sobota, 30 sierpnia 2014

Koniec z czekaniem


Czekam na telefon, bo przecież rozniosłam swoje CV w kilka miejsc. Czekam na efekty, bo przecież dbam o siebie. Czekam w kolejce w sklepie, bo przecież mam czas. Czekam na miłość, bo przecież jestem młoda. Czekam na słońce, bo przecież ile może padać? Czekam na październik, bo sierpień mnie wynudził… I gdzieś w tzw. międzyczasie (czekanie to zajęcie niebywale absorbujące) dochodzę do wniosku, że… nie tędy droga.



Dziewięć miesięcy spędzam bardzo aktywnie. Wszędzie mnie pełno, ale najmniej w domu. Jestem na uczelni, prowadzę zajęcia na wolontariacie, organizujemy coś w ramach studenckiego koła, spotykam się ze znajomymi. Działam, tworzę i jestem niesamowicie szczęśliwa, bo to JA kreuję moją rzeczywistość. Mam pomysł, to go realizuję i cały czas pamiętam o postanowieniu, że mam w tym roku być spontaniczna. Wszystko świetnie działa do końca maja. W czerwcu plan zaczyna się krztusić (jak odkurzacz) i finalnie na początku lipca zdycha. A ja oddaję ten odkurzacz do naprawy i… czekam.

Kiedy zaczynam rozumieć, że moje plany na wakacje nie wypalą, odpuszczam i przechodzę do pozycji „stand by”. Pierwsze dwa tygodnie jestem zachwycona nic nie robieniem. Przez kolejne dwa czuję się jakby mnie coś uwierało. W sierpniu czuję, że coś definitywnie jest ze mną nie tak. Ze stanu: „zrobię wszystko” przechodzę do „nic mi się nie chcę”. Rano patrzę w lustro i chociaż widzę tą samą twarz, co zawsze, to jednak jest mi zupełnie obca. Brakuje blasku w oczach i wyżłobienia w skórze w ślad po uśmiechu.

Kiedy zagonicie leniwego człowieka do pracy, unieszczęśliwicie go. Kiedy osobę, która jest aktywna przymusicie do leniuchowania, unieszczęśliwicie ją. Patrząc z perspektywy dwóch miesięcy mogę powiedzieć, że to nie moja wina. Zwyczajnie – tak się złożyło, to i to nie wypaliło, a tutaj przespałam termin zgłoszeń… i czy można mnie winić?

Można.

Wyznaję zasadę, że na 90% rzeczy, które pojawiają się (lub nie) mamy wpływ my sami. Skoro plan się nie powiódł, należało pomyśleć nad alternatywą.
Ostatnimi laty wakacje mnie rozleniwiły, bo zawsze ktoś coś organizował i wystarczyło się „podpiąć”. W tym roku, kiedy organizacja miała wyjść z mojej strony, ja wygodnie usiadłam na tyłku i patrzyłam z której strony posypią się propozycję. Ironizuję, ale nie za bardzo rozmijam się z prawdą.

Dlaczego ludzie są nieszczęśliwi? Nie wszyscy, ale niektórzy. Bo czekają. Czekają na awans, czekają na wakacyjny wyjazd, czekają na zmianę rozmiaru ubrania, czekają na studia, czekają na pierwszą pracę, czekają na… Wiecznie czekają. Nie chodzi tutaj tylko o to, że czekając przesypiają teraźniejszość. Pozbawiając się tym samym przeżyć tu i teraz na rzecz niepewnego tam i wtedy. Chodzi o to, że obecnie żyją na tym „stendbaju”, odliczając jedynie czas do tego ważnego wydarzenia (które ma zmienić ich życie) i kiedy ono wreszcie nadchodzi… nic się nie zmienia. Znowu zaczynają czekać. Kiedy dostaną pracę, czekają na pierwszą podwyżkę. Kiedy schudną z rozmiaru 42 na 40, czekają na zejście do rozmiaru 38. Kiedy wrócą z letnich wakacji, planuję zimowe.

Czy naprawdę nasze życie opiera się na wiecznym czekaniu?


