poniedziałek, 22 lipca 2013

O działaniu i radości

Kiedyś wspominałam, że są ludzie, którzy zarażają swoim optymizmem i dobrą energię. Po kontakcie z takimi osobami zyskujemy chęci do działania i wprowadzania zmian we własnym życiu. I tu można postąpić na dwa sposoby.

SPOSÓB I
otrzymujemy dawkę energii -> czujemy się wspaniale i snujemy plany na przyszłość -> robimy postanowienie zmian -> czekamy na dogodny moment, by te zmiany wprowadzić w życie -> czekamy… -> czekamy tak długo, że początkowy entuzjazm opada i zmiany tak naprawdę nigdy się nie dokonują

SPOSÓB II
otrzymujemy dawkę energii -> czujemy się wspaniale i snujemy plany na przyszłość -> robimy postanowienie zmian -> DZIAŁAMY
Nie ma żadnego czekania!

W sposobie drugim brak okresu oczekiwania nie jest spowodowany strachem, że możemy w międzyczasie np. dojść do wniosku, że decyzja jest zła (jeżeli w pierwszej reakcji na pomysł odczuwamy radość/podekscytowanie, to decyzja ta nie może być nietrafiona). A tłumaczenie się czekaniem na odpowiedni moment, to tak naprawdę czekanie na „nigdy”. Bo NIGDY nie ma odpowiedniego momentu, by zacząć biegać, pisać bloga, pójść do lekarza na badania kontrolne itd.
A skoro tego czasu nie ma (bo nie mnoży się w żaden cudowny sposób), to należy go sobie wygospodarować poprzez pójście spać o godzinę później, czy spędzenie o godzinę mniej czasu przed telewizorem.
Przy drugim sposobie nie czekamy, ponieważ od początku działania wykorzystujemy nasz entuzjazm i zapał podłapany od innych. To nasz główny motor, napędzający przyszłe działania, który przy dobrym zarządzaniu może starczyć na bardzo długo. Z czasem nie będzie on już potrzebny, bo sami wypracujemy sobie na własny użytek chęć robienia czegoś: biegania, pisania, fotografowania.
Najtrudniej jest zacząć, a kiedy w sposobie pierwszym pozwalamy naszej inicjatywie i chęci stopniowo zamierać (poprzez brak konkretnego działania) to tak naprawdę sami sobie podcinamy skrzydła.

Przykład z mojego życia. Post (a przynajmniej jego zarys) powstaje o 1 w nocy, kiedy to wróciłam do domu po bardzo owocnym i pozytywnym spotkaniu. Spotkanie utwierdziło mnie w tym, że „chcieć to móc”, bo wszystko tak naprawdę zależy tylko i wyłącznie od naszej woli. Od tego zależy, czy będziemy jeździć dziennie na rowerze i czy będziemy przejeżdżać 5 czy 10 km. Tak samo od mojej woli zależało, czy podejmę się sposobu pierwszego i napiszę post jutro popołudniu, kiedy to początkowe emocje opadną, tekst zostanie starannie poprawiony albo pozwolę dojść do głosu myśli, że w ogóle nie warto na ten temat pisać… lub usiądę przy biurku i zacznę pisać już teraz.


Jest jeszcze druga sprawa, która dała mi do myślenia podczas tego spotkania. Mało kto potrafi się cieszyć. Nawet ja mam z tym problem (co niedawno zrozumiałam i zmieniam to definitywnie!). Nie chodzi mi tutaj o to, że nie cieszymy się z drobnych rzeczy, czy też nie doceniamy chwili. Mam raczej na myśli radość z sukcesu – taką uzasadnioną, której nawet nie trzeba specjalnie szukać. Może niektórzy w pierwszym odruchu się ze mną nie zgodzą. Ale pomyślcie chwilę nad tym. A najlepiej odpowiedzcie na pytanie: JAK się cieszycie? Bo do tego właśnie zmierzam. Czy to jest okrzyk radości, taniec szczęścia czy też krótkie „udało mi się” wymamrotane pod nosem, a może jedynie gratulacje złożone samemu sobie w głębi duszy?

Przykład z mojego życia: po dobrze zdanym egzaminie/ zakończeniu projektu odczuwam dumę i satysfakcję. I na tym kończę. A są tacy, którzy potrafią z radością w oczach patrzeć na wykonane przez nich zdjęcie, pokazywać je wszystkim znajomym i powtarzać: popatrz jakie świetne zdjęcie zrobiłem… Mają rację, bo zdjęcie jest świetne, więc dlaczego ukrywać swoją radość z faktu, że jest się w czymś dobrym? Bo cieszenie się „po cichu” to takie trochę ukrywanie. I właśnie tacy ludzie mogą działać jak katalizator i „zapalać” swoim płomieniem entuzjazmu innych. A stąd już tylko krok od efektu kuli śnieżnej, bo ta osoba zarazi znajomą, a znajoma jakiegoś znajomego i ot tak dobra energia pójdzie w świat! Dlatego od dzisiaj jak się cieszę, to się cieszę całą sobą, bo i radość wtedy odczuwana jest znacznie większa ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...