poniedziałek, 14 marca 2016

Mam alergię na...milczenie.


Nie potwierdzono tego naukowo, ale myślę, że niewiele się pomylę, pisząc że kobiety statystycznie myślą więcej. Wpisując w Google hasło „kobieta myśli więcej”, od razu pojawia mi się w wynikach nawiązanie do mężczyzn, flirtu a nawet seksu. Tymczasem moim zamiarem była weryfikacja tezy, że kobiety ogólnie myślą więcej. A może powinnam to uściślić, pisząc „rozmyślają”. Najłatwiejszy przykład to ten, kiedy chłopak się do niej uśmiecha, a ona zaczyna analizować sytuację od chyba mu się podobam po patrzył na koleżankę obok. Wystarczy, że nie odezwie się o umówionej godzinie, a kobieta jest gotowa dzwonić po wszystkich szpitalach albo oskarżać o zdradę. Przykłady można mnożyć – widzę to po sobie, że czasem sprawa jest naprawdę oczywista i sprowadza się do zasadniczego „chcesz czy nie?”. 

mam alergię na milczenie

Pół roku temu popełniłam wpis o tym, że czasem należy porzucić wszelkie rozważania, bo są czynione na wyrost. Niemniej, nie zawsze potrafisz właściwie rozpoznać czy już jesteś w takiej sytuacji. Ja też tego nie potrafię, co pokazał mi wczorajszy dzień.

Jeszcze nie powiedziałam „dość!”

Na horyzoncie mojego życia zamajaczył fajny cykl szkoleń na temat tego jak być dobrym liderem a co za tym idzie jak pracować ludźmi, jak ich motywować, jak organizować pracę itp. Wiem, że dopiero co pisałam, że to koniec z nowymi pomysłami na „czas wolny”. Dlatego nie muszę dodawać, iż popełniłam kardynalny błąd mówiący, by „nigdy nie mówić nigdy”. Los spłatał mi figla i dał prezent, zabierając moje porzucone skrawki czasu. 3 dni myślałam nad decyzją i właśnie o to mi chodziło, pisząc że kobiety myślą za dużo.

Na pewno znajdzie się kilka osób, które zapisałoby się na taki projekt bez wahania. No bo dlaczego by nie? A ja biorę na siebie problemy całego świata, zaczynając od tego „kiedy znajdę na to czas” a kończąc na „czy ktoś inny nie spożytkowałby tego miejsca lepiej?” (ilość miejsc ograniczona). Przy takich dylematach najlepiej jest się kogoś poradzić, a więc w zależności jaką radę oczekuję dzwonie do mamy lub do taty. Tym razem padło na tatę. Dopiero dzisiaj, dotarło do mnie dlaczego tak zrobiłam – wiedziałam, że rozwieje moje obawy i zachęci, by spróbować.

„Naukowy” sposób podjęcia decyzji - kiedy wszystko inne zawodzi

Czasem, kiedy już naprawdę nie wiem co zrobić: zapisać się na kurs czy nie? Iść na spotkanie czy nie? Zakończyć znajomość czy nie? , podchodzę do sprawy bardzo naukowo. Wycinam z papieru dwie małe kartki, piszę na nich dwie skrajne propozycje, zwijam je w kulkę, mieszam ze sobą i podrzucam w powietrze – tą, którą złapię jest moją odpowiedzią na wątpliwości. Nie żartuję. A potem w zależności od tego czy odpowiedź, którą „złapałam” mi się podoba moje serce fika koziołka z radości albo zamiera. I wtedy wiem już wszystko. Czasem mam jeszcze tak, że zanim zdążę rozwinąć karteczkę, mówię w myślach: „niech będzie, że…”.

Proces tworzenia i rzucania karteczek to tak naprawdę odwrócenie uwagi i rozproszenie. Myśląc nad czymś długo i intensywnie można dostać kota i nie widzieć prostych rozwiązań, oczywistych decyzji. Karteczki siłą rzeczy zmieniają myśli plus dostarczają chwili zabawy, bo za każdym razem patrzę na moje ręce z niedowierzaniem – znowu to zrobiły! Dla osób postronnych cały proces może wydawać się głupi, ale ja zapewniam że to działa. A skoro działa, to nie może być głupie.

Ile liter ma Twój alfabet?

Decyzję o tym, czy chcę byś w szkoleniu czy też nie podejmuję w oparciu o wiele czynników i wątpliwości. Ostatecznie się zgadzam, zagłuszając rozum sercem. Mam nadzieję, że słusznie. I wiem, że skoro już powiedziałam „a” i weszłam do cyklu szkoleń, to powiem teraz resztę alfabetu – bo taka już jestem. Jak coś robić, to całą sobą.