Nie. Lenistwo wcale nie uszczęśliwia (te w nadmiernej dawce). Przekonałam się o tym. Lenistwo sprawia, że stajesz się bierny i czekasz, co los Ci zaoferuje. Przestaje mieć znaczenie, że Ty sam możesz coś zaoferować światu. W rezultacie nie dostajesz propozycji od losu, sam również nie podejmujesz żadnej inicjatywy i zapadasz się w otchłań lenistwa jeszcze bardziej. Najgorsze jest to, że jesteś tam zupełnie sam. Bo widziałeś kiedyś dwoje ludzi, którzy by leniuchowali z premedytacją? Wątpię, ponieważ najpierw trzeba zadzwonić/napisać, zgadać się, ustalić termin no i przede wszystkim znaleźć dobrą wymówkę. Przecież nie dzwoni się do drugiej osoby i nie mówi: „Wpadnij do mnie. Poleniuchujemy dzisiaj razem” „Aha, to co będziemy robić?” „No jak to co? Nic!” Szuka się zgrabnych wymówek. A mnie wymówki już się skończyły. Przede wszystkim skończyła mi się cierpliwość do mojej nagłej „nijakości”...

Wrzesień ogłaszam miesiące naprawy. Nie – poprawy. Poprawa sugeruję zmianę tylko w niewielkim wymiarze. Nie na tym mi zależy. Mnie zależy na cudownym uzdrowieniu. Ok., trochę przesadziłam. Uzdrowić, uzdrowię się w październiku, ale we wrześniu szukam szczęścia z tym, co mam.

Oto co oferuje mi wrzesień:
  • praca licencjacka – dlaczego mam takich a nie innych znajomych, że siedzą w wakacje i piszą? Nie mam pojęcia, ale niechętnie muszę przyznać, że to motywuje. Dlatego też sobie coś „popiszę” ;-) 
  • wolontariat – ruszamy od drugiego tygodnia września, a więc powoli wracam na stare tory, ale z nowymi pomysłami!
  • książki – jak na mnie, przez wakacje przeczytałam niesłychanie mało książek a w tym może tylko dwie warte polecenia… Wrzesień to miesiąc ambitnej literatury. Po pierwsze prezent (otrzymany i odłożony na półkę „jak będę miała czas”) – „Pozytywna psychologia porażki. Jak z cytryn zrobić lemoniadę” P. Fortuna. Po drugie pozycja polecona przez znajomych – „Bogaty ojciec biedny ojciec” R.Kioysaki. Po trzecie mniej ambitna książka, bo „Hobbit” Tolkiena, ale za to w wersji anglojęzycznej ;-)

Do tego szykują się trzy interesujące wyjścia/imprezy.
Jak to mówią: wrzesień będzie mój! ;-)

18 komentarzy:

  1. Ja również "czuję" to czekanie na "wieczne nigdy" i często łapię się na tym, że odliczam czas do czegoś-tam a potem mijam w pędzie tę chwilę ledwie ją rejestrując. A więc - "żyj chwilą" i ... każdą wykorzystaj maksymalnie pozytywnie:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na takim myśleniu łapię się w szczególności w czasie sesji... Wtedy mam mnóstwo rzeczy, które zrobię "jak tylko zaliczę sesję" jakby nie wiadomo co to było. A czasem chodzi o zwykły zakup czegoś, wypróbowanie nowego przepisu kulinarnego itp. Rzeczy, które wiele nie zajmują, a mnie się wydaję, że przed sesją wypada żyć na wdechu a do oddychania powrócić po jakiś 3 tygodniach ;-)

      Usuń
  2. Coś czuję, że wrzesień będzie bardzo ciekawym miesiącem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czuję. I mam nadzieję, że nie tylko mój wrzesień taki będzie ;-)

      Usuń
  3. "Pozytywna psychologia porażki" - brzmi interesująco :D
    no to wejdź we wrzesień z nowymi siłami i niech Ci się spełnią wszystkie plany, bo stagnacja faktycznie potrafi być dusząca. trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że ta książka to więcej psychologii a mniej "pozytywnej porażki". Zobaczymy, ale myślę, że coś niecoś pod koniec września o niej wspomnę ;-)

      Usuń
  4. Życie to dar z tysiącem drzwi. To my decydujemy, które drzwi otworzymy. Zawsze można czekać, aż ktoś inny zrobi to za nas, ale nie możemy pewności, że taki "ktoś" istnieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze napisane. Pokrywa się z myślą, że nikt naszego życia za nas nie przeżyje.

