfeusza i dociera do rzeczywistości. W pokoju jest szarawo, a budzik z zachwytem pokazuje 5.38! I twierdzi, że jeżeli za dwie minuty nie wstanę, to na pewno się spóźnię…

Daję radę otworzyć drugie oko, idę do łazienki a stamtąd prosto do kuchni. Aby rozpocząć dobrze dzień, robię sobie kakao i z kubkiem ciepłego napoju wracam do pokoju. Ubieram się, maluję i w duchu dziękuję, że zdecydowałam się spakować wczoraj, dzięki czemu zaoszczędzam cenne minuty. Dopijam kakao, wracam do kuchni. Robię sobie herbatę do termosu i śniadanie, pakuję wszystko do torebki (kolejne zaoszczędzone minuty, bo zjem w drodze) i w przelocie widzę się z tatą. Życzę mu udanego dnia i o godzinie 6.40 wychodzę z domu.

Pierwsze co, to odczuwam zimno. Temperatura poniżej zera, a ja ubrana „na cebulkę” i do tego skórzane rękawiczki. Trochę czuję się jak Pani Killer – tylko broni mi brakuje ;-) Do przystanku mam niecałe 10 minut, autobus jest prawie pełny i ruszam w drogę. Po kolejnej godzinie jestem w Katowicach. Właśnie tutaj spędzam swój cały dzień. Najpierw idę na szkolenie dot. sztuki przemawiania oraz mowy ciała. Zabawna historia, bo kiedy o nim przeczytałam, bardzo chciałam wziąć w nim udział. Wczoraj ochota mi już przeszła, bo wizja pobudki, dojazdu i publicznej prezentacji (lekko) paraliżowała mnie. Natomiast od pobudki rano, wiedziałam, że to będzie dobry dzień. Szkolenie trwało niecałe 4h, podczas którego dużo się dowiedziałam, dużo przeżyłam i dużo się śmiałam. W tym wyjeździe chodziło o jeszcze jedną rzecz – chciałam samą siebie przekonać, że „nieśmiałość” zostawiłam daleko za sobą. Udało się! I to chyba dało mi największego powera ;-) Przy okazji, w kwietniu planuję wpis o nieśmiałości – na bazie mojego przypadku. Trochę osobistych doświadczeń plus to, co mi pomogło. Myślę, że będzie ciekawie.

Po szkoleniu, zaliczyłam kolejne 4h w bibliotece, opracowując swoją bibliografię do pracy licencjackiej. Ci, którzy nie lubią miejsc z dużą ilością książek, popukają się w głowę. Ci, którzy lubią biblioteki (a w szczególności te nowoczesne: przestronne, dobrze oświetlone, przeszklone i skomputeryzowane) to zrozumieją, że to nie była męczarnia. Aczkolwiek, pod koniec mojego „posiedzenia” w tym miejscu, zadawałam coraz głupsze pytania Paniom z informacji i chyba tylko mój umęczony oraz bezradny uśmiech sprawiał, że odpowiadały.

Powrót do domu nie obył się bez przygód. Autobus był przepełniony i zdecydowałam się na pociąg, który niewiadomo o której odjeżdżał, bo: „ekrany nie wyświetlają poprawnych wiadomości. Za utrudnienia przepraszamy”. Dlatego w niepewności pobiegłam do kasy (tam kolejka), potem biegiem na peron (po drodze wpadłam do kiosku, bo od biegania zaschło mi w gardle, a w kiosku kolejka; pobiegłam do drugiego) i biegiem wpadłam do pociągu. Minutę później pociąg ruszył z miejsca, a ja w jednym momencie poczułam na sobie zmęczenie całego dnia. Tylko, że to jest takie inne zmęczenie. Zmęczenie człowieka szczęśliwego, który po 12h wraca do domu i wie, że przeżył cudowny dzień, wykorzystał go w 100% i zrobił wiele pożytecznego oraz wiele dla własnych zainteresowań. Czy istnieje lepsze zmęczenie, niż zmęczenie zadowolonego człowieka? Chyba nie.

Poniżej króciutki filmik, jaki nam zaprezentowano na szkoleniu. Polecam zobaczyć, bo to dowód na to, że dla kreatywności nie ma ograniczeń. Grupa, która występuje w teledysku, starała się o pozyskanie dofinansowania na rozwój swojej firmy. Aby zwrócić na siebie uwagę ułożyła tekst i zrobiła z tego rap, w którym w refrenie padają słowa o aniołach. Według mnie to właśnie najfajniejszy trik w tym wszystkim, bo chodziło o uzyskanie dofinansowanie od Aniołów Biznesu.