Niemniej są osoby, które dokonują dość poważne decyzje pod wpływem chwili. Nie mam nic do tego, kiedy konsekwencje tych decyzji ponoszą tylko i wyłącznie oni sami. Na przykład z dnia na dzień rzucają pracę i jadą na pół roku do Indii w poszukiwaniu wewnętrznego spokoju. Sytuacja jest zgoła odmienna, kiedy ktoś zobowiązał się wobec osoby trzeciej.

W przeciągu ostatniego tygodnia mam „wysyp” takich ludzi. Deleguję zadanie i czekam aż ktoś je wykona, zapominając o definicji głupoty („robić cały czas to samo i oczekiwać innego rezultatu”). Ten ktoś po raz kolejny zawodzi a mnie najbardziej irytuje, że nikt nie jest w stanie mi powiedzieć „sorry, ale jednak nie dam rady”. Jestem naprawdę wyrozumiałą osobą, ale jak ktoś ze mną nie rozmawia, to nie jestem jasnowidzem. Dlatego podeszłam do sprawy eksperymentalnie, prosząc by dana osoba sama wyznaczyła sobie termin na to zadanie (bo może moje deadliny są nierealne), ale spotkało mnie to samo – zadanie dostarczone dwa dni po terminie. Czy można iść komuś jeszcze bardziej na rękę (pomijając wykonanie zadania za kogoś)?

Inna sytuacja. Dwa miesiące temu zrobiłam listę osób, które zgłosiły się do pomocy przy moim projekcie – 12 osób. W ostatnim tygodniu ustalałam termin naszego spotkania, co sprowadziło się do tego, że odpowiedziało zaledwie 5 osób, z tego 2 przeprosiły, bo musiały zrezygnować. Dla mnie to jest w porządku, bo trudno wymagać aby wszyscy znali swój plan na dwa miesiące w przód – wiele rzeczy może się po drodze wydarzyć. Tylko dlaczego tak mało osób ma odwagę, by przeprosić i powiedzieć, że nie da rady? Oszczędziłoby mi to mnóstwo czasu. A tak musiałam skontaktować się z każdą osobą indywidualnie, by dowiedzieć się, czy nie dostała wcześniejszego maila, czy rezygnuje. W efekcie końcowym z 12 osób zostały tylko 4. Przeraża mnie to, że to było ledwie 12 osób – a gdyby sprawa dotyczyła setki? Przecież musi być jakiś sposób na lepszą komunikację! Wprawdzie nie odkryłam go, ale jak tylko mi się uda obiecuję się nim podzielić.

Mam alergię

Nie mam alergii na samo „nie potrafię”. Mam alergię, kiedy ktoś wie, że nie da rady i zamiast o tym poinformować, milczy. Stawia mnie to w niekomfortowej sytuacji, bo dowiaduję się o wszystkim na sam koniec i już nie mam możliwości ratowania czegokolwiek. A tak może i byłaby poważna rozmowa, ale projekt mógłby ruszyć do przodu… Jeżeli sam coś nadzorujesz, to na pewno mnie rozumiesz. Jeżeli z kolei jesteś wykonawcą zadania i jesteś po drugiej stronie, to spójrz na swoją sytuację oczami drugiej osoby. 
Poza tym zastanawia mnie jeszcze jedno – co taka osoba, która nawala sobie myśli? Jak się nie odezwę, to może o mnie zapomni? Może się znudzi i nie dojdzie do mnie z weryfikacją? Nie potrafię tego zrozumieć. Ale tak jak pisałam – jestem kobietą i myślę za dużo. Czasem nawet za innych, czego nie polecam.

15 komentarzy:

  1. Być może sposób wyboru fajny, ale nie nazwałbym go naukowym :-P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś dołożył jakieś prawa z fizyki (np.grawitacji), to jak najbardziej można podciągnąć pod naukowe :)

      Usuń
  2. To co napisałaś o pracy w grupie to mój główny powód dlaczego ja nie lubię, a może też nie potrafię pracować w grupie. Jeśli jakaś grupa jest odpowiedzialna na projekt, to mam wrażenie, że tylko cześć z tych ludzi angażuje się w ten projekt na 100%, a reszta udaje, że coś robi. Tego wprost nie cierpię. Na całe szczęście mam taką pracę, że to ja decyduję co robię i ewentualnie pytam się ludzi, z którymi współpracuję czy coś mogłabym zrobić, żeby im pomóc. I tak układ sił mi odpowiada. I nawet w teście osobowości 16 personalities mi wyszło, że lubię raczej pracować samodzielnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również jestem indywidualistką i nie przeczę, że najlepiej pracuje mi się samej, ale jak jest fajna ekipa, to naprawdę mam ochotę ukraść z nimi księżyc :) Cały problem polega na tym, że bardzo trudno trafić na takich ludzi... Ale jak się w końcu uda, to jest bajka.
      Nie słyszałam o tym teście, ale chyba z ciekawości go zrobię :)

      Usuń
    2. Zrobiłam test, z którego wyszło iż jestem zaprzeczeniem (w dużym skrócie) ;) Ni to introwertyk ni to ekstrawertyk, trochę pracy indywidualnej i trochę grupowej...taki mix :) Ale wiesz co? Pasuje mi ten opis!