      Usuń
  5. Wakacje to okres posuchy. Wiele instytucji, klubów sportowych, basenów, fundacji itd. wtedy nie działa. Wkurza mnie to, ale nic nie mogę zrobić. Muszę czekać, ale jednocześnie robić inne rzeczy, by nie marnować czasu.
    Najważniejsze, by nie rozleniwić się zupełnie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, że poza wakacjami znacznie łatwiej znaleźć sobie zajęcie, bo jest znacznie więcej opcji. Wakacje z kolei muszą być zaplanowane z wyprzedzeniem. W tym roku się nie udało, więc trochę "walczę z wiatrakami", ale to dobra walka. Hartuje ducha!
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  6. O to wrzesień zaczyna się u Ciebie bardzo energicznie i pozytywnie. To dobrze, nie ma co leniuchować i jak to dobrze napisalaś " czekać od wydarzenia do nastepnego wydarzenia". Ja też wchodzę we wrzesień pelna radości, pomimo tego że znów od jutra szykuja mi sie zmiany i okaze sie niebawem czy beda na plus czy na minus.
    Żyć teraźniejszością jest bardzo trudno, bo czesto wybiega sie myslami w przód ale na szczęście wiele razy nam się udaje i cieszymy się z tego co mamy tu i teraz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Twoje życie to ciągłe zmiany i zero stagnacji. Ale to też dobrze, bo cały czas się coś dzieje. Mnie już troszkę brakuje tego mojego zabiegania.
      Ta uwaga dot. życia teraźniejszością przywodzi mi na myśl Twój post o spotkaniach z przyjaciółmi... Jakoś podobne publikacje nam wychodzą ;-)

      Usuń
  7. Naprawdę szaleję za Tobą i Twoim postrzeganiem świata :) Zawsze, gdy Cię czytam - jakbym czytała siebie. Dokładnie te same poglądy - to niesamowite, bo rzadko teraz spotyka się takich ludzi - świadomych swojego życia, szczęścia itd.
    U mnie wakacje były dokładnie takie jak reszta roku - bez chwili oddechu, wciąż na walizkach - z domu do Rzymu, z Rzymu do Wrocławia, z Wrocławia do Opola, z Opola do Poznania, z Poznania nad morze, znad morza na pielgrzymkę, z pielgrzymki do Pragi, a z Pragi do Bułgarii. Wszyscy się dziwili, że "w ogóle nie odpocznę przez te wakacje", a ja robiłam oczy jak pięć złoty i mówiłam: "przecież ja właśnie tak najcudowniej odpoczywam!". Bo taka prawda!
    Siedzę w domu raptem od półtora dnia, a już planuję wyjazd w góry - taki to już ze mnie niespokojny duch!
    A ja od października studia, warsztaty teatralne, praktyki w teatrze, wolontariat w hospicjum, lekcje włoskiego i jeszcze planuję wrócić do treningów siatkówki. Że nie będzie czasu? E tam, czas jest zawsze!
    Ściskam Cię mocno, bratnia duszo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak miło się czyta taki komentarz, a może wiesz? Mnie jeszcze trochę brakuje do Twojej energii życiowej. Można powiedzieć, że ja się dopiero rozkręcam podczas gdy Ty jesteś już w fazie szczytowej :-)
      Widzę, że miałaś super wakacje i z jednej strony można pokusić się o komentarz jak Twoi znajomi, że "kiedy Ty dziewczyno wypoczniesz", ale z drugiej wiem, że takie bycie w ciągłym ruchu, to cudowny odpoczynek. Paradoksalnie, ale taka jest prawda ;-)
      Czytając tylko i wyłącznie Twój komentarz widać jak na dłoni, ze jesteś wulkanem energii. I zarażasz nią. I bardzo dobrze! A czas zawsze się znajdzie - im więcej zajęć, tym więcej czasu. Doskonale Cię rozumiem!
      A propos bratnich dusz, to w ten weekend planuję wyjazd w góry i zdobycie jakiegoś szczytu ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Z tym czekaniem, to chyba ma tak sporo ludzi. Może dlatego, że się boją nowego, nieznanego? Bo ten obecny stan, nawet jak jest nieciekawy, to jest taki "mój", znany, wiem jak się po nim poruszać.
    Co do Twoich planów - są bardzo ambitne:)
    Ja też sie zabieram do czytania :) "Eksperyment intencjonalny - waga twoich myśli".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ze zwyczajnie chodzi o niechęć przed opuszczaniem "strefy komfortu". Często z tym walczę, ale od czasu do czasu muszę przegrać, bo nikt wiecznie nie wygrywa...
      Co do książki, to sam tytuł już intryguje. Daj znać co myślisz o treści kiedy przeczytasz. Dobra książka zawsze jest u mnie na wagę złota ;-)

      Usuń
  9. Masz rację - zamiast czekać powinniśmy sami kreować swoją rzeczywistość. A wrzesień do dobry czas, bo to taki trochę nowy początek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja "kocham" te początki. Najpierw Nowy Rok, potem każdy kolejny "pierwszy" każdego miesiąca. a na koniec wrzesień... Nie chcę do tego przywiązywać wagi, bo nigdy nie wytrwałam do końca kiedy zaczynałam coś wraz z nowym miesiącem czy rokiem. Ale kiedy zaczynam np. w połowie znacznie lepiej się sprawdzam ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...