Można? Można!
Mam nadzieję, że po wysłuchaniu mega pozytywnej melodii, udzieli Wam się ta sama energia, która dzisiaj mnie nie opuszcza, a zauważcie, że kiedy publikuję ten post dochodzi 21.30 ;-)

16 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie dni! Wtedy czuję, że żyję i wbrew pozorom mam czas na wszystko mimo, że nie mam czasu, taki organizacyjny paradoks. Gratuluję udanego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię takie dni. W szczególności jak wieczorem analizuję, że miałam tyyyle do zrobienia, a tak maaaało czasu i jakoś wszystko udało się ze sobą pogodzić. Czuję się wtedy jak cudotwórczyni ;-)

      Usuń
  2. Film owszem sympatyczny - kreatywność w dzisiejszych czasach jest dość istotna i tylko nietuzinkowe pomysły potrafią przyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę, że kreatywność już się "wyczerpała". Nie można wymyśleć/zrobić czegoś nowego. Czegoś, czego jeszcze nie było. I potem trafiam na tego typu rzeczy i znowu zaczynam wierzyć, ze nasze możliwości (jako ludzi) są jeszcze dalekie od zdefiniowania granic tego, co można i tego, co nie można. Wszystko zależy od tego, co urodzi sie w naszej głowie ;-)

      Usuń
    2. W dzisiejszych czasach niestety "kreatywność" np. celebrytów (jak ktoś mógł wpaść na tak durną nazwę, która niestety funkcjonuje, a chyba jest od słowa "celebrować" tylko co?) ogranicza się do ":szokowania" przez agresję, nagość, zachowania sprzeczne z normami społecznymi.
      Ale ad rem - jednak się da jak widać i wcale nie trzeba szokować - wystarczy fajna nuta, a reszta potoczy się sama.
      Pozdrawiam słonecznie.

      Usuń
    3. Wiesz, jest kreatywność i "kreatywność". Ja wolę korzystać i podziwiać tą pierwszą, krytykując lub omijając drugą. I wtedy zachowuję zdystansowany zdrowy osąd sytuacji :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. cudowna jesteś i cieszę się, że tyle robisz dla siebie, dla swojego szczęścia :)
    życzę Ci jak najwięcej takich dni i wiesz? dzięki tej notce i mi jakoś lepiej... :)
    piosenka podobająca się :D
    pozdrawiam Cię ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie to jest czytać takie komentarze! Cieszę się, że miałam mały wpływ na Twój dzień!
      Pozdrawiam równie serdecznie ;-)

      Usuń
  4. To cudowne uczucie, paść ze zmęczenia, ale wiedzieć, że odwaliło się kawał dobrej roboty :)
    Piosenki nie słyszałam, ale przypadła mi do gustu ;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenka jest pozytywna - nie chodzi mi o słowa, ale o melodię, rytm i dźwięki. No po prostu magia! Przynajmniej dla mnie ;-)
      Na tym "uczuciu" samozadowolenia funkcjonowałam przez kolejne dwa dni... Uwielbiam się tak czuć, bo mam wrażenie, że mogę wszystko i jakoś cała reszta codziennych obowiązkow przychodzi mi nad podziw łatwo.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  5. Bierność szkodzi, życie na obrotach daje szczęście! Taka prawda, że gdy wracamy padnięci, zmęczeni do domu, ale mamy za sobą dzień pełen przygód i pełen pasji - rozpiera nas radość :)
    Uwielbiam to uczucie i chyba dlatego jestem uzależniona od życia w biegu i robienia miliona spraw w ciągu dnia :)
    Zmieniłam adres bloga (kiedyś ishowyouaparadise.blogspot.com, jeśli pamiętasz :)), zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze zdanie Twojego komentarza świetnie nadaje się na motto :-)
      Ja też uwielbiam ten stan, a ostatnio doświadczałam go zdecydowanie zbyt rzadko, więc aktualnie nad tym pracuję. Może za parę dni pochwalę się, co udało mi się osiągnąć w tym temacie.
      Dzięki za cynk - z pewnością wpadnę!

      Usuń
  6. Gratuluje udanego dnia i bardzo pozytywnego postu, bardzo milo się go czytalo :)
    a co do piosenki, to masz rację jest bardzo pozytywna i od razu automatycznie w trakcie piosenki pojawia się uśmiech na twarzy :)
    Uwielbiam czuc zmeczenie po dniu, ktory wykorzystalam w 100% od razu zasypia się w lepszym humorze i ze swiadomoscia ze udalo się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiech ostatnio mnie nie opuszcza, bo wkręciłam się w tą melodię i kiedy tylko mam okazję, to ja puszczam ;-)
      Masz całkowitą rację, że zasypianie po takim dniu nie stanowi żadnego wyzwania - przykładasz tylko głowę do poduszki i w momencie witasz się uśmiechnięta z Morfeuszem. Co więcej, z radością czekasz na kolejny dzień!

      Usuń
  7. Bo jak działamy i robimy coś więcej, to zawsze jesteśmy szczęśliwy, nawet jak nas to męczy. To jest to miłe zmęczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Dla mnie to takie poczucie, że żyję. Poza tym po takim dniu fantastycznie się zasypia z poczuciem, że to był po prostu dobry dzień :-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...