      Usuń
    3. Też robiłam kiedyś ten test, jestem "rzecznikiem". Wolę pracować samodzielnie, wtedy umiem tak rozłożyć pracę, ze wszystko kończy sie idealnie, a w grupie drażnią mnie beznadziejne konflikty (zwłaszcza w kobiecej grupie!) oraz to, że zawsze kilka osób rywalizuje o dominację czy palmę pierwszeństwa, a ja mam alergię na ściganie się od małego dziecka. Zresztą te dążenia również bywaja źródłem konfliktów. Zdarza sie, że nie wiem jaką decyzję mam podjać, bo kilka wersji mi pasuje, wtedy rzucam monetą i robię jak wypadnie bez chwili zastanowienia ;-)

      Usuń
    4. Nie wiem czy są ludzie, którzy powiedzą, że lubią pracować w grupie. Nie liczę oczywiście tych, którzy lubią taką pracę ze względu na to, że nic nie robią. Ale tak poważnie: dookoła słyszę głosy skargi, że oni robią a druga osoba nie. W takim razie po co ta cała idea pracy w grupie, kiedy tak naprawdę nikt tego nie lubi? Przecież robiąc coś, czego nie znosimy nie jesteśmy ani bardziej wydajni a nie bardziej kreatywni. Jaki tego cel?

      Usuń
  3. Kobiety to straszne gaduły, nawet te nieśmiałe w swoim towarzystwie potrafią wywiercić komuś dziurę w brzuchu! :D Niestety wiąże się z tym kilka (nie powiedziałabym wad, ale inne słowo nie przychodzi mi do głowy, więc...) wad. Po pierwsze kobiety są spokojne tylko i wyłącznie kiedy wszystkich i wszystko mają pod ręką i kiedy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Zero w tym spontaniczności, ale inaczej zaczynają się domysły... Co się tam dzieje? Gdzie on jest? Co tam robi? Same snujemy nieprawdopodobne scenariusze raniąc przy tym siebie i innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego spokoju kobiet, to... chyba zależy to od charakteru. Mam koleżankę, która bardzo by się nudziła, gdyby wszystko było poukładane i zapięte na ostatni guzik po tym jak zostało dokładnie przemyślane. Kiedy ktoś o niej wspomni w towarzystwie, to mnie w głowie automatycznie pojawia się jedno skojarzenie: "całkowita spontaniczność". Chyba nie potrafi inaczej żyć, ale nie słyszałam, aby narzekała na taki styl życia. Dlatego optuję za opcję, że to kwestia charakteru (chwilami).

      Usuń
  4. Ja nie przepadam za pracą w grupie. "Nie mam alergii na samo „nie potrafię”. Mam alergię, kiedy ktoś wie, że nie da rady i zamiast o tym poinformować, milczy." - mam to samo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa, czy obecnie na świecie jest więcej indywidualistów czy osób lubiących pracę w grupach - mógłby ktoś przeprowadzić takie badania ;)

      Usuń
  5. Moim zdaniem każda praca w grupie tak wygląda :P Ktoś narobi się jak wół, a ktoś nie zrobi nic (albo nic szczególnego) i zbiera laury! Dobrze jeśli grupą kieruje lider, kiedy każdy ma coś do roboty i najlepiej w podobnej ilości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każda praca - wszystko zależy od tego jakie osoby znajdą się w grupie. Ale przyznaję, że póki co, tylko dwukrotnie miałam okazję pracować w takich zespołach, gdzie wszystkim się chciało w jednakowym stopniu.

      Usuń
  6. Dlatego właśnie wolę pracować sama, niż w grupie. Kiedy sama odpowiadam za swoje zadanie, wiem że będzie na czas i dobrze. Czasem jednak muszę w grupie i raz się udaje, innym razem nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jednym z większych problemów podczas pracy w grupie jest znalezienie podobnej dostępności czasowej plus fakt, że ludzie miewają inne poczucie czasu. Ja wolę mieć wszystko zrobione zawczasu a dla innych zawczasu oznacza "za pięć dwunastą".

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...